Siła AGH – IT i… humanistyka

Rozmowa z prof. Tadeuszem Słomką, rektorem Akademii Górniczo-Hutniczej

Na dachu głównego gmachu AGH znajduje się monumentalna figura św. Barbary. Jakie znaczenie ma ta postać dla uczelni i społeczności akademickiej?

Św. Barbara jest patronką górników i dlatego znalazła się na dachu Akademii Górniczej, jak początkowo nazywała się nasza uczelnia. Ta figura powstała przed wojną. Zniszczyli ją naziści, którzy gmach AGH zajęli na siedzibę władz Generalnej Guberni. Z oczywistych powodów posąg świętej nie mógł powrócić na swoje miejsce w czasach komunizmu. Zostały jednak dobrej jakości zdjęcia i dokumentacja tego dzieła. W 1995 r. powstał projekt przywrócenia tego posągu, ważnego z punktu widzenia tradycji AGH. Figurę odtworzono i posadowiono na gmachu za czasów rektora Ryszarda Tadeusiewicza w 1999 r. Potem poświęcił ją papież Jan Paweł II podczas wizyty w Krakowie. Duża część naszych pracowników i studentów identyfikuje się z tą postacią. Są nawet tacy, którzy nie byli zadowoleni, że „cywilnym” patronem zrobiliśmy swego czasu Stanisława Staszica.

Uczelnia zachowała swoją tradycyjną nazwę, mimo ogromnej wszechstronności kształcenia i badań.

Mieliśmy historycznie kilka nazw: najpierw Akademia Górnicza, potem Górniczo-Hutnicza, a wreszcie dodaliśmy jej patrona Stanisława Staszica. Mimo rozwoju dyscyplin naukowych, wprowadzenia humanistyki, zdecydowaliśmy się pozostać przy tradycyjnej nazwie, podobnie jak wiele zagranicznych znanych uczelni, które nie zmieniły brandu wraz z rozwojem instytucji. Górnictwo kojarzy nam się przede wszystkim z węglem, tymczasem obejmuje ono bardzo wiele minerałów i surowców. Zapewne pod względem wolumenu węgiel kamienny nie jest na czele surowców wydobywanych przez górników. W Polsce mamy ponad kilka tys. kamieniołomów i żwirowni! Wydział Górnictwa i Geoinżynierii jest dużą jednostką, ale tematyka naukowa i dydaktyczna nie dotyczy już samego górnictwa, lecz raczej budownictwa czy inżynierii produkcji. Specjaliści od górnictwa wciąż są potrzebni i czeka na nich dobra praca, nie ma jednak aż tak wielu chętnych na ten kierunek jak kiedyś. Może związane jest to z podkreślaną w mediach szkodliwością górnictwa węglowego i samego węgla dla klimatu i środowiska? Podobnie jest z wiertnictwem. A przecież absolwenci tych kierunków bez problemu znajdują zatrudnienie w zawodzie. Z pewnością kształcenie setek inżynierów górnictwa nie miałoby sensu, ale kilkudziesięciu inżynierów górnictwa jest potrzebnych gospodarce. Podobnie potrzebni są inżynierowie hutnictwa. Dowiedzieliśmy się od sfer gospodarczych, że potrzeba kilku tysięcy inżynierów z tych branż. Studenci kierunków górniczych i hutniczych w AGH stanowią 10-15% wszystkich żaków, pozostali kształcą się na innych kierunkach inżynierskich, a część na kierunkach humanistycznych i społecznych.

A nie jest tak, że często – myślę na przykład o wiertnictwie nafty i gazu – kształcicie dla zagranicznych firm?

Nasi absolwenci często znajdują pracę za granicą. Nie traktowałbym tego jako zarzutu. To znaczy, że dobrze ich kształcimy.

Skoro już nie górnictwo i hutnictwo, to co jest siłą AGH?

