Eseista z Londynu
Powojenną emigrację londyńską opatrzono etykietą środowiska tradycjonalistycznego, mało twórczego, zapatrzonego w przeszłość, niewiele wnoszącego do kultury. Nie cała jednak polska diaspora Albionu nosiła takie cechy, in plus wyróżniała się np. młoda grupa „Kontynentów”. Bogaty zbiór esejów Jana Darowskiego (1926-2008) zadaje kłam krzywdzącemu stereotypowi Londynu, pokazując pisarza o wysokiej kulturze, bogatej wyobraźni i nietuzinkowym intelekcie. Pisarza-filozofa, profesora bez własnej katedry, jak go nazywa Jan Wolski, redaktor serii.
Nie pierwsza to bowiem publikacja ośrodka badań nad literaturą emigracyjną (skupionego na Uniwersytecie Rzeszowskim wokół pisma „Fraza”) poświęcona Janowi Darowskiemu. Wcześniej ukazała się autobiografia Unsere , o której miałem już okazję pisać, a także zbiór studiów Trzeba się trzymać pięknych przyzwyczajeń .
Sytuację twórcy polskiego na obczyźnie pokazuje esej Nieobecność i kara poświęcony brakowi powieści na emigracji. Być obecnym w społeczeństwie, by móc się stać jego świadkiem – to warunek konieczny, aby pisarz mógł stworzyć powieść. Polska powieść emigracyjna jest niemożliwa – uważa w roku 1961 Darowski – właśnie dlatego, że pisarze polscy na emigracji nie wrośli w społeczeństwo brytyjskie, a z Polską łączy ich tylko język i historia. Darowski zwraca więc spojrzenie ku powieści brytyjskiej. Rozczarowany Virginią Woolf, za największych pisarzy angielskich uznaje Conrada, Joyce’a i… D.H. Lawrence’a, któremu poświęca płomienną apologię. Ceni go za obnażanie cynizmu, zakłamania i nędzy duchowej elit.
W eseju Ku nowej syntezie snuje rozważania na temat współczesnej wiary chrześcijańskiej. Wyraźnie niechętny Kościołowi katolickiemu, w przekonaniu, że zrozumiał „procesy historyczne”, pisarz z dużą pewnością siebie opowiada o nieuniknionej dechrystianizacji i konieczności odrzucenia „anachronicznych dogmatów”. Twierdzi, że dziś, aby być szczerym chrześcijaninem, trzeba by niemal całkowicie wyrzec się rozumu.
Darowski nie jest zadowolony z historycznych osiągnięć kultury polskiej. W obszernej polemice z Józefem Łobodowskim na temat możliwości polszczyzny (ukazała się na łamach „Wiadomości” w roku 1973) stawia tezę, iż język polski jest „zapóźnionym językiem kultury rolniczej”, „nieporęcznym dla abstrakcyjnego myślenia” i stąd wywodzi marginesowość kultury polskiej. Jest ona dziedzictwem Polski szlacheckiej, w której większość społeczeństwa została wyłączona z „produkcji kultury”, a „pozostała część pasożytniczo konsumowała kulturę obcą”. Stąd nasz język, w przeciwieństwie do języków mieszczańsko-rzemieślniczo-kupieckiego Zachodu, „rozwijał się na zbyt wąskiej bazie”. Polemizując z Łobodowskim, wytyka Darowski Polakom brak szacunku dla kultury, brak chęci jej wytwarzania. Pisze, że mamy wygodną wymówkę w postaci historii rozgrzeszającej wszystkie nasze zaniedbania (zawsze winni byli inni). Pisarz pyta: „gdzie światowe monumenta pięciu wieków piśmiennictwa polskiego? Gdzie jego myśl religijna, poważna filozofia, przełomowe dzieła naukowe, gdzie dramat, powieść na poziomie chociaż rosyjskiej(…)?”. Nie mamy poezji na miarę Donne’a, „bo nie mamy języka na taką poezję”.
Na te ostre wypady z londyńskich „Wiadomości” odzywa się w paryskiej „Kulturze” Czesław Miłosz. Powiada, że poglądy Darowskiego to determinizm językowy, że to napaść na dzieje całej Słowiańszczyzny z widocznym tłem urazowym. Darowski polemizuje więc z Miłoszem o wyższości angielszczyzny nad polszczyzną, wirtualnie niestety, bo „Kultura” jego odpowiedzi nie chce zamieścić. Poznajemy ją dopiero na kartach tej książki obok innych polemik, m.in. z Czerniawskim, ze Zbyszewskim, obok fragmentów z notatnika, drobnych esejów i tekstów krytycznoliterackich. Mamy w nich do czynienia z myślą oryginalną, zaskakującą, nadspodziewanie świeżą, formułowaną w pięknej polszczyźnie.
Grzegorz Filip
Jan DAROWSKI, Eseje , redakcja i posłowie Jan Wolski, Stowarzyszenie Literacko-Artystyczne „Fraza”, Rzeszów 2013, seria: Dzieła Jana Darowskiego.