Polska filozofia była i jest pluralistyczna

Rozmowa z prof. Piotrem Gutowskim, filozofem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, przewodniczącym Komitetu Nauk Filozoficznych PAN

O filozofii w Polsce dowiedzieliśmy się kilka lat temu, gdy zaistniała groźba jej likwidacji na Uniwersytecie w Białymstoku. Potem był Okrągły Stół Humanistyki…

Problemy filozofii upublicznione wówczas zwróciły uwagę na to, że dyscyplina z wielowiekowymi tradycjami może zniknąć z wielu uczelni…

Królowa nauk?

Było lub jest kilka pretendentek do tego tytułu: matematyka, teologia, filozofia. Pierwsza dlatego, że odkrywa język, którym – wiele na to wskazuje – „napisany” jest świat, druga z tej racji, że zajmuje się Bogiem, który użył tego języka do stworzenia świata, a filozofia, zwłaszcza metafizyka, dlatego, że próbuje dostarczyć najogólniejszego spojrzenia na rzeczywistość, które wiąże w harmonijną całość to, co wydaje się niepowiązane, np. obiektywną wiedzę naukową z naszymi subiektywnymi pierwszoosobowymi punktami widzenia czy sferę faktów ze sferą wartości. Poza tym historycznie termin „filozof” przez wiele wieków zawierał w sobie znaczenie, które dzisiaj odnosimy do słowa „uczony”. Newtona uznajemy dziś za fizyka, ale on sam lokował swoje dokonania w obrębie dyscypliny określanej za jego czasów jako filozofia przyrody. Reminiscencje dawnej centralnej pozycji filozofii można dostrzec w anglosaskich nazwach typów doktoratów. Przedstawiciele nauk humanistycznych, społecznych i także wielu innych otrzymują stopień PhD, czyli – z łaciny – philosophiae doctor .

Jaka jest polska filozofia?

Mamy bardzo dobre tradycje w porównaniu z innymi dyscyplinami. Mimo tych wszystkich perturbacji historycznych, które boleśnie dotknęły Polskę w ciągu ostatnich dwóch wieków, nasza filozofia zaznaczyła się w dziejach filozofii światowej.

Co masz na myśli?

To, że mieliśmy i mamy reprezentantów różnych szkół i nurtów filozoficznych, które wydały wybitnych przedstawicieli o randze międzynarodowej, np. Romana Ingardena – fenomenologa, Karola Wojtyłę – personalistę, Leszka Kołakowskiego – najpierw marksistę, a później jednego z najsłynniejszych krytyków marksizmu, czy Michała Hellera – filozofa próbującego powiązać współczesną naukę, zwłaszcza kosmologię, z teizmem. Mieliśmy też lub mamy filozofów może nie o randze światowej, ale ogólnopolskiej, inspirujących nurty myślowe oddziałujące na szeroko pojętą polską kulturę, włącznie z polityką, np. tomistów, takich jak Stefan Swieżawski i Mieczysław Krąpiec, filozofa dialogu Józefa Tischnera, niemarksowskiego materialistę Leszka Nowaka, marksistę i znawcę Hegla Marka Siemka, łączącego tomizm z fenomenologią i hermeneutyką Władysława Stróżewskiego.

