Miliony są w nas
W zabawnych memach, prześmiewczych filmikach czy robionych znienacka zdjęciach bohaterowie drugiego planu swoją popularność zawdzięczają w głównej mierze niespodziewanej obecności w kadrze. W świecie, do którego zaprasza Ed Yong, jest odwrotnie – choć niezliczeni, pozostają niewidoczni gołym okiem, za to ich rola wykracza dalece poza statystowanie.
Przed należącą do faworytek autora Wolbachią – zdaje się najbardziej rozpowszechnioną bakterią na lądzie, której żywot mógłby stanowić kanwę scenariusza do… Seksmisji – postawiono zadanie… ocalenia świata przed malarią. Inna, Helicobacter pylori , żyje w człowieku od 60 tys. lat, przy czym obecnie na Zachodzie u zaledwie 6% dzieci, co z jednej strony powinno cieszyć, bo mniej osób z jej powodu cierpi na wrzody i raka żołądka, a z drugiej zwiastuje nadchodzącą epidemię refluksu i nowotworów przełyku. Takich bakterii, ale też grzybów, archeonów, wirusów, jest wokół nas, na nas i w nas całe mnóstwo. Tworzą tytułowy mikrobiom lub jeszcze bardziej naukowo – mikrobiotę. Pod tym względem wcale więc nie „rodzimy się samotni, żyjemy samotni i umieramy samotni”, jak mawiał Orson Welles, lecz powtarzając za Waltem Whitmanem „jesteśmy pojemni, zawieramy miliony”. A już przypisywanie im – jak zwykło się czynić – jedynie ról „czarnych charakterów”, zupełnie nie oddaje istoty tej koegzystencji. Owszem, to one są sprawcami wielu mniej lub bardziej groźnych chorób, jak grypa, AIDS, odra, ebola, świnka, wścieklizna, cholera czy gruźlica, ale bywają też, i to wcale nierzadko, naszymi sojusznikami: pomagają trawić pokarm, produkują witaminy i minerały, zabezpieczają układ immunologiczny, sterują wzrostem organizmu, a nawet potrafią kierować naszym zachowaniem. Co więc by się stało, gdyby znikły? W zasadzie już się to dzieje. „Ludzie z czasów przedindustrialnych mieli znacznie bogatszy zestaw mikroorganizmów przewodu pokarmowego niż dzisiejsi mieszkańcy miast” – alarmuje brytyjski pisarz i dziennikarz naukowy w swojej książce. Cywilizacyjne zdobycze w zawrotnym tempie uszczuplają ludzki mikrobiom, powodując zauważalny w populacji wzrost ryzyka wystąpienia chorób alergicznych, a jakby nie dość tego – ocalałą menażerię mikroorganizmów faszerujemy jeszcze antybiotykami. To się nie może dobrze skończyć – kasandrycznie wieszczy Yong.
Jak na ironię, cała nadzieja w… mikrobiomie, który wkrótce ma szansę zrewolucjonizować medycynę. Recepta na bakterię, która wpływa na układ nerwowy, na inną, która za pomocą wydzielania odpowiedniej substancji chemicznej obniży zbyt wysoki poziom cholesterolu, albo na szczep, który w razie niskiego poziomu wtórnych kwasów żółciowych w przewodzie pokarmowym po prostu je wyprodukuje – taka właśnie przyszłość nas czeka, prognozuje Ed Yong.
Podejmując tak niewdzięczny temat, autor stanął w jednym szeregu z ekscentrycznymi naukowcami, jak Jeff Gordon, Rob Knight czy Forest Rohwer, którzy tym, ignorowanym przez większość, mikroskopijnym organizmom poświęcili swoją karierę, przez wiele lat narażając się na uszczypliwe docinki kolegów. Z próby odczarowania ich niechlubnego wizerunku wychodzi obronną ręką. Nie tylko dzięki strawnemu – i w przypadku tych mało apetycznych mieszkańców naszej planety nie jest to jedynie figura retoryczna – językowi, którym operuje, ale też sugestywnie dzięki niemu ukazując zmianę w postrzeganiu przez świat nauki tych organizmów, które w końcu zdołały się przebić do głównego nurtu badań. A gdyby komuś było mało, może – za radą autora – odwiedzić… ich królestwo. W amsterdamskim Muzeum Mikroorganizmów, podobnie jak w tej książce, bohaterowie drugiego planu odgrywają tylko główne role. Są po prostu gwiazdami.
Mariusz Karwowski
Ed YONG, Mikrobiom. Najmniejsze organizmy, które rządzą światem , tłum. Magdalena Rabsztyn-Anioł, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2018.