Dwa pokolenia, dwie niepodległości
Wakacyjny dobór lektur, mieszający nowości ze starociami, doprowadził do nieoczekiwanego spotkania dwóch książek, które wzajemnie się naświetlają i dopełniają. Ich zderzenie wywołuje liczne nieoczekiwane asocjacje. Są to ideowe i duchowe portrety dwóch pokoleń – jedno, urodzone w okolicach roku 1890, weszło w dorosłe życie u progu I wojny światowej i walczyło o niepodległość Polski, druga generacja przyszła na świat tuż po II wojnie, pokoleniowym przeżyciem stał się dla niej rok 1968, a zaraz potem 1970. Po 1989 roku to ona nadała ton III Rzeczypospolitej. Obaj pisarze portretują własne formacje, z grubsza biorąc, raczej o lewicowym obliczu, a dzieli je pół wieku. W czym są podobne? Co się zmieniło? Jak oddziałała na lewicowe myślenie praktyka totalitarnego komunizmu? Takie pytania rodzą się z lektury obu powieści, którymi są Nie warto być małym Ferdynanda Goetla i Dane elementarne Leszka Szarugi.
Goetel, którego powieść rozpoczyna się w roku 1909, wziął na widelec postępowe środowisko krakowskie. Jego książka byłaby dziś sympatyczną ramotką, gdyby nie to, że uświadamia nam, kto oddawał życie za wywalczoną w 1918 niepodległość.
Postępowe środowisko młodzieży szczecińskiej z powieści Leszka Szarugi przenika umysłowy ferment. Są lata 60. Młodzi czytają Simone Weil, Teilharda de Chardin i Carla Schmitta, Abramowskiego i Brzozowskiego, dorastają do buntu. W kształtowaniu postaw udział biorą ich rodzice, choć narrator wyznaje: „mistrzów nie mieliśmy”. Szaruga kreuje pluralistyczny obraz środowiska, pomiędzy liberałami i socjalistami znajdzie się nawet narodowiec.
Dane elementarne to próba zrozumienia własnej biografii i zapewne samego siebie („przeprowadzam dochodzenie […] kim byłem”), próba nie do końca przekonująca z powodu przyjętej – przez bohatera, przez autora, przez świat artystyczny – postmodernistycznej perspektywy relatywizującej. Bohater powieści i zarazem rówieśnik autora pławi się w przekonaniu o autobiograficznej bezsilności współczesnego człowieka („opowieść o twoim życiu będzie miała tyle wersji, ilu słuchaczy lub czytelników”), o własnej płynnej tożsamości. A ponieważ narrator opowiada w imieniu grupy („byliśmy dziećmi”, „byliśmy porozbijani”, „dostaliśmy po dupie”, „czuliśmy się bojownikami prawdy”), nad całą gromadą rówieśników, koleżanek i kolegów ze studiów, poczyna się także rozciągać opończa kapryśnej labilności.
Książka Szarugi zbudowana jest na niepewności, brak w niej ostrych i ostatecznych konstatacji: taki byłem, stąd się wziąłem, tutaj jestem: „Czasem człowiek przestaje wiedzieć, kim jest” (s. 24); „Dziś zresztą chyba mniej jestem pewien tego, kim jestem, niż byłem wtedy” (s. 60); „Nikt nie wie, kim jest” (s. 122) albo wreszcie: „sam nie jestem tu niczego pewien” (s. 125). Wątpliwości te rodzi pamięć, zawodna i zwodnicza, oświetlająca jedno, co innego skrywająca w mroku, ale nie tylko ona. Niepewność bierze się z przeświadczenia o braku danych elementarnych, z których składałaby się nasza biografia. Przekonanie owo różni pokolenie Szarugi od pokolenia Goetla. Nie ma danych elementarnych – to twierdzenie otwiera opowieść, która dalej jednak rozwija się w kierunku upartego poszukiwania tego, co elementarne.
Grupa rówieśników nieustannie dyskutuje jak walczyć z systemem, szuka możliwych dróg, odkrywa bogactwo historii Polski i ciekawe dzieje Szczecina, stawia na samokształcenie. Tu rysuje się zbieżność portretów obu pokoleń prowadząca do refleksji, że młodzi, mimo różnicy kontekstu, są zawsze podobni. Ale na tle pokrewieństw odcinają się różnice, głównie jedna. Nie było przepaści – powiada narrator Szarugi – między narodem a funkcjonariuszami systemu, „wszystko się wzajem przenikało”. To spostrzeżenie ostatecznie odróżnia obie generacje młodych i odpowiada na pytanie o rozziew między dwudziestoleciem międzywojennym a postkomunistycznym dwudziestopięcioleciem.
Grzegorz Filip
Leszek SZARUGA, Dane elementarne , Wydawnictwo Forma, Szczecin, Bezrzecze 2014, seria: Kwadrat.