Robota nie dla dyletantów…

Wykopaliska to niemal synonim cierpliwości – tak przedstawia pracę archeologa Karol Myśliwiec w swojej najnowszej książce. Muszę stwierdzić, że dokładna lektura tego pokaźnego gabarytowo, ale trzeba przyznać pięknie wydanego tomiszcza wymagało ode mnie cierpliwości porównywalnej z pracami przy wykopaliskach. Autor pisze we wstępie, że po wielokroć zarzuca się polskim archeologom, iż ich dzieło jest niewystarczająco popularyzowane w kraju. Można temu ochoczo przytaknąć i zacząć się cieszyć na obcowanie z książką, która jest świadomym przeciwstawieniem się powszechnemu trendowi. Tak więc perspektywa spędzenia całego weekendu na wykopaliskach w Egipcie stała się dla mnie kusząca. Niestety już w piątkowy wieczór okazało się, że zapewnienia autora o dążeniu do jak najprostszego przedstawienia problemów, nawet najbardziej skomplikowanych, nie są prawdziwe albo po prostu dla mnie niewystarczające. To zresztą główny i jedyny zarzut.

Czym jest zatem Sakkara z podtytułu książki? Swą nazwę wywodzi od boga Sokarisa, uważanego przez starożytnych Egipcjan za opiekuna gigantycznego cmentarzyska, jakimi są piramidy, czyli grobowce faraonów i masaby, znacznie mniejsze budowle grobowe dworzan. Sakkara jest najstarszą częścią największej nekropoli królewskiej świata, położonej po zachodniej stronie Nilu w odległości około 30 kilometrów na południe od Kairu. 

W przypadku Sakkary polscy archeolodzy nie musieli, jak się to często zdarza, grać roli detektywów zaczynających poszukiwania od zera. Musieli za to, jak ujmuje to prof. Myśliwiec, raczej zdziwić się na wstępie, że w miejscu, gdzie 150 lat wcześniej zaczęły się naukowe badania archeologiczne w dziedzinie egiptologii, i gdzie ekipy z całego świata walczyły o uzyskanie koncesji wykopaliskowej, nikt nie zainteresował się obszarem przylegającym od zachodu do najstarszej piramidy świata; piramidy tytułowego Dżesera. A przecież wręcz niemożliwością było, że znajduje się tam archeologiczna pustynia. 

Autor książki od razu zabrał się do przygotowania gruntu pod wykopaliska, choć ich przeprowadzenie zawisło na włosku. Egipcjanie bowiem mniej więcej w tym czasie ogłosili dekret, że misjom zagranicznym nie będą przyznawane nowe koncesje wykopaliskowe w pasie piramid nekropoli memfickiej. Cały ten teren marzeń polskich archeologów, długości kilkudziesięciu kilometrów, miał się stać obiektem badań prowadzonych wyłącznie przez misje egipskie. 

Trzeba było wielkiej wiary, o czym często pisze autor w różnych momentach swojej opowieści badawczo-wspomnieniowej, by nie zaprzestać działań, mimo takiej decyzji władz. Kiedy studenci pytają teraz, co jest w nauce najważniejsze, autor odpowiada zawsze: wiara. 

Prócz wiary i cierpliwości badaczowi niezbędna jest i pewna doza szczęścia. Autor przywołuje wspomnienie, jak zaledwie 15-minutowa rozmowa z ówczesnym redaktorem naczelnym „Rzeczpospolitej”, Dariuszem Fikusem, zaważyła na „być albo nie być” całej następnej wyprawy jego zespołu, bez której próżno by czekać spektakularnego odkrycia, czyli cmentarzyska z okresu ptolemejskiego, tj. z ostatnich trzech wieków przed naszą erą. 

Lektura książki jest męcząca, ale zapewne tylko dla takich dyletantów jak pisząca tę recenzję. Jednak - i przyznam, że jest to pokrzepiające – takich ludzi jest znacznie więcej i z dużym prawdopodobieństwem nie wszyscy będą na tyle zdesperowani, by przebrnąć przez fascynujący, ale trudny w odbiorze świat archeologicznych fascynacji i zmagań. 

Z drugiej jednak strony „w Egipcie wszystko jest możliwe – trzeba tylko stoczyć się na samo dno rozpaczy, by niewidzialna przyjazna ręka wyciągnęła się na zasadzie deus ex machina ”.

 

Małgorzata Pawełczyk

Karol MYŚLIWIEC, W cieniu Dżesera. Badania polskich archeologów w Sakkarze, Fundacja na rzecz Nauki Polskiej, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Warszawa-Toruń 2016, seria: Monografie FNP.