Dziennik niemocy

Dziennik Sławomira Mrożka z lat 1970-79 obejmuje okres przełomowy w jego twórczości. Autor Tanga ma już za sobą publikację kilku zbiorów opowiadań i kilkunastu sztuk (m.in.: Policjantów , Indyka , Vatzlava ), a na koncie niezwykłą popularność w kraju, międzynarodowy rozgłos Tanga (1964), przekłady na niemiecki, francuski i angielski, emigrację z Polski do Włoch (1963), protest przeciwko inwazji na Czechosłowację i prośbę o azyl polityczny we Francji. Przebył drogę od reportaży o „budowie socjalizmu” (1950-54), poprzez rysunek satyryczny, prozę groteskową, wykazującą absurdy komunizmu, do dramatu bliskiego teatrowi nonsensu Becketta, Ionesco, Dürrenmatta czy Geneta i znalazł się na rozdrożu.

W latach 70. powstaną: Rzeźnia , Emigranci , Garbus , ale zanim to nastąpi, Mrożek przeżywa kryzys, a dziennik staje się jego świadectwem. Czterdziestokilkuletni pisarz nie śpi po nocach, pije, stawia sobie pytania „co dalej?” i nie potrafi na nie odpowiedzieć, zapisuje wszystko, co przyjdzie do głowy, a nie każdy płód bezsennych, pijanych nocy przedstawia jakąś wartość. Czytelnik zdany jest na własną umiejętność selekcji myśli wartościowych, które odsiewać przyjdzie od banałów i kiksów. Mrożek pisze dziennik pełen pragnień bycia kimś innym i niezrealizowanych marzeń, szarpania się ze sobą i braku akceptacji samego siebie.

Czytelniczemu skupieniu nie służy też abstrakcyjność owych zapisków, oderwanych zarówno od miejsca powstania, jak i od kontekstu twórczości Mrożka. Niewiele można się z nich dowiedzieć o tym, jak i gdzie żył, co pisał, z kim się spotykał. Zawiniła przyjęta przez pisarza zasada, której trzyma się z uporem, że będzie się w dzienniku zajmował tylko sobą, nie światem. A jako bohater literacki nie jest Mrożek postacią frapującą. Mizantrop, megaloman, sybaryta, człowiek o słabym charakterze, który nie wie, czego chce. Z takiej konstelacji cech niełatwo stworzyć ciekawą postać literacką i Mrożkowi także się to nie udaje.

Emigracja służy i nie służy pisarzowi, który w Paryżu ma zapewnioną łatwość kontaktów ze światem, ale z niej nie korzysta. Wydaje się, że jego liczne wyjazdy na stypendia i premiery sztuk w różnych krajach nie przysparzają nowych przyjaźni ani wrażeń. Mrożek jest znudzony, nie potrafi powiedzieć niczego ciekawego o swoich relacjach z ludźmi, ani też z owych relacji nie rodzi się w nim żadna istotna myśl. Jeśli próbuje coś wygenerować, to tylko z własnego wnętrza, ale z tym ma problem, bo przecież przeżywa kryzys. Odmienia go na chwilę podróż do Iranu, ale i tu obezwładnią nas refleksje pełne mizantropii i prowincjonalizmu.

Największym problemem, który odbija się w dzienniku, pozostaje kryzys odczucia świata. W Polsce pisarz próbował satyrą nadwątlać komunistyczny monolit, na Zachodzie doświadcza rozbicia rzeczywistości. Satyryk tu niepotrzebny, nie ma czego kruszyć, tym bardziej, że znany z autopsji komunizm cieszy się w sferach intelektualnych przychylnym zainteresowaniem.

Każda niemal karta owych zapisków opatrzona jest znakiem wodnym z portretem zmarłego w roku 1969 Gombrowicza. To on był patronem twórczości Mrożka i stał się patronem jej kryzysu. Autor Tanga dialoguje z Gombrowiczem, za każdym razem objawiając swą niższość. Uważa, że gdyby miał całościową koncepcję, tak jak Gombrowicz, byłby wielkim pisarzem. A tak, pozostaje „za wielki na Polskę, za mały na świat”. Dziennik staje się świadectwem twórcy, który bez powodzenia chciał przeskoczyć samego siebie.

Odnajdziemy na tych ośmiuset stronach także sporo dowcipu, autoironii czy groteski, lecz jeśli ktoś spodziewa się po tej książce czegoś w stylu korespondencji z Lemem, srodze się zawiedzie.

Grzegorz Filip

Sławomir Mrożek, Dziennik. Tom 2: 1970-1979 , WYDAWNICTWO LITERACKIE, Kraków 2012.