Angielski ogrodnik
To książka wymagająca pewnej odwagi, niełatwa w lekturze i zawierająca wiele co najmniej dyskusyjnych tez. Warto potraktować ją jako inspirację i intelektualną prowokację, a nie uporządkowany wywód. Nie bez powodu na stronie przedtytułowej znaleźć można schemat papierowego modelu do składania – sądy Koolhaasa to taki właśnie model, który każdy może złożyć pod kątem swoich własnych poglądów.
Lekturze tego zbioru artykułów, tekstów publicznych wystąpień i wywiadów towarzyszy pozytywnie rozumiany niedosyt. Wiele stwierdzeń jest rzucanych jakby mimochodem i pozostawianych bez kontynuacji, a tymczasem czytelnik chciałby, aby szczególnie te najbardziej kontrowersyjne wątki zostały pociągnięte dalej. Jeśli mam się nie zgodzić, to chciałbym wiedzieć z czym. Ponadto tezy podważające mój sposób myślenia są często bardziej stymulujące intelektualnie niż te petryfikujące poglądy, które wyznaję od lat. W jednym z tekstów Koolhaas stwierdza, że uspokajanie ruchu i pedestrianizacja rodem z wizji Jana Gehla zabija miejskość i „odbiera miasto mieszkańcom”, ale dlaczego? Pobudza to do zgłębiania myśli holenderskiego architekta, a moje doświadczenia z jego innymi tekstami (np. z książką Deliryczny Nowy Jork ) pokazują, że im głębiej wgryźć się w tę myśl, tym mocniej spod pozornego chaosu przebija logika i przemyślane sądy.
Śmieciowa przestrzeń to zbiór niejednolity, zdarzają się tu zarówno teksty napisane w formie luźnego ciągu skojarzeń, jak i uporządkowane wywody. Tytułowy artykuł należy zdecydowanie do tej pierwszej grupy, dotyczy on opanowania przestrzeni (głównie publicznej) przez mieszaninę stylów wystroju, ubioru i zachowań, które dają się łączyć w dowolne kombinacje, ale mogą w dalszym ciągu niczego nie wyrażać. Nie ma tu jednej idei, którą autor chciałby nam przekazać albo którą należałoby zdekodować z ciągu metafor. Trudno nawet powiedzieć, czy Koolhaas uważa „śmieciową przestrzeń” za zjawisko szkodliwe czy pozytywne, a może w ogóle nie dokonuje jego oceny, poprzestając na zreferowaniu swoich wrażeń? To książka o architekturze, ale czyta się ją bardziej jak literaturę piękną, czytelnik nie tyle podąża za wywodem, co raczej dokonuje konkretyzacji. Roman Ingarden rozumiał przez to wytworzenie w umyśle indywidualnego wyobrażenia świata przedstawionego i bohaterów danego dzieła, wyobrażenia charakterystycznego tylko dla danego czytelnika (stąd wrogie przyjmowanie wielu adaptacji filmowych powieści przez fanów tych utworów – konkretyzacja reżysera okazuje się zbyt różna od konkretyzacji danego czytelnika, którą uważa on za wzorcową lub jedyną możliwą). W przypadku tekstów Koolhaasa konkretyzacja polega na tym, że skojarzenia każdego odbiorcy biegną w trochę innym kierunku, co nie świadczy o tym, że artykuł jest bełkotliwy, tylko o tym, że autor chce wpłynąć na naszą wrażliwość, a nie dyskursywne myślenie.
Inne teksty są zdecydowanie bardziej uporządkowane, szczególnie Miasto generyczne i Bigness . Oba są przejawem niepospolitej wrażliwości, a jednocześnie wstrzymywania się od ocen. Pierwszy tekst mówi o azjatyckich „miastach bez historii”, budowanych w miejscu niewielkich osiedli albo wymazujących starą tkankę praktycznie bez śladu, drugi o roli drapaczy chmur we współczesnej urbanistyce. Choć pojedyncze sformułowania mogą robić wrażenie krytyki, holenderski architekt wskazuje też na pozytywne odczucia oraz funkcjonalne zalety omawianych rodzajów budynków i założeń urbanistycznych. Przypomina nie tyle ogrodnika uprawiającego ogród francuski i pretendującego do pełnej nad nim kontroli, ile raczej twórcę ogrodów angielskich, z zainteresowaniem obserwującego spontaniczny rozwój natury i starającego się dostrzec zalety i inspirację w tym, co widzi. W eseju Delta Rzeki Perłowej wskazuje zarówno na absurdy, jak i swoiste piękno gwałtownej urbanizacji tytułowego regionu Chin. Wrażliwość na nowe oblicza piękna zamiast nostalgicznego oglądania się na przeszłość wydaje mi się szczególnie cenna – Koolhaas potrafi być nieracjonalny bez pięknoduchostwa czy parnasizmu.
Marek Misiak