Między modernizmem a postmodernizmem
Praca Przemysława Kaliszuka jest na naszym rynku wydawniczym pozycją niezwykle cenną już choćby przez to, że autor podjął w niej problematykę tzw. nowej prozy polskiej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku, która przecież nie stanowi obszaru zbyt często penetrowanego przez badaczy literatury. I co ważniejsze, potrafił zaproponować zupełnie nowatorską interpretację omawianego zjawiska.
Zdając sobie sprawę z tego, że wyznaczenie granic czasowych „nowej” prozy może mieć tylko charakter umowny, autor monografii zaproponował z jednej strony końcówkę lat 60., tj. publikację powieści Bohdana Zadury, z drugiej natomiast połowę lat 80., ze szczególnym uwzględnieniem szkicu Jana Błońskiego Dwie groteski i pół , który ukazał się w majowym numerze „Literatury” z 1987 roku. Zadura jest dziś uznanym poetą, ale mało kto uzmysławia sobie rangę dwóch jego powieści z przełomu lat 60. i 70. Wspomniane Lata spokojnego słońca i nieco późniejszy utwór A żeby ci nie było żal to powieści o niebagatelnym znaczeniu. Dziś widać to o wiele lepiej niż wtedy, gdy ukazały się na półkach księgarskich, nie wzbudzając należnego zainteresowania krytyków. Były oczywiście wyjątki, jak choćby Michał Sprusiński. W każdym razie wyznaczenie przez Kaliszuka początku „nowej” prozy w postaci debiutanckiej powieści Zadury jest zabiegiem uzasadnionym. Jeśli chodzi o datę końcową, to uwzględnienie schyłku polemik wokół tzw. rewolucji artystycznej w prozie także nie powinno budzić wątpliwości. Szkic Błońskiego również odegrał w swoim czasie niepoślednią rolę.
Wypada przyjrzeć się temu, co tkwi między wyznaczonymi ramami czasowymi. Autor szczegółowo analizuje wybrane utwory kilkunastu prozaików, dzieląc je na trzy grupy. Pierwszą stanowi nurt biograficzny, w którym uwzględniono dzieła Bohdana Zadury, Juliana Kornhausera, Adama Zagajewskiego, Henryka Lothamera, Stanisława Piskora i Donata Kirscha. Druga grupa obejmuje narracje skupione na codzienności. Tutaj zanalizowane zostają wybrane utwory Józefa Łozińskiego, Janusza Andermana, Ryszarda Schuberta, Jerzego Pluty i Andrzeja Pastuszka. Trzecią grupę tworzy proza „bajkopisarzy”: Anatola Ulmana, Marka Słyka, Jana Drzeżdżona, Stanisława Moskala i Andrzeja Łuczeńczyka. I tutaj następuje największy zawód. Owi „bajkopisarze” nie zostają uhonorowani w książce oddzielnym rozdziałem. Niedosyt jest wielki, tym bardziej, że Kaliszuk to autor szeregu znakomitych artykułów, w których analizował twórczość tych prozaików. Co więcej, w swoich analizach wzniósł się ponad mocno upraszczający zagadnienie spór „niezaangażowanych” zwolenników Henryka Berezy i ich „zaangażowanych” adherentów. Wypada tylko wyrazić nadzieję, że rzecz o „bajkopisarzach” znajdzie się w oddzielnej monografii. Zobowiązuje także autorska deklaracja: „Choć w pracy nie uwzględniam tego zagadnienia, uznaję je za istotny komponent zjawiska «nowej» prozy”.
Termin „nowa” proza pozwolił badaczowi na objęcie nim tak różnorodnych zjawisk literackich, jak powieści Zadury, przedstawicieli Nowej Fali czy reprezentantów „rewolucji artystycznej”. Punktem łączącym jest tu uświadomienie sobie wyczerpania lub raczej wyczerpywania (zastrzeżenie Kaliszuka) konwencji modernistycznych i podjęcie na różny sposób prób odnowy (wspomniane wyżej trzy grupy). Doskonale uzasadniona jest teza, że owe próby odnowy mieszczą się jednak w obrębie eksperymentalnej prozy awangardowej, „wysokiego” modernizmu, nie przekraczając jeszcze bramy postmodernizmu.
Dodaj komentarz
Komentarze