Gdy rośliny tańczą walca
Wielu naukowcom się wydaje, że kiedy opisują swoją pracę, muszą używać jak najbardziej wyszukanych słów oraz długich i skomplikowanych zdań. Im więcej obcych wyrazów i zwrotów trudnych do zrozumienia, tym mądrzejsza będzie książka, a w domyśle i autor. A co będzie, gdy za pisanie o nauce weźmie się botaniczka-poetka? Zamiast pracy naukowej Fizjologia roślin powstanie książka Patyki, badyle . Zamiast prowadzenia badań będzie czytanie roślin „jak powieści o nieprzewidywalnej fabule”. „W gałęzi i ułożonych komórkach – literach drzewa – zakodowana jest też wybrzmiała pogoda, słońce i wiatry z wypadkami jak majowe mrozy […].
W ciałach drzew wypalone są też wszystkie ich traumatyczne historie, na przykład gwóźdź, pożar, pocisk z ludzkich wojen, inwazja owadów czy zgryzanie zębami łosia […]. W gałęzi jest też wyrysowany pewien odwieczny plan, tchnienie życia wykształcone ewolucją, oszlifowane licznymi porażkami”. Widać, że Urszula Zajączkowska nie została botanikiem z przypadku. Życie roślin to jej prawdziwa pasja, która wywołuje silne emocje. Ale jakie uczucia budzi „krojenie patyków”? Laikom botanika rzeczywiście może się wydać nudna, jeśli każemy im się skupić tylko na suchym opisie doświadczenia i omówieniu wniosków. Sztuką jest opisanie żmudnych badań wymagających precyzji i cierpliwości w taki sposób, by czytało się o nich niczym o fascynujących przygodach. Choć naukowcom w ich pracy często towarzyszą ogromne emocje, rzadko możemy je dostrzec w ich publikacjach. Tu jest inaczej. Dzięki rozbudowanym opisom, plastycznym porównaniom i uosobieniom obserwowanych roślin udzielają się nam emocje autorki towarzyszące jej pracy.
Czytamy nie tylko o tym, na czym polegał eksperyment i co z niego wynika. Dowiadujemy się, jakie uczucia towarzyszyły badaczce, gdy miała otworzyć drzwi pracowni, w której prowadziła ważną obserwację. Czytamy o tym, jaką tremę miała przed nawiązaniem kontaktu z naukowcem, którego wyniki badań ją zaciekawiły. A potem w jak fascynującą znajomość przerodził się ten kontakt, urwany jednak nagle i tragicznie. Preparowanie roślin Zajączkowska opisuje tak, jakby przedstawiała przebieg morderstwa, a podjętą przez siebie decyzję o ścięciu drzewa nazywa wydaniem na nie wyroku. Naturalną śmierć roślin lub ich komórek z jednej strony przedstawia jak wielką tragedię, a z drugiej niemal spokojnie dodaje: „Samobójstwo komórek roślinnych jest zapisane w ich losie, zaprogramowane jako akt życia, który musi wybrzmieć, by istniała i stwarzała się cała roślina”.
Pewnie nie wszystkim spodoba się ten styl w książce popularnonaukowej. Czasem i mnie nużyło doszukiwanie się konkretów w rozwlekłych opisach Zajączkowskiej. Jej spojrzenie jest jednak ciekawym sposobem przedstawiania nauki. Podobało mi się przede wszystkim to, że autorka uczy nas obserwacji, rozglądania się dookoła po najbliższej okolicy. Pokazuje, że fascynujący świat jest w zasięgu naszej ręki, naszego wzroku.
Trzeba tylko umieć patrzeć, zachwycać się i dziwić temu, co widzimy. Warto się przyjrzeć, co rośnie między betonowymi płytami chodnika, przeciska się przez ogrodzenia, zauważyć, jak liście odwracają się w stronę słońca i dostrzec ciągły taniec łodyg. Albo przynajmniej przywrócić do życia nazwy roślin ukryte w „dalekich spisach niedostępnych treści botanicznych”. „Niech zabrzmią” – jak pisze autorka – maziczka wytworna, pępawnica brodata, czarcikęsik Kluka, podejźrzon księżycowy, nasięźrzał pospolity, kosmos podwójnie pierzasty czy adiantum włosy Wenery.
Justyna Jakubczyk
Urszula ZAJĄCZKOWSKA, Patyki, badyle , Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019.