Pokora, umiar, wiara

Lubimy czytać cudze pamiętniki lub wspomnienia. Zazwyczaj czujemy się wtedy jak podglądacze, przekraczamy granice intymności autora, który prowadzi z czytelnikiem swoistą grę – odkrywa tajemnice swego życia, starannie selekcjonując i dobierając fakty, a tym samym kreuje przedstawiany świat. Już zdążyliśmy się przyzwyczaić do celebrytów, którzy do istnienia potrzebują ciągłego podgrzewania zainteresowania swoją osobą. Skandal jest na wagę złota, więc zalewają rynek mniej lub bardziej wydumane biografie idoli jednego sezonu, stanowiące pretekst do istnienia w mediach, które się stopniowo tabloidyzują.

Tym razem sytuacja nie jest tak prosta. Mamy do czynienia z książką, której autorka nie przypuszczała, że tekst jej pamiętnika zostanie opublikowany. Miała prosty cel. Pragnęła jak najlepiej spełnić prośbę córki, która prosiła o utrwalenie i zachowanie wspomnień rodzinnych.

„Nazywam się Stanisława Orlop, z domu Berkowicz. Urodziłam się 10 stycznia 1922 roku w Dębowej, w parafii jodłowskiej na Podkarpaciu. Jestem córką Jana i Anieli z domu Czapla” – tak zaczyna się opowieść. Historia rodziny Czaplów, Berków, Berkowiczów, Orlopów pokazana jest w sposób prosty i sugestywny zarazem. Autorka stara się nie pominąć żadnego faktu. Usystematyzowane koligacje rodzinne, stosunki własnościowe i obyczaje na wsi podkarpackiej w okresie międzywojennym, podział na biednych i bogatych, walka o przetrwanie w trudnych czasach, dramatyczne losy członków rodziny i własne. Jak w kalejdoskopie przewijają się obrazy życia – dzieciństwo, młodość, wyjazdy członków rodziny „za chlebem”, okupacja, czasy stalinowskie i rzeczywistość PRL. Choroby i wypadki, długoletnia opieka nad mężem niejedną osobę doprowadziłyby do buntu i rozpaczy. Nie znajdziemy tu jednak ani użalania się nad sobą, ani pretensji do losu. Postawa autorki skłania ją do przyjmowania trudów i niepowodzeń życiowych jako naturalnych znaków, do podejmowania działań z pozytywnym nastawieniem. Wszystko można pokonać, bo życie jest wyzwaniem i trzeba je przeżyć godnie. Jak wiele można się od autorki nauczyć, a nawet pokusić się o głębszą zadumę nad własnym postępowaniem. Chwilami można poczuć się zawstydzonym, że błahe sprawy w naszych oczach są jak góry lodowe i przysłaniają sens życia.

Kilkanaście lat po śmierci autorki pamiętnik odnalazła córka, Wanda Orlop-Strycharczyk. Przepisała tekst z rękopisu, opatrzyła komentarzem, zdjęciami i przygotowała tablicę genealogiczną Stanisławy Orlop. Postanowiła opublikować słowa swojej mamy z myślą, „że jeszcze raz spełnią się życzenia starożytnego poety »Nie wszystek umrę«”. Od córki pochodzi także tytuł Raport z życia , doskonale oddający charakter tekstu. Cechuje go staranność, piękny język, dobra narracja i celność spostrzeżeń. To się po prostu dobrze czyta.

Kazimierz Orzechowski, wytrawny redaktor, erudyta i bibliofil wybrał na debiut swego wydawnictwa książkę mądrą. Ciekawym zabiegiem jest zaopatrzenie jej w dodatek w postaci rozmowy po lekturze tekstu, którą przeprowadziła z ks. Stanisławem Orzechowskim Violetta Nowakowska. Czytelnik ma okazję skonfrontować własne przemyślenia i refleksje z frapującym dialogiem o filozofii życia i wiary. Bo właśnie wiara towarzyszyła autorce, ukształtowała jej podejście do świata i pomogła znaleźć właściwą drogę.

Szkoda, że książka ukazała się w niewielkim „nakładzie niesprzedażnym przeznaczonym na użytek rodziny Stanisławy Orlop”. Może wydawca pomyśli o dodruku egzemplarzy, a rodzina podzieli się swą historią z szerszą publicznością.

Ewa Zawadzka-Mazurek

Stanisława Orlop, Raport z życia , WYDAWNICTWO KAZIMIERZ ORZECHOWSKI OFFICINA ORECHOVIANA, Cobylino alias Venetia-Dantiscanum 2012.