IT! Informatyka, telekomunikacja, elektronika, automatyka, mechatronika, energetyka – to są dziś podstawowe kierunki, popularne, ale też dające dobre perspektywy zawodowe. Świetnie ma się także zarządzanie i – choć może to niektórych zdziwić - humanistyka. Kulturoznawstwo na Wydziale Humanistycznym jako pierwsze zakończyło w tym roku rekrutację. Mamy tam także inne kierunki niż na uniwersytetach. To na przykład informatyka społeczna, która cieszy się olbrzymim powodzeniem. Ten kierunek prowadzony jest przez Wydział Humanistyczny we współpracy z Wydziałem Elektrotechniki, Automatyki Informatyki i Inżynierii Biomedycznej oraz Wydziałem Informatyki, Elektroniki i Telekomunikacji. Humaniści włożyli dużo wysiłku w tworzenie i promocję swoich kierunków, a pokłosiem jest dobra rekrutacja. Cieszy mnie to, jak dobrze przyjmowani są na rynku pracy absolwenci naszych nietechnicznych kierunków – bez problemu znajdują zatrudnienie fizycy, chemicy, matematycy i absolwenci kierunków humanistycznych. Widzimy jednak pewną tendencję wśród młodych ludzi: wielu absolwentów studiów inżynierskich idzie do pracy po zdobyciu dyplomu i nie kontynuuje kształcenia na drugim stopniu. Czasami wracają dopiero po kilku latach pracy i robią magisterium.

Czy warto inwestować w tak szeroki rozwój, w wyjście poza typowo techniczne, inżynierskie kierunki?

Oczywiście. Inżynierom potrzebny jest kontakt z humanistami. To wyraźne wzbogacenie, a nie powielenie oferty kształcenia. Moglibyśmy być uniwersytetem, ale nie zmieniamy nazwy, bo ona należy do historii, to nasza marka. Poza tym coraz rzadziej używamy pełnej nazwy Akademia Górniczo Hutnicza, co może kojarzyć się z akademią węgla i stali, a częściej po prostu AGH. Tak jak MIT - mało kto dziś rozwija nazwę tej uczelni, zwykle używa się skrótu.

O randze i rozpoznawalności uczelni decyduje kadra czy studenci?

Nie ma jednego bez drugiego. Nasza renoma wynika ze znakomitej kadry. Wciąż jesteśmy atrakcyjni, przyciągamy znakomitych ludzi, którzy mają ochotę pracować w AGH. Jednak bez studentów nie byłoby rozwoju, nie bylibyśmy uczelnią. Jakość i renoma zależy od interakcji studentów z wykładowcami.

Mam wrażenie, że współpraca z przemysłem jest bardzo silną stroną AGH. Na dodatek przynosi ona wymierne korzyści materialne uczelni, co nie jest częste nawet w przypadku najlepszych światowych uniwersytetów.

Profesor Piotr Moncarz z Uniwersytetu Stanforda stwierdził, że tam mają zdecydowanie mniejszy odsetek przychodów ze współpracy z gospodarką, niż to ma miejsce na AGH. Teraz współpraca jest dobra i przynosi nam korzyści, ale kilka lat temu, gdy ogłoszono nowe warunki współpracy z gospodarką w programach NCBR, musieliśmy dostosować do nich zasady wspólnego działania. NCBR przekazuje pieniądze głównie do gospodarki, a nie nauki. W tej chwili mamy zdecydowanie mniej grantów z NCBR niż z NCN, co uważam za sytuację co najmniej dziwną.

Czy kampus niemal w centrum Krakowa nie ogranicza rozwoju uczelni?

Powiedziałbym, że wprost przeciwnie. Na naszym terenie mamy jeszcze wolne miejsca pod zabudowę. Mamy też na kampusie stare budynki z okresu PRL-u, w złej kondycji technicznej, które chcielibyśmy wyburzyć. Zatem wciąż mamy miejsce na rozwój infrastruktury. Kampus w tym miejscu daje nam szansę na integrację bardzo dużego środowiska AGH. Ta lokalizacja sprzyja też studentom. Proszę zwrócić uwagę, jak blisko mamy stąd do ścisłego centrum Krakowa. To tylko kilkanaście minut spaceru!

