Przyjemne z pożytecznym
Janusz Drzewucki dostrzega głębokie różnice między akademickim a krytycznoliterackim podejściem do literatury. Niestety, ma rację. Sformalizowane i niejako sparametryzowane podejście do twórczości literackiej uczonych literaturoznawców wyklucza żywe, kreatywne i innowacyjne zajmowanie się tekstami artystycznymi.
Pod koniec XX wieku wygasło przekonanie, że krytyka literacka jest forpocztą literaturoznawstwa, a jednocześnie jego integralną częścią. Oczywistością był pogląd, że profesjonalne zajmowanie się literaturą, niezależnie od przypisania instytucjonalnego, wymaga miłości do słowa i uważnego czytania. Pasja zrozumiałego dzielenia się wyniesionymi z lektury uczuciami i myślami obowiązywała bezwarunkowo. Nie do podważenia było zadanie, jednakie dla krytyka, jak i każdego innego literaturoznawcy, polegające na objaśnianiu utworu, spieraniu się o jego znaczenia i rangę.
Nastąpiło jednak dramatyczne załamanie. Ci, którzy powinni uczestniczyć w dochodzeniu do zrozumienia tekstów literackich i budzić autentyczne zaciekawienie nimi w czytelniczych kręgach, często wyrządzają książkom, poetom i pisarzom niedźwiedzią przysługę. Książka Drzewuckiego jej nie wyświadcza, ponieważ autor kontynuuje wspomnianą linię krytycznoliterackiego pisania, zwłaszcza o poezji; liczy się w nim osobiste zaangażowanie, uważna lektura, nieuprzedzone metodologiami znawstwo subtelności słowa.
Gdy wczytuję się w kolejne szkice Drzewuckiego, w których skrzy się fascynacja, wiara w trudną do uchwycenia sensowność poetyckiego przekazu, powstaje pytanie o literaturoznawstwo akademickie. Wydaje się, że służąc samemu sobie, podkopuje ono swoje fundamenty. A przecież w postępowaniu badawczym takich profesorów, jak np. Kazimierz Wyka czy Jerzy Kwiatkowski, w których Drzewucki widzi swoich mistrzów, nie było kolizji interesów pomiędzy „literaturoznawstwem” a „krytyką literacką”.
Janusz Drzewucki, opowiadając o światach poetów, a niekiedy trochę o nich samych, uczestniczy w wypracowany przez siebie i właściwy sobie sposób w dyskusji o literaturze, ale zawsze jeszcze o czymś. Pragnienie wejścia w liryczne kreacje i zakomunikowania o ich niepowtarzalności wspierają wspomnienia, wyobraźnia, własne doświadczenia egzystencjalne i estetyczne. Niezbędne tu nade wszystko okazuje się bycie blisko wiersza. Krytyk, próbując odsłonić tajemnicę autorskiej liryki, próbuje jej język uczynić swoim własnym. Cytuje więc wersy i frazy, jakby chciał je zapamiętać i przyswoić. Śledzi poetykę nie dla czczej poprawności metodologicznej, ale po to, aby odkryć osobność danego twórcy. Poeta jest tym lepszy, im bardziej odróżnia się od innych poetów. Dlatego Drzewucki odżegnuje się od strategii generacyjnych, atrakcyjnie brzmiących uogólnień. Całkiem wprost odrzuca formułki typu „śląska szkoła poezji życia”. Wyziera z nich nie tylko ciasnota wyobraźni; uniemożliwiają one zainicjowanie dyskusji o literaturze i fałszywie unifikują poszukiwania i odkrycia poetyckie.
Krytyk literacki ma prawo i obowiązek dopuszczać w pisaniu o poezji swoją wrażliwość, swoje zamiłowania, pamięć, a nawet niewiedzę (akademicki literaturoznawca swój dyskurs buduje na imperatywie: „wiem dobrze”). Toteż w szkicach o twórczości poetyckiej objawia się nam osobowość krytycznoliteracka Janusza Drzewuckiego. Jest on skory do odnotowywania przestrzennych i geograficznych koneksji wiersza, a także korespondencji sztuk. Przygląda się temu, jak daleko danemu twórcy do konwencji i jak mierzy się z chaosem. Uzgadnia protokół zbieżności i rozbieżności między wierszem a rozmaitymi skrawkami rzeczywistości. Wskazuje na toczone w utworach dialogi poetów z poetami, a tym samym ujawnia paradoks. Oni to, dążąc do bycia osobnymi i niepowtarzalnymi, tworzą niewidzialną wspólnotę – wspólnotę odmienności.
Swoboda i pomysłowość, z jaką Janusz Drzewucki pisze o współczesnej liryce polskiej, obrodziła szkicami, które czytam z przyjemnością i pożytkiem.
Zbigniew Chojnowski
Janusz DRZEWUCKI, Środek ciężkości. Szkice o współczesnej liryce polskiej, Instytut Mikołowski, Mikołów 2016.