Wojna odbiera dzieciństwo i młodość

Aneta Zawadzka

Jak odnotowują kroniki, w 1910 r. we Lwowie mieszkało ok. 206 tysięcy ludzi, z czego ponad połowę stanowili Polacy, ludność żydowską szacowano na 57 tysięcy, a ukraińską na 39 tysięcy. Życie w wielokulturowym tyglu wydaje się stanowić interesującą perspektywę. Można bowiem nie tylko poznać zwyczaje i styl odmiennych jednostek, ale także stać się samemu źródłem inspiracji dla innych. Ale można także doświadczyć niebezpiecznych prób zaanektowania całego terytorium przez jedną grupę etniczną. Walki o prymat w panowaniu nad jakimś obszarem zawsze przynoszą wiele ofiar, szczególnie tragicznych, jeśli wśród nich znajduje się młodzież, która zamiast bawić się na podwórkach albo uczyć w szkołach, z karabinami w rękach toczy batalie o niepodległość. Historia niestety zna wiele takich przykładów. Jednym z tych bardziej bolesnych, głęboko wrytych w dzieje naszej ojczyzny jest los Orląt Lwowskich, grupy młodych ludzi, z których nikt nie miał ukończonych 25 lat, a najmłodszy liczył ich zaledwie 13, a która wykazała się ogromnym heroizmem i bohaterstwem, kiedy walczyła o wolną Polskę.

Jak wiele wojna odbiera młodzieży, zmuszonej bardzo szybko i wbrew własnej woli dorosnąć, dowiedzieć się można z osobistej relacji kilkunastoletniej dziewczyny prowadzącej swój dziennik w niespokojnych latach konfliktów. Pamiętnik lwowianki 1914-1919 autorstwa Jadwigi Rutkowskiej to zapis przeżyć osoby wrzuconej w sam środek dziejowych zawirowań, która próbuje mimo wszystko, jak zwykła nastolatka, żyć po swojemu. Chodzi więc do kina, teatru, na koncerty, spotyka się z koleżankami, by zjeść lody czy ciastka. Jakby chciała nieco oszukać swój strach i niepokój związany z niepewną przyszłością miasta i najbliższych jej ludzi. Jadwiga, bądź Janina, bo takie imię figuruje na oryginalnym akcie zgonu, Rutkowska rozpoczęła pisanie swojego pamiętnika w czwartek, 30 czerwca 1914 r. we Lwowie. Już w pierwszym zdaniu pojawia się słowo mobilizacja, wyraźnie świadczące o świadomości zbliżającej się wojny. Dwunastoletnia wówczas panna traktuje jednak tę sytuację dość swobodnie, upatrując w niej raczej powód do radości, wynikającej z faktu zamknięcia szkół i związanych z tym niespodziewanych wakacji. Jednak już w kolejnym zdaniu dotyczącym panującej drożyny, która przysporzy z pewnością zmartwień jej rodzicielce, autorka wykazuje się nad wiek dojrzałym i empatycznym spojrzeniem na rzeczywistość.

Dużo miejsca poświęca Jadwiga swojej familii. Poznajemy jej rodziców, Helenę Marię i Bolesława Rutkowskich, ukochanego brata, Stanisława Bożywoja i stryjecznego brata Artura, nazywanego żartobliwie wśród bliskich Turkiem. Śmierć ojca, zmarłego w 1916 r. na atak serca, staje się dla Jadwigi traumatycznym przeżyciem, spotęgowanym dodatkowo specyficznymi okolicznościami, które miały miejsce podczas jego pogrzebu. Przechodząca wówczas nad cmentarzem potężna burza wzmocniła tylko przygnębienie autorki: „zdawało mi się, że już nie mam po co żyć, świat zdawał się pustym i bez celu życia”. Od tej pory Jadwiga spoważniała, dobry humor zachowując jedynie w nielicznych sytuacjach. Z pewnością czas nie sprzyjał radości ani optymizmowi.

