Kolumbowie umysłu
Decydując się na lekturę popularnonaukowej książki holenderskiego historyka psychologii, spodziewałem się diagnozy stanu psychiki współczesnego człowieka. Zamierzałem skorzystać z tej wiedzy i poprawić kondycję swojego umysłu. Draaisma jednak opowiada zajmująco i rzeczowo o odkryciach i odkrywcach chorób, wywołanych przez patologiczne zmiany w mózgu. Któż nie zetknął się z medycznymi nazwami odimiennymi, czyli eponimami, takimi jak: Parkinson, Alzheimer, Aspreger? Jest ich więcej. Zespół Gillesa de la Tourette’a jest przeciwieństwem Alzheimera. Syndrom Bonneta zaś polega na widzeniu realnych postaci, których nie ma. Epilepsja Jacksona objawia się m.in. niepohamowanym strumieniem przekleństw. Syndrom Capgrasa daje znać o sobie tym, że chory uważa otaczających go ludzi za ich sobowtóry. Intensywna erotomania i uporczywe przeświadczenie chorego, że jest kochany przez kogoś cieszącego się uznaniem społecznym i autorytetem – towarzyszą zespołowi Clérambaulta.
Draaisma, opisując przypadki i objawy chorób, w rzeczy samej próbuje rozwikłać zagadkę dokonywania odkryć neurologicznych głównie w XIX w. i w pierwszych dekadach XX. To, że dany syndrom nosi miano jakiegoś uczonego, nie oznacza, że to on pierwszy wykrył jednostkę chorobową lub w największym stopniu przyczynił się do jej poznania. Rekonstruując biografie lekarzy, środowisko, sytuację społeczno−historyczną, obyczajową itd., autor uzmysławia, że odkrycie i nazwanie go było wynikiem specyficznej gry zdarzeń. Dzięki obiegowi informacji (stowarzyszenia, konferencje, odczyty, publikacje) indywidualne spostrzeżenia i poszukiwania dostawały się w wir dyskusji. Niebagatelne były i inne uwarunkowania. Można odnieść wrażenie, że w republice uczonych w określonej dziedzinie każdy znał się z każdym (nie tylko z widzenia). Życia naukowego jeszcze nie spowiła anonimowość i laboratoryjna samotność, współgrało ono z dynamiką rzeczywistości społecznej i wartością międzyludzkiej więzi. Draaisma w naszej współczesności nie znajduje tego, co było czymś niezbywalnym w diagnozowaniu chorób w minionych czasach: uwzględniania przeżyć chorego.
Kolejny wątek opowieści dotyczy skądinąd już oczywistej sprawy. Otóż badacze mózgu, mimo że kierowali się zasadą obiektywizmu, nie uniknęli błędów, wynikających z ograniczeń światopoglądowych. Aż nie chce się wierzyć, że ci, którzy zwoje mózgowe wyjmowali z czaszek, ważyli je, kroili, znajdowali funkcje poszczególnych obszarów mózgu – gromadzili dowody rzekomo świadczące o nieusuwalnym niedorozwoju tego organu u kobiet czy u przedstawicieli ras kolorowych względem białego mężczyzny. Jak widać, sfera moralno−duchowa i filozoficzna uczonego może stać się realną barierą w poznawaniu prawdy.
Na koniec holenderski psycholog przypomina zawartą w „prawie Stiglera” znaną prawdę o naturze odkryć i przełomów: „kiedy tylko ktoś zwróci uwagę na coś specyficznego, czego do tej pory zupełnie nie zauważono, znalezienie samemu innych przykładów przestaje być trudne”.
Nie sądzę, by książka Draaismy zdobyła popularność Płci mózgu Anne Moir i Davida Jessela. Jednak warto się z nią zapoznać, gdyż nigdy dość wiedzy o mózgu, w którym podobno jest wszystko to, czym jesteśmy. Dzieje „rozstrojonych umysłów” w sposób szczególny odsłaniają tajemnice naszego poznawania.
Zbigniew Chojnowski
Douwe Draaisma, Rozstrojone umysły. Historie chorych i dzieje chorób, tłum. Ewa Jusewicz-Kalter, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2009, seria: Biblioteka Myśli Współczesnej.