Istnieje jednak przekonanie, które podzielam, że najbardziej niezwykłym zjawiskiem polskiej filozofii XX wieku była Szkoła Lwowsko-Warszawska. W czasie gdy państwo polskie nie istniało, w pierwszych dwóch dziesięcioleciach XX wieku, na uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie grupa zapaleńców zgromadzonych wokół Kazimierza Twardowskiego, świetnie wykształconego filozofa i genialnego nauczyciela oraz organizatora życia naukowego, tworzy idee, które wpływają na filozofię światową i wpisują się w największy nurt filozofii współczesnej, czyli w filozofię analityczną. Przedstawiciele tej szkoły to m.in. Alfred Tarski, Kazimierz Ajdukiewicz, Jan Łukasiewicz, Tadeusz Czeżowski, Tadeusz Kotarbiński, Maria i Stanisław Ossowscy, Izydora Dąmbska. Ze szkołą tą związany był też Władysław Tatarkiewicz. Przy okazji zaszczepiony tam styl uprawiania pracy naukowej sprzyjał nabywaniu nawyków wytrwałości, systematyczności i precyzyjnego myślenia, które bardzo przydały się podczas budowania odzyskanej państwowości i także później w czasach PRL-u. Ten styl skutecznie osłabiał bliską polskiej zbolałej duszy mentalność romantyczną, wyrażoną w skądinąd interesującej filozofii mesjanistycznej. W ostatnich dekadach XX i pierwszych XXI wieku filozofię w stylu analitycznym uprawiali lub uprawiają m.in.: Andrzej Grzegorczyk, Jerzy Pelc, Witold Marciszewski, Leon Koj, Adam Nowaczyk, Jan Woleński, Jacek Jadacki, Andrzej Wiśniewski, Adam Grobler i bardzo wiele zdolnych osób z pokolenia obecnych 30- i 40-latków.

Czy dzisiaj w polskiej filozofii dominuje nurt analityczny?

Chyba tak, choć podobnie jak dawniej polska filozofia jest obecnie dość pluralistyczna. Mamy fenomenologów, tomistów, postmodernistów, neoheglistów, neomarksistów i reprezentantów wielu innych szkół, włącznie ze wspomnianym mesjanizmem. Ten pluralizm uważam za coś bardzo cennego.

Niegdyś pewne nurty filozofii dało się przypisać do konkretnych ośrodków akademickich. Czy dzisiaj jest to możliwe?

Głównym ośrodkiem fenomenologii był UJ, ale obecnie fenomenologów można znaleźć w różnych uczelniach, a największe ich skupisko jest pewnie w IFiS PAN w Warszawie. Centrum tomizmu był KUL i tam ta tradycja jest ciągle żywa, ale zwolenników św. Tomasza można znaleźć w wielu innych uczelniach, głównie katolickich. Podobnie jest z innymi nurtami filozofii. Filozofowie analityczni – w szerokim sensie tego terminu – są natomiast niemal w każdym polskim instytucie filozofii, choć najwięcej pewnie na UW i na UJ.

Co się stało z marksistami?

Część przeszła przemianę już za czasów PRL. Zwolennicy twardego nurtu engelsowskiego zbliżyli się do neopozytywizmu, a później przyłączali się do scjentyzującego odłamu filozofii analitycznej. Inni porzucali typowy determinizm późnego Marksa na rzecz bardziej humanistycznego podejścia młodego Marksa lub nawet powrotu do idealistycznych idei jego protoplasty, Hegla. Po transformacji ustrojowej ci ostatni nie musieli nawet zmieniać poglądów, wystarczyło powiązać je z myślicielami tropiącymi inne niż Marks przyczyny opresji różnych grup ludzi – z Nietzschem, Freudem, postmodernistami.

Dzisiaj w dyskursie publicznym terminy „marksizm” czy „neomarksizm” są najczęściej używane przez przeciwników jako inwektywy, pewnie dlatego, że w Polsce – w przeciwieństwie np. do krajów zachodnich – marksizm łączy się z tragicznymi doświadczeniami komunizmu. Mimo że u nas niełatwo się przyznawać wprost do bycia marksistą, to jednak są osoby zatrudnione na polskich uczelniach, które tak właśnie określają swoje poglądy.

A co się stało z tomizmem egzystencjalnym, uprawianym niegdyś na KUL?

