Szweykowscy

Magdalena Bajer

Nie przeceniając znaczenia „cech regionalnych”, podobnie jak „cech narodowych”, zapamiętałam jednak powiedzenie pewnego przedstawiciela poznańskiego środowiska akademickiego: „w Wielkopolsce bardziej dbano o konie cugowe niż o wierzchowce”. Echo (dalekie) takiej postawy odnajduję w sytuacji rodziny Szweykowskich, której drugie pokolenie, mając w dziedzictwie wyższe wykształcenie poznańskiego aptekarza i wybitne osiągnięcia naukowe jego syna w literaturoznawstwie, poszło gremialnie do nauki, wybierając różne jej specjalności, uzyskując najwyższe tytuły. Myślę, że wszystkim tym bohaterom niniejszej opowieści towarzyszyła w życiowych wyborach świadomość, że prowadzenie badań naukowych jest i będzie potrzebnym społeczeństwu trudem (jak troska o konie cugowe), a zarazem spełnianiem ambicji, zaspokajaniem własnej ciekawości i rozbudzaniem jej u innych.

Nie jest pewne, czy zasłużony pijar Wojciech Anzelm Szweykowski, żyjący w latach 1773–1836, pochodzący z okolic Pułtuska, pedagog, językoznawca, teolog, pierwszy rektor królewskiego Uniwersytetu Warszawskiego w latach 1818–1831, był protoplastą wielkopolskich Szweykowskich. Zainteresowania, te lingwistyczne, i rozległość tematów poruszanych w artykułach oraz listach, wydają się powinowactwem z uczonymi sukcesorami nazwiska. Podobnie działalność na polu oświaty w Królestwie Polskim, gdzie był m.in. członkiem Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Taka postać, bez względu na rzeczywiste koligacje, przysparza splendoru, ale i zobowiązuje.

Wśród literackich bohaterów

W czasach Zygmunta Szweykowskiego zainteresowanie literaturą współczesną było domeną bardziej krytyki niż uniwersyteckiej nauki, a jego rezultaty publikowano częściej w czasopismach niż podręcznikach.

Pionier badań nad polskim naturalizmem, autor nowatorskich interpretacji czołowych dzieł pozytywizmu urodził się w roku 1894 w Krośniewicach. Edukację gimnazjalną rozpoczął w Warszawie, a skończył w Łowiczu, w roku 1913, by (znowu w Warszawie) studiować filologię polską na uniwersytecie. Miał znakomitych mistrzów: Józefa Kallenbacha, Józefa Ujejskiego, a później, we Lwowie, Juliusza Kleinera. Mojemu pokoleniu polonistów przybyły do kanonu opracowań powyższych autorów prace Zygmunta Szweykowskiego. Od każdego z tych autorów uczyliśmy się nieco innego – zawsze prawomocnego – rozumienia utworów literackich.

Doktorem filozofii Szweykowski został w roku 1922, docentem historii literatury w 1928. W latach 1933–1939 był profesorem nadzwyczajnym i kierownikiem Katedry Literatury Polskiej Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie i Łodzi. W 1939 roku został profesorem Uniwersytetu Poznańskiego, by podczas okupacji niemieckiej wykładać w tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich. Po wojnie prowadził badania nad literaturą polską w Uniwersytecie Adama Mickiewicza.

Szweykowskiemu zawdzięczamy pierwsze podstawowe monografie dzieł Prusa, ale także pionierską i oryginalną interpretację Trylogii , uznanej przez uczonego za „baśń na tle dziejowym”, co otwierało nowe obszary możliwości interpretacyjnych, nienegujących wcześniejszych ustaleń historycznoliterackich. Było śmiałym, jak możemy to dzisiaj ocenić, sięgnięciem po narzędzia z zasobu teorii literatury, iście prekursorskim w epoce, kiedy nie używano jeszcze pojęcia interdyscyplinarności, zaś ocenę Trylogii zbyt chętnie i łatwo kwitowano formułką: ku pokrzepieniu serc.

Zygmunt Szweykowski interesował się szczególnie powieścią historyczną nieodległej przeszłości, przybliżając odbiorcom swoich prac bohaterów twórczości Rzewuskiego, Korzeniowskiego, Dygasińskiego i innych pisarzy, w celnie uwypuklanym bogactwie osobowości nadanej im przez autorów.

Odrębnym nurtem było bezbłędne rozpoznawanie i zaspokajanie aktualnych potrzeb wiedzy o literaturze, a te i w międzywojniu i po drugiej wojnie światowej były znaczne.

