Media Zielonej Wyspy
Brytyjski system medialny kojarzy się nieodparcie z przesadnie agresywnymi tabloidami z jednej i z pełnym profesjonalizmem BBC z drugiej strony. W rzeczy samej, Irlandia nie odbiega od tego schematu. Jest jednak kilka elementów wyraźnie różnicujących jej rynek – jeden z najbardziej konkurencyjnych na świecie – od innych modeli północnoatlantyckich (liberalnych), występujących choćby w USA, Kanadzie czy właśnie w Wielkiej Brytanii.
Wspólnym mianownikiem tych różnic jest bez wątpienia konflikt północnoirlandzki. Krwawa walka o tożsamość narodową – wpierw o autonomię, później o pełną suwerenność – nie mogła pozostać bez wpływu na środki masowego przekazu. Przykład pierwszy z brzegu to gazety partyjne. Nigdzie indziej nie odegrały tak istotnej roli. Prezentowały poglądy liderów walczących ugrupowań politycznych, ich postulaty ideowe, a że konflikt dotykał każdego Irlandczyka, stąd i popularność tychże organów prasowych. Nie znaczy to, że dziś kwestie polityczne zeszły na dalszy plan. Są obecne, tyle że w gazetach masowych, które wyraźnie zdominowały rynek. W odróżnieniu jednak od prasy partyjnej niosą ze sobą przekaz w pełni obiektywny i niezależny. Większy nacisk niż na retorykę położony jest na informację. Ten swoisty „uniwersalizm” mediów, wykraczanie poza granicę podziałów partyjnych, prowadzi do ograniczonego paralelizmu, czyli braku powiązań między mediami a światem polityki. To zaś w dużym stopniu sprzyja rozwojowi kultury czytelniczej. Dość powiedzieć, że aż 91 proc. mieszkańców Zielonej Wyspy czyta prasę regularnie. W tym gronie znaczący odsetek stanowią kobiety. W takiej sytuacji mówienie o misyjności przekazu nie trąci banałem. Tym bardziej, że od samego początku tworzenia się irlandzkiej państwowości, media – wpierw papierowe, teraz również elektroniczne – propagują kulturę narodową i wartości chrześcijańskie, chronią język gaelicki w życiu publicznym, krótko mówiąc, stoją na straży tożsamości narodowej. Kaczmarczyk pisze wręcz o dającym się zauważyć irlandocentryzmie, czyli patrzeniu na sprawy międzynarodowe zawsze przez pryzmat Irlandii.
Duży w tym udział mają również komercyjni nadawcy radiowo−telewizyjni. I to mimo tego, że pozostają w cieniu mediów publicznych, które mają około 50−proc. udział w rynku, a jakość ich oferty poparta jest sięgającym 85 proc. zaufaniem. Tak silna pozycja państwowych nadawców jest niespotykana w żadnym innym modelu północnoatlantyckim.
Oczywiście, mimo specyfiki rynku, nie sposób nie znaleźć w nim odwołań i nawiązań do modelu przyjętego w Wielkiej Brytanii. Autor zaznacza, iż „media monarchii, której dominacji sprzeciwiały się irlandzkie tytuły, stanowiły wzór i inspirację dla wydawców na Zielonej Wyspie”. Obecność mutacji wielu brytyjskich tytułów najlepiej o tym świadczy.
Każde medium Kaczmarczyk szczegółowo charakteryzuje. Nawet te lokalne, wydawane zaledwie na terenie jednego hrabstwa, choć akurat ich znaczenie w tym systemie jest marginalne. Irlandczycy, skupieni na walce o kraj, niejako z konieczności zapomnieli o swoich „małych ojczyznach” – tłumaczy autor. W jego opisie podana jest wielkość nakładu, najpopularniejsze rubryki, dodatki tematyczne, a nawet nazwiska czołowych dziennikarzy. Podobnie przy kanałach radiowych i telewizyjnych, gdzie podpiera się wykresami oglądalności, słuchalności oraz godzinami nadawania i tytułami ulubionych przez Irlandczyków programów.
Pisze też o… Polakach, wszak Zielona Wyspa dla wielu stała się w ostatnich latach drugą ojczyzną. To dobry przyczynek, by wspomnieć o mediach polonijnych, które odegrały niezwykle istotną rolę w trakcie emigracyjnego boomu. Na końcu tego bardzo udanego kompleksowego opracowania zebrane są, w oryginalnym brzmieniu, najważniejsze akty prawne regulujące rynek mediów w Irlandii.
(karma)
Michał Kaczmarczyk, System medialny Irlandii. Zarys problematyki, Biblioteka Śląska w Katowicach, Oficyna Wydawnicza „Humanitas”, Sosnowiec 2009.