Pokaż, co masz w środku
Kropki, plamki, kwiatki czy rozetki. Niech nie zmyli nikogo ten plastyczny opis. Nie znajdujemy się bynajmniej na wystawie znanego mistrza pędzla, chociaż w miejscu, do którego nas zaproszono, sztuka obrazu ma równie duże znaczenie. Różnica polega jednak na tym, że tu, gdzie trafiliśmy, a jesteśmy w pracowni patomorfologów, oko jest tak samo ważne, jak szkiełko. Jakie tajemnice kryje ludzkie ciało oglądane za pomocą mikroskopu z dokładnością potrafiącą wyodrębnić poszczególne komórki, zdradza specjalistka w tej materii, Paulina Łopatniuk. W swojej książce nie tylko przybliża niuanse warsztatowe fachowców, bez których niemożliwe byłoby postawienie właściwej diagnozy, lecz także prowadzi czytelnika przez meandry różnorakich chorób i anomalii. Dla medycznego laika zilustrowana sporą liczbą zdjęć książka może się początkowo wydawać nieco zatrważająca.
Tym bardziej że z jej kart szczerzą – i to dosłownie – zęby potworniaki oraz prezentują swoje oblicze śmiertelnie groźni bohaterowie, jak np. chłoniak czy czerniak gałki ocznej. To jednak, co na wstępie potrafi wzbudzić wiele gwałtownych emocji, w naturalny sposób przeradza się z czasem w akceptację całościowego wizerunku człowieka. Duża w tym zasługa autorki, która jawi się jako oddana apologetka ludzkiego jestestwa z całą jego różnorodnością. Opisy wybranych zaburzeń i chorób pełne są czułości oraz prawdziwego podziwu, dzięki czemu także czytelnikowi zaczyna udzielać się podziw dla maestrii ludzkiego wnętrza. „Istnieje (…), sielankowy w swym obrazie mikroskopowym guz o nazwie równie malowniczej, jak jego utkanie. Dysembrioplastyczny nowotwór neuroepitelialny – jak tu się nie zachwycić?”.
Przyjęta konwencja opiera się na wykorzystaniu specyficznego poczucia humoru, który można potraktować jako rodzaj szczepionki na lęk człowieka przed procesami dziejącymi się w jego wnętrzu. Czyż bowiem nie łatwiej zaakceptować prawdę o określonych zaburzeniach, jeśli ich opisy składają się z tak zgrabnych językowo sformułowań, jak pojawiające się w tytułach poszczególnych rozdziałów: „Śluzówka pani łysieje”, „Krwawe łzy macicy stęsknionej” czy „Kiła wędrowniczka, czyli choroba o wielu twarzach”? Niepozbawione zdrowego dystansu spojrzenie na to, co ukryte, a przez to często traktowane jako zagrażające, może stanowić doskonałą receptę na oswojenie się z wieloma wymiarami własnego ciała. Jest w Patologach jeszcze jeden wart podkreślenia wątek. Chodzi mianowicie o obecność kobiet w nauce. Jak zaznacza autorka, badaczki od lat dotyka zarówno dyskryminacja, jak i lekceważenie oraz bagatelizowanie ich dorobku. Przykro słyszeć o przypadkach pomijania naukowczyń w podręcznikach czy zapisywania ich nazwisk z męskimi końcówkami. Ze zjawiskiem określanym jako efekt Matyldy, od imienia XIX-wiecznej aktywistki i publicystki Matildy Joslyn Gage, która w swojej pracy opisywała fenomen postponowania dorobku naukowego kobiet, niestety „nawet obecnie można się (…) łatwo zderzyć w codziennym życiu i codziennej pracy”.
Paulina Łopatniuk jawi się jako osoba nie tylko niezwykle zaangażowana w przekazywanie ważkich treści, ale też jako profesjonalistka pełna pasji i miłości do zawodu charakteryzującego się zainteresowaniem człowiekiem „(…) w całości, od stóp do głów, od powierzchni skóry po szpik kości. Ot, patomorfologia to dziedzina medycyny prawdziwie holistyczna. Niby szkiełko i oko, ale nader dociekliwe”. Pozostaje mieć nadzieję, że dzięki takim kobietom, jak ona, nauka stanie się dobrem szeroko dostępnym, a przez to zwiększającym zbiorową świadomość, co pozwoli zapobiec wielu chorobom albo, co równie ważne, zminimalizuje ich skutki.
Aneta Zawadzka
Paulina ŁOPATNIUK, Patolodzy. Panie doktorze, czy to rak? , Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2019.