Tomizm jest wciąż uprawiany na polskich uczelniach katolickich, choć wydawało się, że przemiany zachodzące w Kościele w II połowie XX wieku zwiastują jego kres. Sobór Watykański II bywa interpretowany jako antytomistyczny i wydawało się, że nowsze współczesne nurty filozoficzne, np. filozofia dialogu, zastąpią wysłużonego św. Tomasza w funkcji dostarczania filozoficznych podstaw dla chrześcijaństwa. Okazało się jednak, że tomizm ma w sobie ogromną żywotność niedocenianą przez krytyków tego nurtu. Do jego kolejnego już renesansu przyczyniły się też przemiany w filozofii analitycznej, która z biegiem czasu powróciła do odrzucanej początkowo problematyki metafizycznej, a ponadto znaczenie terminu „filozof analityczny” bardzo się poszerzyło: teraz to ktoś, kto nie tyle głosi określone tezy, np. jest naturalistą i unika wielkich metafizycznych syntez, ile uprawia filozofię z dbałością o precyzję i jasność wypowiedzi oraz o poprawność argumentacji. Nic nie stało więc na przeszkodzie, aby powiązać tomizm z filozofią analityczną i powołać do życia coś, co niekiedy określa się mianem tomizmu analitycznego. Dziś wielu filozofów, także w Polsce, uprawia taki właśnie tomizm. Ale nie jest to już dokładnie to samo, co tomizm egzystencjalny w wydaniu Maritaina, Gilsona i Krąpca.

W czasach, gdy studiowaliśmy, trwały w Polsce wielkie spory filozoficzne: dyskusje tomistów z marksistami, Krąpca z Tischnerem, marksizmu ze strukturalizmem, w końcu dyskusje w łonie samego marksizmu. Czy dzisiaj w Polsce prowadzone są fundamentalne debaty filozoficzne?

Są, jak najbardziej, zarówno na poziomie akademickim, jak i pozaakademickim. Jeśli chodzi o ten drugi poziom, warto zauważyć, że niemal każdy z konkurujących między sobą światopoglądów czy programów społeczno-politycznych uzasadniany jest m.in. przez sprzyjających mu filozofów. Dyskusje medialne zwykle są dość płytkie i – jak w prawdziwych wojnach – brylują tam frontowi żołnierze, którzy często nie mają pojęcia o teoretycznych zawiłościach tego, czego bronią. Ale zdarzają się ambitniejsze programy telewizyjne czy dyskusje na łamach bardziej fachowych czasopism, gdzie trzeba posłać filozofa. Mam wrażenie, że takich, niekiedy bardzo interesujących, gorących dyskusji jest całkiem sporo.

Natomiast na poziomie akademickim toczą się ciągle dyskusje, ale ich przedmiotem są obecnie nie tyle różnice między szkołami czy nurtami filozoficznymi, ile między stanowiskami w sprawach mających także znaczenie światopoglądowe. Jednymi z ważnych są spór między teizmem i ateizmem oraz spór o wartość i miejsce religii w życiu indywidualnym i społecznym. Temu jest poświęcona interesująca książka pod red. Jacka Hołówki i Bogdana Dziobkowskiego Filozofia religii. Kontrowersje, która wyszła w 2018 r. Ja sam wraz z moim współpracownikiem Marcinem Iwanickim wydałem w tym roku obszerną (875 stron) antologię najnowszych tekstów z filozofii analitycznej na temat sporu teizm-ateizm pt. Teizm, ateizm i religia .

Sporów, które toczą się w obrębie filozofii i są dostrzegane przez szerszą publiczność, jest jednak znacznie więcej, np. w bioetyce, ale pozostałe, choćby ze względu na dość specjalistyczny język, są raczej domeną wąskich grup badaczy. Cóż, jak w każdej dyscyplinie, tak i w filozofii, następuje specjalizacja.

Czy filozofia nie stała się w ten sposób podobna do innych nauk, w których specjaliści z poszczególnych subdyscyplin nie potrafią ze sobą rozmawiać?

