Czym jest interpretacja?
Jak reklamuje wydawca na ostatniej stronie okładki, „to pierwsza w literaturze polskiej próba zmierzenia się ze zjawiskiem interpretacji, oparta w dużej mierze na tym, co biologia mówi o ludzkiej zdolności rozumienia. Jesteśmy jedynym gatunkiem, który posługuje się językiem, ale nie znaczy to, że możemy używać go w sposób dowolny”. Na przedzie zaś okładki mamy frapujące pytanie „Czy rozumienie przypomina rozmowę, widzenie czy taniec?”. Przytoczone zapowiedzi sugerują, że mamy do czynienia z jakimś tajemniczym zjawiskiem interpretacji, o którym w Polsce dotąd nie pisano – nie wydaje się to do końca prawdziwą opinią (wystarczy przypomnieć choćby potężną książkę A. Bronka Rozumienie, dzieje, język , poświęconą hermeneutyce H.G. Gadamera, której niestety autor nie cytuje). Ale najpierw o samej książce Brożka.
Składa się ona z pięciu rozdziałów. W pierwszym autor argumentuje za stanowiskiem, że „jesteśmy skazani na interpretację, bo nie może istnieć język [logicznie – ML] doskonały. Język taki – pozbawiony nieostrości czy wieloznaczności – nie mógłby po prostu stanowić narzędzia skutecznej komunikacji”. Autor wprowadza tu ważne dla jego wywodów, zaczerpnięte z teorii sterowania pojęcie języka stabilnego (czyli takiego, że niewielkie zaburzenia nie zmieniają własności dynamicznych układu) – tu trzeba by zauważyć, że właśnie efektywność (doskonałość) języka naturalnego bierze się z jego logicznej niedoskonałości. W II rozdziale autor podejmuje dociekania nad znaczeniem znaczenia, ostatecznie skłaniając się ku pragmatycznej koncepcji znaczenia z Dociekań filozoficznych Wittgensteina. Rozdział III podejmuje analizę rozumienia. Rozdział IV dotyczy wpływu żywionych przekonań (obrazu świata) na proces interpretacji (na przykładzie Odrzuconego obrazu C.S. Lewisa), zaś w rozdziale V autor, jak sam deklaruje, podejmuje próbę wyznaczenia granic interpretacji.
Książka jest napisana dobrym, potoczystym stylem. Jest przy tym ambitnym przedsięwzięciem (moim zdaniem zbyt ambitnym) odniesienia się przy dociekaniu nad naturą interpretacji do literatury logiczno-analitycznej, hermeneutycznej, a to wszystko ujęte jest w kontekście nauk o poznaniu. Autor dość swobodnie porusza się po tych wszystkich obszarach. Prowadzi to do pytania, czy traktować Granice interpretacji jako pracę popularnonaukową (na to wskazywałyby np. przytaczane tu i ówdzie anegdoty dotyczące filozofów) czy naukową (autor stawia tezę i stara się za nią argumentować). Rodzą się bowiem poważne pytania. Czy logicy, filozofowie hermeneutycy i kognitywiści, używając słowa „interpretacja”, mówią o tym samym? Jak pogodzić zwykle naturalistyczne podejście cognitive sciences z hermeneutyką? Jak znowu pogodzić logikę dążącą do szukania związków strukturalnych między wypowiedziami (autor nazywa to, chyba krzywdząco, „terrorem formy”) z analizą procesów poznawczych jako ucieleśnionych, ewolucyjnie kształtowanych etc.? Logik, mówiąc o interpretacji jednej teorii, w drugiej ma na myśli zupełnie coś innego niż filozof mówiący o interpretacji jako procesie zmierzającym do pogłębienia rozumienia. W końcu teza autora, odwołująca się, w opozycji do klasycznych metafor poznania jako widzenia i rozmowy z samym sobą, do metafory tańca: „podkreślamy fakt, że procesy myślowe są głęboko zakorzenione w schematach motorycznych naszych mózgów oraz ta nowa metafora wychwytuje aspekty myślenia, na które naszą uwagę zwracają zarówno model myślenia jako widzenia, jak i koncepcja myślenia jako rozmowy duszy z samą sobą… metafora tańca wskazuje na przestrzenny wymiar procesów myślenia… z drugiej, podkreśla dynamiczny charakter myślenia” (s. 136). Trochę trudno zrozumieć, jak metafora tańca ma się do metafor poznania jako widzenia (jaskinia – poznanie jako naoczność) i rozmowy z sobą (poznanie dyskursywne). Wydaje się, że mówienie o myśleniu ucieleśnionym jest z innego porządku.
Marek Lechniak
Bartosz BROŻEK, Granice interpretacji , Copernicus Center Press, Kraków 2014.