Pierwsze bliskie spotkanie

Praca prof. Michała Tymowskiego, specjalisty z zakresu historii Afryki przedkolonialnej, średniowiecznej Europy, historii porównawczej i antropologii politycznej, wykorzystuje bezpośrednie doświadczenia etnologiczne zdobyte na Saharze, badania tradycji ustnych Mali czy Nigru, a nadto spory dorobek naukowy profesora. Dały one impuls do niecodziennego, interdyscyplinarnego przyjrzenia się wzajemnym reakcjom Europejczyków i Afrykanów w czasie pierwszego stulecia odkrywania siebie nawzajem. Pod pojęciem Afrykanów kryją się początkowo mieszkańcy Afryki Północnej, głównie Berberzy, z którymi Portugalczycy i Włosi w służbie portugalskiej zetknęli się nieoczekiwanie w latach 30. i 40. XV w. Stopniowo jednak, od połowy lat 40., gdy udało się opłynąć ujście Senegalu, odkryto ziemie zasiedlone przez zupełnie czarnych Afrykanów, które nazwano Gwineą, czyli „Ziemią Czarnych”. Posiłkując się łacińskim maurus (czarny), nowe ludy nazwano Maurami, co w niemieckim z kolei dało Mohr, a polszczyźnie końca średniowiecza dostarczyło Murzyna.

Podstawowym tekstem, który wyzyskano do wielostronnej krytyki w pracy nad Europejczykami i Afrykanami, była tzw. kronika Zurary. Jej redaktor sam nie uczestniczył w wyprawie, skrupulatnie jednak przez 15 lat zbierał sprawozdania z około dwudziestu wypraw do Afryki. Pierwsza z nich odbyła się w 1434 roku. O samym autorze wiemy, że choć to początki renesansu, zaznaczającego się śmiałymi eksploracjami świata, on sam hołdował jeszcze etosowi rycerskiemu i cechowało go uwielbienie dla Henryka Żeglarza. Inne teksty, źródła opisowe, np. kroniki Ruiego de Piny, Garcii de Resendego, Fernanda del Pulgara, Alvise da Ca’ da Mosto, dokumenty, kartografia i ikonografia, stanowiły materiał pomocniczy pracy Tymowskiego.

Afrykańczycy zareagowali zdziwieniem na pojawienie się pierwszych Europejczyków. Żaglowce z Portugalii potraktowali jako olbrzymie ptaki, które usiadły na oceanie, a kiedy zwinięto żagle, przyglądali się im już raczej jako „rybom olbrzymom”. Obecność białego człowieka wzbudziła konsternację, ale i zaciekawienie. Obie strony wyczekiwały co dalej nastąpi. Odważniejsi okazali się Afrykanie, którzy nieśmiało, bacznie obserwowani, w niewielkich grupkach podpływali i wchodzili na karawelę. Dostrzegłszy ludzi, zaczęli uciekać, ale zostali przechwyceni przez Portugalczyków. Czterech pierwszych schwyconych Afrykanów przewieziono do Portugalii. Starano się od nich dowiedzieć jak najwięcej, jednak tak różnorodne światy nie przystawały do siebie.

Później, podczas kolejnych wypraw, następowały bardziej oficjalne powitania. Odbywało się to w radości, ale i zdumieniu i już wówczas zauważono, że gesty używane przez Europejczyków niekoniecznie muszą oznaczać to samo na Czarnym Lądzie. Bywały też takie wyprawy, których głównym celem było chwytanie niewolników. Handel ludźmi w Portugalii powoli się rozkręcał, a posiadanie czarnej służby było w dobrym, już renesansowym tonie. Nie lada kłopotem kupującego było sprawienie odzieży nabytym sługom. Afrykańczycy uwielbiali wielobarwne stroje. Przymykano na te fanaberie oko. Z „chrześcijańskiego” punktu widzenia należało ich przede wszystkim ubrać, by nie chodzili nadzy jak u siebie.

Przez wieki z różnych przyczyn również Portugalczycy uciekali ze swojej ojczyzny do Afryki. Stosowano też karę zsyłki afrykańskiej. Negatywnym skutkiem tego faktu było np. nagromadzenie w Angoli ludności portugalskiej podejrzanego autoramentu. Portugalczycy do dziś mentalnie sobie z tym nie radzą, co zresztą po części przedstawił Ryszard Kapuściński w swej znakomitej książce Jeszcze dzień życia. Uzupełnieniem diagnozy postkolonialnych bolączek współczesnej Portugalii jest wydana w Polsce już po raz drugi książka Izy Klementowskiej Samotność Portugalczyka. Pragnącym zgłębić temat portugalski pracę prof. Tymowskiego, jak i powyższe dwie książki gorąco polecam.

Bogdan Bernat

Michał TYMOWSKI, Europejczycy i Afrykanie. Wzajemne odkrycia i pierwsze kontakty , Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2017, seria: Monografie FNP.