Lider wśród trzydziestu tysięcy

Rozmowa z dr. Tomaszem Makowskim, dyrektorem Biblioteki Narodowej

Biblioteka Narodowa podlega Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, mnie natomiast interesuje naukowy aspekt jej działalności. Czy współpracują państwo z Ministerstwem Nauki?

– Jako centralna biblioteka państwa współpracujemy z wieloma ministerstwami, ponieważ niemal wszystkim podlegają różnego typu biblioteki. Oprócz bibliotek publicznych najbliższe relacje łączą nas z bibliotekami akademickimi oraz PAN i PAU, które nadzoruje Ministerstwo Nauki. Współpraca z tym resortem obejmuje również udostępnianie raportów opracowywanych przez BN dotyczących publikacji lub czasopism naukowych.

A własna działalność badawcza?

– Biblioteka Narodowa jest rzeczywistym ośrodkiem naukowym z trzema dużymi instytutami: Konserwacji Zbiorów, Książki i Czytelnictwa oraz Bibliograficznym, a także zakładami intensywnie pracującymi naukowo, jak Zakład Rękopisów czy Zakład Starych Druków. Duża część pracowników merytorycznych ma doktorat. Pełnimy również rolę centrum wszelkich kompetencji bibliotekarskich. Od niedawna światowa organizacja bibliotekarska powierzyła nam prowadzenie dla Europy Środkowej i Wschodniej centrum kompetencji w zakresie trwałego przechowywania zbiorów cyfrowych.

Czy Biblioteka Narodowa jest koordynatorem prac bibliotek naukowych w kraju?

– Jesteśmy największą biblioteką naukową i największą biblioteką publiczną, lecz funkcji koordynacyjnej nie pełnimy. Biblioteki w Polsce są samodzielne, a funkcję koordynacyjną w pewnym zakresie pełni Krajowa Rada Biblioteczna. Ze względu na wielkość lub zaawansowanie w rozwoju faktycznie pełnimy funkcję lidera wśród 30 tysięcy bibliotek w Polsce. Pamiętajmy, że każda biblioteka jest inna, przeznaczona dla innego środowiska. Inną pozycję ma biblioteka szkoły zawodowej w małej miejscowości, inną Biblioteka Jagiellońska, która ma ogromne zbiory historyczne, bardzo dobre biblioteki wydziałowe czy instytutowe z długą tradycją.

Lepiej sprawdzają się wielkie biblioteki czy mniejsze, bliższe czytelnikowi?

– W niektórych miejscach biblioteka scentralizowana pełni swoją rolę dużo lepiej niż rozproszona. Jeżeli wszyscy przechodzą obok centralnego miejsca, dobrze skomunikowanego, to biblioteka powinna być właśnie tam. Jeśli natomiast instytuty i wydziały są rozproszone, biblioteki powinny im towarzyszyć. Nad rolą bibliotek akademickich trwa stała dyskusja ze względu na zmiany technologiczne i oczekiwania użytkowników. Na pytanie, czy uniwersyteckie repozytoria zasobów cyfrowych powinny być w bibliotekach, odpowiadam twierdząco – repozytoria powinny być częścią bibliotek. Zmienia się technologia, ale funkcja i misja biblioteki od zawsze są niezmienne: to dostęp do informacji, do aktualnej i pełnej wiedzy.

Pułapka oczywistości, w którą wpadamy, myśląc o bibliotekach, jest bardzo głęboka. Każda biblioteka jest inna, każda została powołana z jakiegoś powodu i powinna się koncentrować na swojej funkcji. W erze cyfrowej bardziej niż kiedyś. Dawną wspólną funkcję bibliotek - dostarczania informacji z encyklopedii, słowników i innych źródeł - wypełnia skutecznie Internet. Głównym obowiązkiem BN jest gromadzenie i przechowywanie całości piśmiennictwa polskiego, co robimy od 1780 roku jako Biblioteka Załuskich, a od 1928 jako Biblioteka Narodowa. Mamy prawo do egzemplarza obowiązkowego każdej publikacji. Śledzimy rynek antykwaryczny i inne instytucje, żeby sprowadzać to, czego nam brakuje z publikacji od XV wieku.

Czy prawo do egzemplarza obowiązkowego odnosi się też do e-booków i audiobooków?

– Również. Można je przesyłać pocztą, jeśli są w formie fizycznej, jeśli online – uruchomiona jest bramka do repozytorium biblioteki. W ściąganiu egzemplarza obowiązkowego bardzo nam pomaga elektroniczny ISBN, dzięki któremu przypominamy o obowiązku wydawcom.