W latach dwudziestych ubiegłego wieku był redaktorem „Dziennika Literackiego”, w roku 1932 opracował zarys historii Kasy Mianowskiego, widząc potrzebę utrwalenia zasług jej twórców dla polskiej kultury i nauki. Po wojnie należał do Komitetu opracowującego Bibliografię Literatury Polskiej „Nowy Korbut”. Był członkiem PAU, Towarzystwa Naukowego we Lwowie, poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, innych organizacji uczonych, działając aktywnie na rzecz badania i upowszechniania literatury. Zmarł w roku 1978 w Poznaniu.

Odziedziczony wybór

Inteligencka tradycja zakorzeniła się w rodzinie Szweykowskich szybko i mocno. Trzej synowie wybitnego badacza literatury założyli rodziny, w których małżonkowie mieli podobne zainteresowania, a droga akademicka stała się oczywistym życiowym wyborem.

Urodzony w roku 1925 w Krakowie Jerzy wybrał dziedzinę leżącą wówczas, gdy dokonywał wyboru, na pierwszej linii rozwoju nauk przyrodniczych, w której stawiano podstawowe pytania o istotę życia. Niewiele mógł się od ojca humanisty dowiedzieć o genetyce, niewiele uczono w szkole.

Myślę, że młody człowiek szybko zdał sobie sprawę z tego, że warto interesować się tym, co wywołuje trudne refleksje, nie obiecując rychłych rozwiązań, ale każdy najmniejszy krok otwiera nowe rozległe horyzonty i odsłania wiele ścieżek wiodących do ważnego celu. Myślę także, że odegrały w tym rolę rozmowy z ojcem, który w innej sferze poznania wybierał zawsze to, co nowe i trudne. Wiem od nieżyjącego już poznańskiego polonisty o tych rodzinnych rozmowach i maestrii w ich inicjowaniu oraz prowadzeniu profesora Szweykowskiego seniora.

Syn Jerzy w 1969 roku był już profesorem genetyki na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi UAM w Poznaniu. W tym samym roku został dyrektorem Instytutu Genetyki Roślin PAN również w Poznaniu. Prowadził badania m.in. nad mechanizmami ewolucji wielu gatunków roślin – z pogranicza geobotaniki – nad ich zmiennością wymagającą aktualizowania systematyki botanicznej.

Wiele badań prowadzili wspólnie profesorscy małżonkowie – Alicja z domu Słabędzka i Jerzy Szweykowscy. Opublikowali liczne podręczniki, a także Słownik botaniczny z 1996 roku.

Kariera naukowa o rok młodszej od męża, urodzonej w Inowrocławiu profesor Szweykowskiej przebiegała podobnie. Już w czasie studiów rozpoczęła pracę w Katedrze Botaniki Ogólnej UAM, by w latach 1961–1978 tą katedrą kierować. Profesorem została w roku 1969. Pełniąc różne funkcje administracyjne na Wydziale Biologii, prowadziła badania, publikowała ich wyniki i wykształciła duże grono uczniów. Działała w Komitecie Botaniki i w Komitecie Fizjologii, Genetyki i Hodowli Roślin PAN, a także w redakcji czasopisma „Acta Physiologiae Plantarum”. Oboje z mężem zginęli w wypadku samochodowym w roku 2002.

Dalsze duże kroki

Córka jedynaczka profesorskiego małżeństwa poszła drogą rodziców, stawiając na niej śmiało znaczące kroki. Zofia Katarzyna Szweykowska-Kulińska urodziła się w roku 1956 w Poznaniu. Od 1982 roku pracuje na Wydziale Biologii UAM, gdzie uzyskała doktorat w roku 1986, w 1995 habilitację, sześć lat później tytuł profesora. Jest biologiem molekularnym, co można uznać za kontynuację naukowej pracy rodziców w specjalności czy zgoła nowej dziedzinie, która w ich czasach dopiero kiełkowała w Polsce. Znów trzeba zwrócić uwagę na to, co w rodzinie Szweykowskich jest dziedzicznym rysem postawy wobec świata – skłonność do podejmowania zadań, w przypadku uczonych tematów, jakich nikt jeszcze lub bardzo nieliczni podejmowali. Przynosi to zawsze zasługę pionierstwa, czasem wyniki fundamentalne, nierzadko najpierw porażki i zwątpienia.

Profesor Szweykowska-Kulińska, kontynuując rodzinną tradycję, działała i działa bardzo aktywnie w gremiach służących rozwojowi nauk biologicznych, w szczególności biologii molekularnej, zarówno w obszarze badań, jak dydaktyki uniwersyteckiej. Była m.in. dyrektorem Instytutu Biologii Molekularnej i Biotechnologii UAM, przewodniczącą Komitetu Biotechnologii PAN, zastępcą przewodniczącego Komitetu Biochemii i Biofizyki PAN. W tym roku została członkiem Rady Doskonałości Naukowej I kadencji w dyscyplinie nauki biologiczne. Odwzorowuje podstawowe cechy twórczej postawy dziadka humanisty i swoich rodziców: ciekawość, ale i respekt, tym większy, im więcej poznajemy.

