Prezentacje w praktyce

Moda na komputerowe tworzenie slajdów trwa od ponad dwudziestu lat, więc przez ten czas powinniśmy już się nauczyć, jak powinna wyglądać dobra prezentacja naukowa. Napisano i powiedziano na ten temat wystarczająco dużo, byśmy jadąc na konferencję, mogli się spodziewać sporej dawki wiedzy podanej w atrakcyjny sposób. Tymczasem kolejni prelegenci, stojąc tyłem do widowni, monotonnym głosem odczytują wciąż ze slajdu przydługi tekst.

Jak więc w zrozumiały sposób przekazać swoją wiedzę? Jak złapać kontakt ze słuchaczami oraz radzić sobie ze stresem i tremą? Piotr Wasylczyk – na co dzień na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego prowadzący zajęcia, jak mówić i pisać o nauce – w zwięzły i nienużący sposób radzi, jak powinny wyglądać prezentacje naukowe.

Przede wszystkim należy odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki ma być cel prezentacji. Może być taki: „Sprawienie, by słuchacze docenili twoją katorżniczą pracę w laboratorium na przestrzeni ostatnich trzech lat dzięki wyświetleniu 82 wykresów przedstawiających niezliczone punkty pomiarowe i dopasowane do nich krzywe”. Oczywiście autor proponuje stawianie sobie bardziej realnych celów, zwraca jednak uwagę na to, jakie błędy popełniamy już na początkowym etapie tworzenia prezentacji. Kolejne błędy wynikają z wadliwie ułożonego planu wystąpienia lub po prostu braku planu. Młodzi naukowcy często chcą przedstawić dokładnie przebieg pracy z odwzorowaniem proporcji czasu, jaki poświęcili na dany etap. Opracowanie tematu badań oraz zebranych przez lata wyników to niewielki odcinek czasu w porównaniu z tym, ile lat doktorant poświęcił na same badania, pomiary i zbieranie materiałów. „Zrozumiałe jest, że przy takich proporcjach to, co pozostaje w pamięci, to dnie (i noce) spędzone w laboratorium, na badaniach terenowych, wykopaliskach czy w bibliotece. Jeśli jednak myślisz o zaprezentowaniu swoich dokonań, musisz odrzucić pokusę wypełniania większej części wystąpienia opisem tej fazy”. W prezentacji proporcje trzeba odwrócić, czyli skupić się na opisaniu, dlaczego wybraliśmy dany problem badawczy, jakie osiągnęliśmy wyniki oraz jakie mamy plany naukowe.

Niewątpliwą zaletą książki jest to, że autor odnosi się do własnych doświadczeń w tworzeniu prezentacji. Chociaż zazwyczaj związane są one z pracą fizyka, jestem przekonana, że porady Wasylczyka przydadzą się również humanistom. Może nawet zwłaszcza humanistom, ponieważ autor zauważa, że prezentacje przedstawicieli nauk ścisłych „częściej sprawiają wrażenie przygotowanych”. Zawierają schematy, wykresy czy animacje i są opowiadane, a nie odczytywane ze slajdu czy kartki.

Wasylczyk nie skupia się tylko na tym, ile tekstu powinno się znajdować na slajdzie, jaką czcionką złożyć tytuł i kiedy wykorzystywać grafiki. Pisze także na temat mowy ciała, głosu, stroju i konferencyjnego savoir-vivre’u . Proponuje ćwiczenia, które pomogą przygotować dobrą prezentację. Pokazuje, w jaki sposób opracować elementy projektu, jak tworzyć praktyczne szkice prezentacji, podaje przykłady początków i zakończeń wystąpień. Podpowiada, jak wybierać slajdy i korzystać z rekwizytów. Radzi również, by przygotować się na niespodzianki. Może się zdarzyć, że poprzednicy zbytnio przedłużyli swoje wystąpienia, więc nasze musimy skrócić albo mieliśmy mówić do jednolitej pod względem wieku czy wiedzy grupki osób, a okazuje się, że stoimy przed salą pełną zróżnicowanych odbiorców.

Być może nie wszystkie rady autora przypadną nam do gustu. Wiele osób nie wyobraża sobie na przykład usunięcia z początkowych slajdów tytułu i nazwiska autora oraz streszczenia prezentacji. Warto jednak sięgnąć po tę książkę, by się nie okazało, że kiedy w końcu oderwiemy na chwilę wzrok od projektora, zobaczymy, jak większość słuchaczy przysypia lub wpatruje się w swoje smartfony.

Justyna Jakubczyk

Piotr WASYLCZYK, Prezentacje naukowe. Praktyczny poradnik dla studentów doktorantów i nie tylko , Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2017.