Czekając na Północ
Frank Ahrens, inżynier mechanik i dziennikarz zajmujący się od wielu lat działem gospodarczym w „The Washington Post”, przechodzi kryzys wieku średniego. Przed pięćdziesiątką poznaje przyszłą żonę Rebekę, pracownicę US Foreign Service, i wspólnie wyruszają do Korei Południowej. Frank dostaje pracę jako dyrektor do spraw światowego PR w koncernie samochodowym Hyundai, Rebeka – w okienku wizowo-paszportowym. Wkrótce na świat przyjdzie ich córka. Tak zaczyna się ciekawa, pełna osobistych wyznań opowieść autora, w którą wplecione zostały sceny z południowokoreańskiego życia oraz analizy i próby zrozumienia przez człowieka Zachodu dzisiejszych Koreańczyków. Dodatkowym atutem książki jest prezentacja strategii zarządzania czebolem Hyundai – Kia.
Korea, zdaniem Ahrensa, w rozwoju przeszła samą siebie. Tytułowa pułapka doskonałości objawia się w przyspieszeniu cywilizacyjnym, którego dokonał ten kraj, wydostając się z wielowiekowego ubóstwa, ale też przy okazji wspinając na poziom rozkwitu zagrażający stabilizacji społecznej. „Niezmordowana pogoń młodych Koreańczyków za wykształceniem już dziś przynosi negatywne skutki społeczne. Uniwersytety produkują więcej absolwentów czteroletnich studiów, niż wielkie czebole są w stanie wchłonąć, mimo że corocznie przyjmują dziesiątki tysięcy nowych pracowników”. Zauważono też, że młodzi Koreańczycy mają problem ze znalezieniem odpowiedniej żony. Znakomicie wykształcone Koreanki nie chcą mieć słabiej wyedukowanego męża.
Koreańczycy z Południa żyją nadzieją końca reżimu z Północy. Przygotowywane są wielkie strategie społeczne, gospodarcze, kulturowe wchłonięcia oddzielonej części ojczyzny. Dziś Korea Północna wciąż jeszcze jest zagrożeniem, z którym południowcy nauczyli się żyć. Wierzy się tu jednak, że zjednoczenie półwyspu przyniesie to, czego żadna inna gospodarka świata nie może przeżyć: natychmiastowe podwojenie powierzchni, dostęp do bogactw naturalnych, wchłonięcie 25 milionów obywateli i to zdecydowanie młodszych, z większą liczbą dzieci. To ostatnie marzenie byłoby w stanie rozbroić bombę demograficzną Południa. Poza tym to czysty zysk dla całego podzielonego narodu. Południowcy nie muszą się obawiać, że po zjednoczeniu spadną do rangi obywateli drugiej kategorii. Fala uderzeniowa migracji ludności na Południe szybko opadnie, a odpowiednimi mechanizmami zarządzania spowoduje się systematyczny proces odwracający tę tendencję.
A jak się pracuje w Hyundaiu? Frank pracował tam trzy i pół roku i ostatniego dnia mógł liczyć na to, że coś będzie go w stanie jeszcze zaskoczyć. Wieczorne imprezy z piciem na umór, z obowiązkowym stawieniem się w pracy następnego dnia, w którym należy odwiedzić stanowisko pracy kolegów, współczując sobie kaca, to typowo koreański rytuał. Odbywał się na szczęście z częstotliwością miesięczną, a jego zadaniem była integracja zespołu. Dzień pracy długi, od rana do wieczora, wolny natomiast od zachodniego sposobu wykonywania zadań „na już!”. Można ponadto liczyć na zróżnicowany obiad w zakładowej stołówce, a nawet na odpoczynek w jjimjilbangu , typowo koreańskim niekoedukacyjnym SPA i to najczęściej na terenie zakładu pracy. Wszechobecne zasady konfucjanizmu przysparzały przybyszowi z Zachodu nieporozumień. Hierarchia i oficjalność powodowały, że szef mógł mówić do podwładnego po imieniu, lecz podwładny do zwierzchnika – zawsze używając tytułu i nazwiska. Dlatego słowa: „mów mi Frank” wprawiały zespół pracowniczy w zakłopotanie i to nie dlatego, że skracały dystans interpersonalny, ale ludzie ci odnosili wrażenie, że szefem jest ktoś o niższym statusie niż oni sami. Niedozwolone było również szybkie załatwianie spraw, czyli udanie się do kierownika innego działu z pominięciem oficjalnej drogi, najczęściej mailowej. Frank ostatecznie wrócił – po części ze względów rodzinnych – do Stanów Zjednoczonych. Wrócił też do pracy w dziennikarstwie.
Bogdan Bernat
Frank AHRENS, Koreańczycy. W pułapce doskonałości , tłum. Aleksandra Czwojdrak, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2017, seria: Mundus.