W relacjach z kolejnych dni, spędzanych najczęściej z matką, pojawiają się wątki dotyczące sytuacji politycznej czy wojny, ale pamiętnik jest przede wszystkim świadectwem codziennych zmagań z przytłaczającą rzeczywistością. W opisach ukraińskiej sublokatorki – Fajki, która pojawiła się w mieszkaniu Rutkowskich, by wynajmować pokój należący wcześniej do Jadwigi, przebija wyraźna niechęć i antypatia autorki do osoby przedstawianej jako kobieta o zdecydowanie antypolskim nastawieniu. W tle zarysowany zostaje, trwający pół roku od 1 listopada 1918 do 30 kwietnia 1919 r., konflikt polsko-ukraiński, którego ofiarami padło wielu polskich obywateli. Zarzewiem konfliktu było powołanie do życia w październiku 1918 r. Ukraińskiej Rady Narodowej, która ogłosiła narodziny, mającego funkcjonować w ramach Austrii, autonomicznego państwa ukraińskiego ze Lwowem jako stolicą. Desygnowany z polskiej strony na komendanta obrony miasta kapitan Czesław Mączyński stanął do skutecznej walki z nadciągającą nawałnicą.

Nasilające się wówczas problemy z aprowizacją przyprawiały młodą Jadwigę o rozpacz. Śniadanie złożone z jednego jajka, dzielonego jeszcze z matką na pół oraz monotematyczna dieta skłaniały autorkę do dramatycznych wyznań: „dzisiaj znów były przyjemności ogonowe (…). Ach, jak mi z powodu tych ogonów życie brzydnie, nikt nie da wiary, nic prawie nie chcę robić”. Nieustające kłopoty finansowe zmusiły Jadwigę do podjęcia pierwszej pracy. Zaczęła zatem udzielać korepetycji młodszej od siebie dziewczynce, byle tylko dołożyć choćby najmniejszą kwotę do mizernego domowego budżetu. Codzienne zmagania z brakiem żywności, wody, oświetlenia czy opału, a także niepewność dotycząca przyszłości rodziny spowodowały u autorki wyraźny kryzys psychiczny. „I ja nie mam być nad wiek poważna i zgorzkniała, gdy takie mam ciągłe smutki i niepowodzenia. Nic mnie już nie cieszy. Wszystko czego pragnę przychodzi za późno, wtedy gdy mi to już obojętne”.

Ostatni wpis w dzienniku oznaczony jest piątkową datą 27 czerwca 1919 r. Pozytywna wiadomość o losie brata Stanisława Bożywoja, bardzo dobre świadectwo promujące Jadwigę do szóstej klasy gimnazjum, piękna, słoneczna pogoda, a także sukces jej podopiecznej, splatają się z przygnębieniem i uczuciem zniechęcenia. „Moje usposobienie jest mimo wszystko beznadziejne. Nic mi się nie chce, nie mam krzty humoru i żadne towarzystwo nie jest w stanie wybić mię z apatii, jaka mię opanowała. Czy zdoła mię co z tego uleczyć? Chyba powietrze górskie, życie w dostatkach bez troski, zabawy, wycieczki, lecz daremne pragnienie”.

Swój pamiętnik Jadwiga Rutkowska prowadziła przez sześć lat. Okres ten naznaczony był wojną, głodem i nieustanną troską o losy najbliższych. Spisane w grubym zeszycie wspomnienia stanowią tragiczne świadectwo historii, która odbiera młodemu człowiekowi beztroskę szczenięcych lat, pozostawiając mu w zamian bolesne ślady w psychice, która choć jeszcze niedojrzała, musi unieść tak wiele.

Pamiętnik lwowianki 1914-1919 został przygotowany bardzo starannie, zarówno pod względem edytorskim, jak i merytorycznym. Wpisy autorki poprzedzono Wstępem , w którym nakreślono okoliczności historyczne i społeczne Lwowa, poczynając od roku 1772. Wydanie bogato zilustrowano zdjęciami, których większość publikowana jest po raz pierwszy. Na fotografiach zobaczyć można nie tylko sylwetki autorki i jej rodziny, lecz także panoramę Lwowa i obrazki z życia codziennego żołnierzy Legionów Polskich.

Jadwiga RUTKOWSKA, Pamiętnik lwowianki 1914-1919 , wstęp, oprac. i red. nauk. Wojciech Polak i Sylwia Galij-Skarbińska, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2017, seria: Wojna i Pamięć.