Jesteście inwestycyjnie zaspokojeni?

Nie. Mamy pewne plany. Prowadzimy inwestycje i przygotowujemy się do kolejnych. Wkrótce oddamy do użytku budynek laboratoryjny, który posłuży dwóm wydziałom, wcześniej oddaliśmy budynek teleinformatyki. Zaczynamy budowę gmachu Wydziału Fizyki i Informatyki Stosowanej, który ma kategorię A+, a powinien mieć też znacznie lepsze warunki lokalowe. Stworzyliśmy na 100-lecie Strategiczny Program Rozwoju AGH i przedstawiliśmy go premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Został on bardzo dobrze przyjęty. Nasz program inwestycyjny jest stosunkowo skromny. Potrzebujemy około 250 mln zł, ale od państwa chcemy tylko 160 mln złotych. Resztę dokładamy z własnych pieniędzy. W tym programie jest budowa obiektów dla wydziałów: fizyki i informatyki stosowanej, matematyki stosowanej i humanistycznego. Poza tym chcemy wybudować nową halę sportową tu, na kampusie. Mamy dwie stare hale, które położone są tuż obok kampusu, ale jednak po drugiej stronie ulicy Reymonta. Rozmawialiśmy już o przekazaniu ich Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, który ma w pobliżu inne obiekty. Mamy miejsce na halę tuż obok basenu. Wtedy mielibyśmy wszystkie obiekty sportowe na swoim terenie. W razie czego mamy też kilkanaście hektarów gruntu w Mydlnikach, które zakupiliśmy kiedyś za 400 tysięcy. Dzisiaj ten teren jest wart kilkadziesiąt milionów.

Na AGH są dyscypliny, które wymagają wielkich, ciężkich laboratoriów, wielkich urządzeń do badań wytrzymałościowych.

I mamy tu takie laboratoria. Kiedyś mieliśmy nawet wielkie suwnice. Teraz sporo obliczeń możemy wykonać za pomocą metod numerycznych i te urządzenia nie są potrzebne. Gdy budowaliśmy laboratoria nanotechnologiczne, konieczne było stworzenie niezwykle stabilnego podłoża. Wylano ogromną ilość betonu. W nowym budynku laboratoryjnym dla wydziałów: wiertnictwa nafty i gazu oraz elektrotechniki, automatyki, informatyki i inżynierii biomedycznej też są ciężkie laboratoria. Będzie tam można robić nawet badania związane z otworami wiertniczymi.

A co z geologią, czyli Pana specjalizacją?

Przede wszystkim prowadzimy badania terenowe, ale zebrany materiał trzeba już przebadać metodami fizycznymi i chemicznymi w laboratoriach. Mamy zatem różne urządzenia: mikroskopy skaningowe, spektroskopy, laboratoria gruntów i skał i wiele innych.

Macie tu piękną kolekcję minerałów.

Tak. Mamy minerały z całego świata i ciągle ten zbiór wzbogacamy.

AGH ma największą subwencję i najwyższy budżet wśród uczelni technicznych.

Dwa lata temu nasz budżet po raz pierwszy przekroczył miliard złotych. Zostaliśmy wówczas uznani przez „Forbesa” za najszybciej rozwijającą się firmę w przedziale od pół miliarda złotych. Teraz mamy dużą subwencję, ale przez całe lata mieliśmy za małą dotację w stosunku do potencjału uczelni. Po zmianie algorytmu przed kilku laty subwencja regularnie rośnie. Natomiast dużą część, około 40 procent naszego budżetu, stanowią pieniądze z grantów i z gospodarki.

No właśnie, jakie pieniądze AGH uzyskuje ze współpracy z gospodarką i czy finanse to jedyna korzyść ze współpracy z przemysłem?

To około 20 procent budżetu AGH. Przy okazji pracownicy lepiej zarabiają, a poza tym pojawiają się dzięki temu świetne tematy badawcze. Stąd mamy około sto patentów rocznie i najwięcej patentów europejskich. Nie bez znaczenia jest fakt, że nasi pracownicy rozumieją praktykę przemysłową, a studenci mają w przedsiębiorstwach staże i praktyki; często po studiach znajdują tam zatrudnienie.

