Klucze do miasta

Nie jest to przewodnik po atrakcjach turystycznych Lublina, lecz po atrakcjach całkiem innych, niewymienianych w przewodnikach. Czasem wymaga to przeskoczenia przez wysoki mur broniący „miejsc zakazanych i kuszących”, za którym odsłania się nieznany świat, a czasem bacznej obserwacji ogólnodostępnego placu, który trzeba jednak objąć świeżym okiem, by liznąwszy wcześniej nieco ezoteryki, dostrzec coś, czego nikt nie dostrzega. Tak czy siak, ideą tej książki staje się odmienność Lublina i Lubelszczyzny, ich wyjątkowość i niezwykłość, a więc walor przyciągający.

„Eseje lubelskie”, głosi podtytuł książki, a przecież znajdziemy w niej konteksty daleko wybiegające poza rogatki miasta, jak przegląd europejskich pomników konnych od Oktawiana Augusta po Józefa Piłsudskiego, analiza stosunku Prusa i Żeromskiego do uczuć czy nowe odczytania opowiadań Brunona Schulza. Łukasz Marcińczak dowodzi spójności ich związków z miastem, fascynują go niejasne powiązania między miejscami, osobami, faktami, które dzięki ezoterycznym objaśnieniom objawiają swoją ukrytą logikę. Czasem to czysta zabawa, czasami jednak zaczynamy się zastanawiać, czy wobec braku innego wyjaśnienia nie przyznać mu racji.

W eseju tytułowym autor odnajduje np.. mistyczne związki między trzema religiami: katolicyzmem, prawosławiem i judaizmem, odkrywając geometryczną proporcję odległości między kościołem św. Michała, cerkwią Przemienienia Pańskiego oraz nieistniejącym dziś domem cadyka Jakuba Icchaka Horowica zwanego Widzącym. I zostawia nas z pytaniem, co by to mogło znaczyć. W innej części książki, stojąc nad grobem Widzącego z Lublina na starym kirkucie, barwnie opowiada historię wiary chasydzkiego cadyka w Napoleona jako Mesjasza, a odnalazłszy na cmentarzu przy Lipowej nagrobek mało znanego oficera napoleońskiego Feliksa Grotowskiego, przeprowadza zaskakujące paralele między nim a słynnym cadykiem, by ujawnić ich „dziwny sojusz”.

Pobliski Nałęczów, miejsce spotkania dwóch wybitnych pisarzy, staje się impulsem do porównań ich osobowości i twórczości. „Żeromski sięgał w słoneczną przeszłość i odkrywał tam mrok, Prus natomiast patrzył w ciemną przyszłość i widział tam światło”. „Jak Żeromski był zawsze malarzem uczuć, tak Prus pozostał i tutaj malarzem sylogizmów”.

Czym jest Lublin w tej książce? Jest on położonym na rozstajach Europy miastem jagiellońskim, jednym z tych, które „przez stulecia nasiąkały idącym ze Wschodu zapachem szafranu”, a jednocześnie pozostaje centrum polskości. Jest miastem przybyszów, którzy rozkochiwali się w nim i tu zostawali, miejscem oryginalnych syntez i herezji, Jerozolimą Królestwa Polskiego i żydowskimi Atenami (powstała tu pierwsza na ziemiach polskich akademia talmudyczna).

Istotna dla tych esejów staje się postać Władysława Panasa, badacza twórczości Schulza (interpretował ją kluczem kabalistycznym; wg Panasa Schulz musiał znać Księgę blasku i celowo szyfrował swoje teksty), Czechowicza i żydowskich tradycji w kulturze polskiej. Marcińczak jawi się w tej książce jego uczniem – traktuje Lublin niczym zadanie, księgę do odczytania, zagląda miastu pod podszewkę. Chodzi śladami Panasa w przekonaniu, że w Lublinie przestrzeń podlega prawom kabalistycznym, tworzy mitologię miasta, korzystając z numerologii (dobra dla Lublina trójka i zła dziewiątka).

Stosunek autora do historii przypomina nieco postawę J.M. Rymkiewicza, jest to ocalanie przemijającego, doszukiwanie się nieoczywistych paranteli, odczuwanie wpływu przeszłości na dzień dzisiejszy. „W miejscach podobnych Lublinowi podobieństwa i różnice muszą współistnieć, mieszać się ze sobą, wiele kolorów się tu na siebie nakłada i tylko subtelnymi odcieniami można takie miejsca malować” – powiada autor, czytając otwartą księgę cmentarza przy Lipowej, gdzie odnajduje prawosławne nagrobki carskiego establishmentu miasta i groby powstańców styczniowych. Tylko subtelnymi odcieniami – tak właśnie to robi.

Grzegorz Filip

Łukasz MARCIŃCZAK, Kamienie pachnące szafranem. Eseje lubelskie, Wschodnia Fundacja Kultury „Akcent”, Lublin 2016, seria: Biblioteka siedemsetlecia.