Na innym polu

Najmłodszy syn Zygmunta Szweykowskiego, Piotr, żyjący w latach 1933–1991, poszedł już utartą drogą akademicką, ale w innym kierunku niż ojciec i starszy brat. I on, i żona Andrea Lehmann, urodzona w Niemczech, poświęcili się fizyce, a dokładniej: mąż był fizykiem matematycznym ze stopniem docenta, żona jest profesorem fizyki ciała stałego – oboje w poznańskim Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza.

Fizyka matematyczna, dzisiaj specjalność rozwijająca się żywo w wielu krajach, o której powabach intelektualnych dużo słyszałam od polskiej adeptki pracującej w Ameryce, była w połowie ubiegłego wieku polem pionierskich dopiero badań, niezapewniających spektakularnych osiągnięć. Należy zauważyć to zainteresowanie Piotra Szweykowskiego jako zapewne odziedziczoną po ojcu skłonność do tego co nowe, dopiero poznawane, budzące ciekawość.

Pani profesor podobnie prowadziła na Wydziale Fizyki pionierskie badania, które trudno, poza tym zapewnieniem, przybliżyć laikom. Wypromowała spore grono doktorów wywodzące się po części spośród uczestników seminarium poświęconego najnowszym trendom w fizyce, którego była współorganizatorem i współprowadzącą.

Humanista syn humanisty

Noszący pierwsze imię po ojcu Zygmunt Marian Szweykowski, po ojcu też wziął humanistyczne zainteresowania. Urodzony w roku 1929 w Krakowie, studiował muzykologię w Poznaniu. Drogę akademicką przebył w Uniwersytecie Jagiellońskim, uzyskując w roku 1964 doktorat, w 1987 habilitację, trzy lata później profesurę.

Zajmując się teorią muzyki, ze szczególną uwagą dla muzyki włoskiej XVII wieku i praktyki wykonawczej tego okresu, postępuje, jak wolno sądzić, tropem ojca, tj. podejmuje tematy badawcze z rezerwuaru problemów jeszcze nierozwiązanych. Znajduje je także w dziejach polskiej muzyki renesansowej i barokowej, w genezie rodzimego manieryzmu.

Profesor Szweykowski wykładał w wielu ośrodkach naukowych. Do rodzimych należą: Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Uniwersytet Warszawski, Instytut Sztuki PAN, za granicą m.in: Berlin, Padwa, Rzym, Lublana, Uppsala, Salzburg. Jest autorem wielu artykułów naukowych i książek. Niektóre pisał wspólnie z żoną Anną, również muzykologiem. Działał w międzynarodowych organizacjach muzyków i muzykologów, ciągle popularyzuje naukową wiedzę o muzyce.

* * *

Losy wszystkich trzech małżeństw drugiego uczonego pokolenia Szweykowskich wydają się modelowe dla głównego nurtu dziejów polskiej inteligencji w epoce, kiedy ta warstwa ugruntowała swoją pozycję w społeczeństwie jako przeważająca cześć jego elity umysłowej.

Niezależnie od głosów powątpiewania w dalsze zajmowanie tej pozycji przez ludzi z akademickimi tytułami i w sytuacji, gdy wyższe wykształcenie stało się powszechnym warunkiem awansu społecznego, warto zatrzymywać uwagę nad dziejami uczonych rodzin, zwłaszcza, gdy są daleko w przeszłości zakorzenione i wyraziście sięgają w przyszłość. Zyskiwana stąd wiedza i wzory niosą pożytki nie doraźne, lecz uniwersalne, i nieograniczone do jednej warstwy czy grupy, ale ogólne.

Unikając natrętnego dydaktyzmu, zwrócę uwagę na znaczenie tego, co w inteligenckich domach było niewypowiadane, działało prawem osmozy, żeby się odzywać, czasem donośnie, długo po opuszczeniu domu przez kolejne pokolenia. Wszyscy (chyba bez wyjątku) przedstawiciele rodów uczonych zeznają jednogłośnie, że w ich domach dziecinnych panowała tolerancja, otwartość na ludzkie przeżycia, opinie i oceny, nawet jeśli te budziły wątpliwości. Składnikiem głównym domowego klimatu była życzliwa ciekawość, ta sama, która kierowała później dorastające dzieci na drogę poznawania tajemnic przyrody, społeczeństwa, historii. Pozwalam sobie to przypomnieć, bo życzliwa (koniecznie z tym przymiotnikiem) ciekawość ośmiela – w nauce i w działaniu społecznym. Stanowi ważny i budujący składnik postawy wobec świata, potrzebny niezależnie od społecznej kondycji.