Kres bezkresu?

„Bez instrumentów muzycznych nie byłoby muzyki, nie byłoby na czym grać. Czy znaczy to, że niezbędny do tworzenia muzyki i jej przeżycia instrument sam ją tworzy? Jest pewne, że nie”. To zdanie z tytułowego eseju książki Macieja Iłowieckiego najzwięźlej i najdosadniej ujmuje jej przesłanie. O zawartości dokładniej mówi podtytuł: 53 podróże umysłu. Umysł autora podróżuje po bardzo rozległych obszarach od dawna, od felietonów Nasz wiek XX, publikowanych w „Politce” parę dekad temu.

Podróże zapisane w ostatniej książce odbywa z encykliką Jana Pawła II Fides et ratio w żywej pamięci i to jest perspektywa niezwykle płodna intelektualnie, dająca czytelnikom nieoczekiwane satysfakcje. Trzymając się wstępnego cytatu: Iłowiecki bardzo wnikliwie i szczegółowo prezentuje instrumenty, tj. osiągnięcia współczesnej nauki – zawsze z wyglądaniem ku rysującej się dopiero wizji osiągnięć, jakich wolno się spodziewać.

Wątkiem towarzyszącym całej książce jest śledzenie tego, jak w historii nauka widziała samą siebie i jak widziały ją społeczeństwa, reagując wiarą w omnipotencję rozumu ludzkiego oraz porzuceniem wszelkiej refleksji o transcendencji, aż do ateizmu albo zwątpieniem wywoływanym rozmaitymi klęskami o szerokim zasięgu, których skutkom nauka nie potrafiła zaradzić.

Główną kwestią w tych rozważaniach o potencjach myśli jest dociekanie ich źródła, powtarzane w rozmaitych wersjach pytanie, kto jest twórcą muzyki, do której wykonywania ludzie wymyślają i konstruują coraz doskonalsze instrumenty. Niezwykle interesujące i inspirujące do rozważań są pytania pochodne – o czas, którego definicja jako czwartego wymiaru jest dla Iłowieckiego za skąpa, o to, czy Wszechświat miał jakiś początek przed tym początkiem, który przedstawiają istniejące hipotezy, nie zaspokajając wszakże ciekawości, chciałoby się powiedzieć, metafizycznej.

Z lektury Genu Boga można się domyślać ambiwalencji, z jaką autor traktuje mnożące się doniesienia o nowych osiągnięciach badań mózgu ludzkiego, o odkrywaniu kolejnych genów odpowiedzialnych za rozmaite stany i zjawiska psychiczne. W niejednej „podróży umysłu” mamy bardzo erudycyjnie dokumentowane wiadomości o badaniach (i pozytywnych wynikach) nad zmianami zachodzącymi w biologicznej strukturze mózgu podczas medytacji, modlitwy, przeżyć mistycznych. Uznaniu dla tych osiągnięć towarzyszy, czasem wyraźniej, czasem mniej wyraźnie formułowana wątpliwość, czy ostateczne poznanie owej struktury – jeśli kiedyś nastąpi – przyniesie rozwiązanie odwiecznych kwestii – dobra i zła, prawdy niestworzonej, pierwszej przyczyny. „I tak oto doszliśmy do pytania podstawowego: czy możliwe jest zdobycie pełnej wiedzy o wszystkim i jest to tylko kwestia czasu, czy też to właśnie niewiedza jest nieskończona, a odkrywanie kolejnych prawd o świecie zawsze będzie także odkrywaniem nowych obszarów niewiedzy, pojawianiem się nowych pytań. Dylematu tego nie można rozstrzygnąć teoretycznie, bo obie wersje odpowiedzi są możliwe”. Autor tych konstatacji zdaje się kontentować poczuciem, że możliwości nauki wciąż są dalekie od swego kresu, a nowa jej specjalność – neuroteologia – która budzi jego zainteresowanie – obiecuje nowe perspektywy poznawania rzeczywistości.

Czytelnikowi udziela się i podziw (nierzadko fascynacja) osiągnięciami, o których się dowiaduje, i owa ciekawość, co jest poza bezkresem poznawanego Wszechświata, której doznanie zawdzięcza talentowi popularyzatorskiemu autora, ale – może przede wszystkim – jego umiejętności niepokojenia umysłów zapraszanych do wspólnych podróży.

Magdalena Bajer

Maciej Iłowiecki, Gen Boga. 53 podróże umysłu , WYDAWNICTWO SALWATOR, Kraków 2012.