Absurdy rzeczywistości
Książka Nikonowa różni się od tego typu publikacji przede wszystkim stylem. Autor podkreśla, że daleko mu do poprawności politycznej i ma ambicję nazywania rzeczy po imieniu. Nie przebiera w słowach i prowokuje, często przekraczając granice dobrego smaku. Niejednokrotnie nad książką można się pośmiać, przymykając oko na kontrowersyjne opowieści i nadmiar niecenzuralnych zwrotów. Ale jeśli komuś takie słownictwo nie odpowiada, zawarte tu treści można znaleźć i w innych publikacjach. Ta książka naukową nie jest, więc może wychodzić poza ramy oficjalnej leksyki. Wprawdzie z tego powodu nie do końca poważnie traktujemy to, o czym czytamy, ale przytoczenie wielu powszechnie omawianych tematów, np. niskiego poziomu nauczania w USA, który często jest obecny w anegdotach Europejczyków, ma potwierdzić słuszność wniosków formułowanych przez Nikonowa. I pewnie jest w nich wiele słuszności.
Na początku autor skupia się przede wszystkim na Stanach Zjednoczonych, od czasu do czasu przeskakując do innych krajów ochoczo przyjmujących zachodnie wzorce myślenia i edukacji. Podaje wiele przykładów „masowej debilizacji”. Opisuje, jak studenci nie potrafią powiedzieć, ile planet jest w Układzie Słonecznym czy rozwiązać prostego zadania. Pokazuje absurdy dążenia do równości, która w rzeczywistości prowadzi do dyskryminacji. Omawia bezsensowne procesy sądowe i bulwersuje się stopniem wnikania państwa w stosunki rodzinne i społeczne w tym „najbardziej ograniczającym prawa człowieka państwie”. Czasami aż trudno uwierzyć, że gdzieś dochodzi do takich nonsensów, jednak większości przytoczonych historii nie da się zweryfikować, ponieważ nie podaje niemal żadnych przypisów. Gdyby książka bardziej przypominała stylem pracę akademicką, przyjęlibyśmy bez zastanowienia wszystko, co jest w niej opisane. Na pewno zmusza jednak do zastanowienia, czy rzeczywiście każda krytyka czarnoskórego jest rasizmem, a Żyda – antysemityzmem i czy poziom nauki w szkołach specjalnie się zaniża, bo mało inteligentnymi łatwiej sterować.
Ale do sedna. Jeśli „koniec feminizmu” nie oznacza tylko życzenia autora, to niekoniecznie znajdziemy tu na ten koniec dowody – treść świadczy raczej o coraz większym szerzeniu się tego ruchu, a rozważania o różnicach płci dotyczą przede wszystkim już wcześniej omawianego jednakowego brzmienia w wielu językach rzeczowników mężczyzna i człowiek. Owszem, autor przytacza powszechnie znane różnice między kobietą i mężczyzną, ich umiejętnościami, zdolnościami, siłą fizyczną. Śmieje się, że feministki próbują je podważać i niejednokrotnie używa modnego ostatnio w Polsce słowa „gender”. Krytykuje cytowane przez feministki i powtarzane bezkrytycznie przez innych statystyki mające świadczyć o dyskryminacji kobiet. Tłumaczy, że nie istnieje szklany sufit dla pracujących kobiet, a ich mniejszy udział we władzach państwa czy zarządach firm jest spowodowany naturalnymi predyspozycjami, m.in. wycofywaniem się z rywalizacji, gdy w grupie pojawi się mężczyzna (powołuje się na badania). Mniejsze zarobki kobiet niż mężczyzn wynikają z wybierania przez kobiety gorzej opłacanych stanowisk w urzędach czy w placówkach edukacyjnych, częstszych nieobecności w pracy z powodu opieki nad dziećmi itp. Jest to spowodowane wrodzonymi cechami oraz umiejętnościami mężczyzn i kobiet…
Po lekturze tej książki nie opuszcza mnie jednak przeświadczenie, że każdą tezę da się udowodnić, jeśli tylko odpowiednio wyselekcjonuje się materiał badawczy. Zarówno więc feministki, jak i ich przeciwnicy, zawsze znajdą argumenty przemawiające za ich przekonaniami. Tylko brakuje w tym często zdrowego rozsądku.
Justyna Jakubczyk
Aleksander NIKONOW, Koniec feminizmu. Czym kobieta różni się od człowieka , tłum. Paweł Powolny, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2011.