Patent kosztuje, trzeba za niego zapłacić. Potem, jeśli uda się patent sprzedać, trzeba jakoś podzielić zysk między twórcę i uczelnię.

Na AGH 60 procent wpływu ze sprzedaży licencji czy patentu otrzymuje autor rozwiązania. Uczelnia zatrzymuje 40 procent, mimo że ponosi wszystkie koszty uzyskania i utrzymania patentu. Patentowanie i transfer wiedzy do gospodarki to poważny, trudny proces, który wymaga solidnego zaplecza. Uczelnia nim dysponuje. Zatrudniamy rzeczników patentowych, mamy środki na patentowanie.

Możliwość zostania milionerem dzięki patentom to mit?

Tak. Zarabiamy raczej na badaniach dla gospodarki, a patenty powstają przy okazji. Powołaliśmy z marszałkiem województwa i Małopolską Agencją Rozwoju Regionalnego fundusz, który nazwaliśmy „Mały NCBR”, który miał wspierać wdrażanie i transfer pomysłów naszych uczonych. Na Zachodzie takie fundusze skutecznie działają. Spodziewamy się dobrych rezultatów za jakiś czas.

Są naukowcy, którzy porzucili uczelnię dla własnych przedsiębiorstw, np. prof. Janusz Filipiak, twórca Comarchu.

To prawda. Jednak zwykle utrzymują z nami kontakty. Firma prof. Janusza Filipiaka odbiera spory procent naszych absolwentów rocznie. Większość dyrektorów w Comarchu to nasi absolwenci. To naturalne, że mamy z nią dobre relacje. Profesor Filipiak jest przewodniczącym Rady Uczelni. Drugim członkiem rady jest Krzysztof Pawiński, właściciel Maspexu. Trzecim Bogusław Ochab, prezes Zakładów Górniczo-Hutniczych „Bolesław” S.A, która zajmuje pierwsze miejsce w Europie jeśli chodzi o produkcję cynku i ołowiu z odzysku. Nasi absolwenci należą do najbogatszych osób w kraju. Zawsze jesteśmy w trójce uczelni, których absolwenci zostają szefami wielkich firm.

Jak reforma zmieni AGH?

Często mówiłem, że chodzi nie tylko o reformę, lecz także o nakłady. One rosną, choć nie tak, jak byśmy chcieli. Mamy dobrą Radę Uczelni. Już przesłuchała wszystkich członków władz uczelni, żeby zdobyć rozeznanie, jak działa AGH. Ich opinia jest dla nas dobra. Mamy teraz jedną szkołę doktorską. Przyjęliśmy na pierwszy rok 220 doktorantów, w tym jest 60 doktoratów wdrożeniowych. Poza tym mamy też eksternistów. Powołaliśmy Rady Dyscyplin Naukowych, modyfikujemy strukturę uczelni, pracujemy nad nową oceną okresową pracowników.

Czy wszyscy doktoranci AGH dostawali stypendia?

Nie wszyscy, ale zdecydowana większość. Podnieśliśmy teraz uczestnikom studiów doktorskich stypendia do wysokości obligatoryjnej dla szkół doktorskich. Ruch między tymi dwoma formami kształcenia był minimalny i dotyczył tylko tych, którzy stosunkowo niedawno zapisali się na doktoraty. Preferowany w szkole doktorskiej jest język angielski. Mamy kilkunastu doktorantów zagranicznych, którzy przeszli procedurę konkursową. Sądzimy, że w przyszłości ten trend będzie silniejszy. Oni są zaskoczeni, że zamiast płacić za studia doktoranckie, będą jeszcze dostawali przyzwoite stypendia. Dla nas to szansa na ściąganie do uczelni zagranicznych talentów. Sądzimy, że w przyszłości takich doktorantów może być więcej.

