Missisipi płynie przez Kacze Doły
Zaczyna się ta książka od urokliwych wspomnień z dzieciństwa, przenoszących nas w lata 50. na kielecką wieś, skąd pochodzi prof. Mizińska. Opowiada ona na przykład, jak to, będąc uczennicą czwartej klasy, podróżowała na konkurs ortograficzny. Ulubiona nauczycielka przewiozła ją kilkanaście kilometrów na ramie roweru. Te i inne wspomnienia mieszają się w narracji z anegdotami z obecnego miejsca zamieszkania pani profesor, wsi Kacze Doły na Lubelszczyźnie. Lecz opowieści biograficzne i realia wiejskiego życia, anegdoty o Kazimierzu Grześkowiaku i historia „cackowszczaków” z UMCS są w tej książce tylko tłem dialogu filozoficznego, którego partnerem staje się dr Łukasz Marcińczak, uczeń prof. Mizińskiej. W jego rozbudowanych pytaniach odbijają się zainteresowania i poglądy, nie tylko filozoficzne, widać w nich wpływ mistrzyni, choćby w postawie wobec świata, a także wspólny język, wypracowany przez oboje dyskutantów. Brak tu nieco sporu, lecz wynika to pewnie z założenia: pytający przyznaje sobie skromną rolę wywoływacza myśli.
Dialogi biorą za temat podstawowe wątki refleksji filozoficznej, jak zło, dobro, piękno, ból, cierpienie, mądrość, przemijanie, dusza. Znajdziemy w nich zachwyt nad światem, krytykę ery telewizyjnej, kultury masowej, cywilizacji sukcesu, utylitarności i pożytku. Niektóre z owych tematów przybierają kształt osobnych esejów; można by je wyjąć, czytać osobno, czynić punktem wyjścia dyskusji w gronie studentów.
Śledzenie płynącej w tej książce konwersacji wciąga i nasuwa skojarzenia z filozofią dialogu, którego partnerzy doceniają sam kontakt, czerpią radość z wymiany myśli, otwarcie na drugiego. Obcując z tym dialogiem, czytelnik łatwo wchodzi w rolę trzeciego uczestnika dyskusji i uzupełnia lub puentuje jej wątki. Gdy mowa o Hitlerze i Stalinie oraz ich utopiach, w które uwierzyło wielu, czytelnik dopowiada, że nie w bezkrytycznej miłości do dyktatorów tkwi problem, lecz w braku refleksji nad tym, czym jest utopia. Zgadzając się z myślą, że na nic się zda nienawiść do siewców zła, dodaje od siebie, że trzeba ich jednak wskazywać, sądzić i piętnować. Książka pełna jest miłości i wyrozumiałości, czasem przesadnej. Jak cienka potrafi się stać granica między potrzebą potępienia zła a imperatywem lojalności wobec cenionych i podziwianych, wskazuje gorąca obrona Polańskiego. Trzeciemu dyskutantowi wydała się ona wykrętną i kwestionującą elementarną sprawiedliwość, ale rozumie on, z jakich poglądów została wywiedziona. „Zła absolutnego nie ma i być nie może” – mówi prof. Mizińska. Trzeci uczestnik dopowie: I to jest właśnie największe zło. Bo kiedy każdego można wytłumaczyć, rozgrzeszyć, znaleźć okoliczności łagodzące, to zło nam się wymyka, relatywizuje… i odnosi nad nami zwycięstwo.
Jadwiga Mizińska opowiada ciekawie, bujnym językiem, odwołując się do literatury, najczęściej chyba do powieści Dostojewskiego, proponuje filozofowanie cokolwiek niesystemowe, kpi z akademików, z rad wydziału, swobodnie łączy odniesienia do Biblii, do klasyków filozofii i do rzeczywistości społecznej, w tym telewizyjnej. Zadanie filozofii postrzega jako „czuwanie nad boskim pierwiastkiem w człowieku, któremu Grecy nadali miano entuzjazmu”, „czuwanie nad trójwarstwowością człowieka i harmonią równie cennych trzech jego wymiarów: cielesno-zmysłowego, psychicznego (rozum i uczucia) oraz duchowego”. Z tego nakazu wypływają wskazania dla powołania nauczycielskiego (Jadwiga Mizińska wielokrotnie podkreśla swoją rolę pedagoga). „Nauczycielowi, zwłaszcza akademickiemu i zwłaszcza filozofii, pozostaje fantastyczna rola rekonstruowania odwiecznych, nękających człowieka pytań, przenikania w ich dawny i nowy sens, odnoszenia ich do prywatnego życia – swojego i swoich słuchaczy, zarażania ich pasją myślenia… dla myślenia samego”. Piękny i trudny program.
Grzegorz Filip
Missisipi, czyli filozoficzny wywiad rzeka. Z profesor filozofii Jadwigą MIZIŃSKĄ rozmawia Łukasz MARCIŃCZAK , Wydawnictwo Norbertinum, Lublin 2014.