Typografia lubi światło i przestrzeń

Rozmowa z dr Ewą Smołką, prezesem Wydawnictwa Episteme, i dr Dorotą Niedziałkowską, redaktorką wydawnictwa

Rozmawiał Grzegorz Filip

Jaki jest państwa sposób na dzisiejszą sytuację wydawniczo-czytelniczą? W którym miejscu specyficznego polskiego rynku książki chcą się państwo usadowić?

Ewa Smołka : Działamy od niedawna. Od początku specjalizujemy się w przygotowaniu do druku publikacji naukowych, z czasem zakres naszych działań poszerzył się o wydawnictwa albumowe, tomiki poezji. Współpracujemy z uczelniami, instytucjami kultury i indywidualnymi autorami, którzy zadowoleni z efektów współpracy wracają do nas z kolejnymi książkami.

Gdy spojrzeć na te staranne i piękne edycje, na idiom stylistyczny grafiki książkowej (a także strony internetowej), intuicja wiedzie nas w stronę wydawnictwa artystycznego, tymczasem nazwa Episteme sugeruje tematykę naukową.

E.S. : Chcemy łączyć wysoką wartość merytoryczną i estetyczną publikacji. Książki naukowe bywają wydawane niestarannie, bez dbałości o szatę graficzną, układ typograficzny. Wydaje się, że przeważa czynnik ekonomiczny. Główną troską jest to, żeby jak najwięcej tekstu zmieścić na jednej stronie. Jednak dobra typografia lubi światło, czyste powietrze i przestrzeń. Książka estetyczna nie musi być droga, można zrezygnować z twardej oprawy, tłoczeń, ekskluzywnego papieru, a ważny jest projekt – czytelny, przejrzysty, który nie zatrzymuje na sobie uwagi ani nie przeszkadza, pozwala czytelnikowi koncentrować się na treści.

To jednak nie publikacje naukowe zwróciły moją uwagę na Episteme, lecz okazały tom prozy Kazimierza Kummera (1934-1962), zapomnianego, młodo zmarłego pisarza, wydany w opracowaniu Doroty Niedziałkowskiej, ze wstępem Tomasza Burka. Ta proza to państwa odkrycie.

E.S. : W serii „Odnalezione” chcemy przypominać literaturę, która przestała funkcjonować w obiegu publicznym, książki bardzo dawno wydane, zapomniane, reprezentowane pojedynczymi egzemplarzami w bibliotekach. Literatura obecna, ale nieobecna, choć nakłady dawniej nie były małe, bądź nieodkryta i niepublikowana. Tak było z Klatką Kummera. Nie została wznowiona i przestała istnieć w świadomości czytelników.

Oprócz powieści Klatka, wydanej w latach 60., tom zawiera opowiadania i słuchowiska. Były one wydobywane z rękopisów…

Dorota Niedziałkowska : Od żony pisarza otrzymaliśmy pakiet maszynopisów. Autor, kiedy uważał, że tekst jest ukończony, przepisywał go na maszynie i dodawał stronę tytułową lub okładki. Po pewnym czasie dowiedzieliśmy się o istnieniu dwudziestu zeszytów z rękopisami. Poprosiliśmy też o możliwość ich przejrzenia. Pani Jolanta uważała, że teksty pisane ręcznie nie zyskały sankcji autorskiej, jako nieukończone. Przekonaliśmy ją, że trzeba to przebadać. Wreszcie kwerenda radiowa. Tom zawiera bowiem słuchowiska, w tym pięć z nich zachowało się jedynie na nośniku dźwiękowym, dzięki czemu jest szalenie różnorodny i może to być dla czytelnika zaskoczeniem, że obok tekstów wartościowych artystycznie są mniej dojrzałe, ale taka jest specyfika pisania dla radia.

Sztandarową edycją wydawnictwa stanie się jednak wielotomowa kolekcja dzieł Bolesława Prusa.

E.S. : Edycja „Pism wszystkich” Bolesława Prusa to projekt badawczy finansowany z Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki, realizowany pod auspicjami Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza. Nasze wydawnictwo wygrało konkurs na opracowanie graficzne i redakcyjne oraz wydanie tego wielotomowego dzieła pod redakcją naukową prof. Beaty Obsulewicz.

Czy brakuje nam wydań Prusa?

