Nauka i wartości

Rozważania autora są kontrowersyjne. Przedstawiciel środowiska Nowych Ateistów posługuje się przykładami z różnych dziedzin nauki oraz życia codziennego, aby „przekonać nas, że nie możemy już dłużej oddzielać od siebie ludzkiej wiedzy i kierujących nami wartości”.

Oczywiście trudno nie zgodzić się z założeniami Harrisa, że istnieje różnica pomiędzy Dobrym Życiem i Złym Życiem, a owe pojęcia „można sensownie powiązać z zachowaniami, warunkami społecznymi i stanami umysłu (mózgu)”. Czy jednak powyższe pojęcia wystarczą w publicznej debacie o wartościach i „dobrostanie”, czyli pomyślności jednostki oraz zbiorowości?

Zgodnie z najlepszymi nowożytnymi tradycjami, pisarz propaguje otwartą dyskusję, której „najgorszym wrogiem jest wszelkiej maści dogmatyzm”. Nie jest bezstronny, nie nawiązuje do najlepszych idei Voltaire’a. Badacz neuronauk posługuje się nieobiektywnymi, nieracjonalnymi określeniami. Porównując doniosłość, a zarazem nieoczywistość złożonego pojęcia „dobrostanu” i zdrowia, pisze, iż „wyznawcy nauk chrześcijańskich, kultu voodoo albo homeopatii czy tysięcy podobnych bzdur nie mają prawa głosu w dyskusjach na temat medycyny”. Takie zestawienie pojęć może budzić intelektualny i emocjonalny sprzeciw. Otwartość nie zakłada przecież wykluczeń, im szersza będzie dyskusja na temat nauki o moralności, tym szybciej – przynajmniej w teorii – osiągniemy projektowany przez publicystę „dobrostan”. Można by zatem skontrować opinie naukowca, wskazując że – wbrew jego niekiedy niemerytorycznym uwagom – warto nadal prowadzić dialog pomiędzy religiami oraz różnymi dziedzinami nauki. Harris uważa, iż „przedstawiciele wszystkich wyznań, kapłani i teologowie (…) twierdzą, [że] jedynie wiara może stanowić źródło sensu i moralności”. Jest to uproszczenie, wynikające albo ze złej woli, albo złośliwości autora, który niekiedy nie potrafi przyjąć perspektywy przynajmniej intersubiektywnej. Odwołując się choćby do religijnej tradycji Europy należy wspomnieć, że Kościół rzymskokatolicki zmienił się znacznie w ubiegłym stuleciu. Postawa ekumeniczna wiąże się nie tylko z otwartością i dialogiem – wartościami tak propagowanymi przez publicystę w sferze nauki. Przedstawiciele różnych religii komunikują się ze sobą oraz zapraszają do wspólnych przedsięwzięć intelektualistów, filozofów – niekoniecznie wierzących i praktykujących – po to, by w teorii i praktyce promować „dobrostan”. Takie są fakty.

Oczywiście, ciągle dzieje się zbyt wiele zła, które jako antyidea wydaje się nie do pokonania czy nawet przekonującego wytłumaczenia dla wszystkich: wierzących, poszukujących i niewierzących. Warto więc chyba, aby w walce o Dobre Życie zjednoczyły się religie, filozofie i wszystkie dziedziny nauki. Wydaje się, iż autor nie docenia roli filozofii, która od wieków łączy rozważania intelektualne i duchowe. Wobec powyższego pojawia się pytanie, czy konieczne jest postulowane przez Harrisa powstanie nauki o moralności? Może to kwestia bardziej teoretyczna niż praktyczna? Przecież nie jest tak, że „nauka w zasadzie sama oddzieliła się od najważniejszych pytań i problemów ludzkiego życia”, stając się „w powszechnym odczuciu (…) czymś w rodzaju laboratorium nowych technologii”. Badania i wynalazki zawsze były, są i będą związane z kwestiami etycznymi. Eksperymenty uczonych wywołują dyskusje społeczne, światopoglądowe, religijne. Można odnieść wrażenie, że Harris nie docenia albo nie chce docenić znaczenia debat publicznych, stanowiących odpowiedź na rozwój nauki, która jest i będzie postrzegana w kontekście wartości moralnych. Postulowanie badań nad osobną dziedziną nauki o moralności może się zatem wydawać – pomimo konsekwentnej argumentacji autora – dość osobliwe.

Agnieszka Palicka

Sam Harris, Pejzaż moralny. W jaki sposób nauka może określać wartości , tłum. Piotr J. Szwajcer, WYDAWNICTWO CiS, Stare Groszki 2012.