Jesteśmy gotującymi małpami
Książka przynosi taką rewelację naukową, że – przynajmniej teoretycznie – powinna dać asumpt do burzliwej dyskusji. Czy tak się stało? Na pewno nie na skalę, jakiej można by się spodziewać. Wrangham daje odpowiedź na pytanie, co uczyniło nas ludźmi? Twierdzi, że początek rodzajowi Homo dało ujarzmienie ognia i umiejętność gotowania.
Okazuje się, że niewielu ludzi zastanawiało się nad tym, od jak dawna ogień jest nam niezbędny. Nawet Darwin nie zajął się tą kwestią, choć odpowiedź mogłaby być dla niego niezwykle interesująca. Zresztą większość uczonych tej epoki myślała podobnie, dla nich bowiem nasi przodkowie, którzy opanowali ogień, byli już ludźmi. Jednak ostatnie półwiecze przyniosło nowe teorie wskazujące na znaczenie gotowania w ewolucji człowieka i jego zachowań. Hipotezy były jednak nieśmiałe i formułowane w szczególnym obszarze – historii kuchni, więc zaowocowały poglądami nie do końca dopracowanymi. Żaden antropolog nie zadał kluczowych pytań potrzebnych do zrozumienia całego zagadnienia, jak choćby: czy ludzie są ewolucyjnie przystosowani do przetworzonej termicznie żywności, w jaki sposób gotowanie przyczyniło się do uczłowieczenia naszych przodków, a wreszcie – kiedy właściwie umiejętność ta wyewoluowała?
Wrangham podkreśla, że zwierzęta, w tym człowiek, są wyśmienicie przystosowane do swojego sposobu odżywiania, ponieważ siła ewolucji wymusiła ścisłe dopasowanie między dietą a anatomią dzięki dostępności określonego pokarmu. Innymi słowy, pchły nie ssą krwi dlatego, że akurat szczęśliwie natura obdarzyła je kłująco−ssącym narzędziem gębowym, idealnie zaprojektowanym do przekłuwania skóry ssaka. Mają taki narząd, ponieważ zaadaptowały się do odżywiania się krwią. Ludzie też nie zaczęli jeść gotowanych pokarmów dlatego, że mieli dostosowane do tego zęby i wnętrzności. Przeciwnie, posiadamy małe zęby i krótkie jelita, ponieważ przystosowaliśmy się do diety opartej na gotowanym pożywieniu.
Czy zatem gotowanie w kategoriach biologicznych jest faktem nieznaczącym, czy też jest kluczowe dla naszego człowieczeństwa? Odpowiedź jest dla Wranghama oczywista, ale nie odpowiedź ma tu największą wartość, a właśnie samo pytanie: celowe, nastawione na efekt i wielokrotnie powtarzane. Powraca w książce niczym bumerang i pociąga za sobą mało odkrywcze prawdy, które – trzeba przyznać – podane są w iście literackiej formie. „My, ludzie – pisze Wrangham – jesteśmy gotującymi małpami, jesteśmy istotami, które zrodziły się w ogniu palenisk”.
Ciekawy jest rozdział poświęcony „surojadom”, czyli witarianom – ludziom odżywiającym się wyłącznie produktami surowymi. Już w 1813 wielki poeta romantyczny P.B. Shelley doszedł do wniosku, że jedzenie mięsa jest odrażającym nawykiem i źródłem wielu nieprawości. Uważał, że za mięsożerność odpowiada wynalazek gotowania, należy więc winić je również za „tyranię, zabobony, handel i nierówność”. Do innych argumentów sięga mniejszość witariańska, określająca się mianem instynktoterapeutów. Głoszą oni, że skoro jesteśmy blisko spokrewnieni z małpami, powinniśmy naśladować ich obyczaje żywieniowe, czyli zadowolić się jednym produktem podczas posiłku.
Walka o ogień to książka, którą można łatwo i szybko przyswoić, ale przedstawiona w niej wizja wcale nie otwiera nowej perspektywy ewolucyjnego myślenia.
Małgorzata Pawełczyk
Richard Wrangham, Walka o ogień. Jak gotowanie stworzyło człowieka, tłum. Anna E. Eichler, Magdalena Kawalec, Piotr J. Szwajcer, wydawnictwo CiS, Stare Groszki 2009.