D.N. : Prus nigdy nie miał edycji krytycznej, choć oczywiście poszczególne dzieła miały opracowania na bardzo wysokim poziomie, jak choćby Zygmunta Szweykowskiego. Teraz niektórzy edytorzy boczą się na badacza za to, że traktował tekst autorytarnie, uważał, że ma go prawo zmieniać. Istnieją np. znaczące różnice między pierwszym i drugim wydaniem Emancypantek w kreowaniu postaci Madzi Brzeskiej, która w wydaniu pierwszym na dużo więcej pozwala synowi pani Latter. Prus usunął te fragmenty w drugim wydaniu, aby wizerunek Madzi zgadzał się potem z wizerunkiem przyszłej szarytki.

Piękne wydanie. Dlaczego tomy różnią się kolorami?

D.N. : Serii jest siedem (Nowele, Powieści, Kartki z podróży, Publicystyka społeczno-filozoficzna i literacka, Kroniki, Korespondencja, Notatki twórcze) i zamysł był taki, żeby zróżnicować je kolorem oprawy – przechodzimy poprzez granaty, odcienie niebieskiego do szarego.

Świetny pomysł. W szarości mamy, jak widzę, Notatki lubelskie.

D.N. : To pierwszy tom serii „Notatki twórcze”, obejmujący materiał od ćwiczeń geometrycznych i pomysłów na kształtowanie charakteru, poprzez różne zapiski, aż do prawdziwych notatek twórczych. Notatnik Prusa przechowywany jest w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie. Z jednej strony najmniej tu typowego Prusa, a z drugiej jest to seria intrygująca, bo nigdy niewydawana w całości.

Duży format tomów tej edycji kłóci mi się trochę z przyzwyczajeniami czytelniczymi.

E.S. : Tak, ale proszę zobaczyć notatki Prusa – zawierają one wykresy, wzory matematyczne, tabele, rysunki, informacje na marginesach. Tego nie dałoby się zmieścić na stronie A5.

Nie spodziewałem się po autorze Lalki notatek najeżonych wzorami…

D.N. : Początkowo Prus chciał zostać naukowcem, ale w końcu się na to nie zdecydował. Doszedł do wniosku, że mając zostać pisarzem, powinien zrozumieć rzeczywistość, uchwycić relacje pomiędzy ludźmi, pomiędzy przedmiotami. Stąd jego wyliczenia, które miały służyć do planów i schematów literackich.

Czy odbiorcą dzieł Prusa stanie się wyłącznie świat naukowy?

E.S. : Z jednej strony tak, opracowanie krytyczne zainteresuje literaturoznawców, natomiast szersze kręgi czytelników sięgną po powieści czy niezwykle ciekawe kroniki i publicystykę. W ramach działań edukacyjnych i promocyjnych na Facebooku zamieszczamy co smakowitsze, humorystyczne cytaty z Prusa…

D.N. : …i mają one wzięcie. Dodam coś jeszcze do tego wątku. Edycja krytyczna może się kojarzyć z tym, że wydajemy tekst pozbawiony komentarza, niemniej jednak w tym przypadku zdecydowano się wyjść w kierunku czytelnika współczesnego i dodać komentarze rzeczowe i przypisy słownikowe, żeby każdy był w stanie poradzić sobie z lekturą.

E.S. : Testowaliśmy na młodych ludziach, czy wiedzą, co znaczy „szlafmyca” bądź „powróz” i jest z tym bardzo różnie.

D.N. : W prozie Prusa mamy jeszcze cały pakiet zapożyczeń np. z niemieckiego: „stradować” [wg słownika Witolda Doroszewskiego – zlicytować], „zaforszusować” [wypłacić zaliczkę]. Staramy się uprzystępnić tekst, ale też nie chcemy zakładać, że nasz czytelnik nie ma żadnej kompetencji językowej. Jest więc przy tym trochę pracy.

Jak dziś promować książki autora Lalki?

E.S. : Niewątpliwie należy poszukiwać nowych sposobów dotarcia do czytelników, nowych form animowania zainteresowań czytelniczych. O mediach społecznościowych już wspominałam. By zainteresować autorem i jego twórczością, zapraszamy w maju na spacer po Lublinie śladami Bolesława Prusa, po miejscach związanych z jego życiem, później często portretowanych w utworach np. sklep Mincla miał swój pierwowzór w Lublinie.

D.N. : Dawno już dowiedziono, że Lalka jest bardziej lubelska niż warszawska. Podsumowując naszą rozmowę, wspomnę jeszcze, że szykujemy drugi tom serii „Odnalezione” – Opowiadania krzeszowickie Stanisława Czycza, interesującego pisarza z pokolenia Andrzeja Bursy. Książkę chcemy wydrukować na 20-lecie śmierci krakowskiego pisarza. Po szczegóły zapraszamy na nasze strony internetowe: wydawnictwoepisteme.pl oraz odnalezione.com.

Rozmawiał Grzegorz Filip