To jest oczywiście problem, ale mają go też reprezentanci innych nauk. Niestety, nie wszystko da się wyrazić w prosty sposób, który każdy zrozumie. Zwykle jednak szczegółowe filozoficzne rozwiązania są fragmentem ogólniejszych stanowisk, które da się w miarę prosto przedstawić, a ponadto nawet te szczegółowe kwestie można umiejętnie opowiedzieć niespecjalistom. Są różne interesujące programy telewizyjne, radiowe i czasopisma popularyzujące problematykę filozoficzną na niezłym poziomie. Polecam pismo „Filozofuj!”, które dostępne jest w wersji papierowej i elektronicznej.

Jak filozofia polska ma się do filozofii światowej? Czy nasi filozofowie nawiązują dialog ze swoimi kolegami z innych krajów, zwłaszcza tymi z najlepszych ośrodków filozoficznych? Czy polscy filozofowie są znani na świecie?

Nie mamy dziś może filozofów tej rangi, jak najsłynniejsi przedstawiciele Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, o których wspominałem: Tarski, Ajdukiewicz, Leśniewski…

Czyli tak znanych, że filozofowie z krajów zachodnich uczyli się języka polskiego, by słuchać ich wykładów w oryginale.

Tak. Ale myślę, że na tle innych nauk społecznych i humanistycznych w Polsce filozofowie nie mają się czego wstydzić. Wśród tegorocznych laureatów „Polskiego Nobla”, czyli nagród Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, jest prof. Andrzej Wiśniewski, który zajmuje się logiką filozoficzną i jest cenionym w świecie autorytetem w zakresie erotetyki – nie mylić z erotyką – czyli logiki pytań (krótka rozmowa z prof. Wiśniewskim na str. 7). Wcześniej tę nagrodę otrzymał Jan Woleński, a jeszcze wcześniej – w pierwszej edycji – Stefan Swieżawski. Jeśli mowa o nagrodach, to warto wspomnieć o Nagrodzie Templetona, wyższej finansowo niż Nagroda Nobla, przyznanej Michałowi Hellerowi. Kilka tygodni temu członkiem PAN został Włodzimierz Galewicz, a wcześniej na członka zagranicznego PAN wybrano wybitnego uczonego, znawcę i niestrudzonego propagatora filozofii polskiej, członka Akademii Brytyjskiej, Petera Simmonsa.. Poza tym mam poczucie, że poziom nauczania filozofii w Polsce jest wysoki, co sprawia, że całkiem spora grupa filozofów młodszego niż nasze pokolenia publikuje za granicą w dobrych czasopismach i dobrych wydawnictwach. Mają oni też trwałe kontakty międzynarodowe, nierzadko także stopnie naukowe uzyskali na dobrych zagranicznych uczelniach. PAN co cztery lata przyznaje Nagrodę im. Tadeusza Kotarbińskiego za wyróżniającą się publikację. W tym roku przyznana ona została na wniosek Komitetu Nauk Filozoficznych PAN prof. Cezaremu Cieślińskiemu za książkę wydaną w Cambridge University Press, podejmującą pewne zagadnienia z filozofii języka. Filozofowie, np. dr Tomasz Żuradzki z UJ, zdobywają granty ERC, co nieczęsto się zdarza przedstawicielom nauk humanistycznych. Możemy więc mieć uzasadnioną nadzieję, że przyszłe pokolenia filozofów zaznaczą swoją obecność w filozofii światowej mocniej niż nasze pokolenie, które za czasów PRL borykało się z wielorakimi ograniczeniami, ale jednak zdołało zaabsorbować najnowsze osiągnięcia w filozofii i przekazać wiedzę o nich naszym uczniom.

W panelu „Filozofia polska po reformie”, który prowadziłeś na zjeździe filozofów w Lublinie, ujawnił się podział środowiska filozofów i to nie był podział pokoleniowy.