Nie ma drugiej biblioteki w Polsce, która gromadzi wszystkie polonika zagraniczne, nie tylko tłumaczenia literatury pięknej, lecz także publikacji polskich naukowców pracujących na uniwersytetach poza granicami.

W kraju jest dużo bibliotek, wiele uczelni. Czy BN oferuje czytelnikowi, naukowcom, studentom coś wyjątkowego?

– Przede wszystkim udostępniamy publikacje w 24 godziny od wpływu do BN. Od ponad roku katalogujemy nie tylko wszystkie książki, lecz także wszystkie artykuły naukowe i wszystkie artykuły z prac zbiorowych, które są na liście ministra nauki, bez względu na dziedzinę.

W dodatku z nazwiskami wszystkich autorów…

– Tak, wbrew tradycji bibliotecznej wprowadzamy do opisu katalogowego wszystkich autorów. W naukach przyrodniczych badania prowadzą zespoły. W bibliotekoznawstwie cały czas patrzymy przez pryzmat humanistyki, w której najczęściej jest jeden autor. W innych naukach jest inaczej i nie jest już satysfakcjonujące wpisywanie trzech pierwszych autorów.

W fizyce pięciuset autorów potrafi podpisać krótki artykuł.

– Musimy to rozpisywać, jest to żmudne, ale ponieważ robimy to w kartotekach wzorcowych, wpisanie raz takiego autora później procentuje.

Biblioteka Narodowa ma przede wszystkim zadania centralne, jest partnerem dla bibliotek w całej Polsce. Wszystko, co do nas wpływa, katalogujemy w ciągu 24 godzin tak, żeby biblioteki w kraju nie musiały katalogować samodzielne, tylko kopiowały opis katalogowy z naszej strony. Żeby to osiągnąć, musimy pracować szybko. Jeśli do biblioteki uniwersyteckiej przychodzi książka i nie ma jej na naszej stronie, to sami ją katalogują.

Zauważyłem, że czasopisma też bardzo szybko trafiają do katalogu BN.

– Od trzech lat wszystkie książki, od dwóch lat łącznie z czasopismami. Numer czasopisma wpływa w poniedziałek, a we wtorek jest skatalogowany. Zadaliśmy sobie pytanie, czego oczekują od nas użytkownicy, i odpowiedzieliśmy, że przede wszystkim tego, żeby wszystko odbywało się szybko. Mówiąc o użytkownikach, myślę przede wszystkim o bibliotekach w Polsce. One dzięki temu nie muszą utrzymywać dużych zespołów katalogerskich, bo kopiują od nas. Ci bibliotekarze mogą wtedy pracować z czytelnikami, a w perspektywie 30 tysięcy bibliotek to poważna oszczędność. Ale myślę też o naszych użytkownikach. Ten, kto do nas przychodzi, musi mieć pewność, że mamy nie tylko wszystkie książki z XIX wieku, lecz także te na bieżąco publikowane. Szybkie katalogowanie nie jest gorsze od powolnego, bo powolne zwykle polega na tym, że książka leży i czeka.

Katalogowanie wymaga czasem zastanowienia…

– Niewielki odsetek wymaga konsultacji, zwłaszcza książki, które rozpoczynają jakieś zjawiska, szczególnie książki naukowe. Od roku zmieniamy zespół katalogerów, sukcesywnie wprowadzani są katalogerzy dziedzinowi, żeby nie tylko katalogować z dużą znajomością dziedziny – doktor chemii kataloguje książki chemiczne, doktor biologii książki biologiczne – lecz także, aby być partnerem dla bibliotek naukowych w Polsce. Kiedy się zastanawiamy, jak skatalogować książki związane z nowymi zjawiskami, nasz kataloger powinien skontaktować się ze swoimi odpowiednikami w bibliotekach instytutowych, aby ustalić, jak to hasło powinno brzmieć, aby użytkownicy mogli skutecznie wyszukiwać. Chodzi o to, żebyśmy my, bibliotekarze, nie wymyślali świata, z którego nikt nie korzysta. Od 1 stycznia wprowadzamy nowy system katalogowania przedmiotowego, w porozumieniu z bibliotekami w Polsce i bibliotekami narodowymi na świecie, przede wszystkim z Bibliothèque Nationale de France, która jest na podobnym etapie i uważa, że odpowiada na pytania podobnie jak my. Będziemy chcieli udostępniać nasze zasoby w sposób bardziej atrakcyjny poprzez deskryptory.

Deskryptory. Czy nowe metody katalogowania wymagają nowych kompetencji od użytkownika?

