Upojeni przerażeni

Maria Mierzyńska (z domu Heller), książkowa Ewa, napisała wspomnieniową powieść – pięknie wydaną, w twardej oprawie, z lekko pożółkłymi, grubymi stronicami – na podstawie notatek robionych na bieżąco, które przetrwały wojnę i okres Polski Ludowej.

W czerwcu 1939 roku Ewa (Maria) razem z siostrą, książkową Jadzią, zdały maturę. Od września miały się przenieść do Krakowa na studia. Świat leżał u ich stóp… przez chwilę. Pod koniec sierpnia pamiętnego roku, gdy pakowały się w pośpiechu do nieplanowanej drogi, żadnej nawet do głowy nie przyszło, że na zawsze rozstaje się z pozostawionymi rzeczami, rodzinnym domem i młodzieńczymi, pełnymi zachłanności, marzeniami. Wyjazd, ba!, nagła, choć początkowo nieuświadomiona amputacja nastąpiła tak nieoczekiwanie, że bohaterowie nie rozumieli w pełni, co się właściwie dzieje. Ewa, prócz najpotrzebniejszych rzeczy, zabrała plik zdjęć ulubionej i podziwianej Grety Garbo. Wetknęła je na dno walizki, jakby wstydząc się swojej infantylnej tajemnicy. Tolek, młodszy braciszek, nie ukrywał radości na wieść o wyprawie w nieznane. Całą drogę „prowadził” chevroleta, trzymając „kierownicę” i entuzjastycznie używając dźwięku „trąbki”. Mierzyńska opisuje to w sposób gładki, wręcz leniwy. Nie ma tu śladu podświadomie oczekiwanej histerii, niepotrzebnych pytań, płaczu czy utyskiwania. Jest tylko trwanie.

Narracja, jaką posługuje się autorka, wprowadza nastrój pozornego spokoju, odwrotnie proporcjonalny do przedstawianych wydarzeń. Ten łatwo wyczuwalny dysonans wkrótce zaczyna wywoływać u czytelnika pożądany, misternie choć niepostrzeżenie budowany niepokój.

Nie pytajcie dlaczego jest jedną z wielu książek, w których osobiste przeżycia autorki splatają się z opowieścią o wydarzeniach historycznych tamtych lat: wywózka na Sybir, do Jakucji, walka z Niemcami u boku Armii Czerwonej, współodpowiedzialnej za zagładę przedwojennego świata bohaterki. Jednak to nie tematyka jest tu najważniejsza, a sposób opowiadania. Autorka korzysta chętnie i świadomie z efektu kontrastu, zestawiając obrazy pozornie oderwane, nieprzystające. Dzięki temu świat przedstawiony powieści przestaje być tak jednowymiarowy czy jednoznaczny w swej apokaliptycznej wizji upadku. Mamy tu na przykład przerażający opis podróżowania w bydlęcych wagonach – dwadzieścia jeden istnień ludzkich ściśniętych dosłownie jak sardynki w puszce. Gorąco, duszno, ciasno i brudno. Najmocniej czuć jednak strach. Czytelnik zapada się w cały ten smród ludzkiej niedoli, pogrąża coraz bardziej i gdy ostatecznie gotowy jest na przeżycie całkowitego zbydlęcenia, zostaje znokautowany czymś zupełnie niespodziewanym – kwintesencją piękna. Razem z Ewą siedzi w otwartych drzwiach wagonu i obserwuje widok tak zachwycający, że nie może się dość napatrzeć. Rozległe wody jeziora Bajkał mienią się wszystkimi odcieniami błękitu i opalu, wszystkimi barwami tęczy, lekko ukrytymi pod tiulowym szalem przejrzystej mgiełki.

Przez książkę nieustannie przechodzi wielobarwny korowód epizodycznych postaci – wspomnieć choćby panią Majewską, staruszkę po osiemdziesiątce, samotną jak palec, którą wywieziono (po co?) w głuszę syberyjskiej tajgi czy panią pułkownikową, nigdy nieopuszczającą swojego baraku, po brzegi wypełnionego dywanami, zasłonami, zapachem perfum i parzonej kawy – których pojawienia wyczekuje się bardziej niż kolejnych wydarzeń niespiesznie posuwających akcję.

Nie pytajcie dlaczego to mądra, sprawnie napisana powieść, którą warto położyć pod choinką.

Małgorzata Pawełczyk

Maria MIERZYŃSKA, Nie pytajcie dlaczego , Copernicus Center Press, Kraków 2014.