Rzeczywiście. To podział na tych, którzy widzą swoje szanse uczestnictwa w nauce światowej i chcą te szanse zwiększyć, dlatego wspierają reformę premiera Gowina w zakresie nowych kryteriów ewaluacji dorobku naukowego, i tych, którzy z różnych powodów, nie zawsze z tej racji, że są intelektualnie słabsi od pierwszych, woleliby uprawiać filozofię w języku polskim i publikować głównie w polskich czasopismach i wydawnictwach. No cóż, zobaczymy, jak nowe zasady będą działały w praktyce. Bardzo niepokojące jest to, że filozofia może zniknąć jako osobna dyscyplina z niektórych pozametropolitalnych ośrodków naukowych, które włożyły niekiedy ogromny wysiłek w utrzymanie i rozwój instytutów filozofii czy czasopism filozoficznych. Instytuty filozofii na uniwersytetach w Szczecinie, Bydgoszczy czy w Zielonej Górze są może mniej liczne niż na UW, UJ lub UAM, ale utrzymują bardzo przyzwoity poziom naukowy i dydaktyczny. A filozofia jest też przecież w Białymstoku, Olsztynie, Rzeszowie, Częstochowie, są katedry czy zakłady filozofii na politechnikach i w wielu innych rodzajach szkół wyższych. Mam nadzieję, że MNiSW zdąży wprowadzić odpowiednie korekty, aby zapobiec różnym niekorzystnym skutkom reformy.

Podczas zjazdu prof. Jan Woleński powiedział, że w Polsce jest ponad ośmiuset filozofów. A przecież wielu „zdradziło” filozofię dla innych dyscyplin. Jest też dużo wydziałów i instytutów filozofii. Nie za dużo filozofii jak na taki kraj i taką naukę?

Nie znam wiarygodnych danych na temat liczby osób zatrudnionych jako filozofowie w polskich uczelniach, ale gołym okiem widać, że jest nas całkiem sporo. To jednak sytuacja, która dotyczy nie tylko filozofów. Gdyby zliczyć fizyków zatrudnionych np. w krakowskich uczelniach, to pewnie okazałoby się, że jest ich więcej niż w niejednym kraju zachodnim o porównywalnej do Polski liczbie ludności. Nasuwają się dwa pytania: czy to źle, że mamy tylu filozofów i fizyków, z których niewielka tylko liczba uczestniczy w nauce światowej? Bo taki był chyba podtekst twojego pytania? A jeśli tak, to co zrobić, aby dokonać optymalizacji? Otóż nie jestem przekonany do optymalizacji polegającej na zostawieniu samych „gwiazd” naukowych i pozbyciu się naukowej „klasy średniej”. Po pierwsze dlatego, że można się pomylić w nominowaniu kogoś na gwiazdę, a po drugie dlatego, że zwykle zanim się ktoś staje gwiazdą, jest uczonym klasy średniej. Nie stawiałbym więc zarzutu, że filozofów, fizyków czy przedstawicieli innych nauk jest w Polsce za dużo.

Przekonasz mnie, że filozofia jest dzisiaj potrzebna?

No jest! Choć wiele zależy od tego, jak będziemy rozumieli słowo „potrzebna”. Jeden ze sposobów obrony filozofii polega na stwierdzeniu, że filozofia nie jest do niczego potrzebna, tzn. że nie ma ona charakteru praktycznego, nie studiuje się jej po to, aby osiągnąć jakieś inne cele poza nią samą. Jednak – paradoksalnie – studiowanie i uprawianie filozofii wzmacniają naszą tężyznę intelektualną, podobnie jak ćwiczenia fizyczne wzmacniają tężyznę fizyczną. To natomiast przydaje się wszędzie, w uprawianiu innych nauk i w życiu codziennym.

Można jednak przyjąć powszechną konwencję, że wartościowe jest tylko to, co pożyteczne, i wskazać, że logika uczy zasad poprawnego rozumowania, że epistemologia wprowadza w problematykę prawdy, uzasadniania i racjonalności, metafizyka roztacza niezliczone pomysły na temat struktury i genezy otaczającej nas rzeczywistości, a etyka rozważa problemy dotyczące tego, co jest słuszne bądź niesłuszne moralnie itd. Zagłębienie się w te wszystkie kwestie wyprowadza nas z indywidualnych lub lokalnych jaskiń i ukazuje inne światy, których nie byliśmy świadomi. A to jest potrzebne do ukształtowania siebie tak samo, jak podróże potrzebne są do tego, abyśmy uchwycili, jakie jest naprawdę nasze miejsce w świecie. Być może są rzeczy, o których filozofom się nie śniło, ale przyśniło się im już całkiem sporo i warto poznać te sny, mówiące o wielu możliwych sposobach, na jakie świat może być.

