„Ochotnicza banda”

Monografia Legiony polskie 1914–1918 dobrze wpisuje się w świętowanie 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Książka podzielona została na dwie części. Pierwsza opisuje dzieje zmagań militarnych, druga dotyczy tzw. społecznej historii, czyli kwestii werbunku, zaopatrzenia w broń, opieki medycznej i religijnej, spędzania przez legionistów czasu wolnego, tworzonej w legionach sztuki, a także postaw społeczeństwa wobec legionistów w czasie I wojny światowej.

Na okładce książki zobaczymy umundurowanych legionistów w okopach. Jest to jedno z dość sporego zbioru zdjęć. Kręcono też filmy. W legionach bowiem „ujawnili się entuzjaści dokumentalistyki filmowej, którzy sobie tylko znanym sposobem zdobywali taśmę i robili filmy. Liczniejsi od nich byli zwolennicy sztuki fotografowania. Zdjęcia wykonane przez członków kółek fotograficznych prezentowano kompaniom i batalionom – i dzięki tym fotografiom dysponujemy dzisiaj solidną bazą zdjęć legionowych”. Zdjęcia sprzed 100 lat wzruszają i zaciekawiają, a nadto są najbardziej podstawowym źródłem wiadomości o tej formacji. I chociaż monografia prof. Chwalby nie jest albumem – a takich ostatnio wydano kilka – w fotografie obfituje. Marszałek mawiał niekiedy o manii fotografowania, narzekając, „że pokazać się nie można, by nie fotografowano z różnych stron”. Kogóż przedstawia ukoloryzowane zdjęcie okładki? Marszałek stoi tu po prawej stronie, zaś postacią w samym środku ubraną w mundur jest biskup Władysław Bandurski, honorowy kapelan Legionów Polskich. Ot, zwykła wizyta w okopach w towarzystwie księcia Andrzeja Lubomirskiego (jedyna postać na zdjęciu w cywilnym ubraniu).

Legioniści nie byli postrzegani jako przywiązujący wagę do kwestii wiary, wizyta biskupa może zatem dziwić. Sam Piłsudski nie dawał w tym względzie przykładu, przechodząc w 1899 roku z katolicyzmu na luteranizm ze względów „praktycznych”. Ojciec Kosma Lenczowski, pierwszy kapelan drużyn i związków strzeleckich, pisał: „Niemiłe towarzystwo w brygadzie Piłsudskiego. Mówią tylko o świństwach, o Bogu bluźniąc. Zapewne są tu i zacni, ale mały procent, i ci milczą – reszta, tj. większość, to bezwyznaniowcy, socjały”.

Legiony miały złą sławę w Królestwie Polskim, do którego w 1914 roku wchodziła I Kadrowa. Nieraz podkreślano, że legionistów w Kieleckiem witały zatrzaskiwane okiennice, a prof. Chwalba też to ukazuje. Mieszkańcy bali się ich. Dlaczego? Tego się z książki nie dowiemy. Wydaje się jednak, że dotychczas w literaturze nie dość obecna była sprawa złej prasy legionów. Tworzyli ją zaborcy na początku wojny. Pomijane były w prasie zwycięstwa legionistów, ich zdyscyplinowanie, wola walki o Polskę. Austriacy wręcz nie życzyli sobie, by legiony miały jakieś ambicje polityczne. Pogardzano żołnierzami, traktując ich „jako hołotę i szmaty ludzkie”. Austriaccy oficerowie nazywali legionistów „ochotniczą bandą” prowadzoną przez „dyletantów”.

A co do samej Kielecczyzny, być może nie bez znaczenia jest pismo biskupa Augustyna Łosińskiego, który zwrócił się do księży diecezji kieleckiej z przestrogą przed udzielaniem poparcia „socjalistom legionistom, wrogim Panu Bogu”, przypominając przy okazji o przysiędze, jaką złożyli carowi. Kapłani sympatyzujący z ruchem niepodległościowym, choć nieliczni, przenoszeni byli do uboższych parafii. Biskup zakazał też śpiewać Boże, coś Polskę i nie zezwalał na odprawianie nabożeństw w kościołach za poległych legionistów. Podobnym postępowaniem wykazał się biskup sąsiedniej diecezji sandomierskiej Marian Józef Ryx.

Książka przynosi też większe zrozumienie konfliktu polsko–polskiego, który swą kontynuację miał już w II Rzeczypospolitej (chodzi o konflikt Marszałka z Władysławem Sikorskim), a także do dziś nie w pełni wyjaśnionego konfliktu Józef Piłsudski – Włodzimierz Ostoja–Zagórski. Interesująca lektura. Polecam.

Bogdan Bernat

Andrzej CHWALBA, Legiony polskie 1914–1918 , Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.