Kształcenie doktorantów to jeden z najważniejszych elementów reformy. W tej chwili mamy około tysiąca doktorantów. Ta liczba powinna zostać na podobnym poziomie, ale sprawność będzie znacznie większa; w doktoratach wdrożeniowych pewnie ok. 100 procent, w pozostałych wzrośnie do ok. 80-90 procent.

Co z kadrą w związku z nowymi dyscyplinami?

Niektóre małe politechniki mogły sobie zapewne pozwolić na stworzenie jednodyscyplinowych wydziałów. U nas nie było to na razie możliwe. Mamy co prawda 16 wydziałów i 17 dyscyplin, więc z pozoru moglibyśmy zbudować takie jednostki. Na razie jednak wydziały pozostały takie, jak dotychczas, a zmiany powinny nastąpić w nowej kadencji. Wydaje mi się, że powinniśmy mieć ok. 10-11 wydziałów i nie będą to jednostki jednodyscyplinowe. Mamy teraz 8 dyscyplin umiejscowionych na jednym wydziale, ale inne rozrzucone są na kilku wydziałach. Utrzymaliśmy jasne i proste zasady finansowania jednostek, a subwencja dzielona jest bez podziału na dydaktykę i badania. O tym decydują dziekani i rady dyscyplin naukowych. Nasz dotychczasowy system budżetowania był bardzo skuteczny i zbliżony do ministerialnego. Wydział otrzymywał takie środki finansowe, jakie wynikały z jego osiągnięć. Takie rozwiązanie nadal będzie obowiązywać na uczelni.

A co z zarządzaniem uczelnią?

Nie będą to duże zmiany. Kiedyś zrobiliśmy audyt uczelni i okazało się, że mamy całkiem skuteczny system. Teraz chcemy wejść mocno w informatyzację. Mamy świetną informatykę. Przedstawiciele Polskiej Komisji Akredytacyjnej, mimo zastrzeżeń dotyczących liczby kierunków informatycznych, przyznali nam trzy oceny wyróżniające w tej dyscyplinie. Informatykę prowadzą wydziały: informatyki, elektroniki i telekomunikacji, a także elektrotechniki, automatyki, informatyki i inżynierii biomedycznej.

Poza tym mamy geoinformatykę na Wydziale Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska nastawioną na informatyczne rozwiązania dla nauk o Ziemi. Na Wydziale Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej jest to informatyka techniczna, a na Wydziale Fizyki i Informatyki Stosowanej - informatyka stosowana. I tak zostało po reformie, bo widzimy sens istnienia tych specjalizacji informatycznych. Sądzę, że te różne informatyki to nasza siła i atut.

Zmieniają się zasady ewaluacji. Czy nie obawiacie się o wyniki?

Nie obawiamy się, ponieważ mamy bardzo mocną kadrę badawczą, a także świetny system oceny okresowej pracowników. W związku z tym pracownikom niespełniającym wymagań naukowych możemy zaproponować ewentualną zmianę charakteru zatrudnienia – np. na etat inżynierski lub techniczny.

AGH przystąpiła do konkursu na uczelnię badawczą. Jakie nadzieje z tym wiążecie?

Spełniliśmy kryteria formalne. Nasze poczynania w tym zakresie nadzoruje prorektor ds. nauki, prof. Andrzej Pach, a szefem zespołu, który przygotował program i wniosek jest prof. Marek Przybylski, który pracował wiele lat w Instytucie Maxa Plancka w Niemczech, a także w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście mamy nadzieję na uzyskanie tytułu uczelni badawczej, związane z tym dofinansowanie i, co za tym idzie, wzmocnienie badań naukowych

A czy federacja z Uniwersytetem Jagiellońskim i Instytutem Fizyki Jądrowej PAN wciąż wchodzi w grę?

Tak, ale to się nie stanie w obecnej kadencji, choć być może jeszcze w tym roku podpiszemy list intencyjny w tej sprawie. Nasze symulacje pokazują, że wspólnie bylibyśmy w drugiej setce rankingu szanghajskiego. Jest jednak wciąż wiele niewiadomych, jak taka federacja będzie funkcjonować i jak będzie odbierana na świecie. Na pewno osiągnęlibyśmy efekt synergii w wielu dyscyplinach, np. fizyka byłaby potęgą! Podobnie wiele innych obszarów badawczych. Ale ten proces musi być poprzedzony audytem zewnętrznym i przekonaniem, że jest to korzystne dla wszystkich partnerów.