Filozofia cierpi na brak studentów.

To zależy gdzie. Na wrześniowym zjeździe filozofów rozmawiałem z Mieszkiem Tałasiewiczem, dziekanem Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego (jego wypowiedź na temat rady dyscyplin czytaj na str. 10). Twierdzi on, że z każdym rokiem mają coraz lepszych studentów na obu poziomach kształcenia. Tam, gdzie trafiają najlepsi maturzyści, są też chętni na studia filozoficzne. Tam, gdzie są słabsi absolwenci szkół średnich, nabór na filozofię jest znacznie słabszy. Kiedy kierowałem MISH na KUL, spora część naszych studentów, starannie przecież wyselekcjonowanych, ambitnych, chciała się kształcić w zakresie filozofii.

A czy macie chętnych na doktoraty, żeby zastąpić nowymi badaczami odchodzącą kadrę?

Trudno używać czasu teraźniejszego, bo jesteśmy w okresie przejściowym. Reforma spowoduje znaczne zmniejszenie liczby doktorantów na takich kierunkach jak filozofia, ale zapewne podniesie się jakość doktoratów.

Maciej Górecki włącza filozofię do nauk równoległych, czyli takich, które żyją same dla siebie, nie liczą się z kontekstem międzynarodowym, a tym samym nie mają wielkiej wartości.

Zalecałbym ostrożność w formułowaniu takich osądów. W Stanach Zjednoczonych powstaje bardzo dużo doktoratów z różnych dziedzin, zwykle na dość przeciętnym poziomie. To jeszcze nie jest problemem. Problem powstaje wówczas, gdy autorzy słabych prac doktorskich zostają zatrudnieni na uniwersytetach. W USA żaden poważny uniwersytet nie zatrudni słabeusza, a w Polsce to była dość powszechna praktyka, jednak dotyczyła ona przecież nie tylko, i nie przede wszystkim, filozofii.

Jest pytanie, co mają robić absolwenci filozofii. W tym roku filozofia wraca do szkół. Powinna być w programach?

Filozofia pojawia się od tego roku w pierwszej klasie czteroletniego liceum jako przedmiot do wyboru. Dyrektor na poziomie szkoły może zadecydować, który z trzech przedmiotów można wybrać: muzykę, plastykę czy filozofię. Mamy nadzieję, że ambitne licea będą wybierać filozofię.

Jaka powinna być filozofia w szkole?

Filozofia w liceach musi łączyć wymiar historyczny i systematyczny. Uczeń musi się dowiedzieć o głównych ideach głoszonych przez Sokratesa, Platona, stoików, sceptyków itd. To jest potrzebne polonistom czy historykom, którzy omawiając poszczególne epoki, rozpoczynają zwykle od naświetlenia ich podbudowy filozoficznej. Uczeń musi jednak też poznać podstawowe zasady krytycznego myślenia i nauczyć się unikać wielorakich błędów w rozumowaniach.

Mam wrażenie, że filozofowie są dobrze zintegrowaną grupą, mimo różnic, które ujawniają się w debatach.

No cóż, jesteśmy mistrzami w akceptacji różnic między naszymi poglądami. Filozof teista, przystępując do dyskusji z ateistą, z góry wie, że nie przekona oponenta do swoich racji, nie zmieni jego stanowiska. Może mieć najwyżej nadzieję na wzajemne lepsze zrozumienie tych racji i stanowisk. Dlatego filozofowie różnych opcji nie muszą patrzeć na siebie wilkiem. W pewnym sensie studiowanie filozofii daje świetne przygotowanie do uczestnictwa w życiu demokratycznym: tu też przecież ciągle toczą się debaty między opozycyjnymi stanowiskami i nie widać wielkich szans na uzgodnienie stanowisk. Warto więc mieć umiejętność krytycznego spojrzenia zarówno na założenia i uzasadnienia strony przeciwnej, jak i tej, którą sami wspieramy.