– Zależy nam na tym, żeby wyszukiwanie fasetowe, zawężające, było jak najmocniej intuicyjne. Ale nigdy nie zastąpimy wiedzy. Jeżeli ktoś nie ma kompetencji, to wiadomo, że będzie wyszukiwał dużo skromniej, bo nie zada odpowiednich pytań. Możemy pomagać, stosując właściwe terminy, ale nie zastąpimy samych pytań. Trzeba pamiętać, że nasze serwisy katalogowe są skierowane nie tylko do środowiska naukowego, lecz także do bibliotek publicznych, szkolnych, dla dzieci i młodzieży. Czy książkę o tym, jak uprawiać akację, powinniśmy hasłować „robinia”, jak każdy botanik to zrobi, czy raczej „akacja”, bo tak będzie wyszukiwał każdy inny człowiek? System wprowadzany od stycznia pozwala wpisać i jedno, i drugie.

A jednak studenci nie poruszają się sprawnie we współczesnych bibliotekach.

– W toku studiów zapomina się o nauce sprawnego wyszukiwania informacji w bibliotekach czy archiwach. To nie jest tylko kwestia kompetencji językowej czy odruchu chodzenia do biblioteki, ale zwyczajne pokazanie na pierwszym roku, które publikacje muszą być przeczytane, o których istnieniu musimy wiedzieć. Środowisku naukowemu brakuje odwagi, żeby powiedzieć studentom, że mają spędzić czas w czytelni instytutowej, idąc od książki do książki. One stoją w tej czytelni dlatego, że są ważne.

Porozmawiajmy o Academice. Cyfrowa wypożyczalnia międzybiblioteczna książek i czasopism naukowych Academica udostępnia zasoby cyfrowe Biblioteki Narodowej, w tym współczesne książki i czasopisma naukowe ze wszystkich dziedzin wiedzy. Ile dotąd zeskanowano
dokumentów?

– Skanujemy prawie dwa tysiące obiektów dziennie, jednocześnie do wykorzystania w Academice i w Polonie. To już milion sześćset tysięcy publikacji. W Academice dostępne są do wypożyczenia publikacje pozostające pod ochroną prawa autorskiego, ale udostępniamy także książki i artykuły z domeny publicznej. Jest to bardzo wygodne narzędzie, żałuję, że jeszcze tak mało rozpropagowane, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach. Academica jest zainstalowana obecnie w prawie trzystu bibliotekach. Dzięki niej każdy może mieć dostęp do całej literatury naukowej z poszanowaniem prawa autorskiego. To narzędzie bezcenne przede wszystkim dla studentów i doktorantów, którzy nie mieszkają w dużych ośrodkach akademickich. Pewnie trudno będzie im wykonać całą pracę korzystając z terminala Academiki, ale choćby sprawdzenie czegoś, doczytanie brakujących tekstów lub studia porównawcze dzięki niej są możliwe w miejscu zamieszkania studenta. To pozwala nam myśleć spokojnie o nauce i równym dostępie do niej.

Czym się różni Academica od Polony? Jaka jest między nimi relacja?

– To są dwa narzędzia do przeszukiwania tego samego zbioru. W Polonie możemy udostępniać tylko rzeczy z domeny publicznej, w Academice publikacje chronione prawem autorskim. Zachęcam czytelników, studentów, naukowców, żeby spytali swoją bibliotekę instytutową czy gminną, dlaczego nie ma instalacji Academiki.

Nie jest to przecież drogie ani skomplikowane.

– To wymaga albo osobnego komputera, albo – tam, gdzie to niemożliwe – osobnej instalacji na komputerze. Biblioteki tworzą budżety na rok naprzód, więc trudność zakupu komputera od ręki może być realną przeszkodą. Liczymy na to, że w przyszłym roku tych instalacji będzie dużo więcej.

Czytuję wydawnictwa bezdebitowe z lat 80. na papierze. Ciekawe, czy po zeskanowaniu są one jeszcze czytelne.

– Mamy prawie komplet tych publikacji, intensywnie konserwujemy ten zasób, co nie jest łatwe z powodu kwaśnego papieru słabej jakości i blaknącego druku. Zeskanowanie pomaga wyostrzyć i kontrastować, co wychodzi lepiej niż w oryginale. W Polonie umieszczamy pliki w wysokiej, wydawniczej rozdzielczości.

Biblioteka cyfrowa Polona udostępnia zbiory w postaci plików jpg i pdf. Czy te formaty są najwłaściwsze do czytania?

