„Boże, jakie to oryginalne!”

Owo wykrzyknienie, które uczyniłem tytułem recenzji, to jedynie wymyślony przykład reakcji na np. szeroko pojęte dzieło sztuki. Może wyrażać zarówno zachwyt, jak i ironię albo nawet dezaprobatę, jest tak samo dwuznaczne jak tytułowa „(nie)oryginalność” z książki Ryszarda Solika.

Śląski badacz odmienia pojęcie oryginalności przez wszystkie przypadki i jednocześnie stara się uwrażliwić czytelnika na złożoną wieloznaczność tego terminu. Zapewne większość osób użyłaby przymiotnika oryginalny, aby nazwać lub dookreślić coś, co nie mieści się w ogólnie przyjętych kanonach piękna, artyzmu czy po prostu normalności i zwyczajności. Oryginalny, czyli niekoniecznie lepszy, ale na pewno inny i osobny lub po prostu dziwaczny. Solik rozpatruje oryginalność w kontekście sztuki nie tylko słowa, lecz także malarstwa czy rzeźby, choć materia słowa pisanego jest mu chyba najbliższa.

Niezwykle istotne zdaje się powiązanie oryginalności z upływającym czasem, z przemianami społeczno-historycznymi, aby ukazać ewolucję owej formuły. Autor zaznacza, że właściwie dopiero epoka romantyzmu tak silnie zaakcentowała oryginalność i indywidualizm twórcy, który później rozwinął i chyba czyni to nadal bardzo różnie pojmowany modernizm. Demiurdzy przedromantyczni, a w szczególności artyści czasów starożytnych uważali, że mimesis , czyli naśladownictwo natury, jest najdoskonalszą formą sztuki, a umiejętność jej doskonałego odwzorowania świadczy o kunszcie poety czy rzeźbiarza.

Oryginalność lub nowatorstwo dzieła często może być jedynie wynikiem awangardowych albo wręcz futurystycznych działań mających na celu wyłącznie zaszokowanie odbiorcy formą lub tematyką, jednak takie ideały leżące u podwalin nowej sztuki zazwyczaj nie gwarantowały jej przetrwania. Nie można też zapominać, że wszelkie nowe nurty zazwyczaj powstawały w opozycji do starych, już istniejących. Nie istnieje też żaden stały przepis na arcydzieło, gdyż literatura i krytyka zawsze pozostawały w ścisłym związku z historią i często jedynie kontekst aktualnych wydarzeń nadawał książce nie tyle rangę, ile popularność. Oryginalnym można określić program Marinettiego oraz dokonania Marcela Duchampa, choć w przypadku tego ostatniego lepiej byłoby użyć słowa kontrowersyjny.

Poszukiwania artystycznego indywidualizmu za wszelką cenę często prowadzą na manowce. Solik nie zapomina o klasycznej już chyba teraz formule, że „wszystko już było”, a każda następna książka i kolejny obraz stanowi jedynie mniej lub bardziej nieudolną próbę opisania świata za pomocą nieco innych narzędzi. Odwołuje się do sztuki ikonograficznej, w której wszelkie próby odstępstwa od przyjętych reguł tworzenia były z góry nie do zaakceptowania, a jednak ikony, mimo pewnego rodzaju powtarzalności, stanowią dla nas jeden z wzorów i ucieleśniają ideał piękna.

Zagadnieniem nieco pobocznie omówionym jest także relacja oryginał-kopia oraz nasze, jako widzów i odbiorców sztuki, próby odnalezienia się na tej linii. Częstokroć niestety bardziej wyraźna rekonstrukcja dzieła, oglądana w internecie, bywa dla nas źródłem bogatszych emocji niż obcowanie z surową rzeczywistością zniszczonych fresków lub ruin wielkich budowli. Równie często jesteśmy skazani na oglądanie kopii, jak w przypadku ołtarza Memlinga w kościele Wniebowzięcia NMP w Gdańsku lub słynnej na cały świat groty w Lascaux, której jedynie replikę możemy podziwiać.

Solik przywołuje niezwykle trafne słowa Tadeusza Boya-Żeleńskiego, że „nic się tak nie powtarza jak ekscentryczność i oryginalność”. I właściwie nie zawsze o artyzm idzie, a o człowieka, którego ciągłe pragnienie oryginalności i odkrywania bądź tworzenia rzeczy nowych pobudza do ciągłego działania, czasem prowadzi na bezdroża i pustkowia sztuki, ale niejednokrotnie uskrzydla i wznosi na wyżyny talentu.

Jacek Hnidiuk

Ryszard SOLIK, Szkice o (nie)oryginalności. Konteksty i interpretacje , Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2017, seria: Prace Naukowe UŚ w Katowicach.