A co z Instytutem Mechaniki Górotworu PAN?

Rozmawialiśmy o konsolidacji. Większość pracowników instytutu, w tym dyrektor IMG, to nasi absolwenci, a często także pracownicy. Prowadzimy podobną tematykę badawczą. Są powody, żeby się zintegrować.

Kiedyś mówiło się o połączeniu z Politechniką Krakowską.

Rzeczywiście, taki pomysł rzucił prof. Mirosław Handke, gdy rozpoczynał kadencję rektorską na AGH. Dziś współpracujemy z Politechniką w ramach związku uczelni. Gdybyśmy się połączyli, to np. budownictwo i mechanika byłyby bardzo mocne. Na przeszkodzie stoją jednak chociażby rozbieżne kategorie jednostek naukowych. Musimy zatem poczekać do następnej kategoryzacji.

Wspomniał pan o obiektach sportowych. Sport jest ważny dla uczelni technicznej?

Oczywiście, sport jest ważny dla każdej uczelni, dla studentów. O tym, jaką wagę przywiązujemy do sportu, świadczy pozycja, jaką zawodnicy z klubów AGH zajmują co roku w Akademickich Mistrzostwach Polski – to jest zawsze ścisła czołówka krajowa, zawsze pierwsze miejsce w grupie uczelni technicznych i pierwsze lub drugie w kraju. Pełnimy też ważną rolę w kulturze regionu. Byliśmy dwa lata temu srebrnym mecenasem kultury w Małopolsce.

Dlaczego?

Mamy znakomite zespoły artystyczne. Jednym z nich jest Orkiestra Reprezentacyjna AGH. Niedawno wygrała konkurs krajów Europy Środkowo-Wschodniej w Gorzowie Wielkopolskim i została zaproszona na mistrzostwa świata do Kanady. Mówiłem im wtedy, że jeśli za oceanem znajdą się w pierwszej szóstce, to dla nas już będzie sukces. Tymczasem oni wygrali w najważniejszej kategorii - koncert. Po tym zwycięstwie orkiestra otrzymała szereg zaproszeń na koncerty w różnych miastach tego kraju. Aż takiego sukcesu się nie spodziewaliśmy! Mamy też Chór i Orkiestrę Smyczkową „Con Fuoco AGH” oraz Zespół Pieśni i Tańca AGH „Krakus”. Muszę przyznać, że zarówno sport, jak i kultura przyciągają studentów. Studia to nie tylko nauka. Mamy słynne organizacje kajakarskie, nurkowe, turystyczne. Mamy wreszcie na miasteczku aż siedem klubów studenckich.

Wkrótce ruszy produkcja piwa z Browaru Górniczo-Hutniczego.

Tak, już niedługo uruchamiamy własny browar – również na miasteczku studenckim. Środki uzyskaliśmy ze sprzedaży akcji. Właściwie pierwsze potrzeby finansowe moglibyśmy zaspokoić przez zaangażowanie finansowe kilku absolwentów, ale ostatecznie browar ma kilkuset akcjonariuszy.

A Cyfronet?

Cyfronet AGH – chcę to podkreślić, bo fakt, że jest to jednostka naszej uczelni, bywa zapominany. Spełnia ona ważną rolę w całej polskiej nauce. Cyfronet ma trzy duże budynki, w tym dwa na kampusie, a jeden w Specjalnej Strefie Ekonomicznej w Pychowicach, i największy polski superkomputer - Prometheus. Jesteśmy dumni z tej jednostki. AGH ma też udziały w Krakowskim Parku Technologicznym. Jest też drugim pracodawcą w regionie - po Uniwersytecie Jagiellońskim. Te fakty też świadczą o znaczeniu uczelni dla Małopolski i kraju.

Rozmawiał Piotr Kieraciński