– To powszechnie przyjęte formaty na świecie. W Polsce większość bibliotek cyfrowych używa formatu DjVu, z którego na świecie się rezygnuje.

Na czym polega modernizacja serwisów katalogowych i bibliograficznych?

– Mówiłem o deskryptorach, czyli nowym opracowaniu przedmiotowym publikacji, wygodnym, możliwym do wykorzystania w bibliotekach cyfrowych. Katalogi w obecnej formie przestaną istnieć na rzecz wielkich bibliotek cyfrowych. Użytkownik przyzwyczaił się do wyszukiwania w jednym okienku. Integracja naszego katalogu z Poloną jest już bardzo daleko posunięta. Przed kilkoma tygodniami przyznano Bibliotece Narodowej środki na realizację projektu e-Omnis obejmującego przygotowanie centralnego systemu dostępu do zbiorów bibliotecznych w Polsce, uwzględniającego i katalogi, i biblioteki cyfrowe wszystkich bibliotek w Polsce, z uwzględnieniem elektronicznego ISBN. Chodzi o to, żeby w jednym okienku było absolutnie wszystko, co jest w polskich zasobach bibliotecznych. Nie tylko wyszukiwane przez Google, ale i to, czego tam nie znajdziemy, czyli bazy danych bibliotecznych zasobów cyfrowych. To jest wielki projekt, w którym potraktowano Bibliotekę Narodową jako część administracji publicznej. Inaczej mówiąc, każdy z nas ma obywatelskie prawo dostępu do biblioteki w pobliżu i do wszystkich bibliotek w Polsce, a administracja musi nam to zagwarantować. To co mamy, traktujemy jako dobro publiczne.

Z czasów studenckich pamiętam czytelnię profesorską na KUL-u, gdzie pochylali się nad książkami starsi panowie i panie. Czy naukowcy wciąż przychodzą do czytelni, czy już wyłącznie korzystają z Internetu i dokumentów cyfrowych? Czy uczeni wiedzą, jakie udogodnienia przygotowała dla nich BN?

– Wprowadzając cały katalog naszych zbiorów online, myśleliśmy, że spadnie nam liczba odwiedzin w naszych czytelniach. Zostaliśmy miło zaskoczeni, bo liczba odwiedzających rośnie. Dzięki udostępnieniu powszechnie serwisów katalogowych użytkownicy uznali BN za ciekawe miejsce do pracy. Mają tutaj wszystko, mogą się przygotować w domu przez Internet, przez Polonę, potem tutaj przyjść i kontynuować pracę. Przychodzą też dlatego, że wszystko jest tak szybko katalogowane, że nie muszą pilnować, czy książka już trafiła do magazynu. Tu jest wszystko, od razu, miło i grzecznie podane, w dobrej atmosferze, z dobrym bistro.

Kawa w Zielonym Barku rzeczywiście jest znakomita.

– Myślę, że będzie jeszcze lepsza. Biblioteka to jest konkretne miejsce i nie powinniśmy o tym zapominać. Internet nie wyprze bibliotek, one będą pełniły różne role. Biblioteki publiczne w każdej gminie będą azylami społecznymi, w których każdy dorosły będzie mógł przyjść i powiedzieć: „Nie umiem tego czy tamtego”, a bibliotekarka go nauczy. To się dzieje dzisiaj, a proszę mi wierzyć – za pięćdziesiąt lat dzisiejsi dziesięciolatkowie będą dużo bardziej wykluczeni cyfrowo czy technologicznie niż obecni sześćdziesięciolatkowie. Jedynym miejscem, w którym będzie się można stale i za darmo nauczyć, będzie biblioteka. A biblioteki uczelniane będą pełnić zupełnie inną rolę. Większość nauki już dziś jest dostępna online.

W jaki sposób Biblioteka Narodowa promuje swoje zasoby cyfrowe?

– Zasób Polony jest dostępny powszechnie. Promując Polonę, pokazujemy te zbiory jako zabawne, zaskakujące, ale też że jest w nich prawdziwa mądrość, czasem zapomniana. Mamy także bardzo popularny fanpage na Facebooku, gdzie zdarzają się tysiące dalszych udostępnień. Staramy się wypośrodkować, reklamować rzeczy niepoważne na przemian z poważnymi. Hitem był podręcznik o tym, jak schudnąć turlając się po podłodze, ale porównywalnym zainteresowaniem cieszyły się rękopisy z wierszami Krzysztofa Kamila Baczyńskiego ilustrowane przez poetę, podarowane żonie Basi
w dniu ślubu.

Rozmawiał Grzegorz Filip