Kulturowy fast food, czyli rzecz o mediach

Książka Pierre’a Bourdieu, jednego z najbardziej wpływowych współczesnych socjologów, jest poprawionym zapisem dwóch audycji telewizyjnych, zrealizowanych w ramach serii wykładów w Collège de France. Zakrawa to na paradoks, że Bourdieu przedstawił swoje analizy i koncepcje teoretyczne właśnie w telewizji, gdzie przekaz ma być tak sformułowany, by trafiał „do wszystkich”. Telewizja to pod wieloma względami odwrotność pola intelektualnego. W mediach trzeba mówić „ludzkim językiem” i nie ma miejsca na wywody naukowe, zrozumiałe jedynie dla wąskiej grupy wtajemniczonych. A Bourdieu nawet wśród samych socjologów znany jest z nazbyt wyszukanego języka, pełnego parafraz, aluzji i metafor. Aby czytać ze zrozumieniem jego teksty, trzeba orientować się w średniowiecznej scholastyce, psychoanalizie, filozofii Leibniza, Kanta, Husserla, Heideggera i Sartre’a, a także mieć rozeznanie w historii malarstwa, teatru, muzyki i literatury. Przekaz medialny, adresowany do „przeciętnego odbiorcy”, sprawił, że odbiorcy Bourdieu mogą mieć poczucie przynależności do elity.

Bourdieu wyjaśnia mechanizmy funkcjonowania tzw. pola dziennikarskiego, nieustannie, ale i skutecznie, walczącego o swoją specyficzną prawomocność. Media i pole intelektualne pozostają w złożonych relacjach konieczności współpracy i konieczności konkurencji. Ich charakter wynika z różnic dzielących obydwa mikroświaty. Np. w mediach z premedytacją nie zaznacza się hierarchii, podczas gdy o randze pola naukowego stanowi to, że podtrzymuje dystanse. Oba światy różnią się też wyobrażeniem tego, z kim warto dyskutować. Dla dziennikarza rozmówcą i odbiorcą jego przekazu są żyjący, dostępni mu ludzie, natomiast adresatem wypowiedzi socjologa są „wciąż żywi” autorzy, tacy jak Weber czy Marks.

W mediach obowiązuje niepisana zasada zakazująca używania „trudnych słów” i prowadzenia monologów. Kto ją złamie, jest albo proszony o krótkie objaśnienie, albo więcej się go nie zaprasza. Dominująca rola mediów – jak wyjaśnia Bourdieu – oznacza, że pozbawiają one autonomii inne pola nie przez bezpośredni nacisk, ale wymuszając na uczestnikach pola intelektualnego, politycznego przyjęcie wzorów specyficznych dla mikroświata mediów.

Najważniejszy wniosek, jaki wypływa z analizy Bourdieu, to konieczność postrzegania mediów jako części całego systemu społecznego. Należy pogodzić się z tym, a przynajmniej przyjąć do wiadomości, że media (i rynek) zapewniły sobie dzisiaj rolę dominującą. Pytanie o wpływ mediów bez dodatkowych objaśnień dotyczących socjogenezy sugeruje, że mamy do czynienia z mediami i jakąś trudną do zidentyfikowania resztą, na którą telewizja wywiera wpływ – zbawienny albo niepożądany. Z jednej strony media mają sprzyjać demokratyzacji, zanikowi barier, a z drugiej oskarża się je o nadmierne wpływy. Niezależnie od oceny roli mediów charakterystyczne jest to, że każde badane zjawisko czy problem – uzależnienia, przemoc w szkole, ciało, rola kobiet, styl życia etc. – prawie zawsze pojawiają się w kontekście mediów. Oznacza to, że na ogół czynnikiem determinującym te problemy w ostatecznym rozrachunku są media.

Książkę bezapelacyjnie warto przeczytać. Kontrowersyjne oceny Bourdieu, sposób formułowania myśli, dygresje i poczucie absolutnej nieomylności sprawiają, że można zobaczyć w nim Mistrza i Autorytet Intelektualny, ale także artystę-filozofa i świetnego showmana.

Małgorzata Pawełczyk

Pierre Bourdieu, O telewizji. Panowanie dziennikarzy, tłum. Karolina Sztandar-Sztanderska, Anna Ziółkowska, red. nauk. i przedm. Małgorzata Jacyno, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, seria: Socjologia Współczesna.