Powiedz coś o roli Komitetu Nauk Filozoficznych PAN.

Filozofowie mają dwie reprezentujące ich organizacje. Jedną jest Polskie Towarzystwo Filozoficzne, a drugą Komitet Nauk Filozoficznych PAN, który w ostatnich latach był dość aktywny w zabieganiu o interesy środowiska filozoficznego. Wspomagaliśmy starania o to, aby filozofia była odrębną dyscypliną w nowym ministerialnym podziale nauk, aby wróciła do szkół średnich.

Czy nie miał dla tych spraw znaczenia twój udział w Komitecie Polityki Naukowej w odpowiednim czasie?

Pewnie tak. Na forum KPN przekonywałem kolegów, a tym samym dawałem argumenty ministrowi nauki, że filozofia jest dla nauk humanistycznych i społecznych tym, czym matematyka dla nauk przyrodniczych i ścisłych. Musi więc pozostać osobną dyscypliną w wykazie nauk. Dzięki temu mamy trzech członków w Radzie Doskonałości Naukowej.

Czy macie wiedzę, jak filozofowie radzą sobie na rynku pracy?

Właściwie nie mamy takich danych. Ogólnopolski system Ekonomiczne Losy Absolwentów nie podaje informacji o różnicach zarobków między kierunkami, lecz raczej między regionami czy uczelniami w różnych regionach, miastach. ELA też ma inne słabości, bo ZUS nie obejmuje choćby informatyków, którzy wyjechali za granicę i tam zarabiają znakomicie. Poza tym kariery filozofów na rynku pracy mają prawdopodobnie inny przebieg niż kariery absolwentów innych kierunków. Filozofowie nie zawsze zaczynają z górnej półki. Biorą często prace nie najwyżej płatne, ale dzięki posiadanym umiejętnościom szybko awansują i w dłuższej perspektywie zyskują nad innymi przewagę, także finansową. W zestawieniach amerykańskich czy brytyjskich absolwenci filozofii są wysoko notowani na rynku pracy, ale tam bazy danych są znacznie bogatsze niż nasze i obejmują dłuższe okresy.

Jak widzisz przyszłość polskiej filozofii?

Gdy patrzę na młode pokolenie, to jestem optymistą.

Miałem na myśli raczej to, w jakim kierunku filozofia powinna pójść?

Dobrze by było, żeby filozofia była obecna jako osobny kierunek studiów na każdym polskim uniwersytecie i żeby każda osoba z wykształceniem uniwersyteckim zaliczyła przynajmniej podstawowy kurs prowadzony przez kompetentnego filozofa. Nie byłoby również źle, gdyby na wzór tego, co proponuje się w Oxfordzie, powstały w przyszłości kierunki studiów, które można by określić mianem hybrydowych, np. filozofia i matematyka, filozofia i literatura, filozofia i fizyka, filozofia i teologia czy filozofia i polityka i ekonomia. Filozofia ma bowiem bardzo dużą zdolność koalicyjną i ta jej cecha jest skrzętnie wykorzystywana w najlepszych uczelniach świata. Natomiast jeśli chodzi o charakter filozofii uprawianej w Polsce, to zachęcałbym moich kolegów i koleżanki – a mamy obecnie dużą reprezentację znakomitych kobiet-filozofów czy, jak kto woli, filozofek – do dbałości o zachowanie pluralizmu, ale jednocześnie do zmiany dotychczasowych nawyków publikacyjnych i do jeszcze odważniejszego uczestniczenia w międzynarodowym życiu naukowym. W tych kwestiach również jestem optymistą.

Rozmawiał Piotr KIERACIŃSKI