Pobłażliwość zamiast sprawiedliwej kary

Marek Wroński

Sprawa licznych plagiatów dr Magdaleny Lewickiej z Katedry Orientalistyki (kierownik: prof. dr hab. Krzysztof Stefański) Wydziału Humanistycznego UMK (dziekan: prof. dr hab. Przemysław Nehring) była opisywana przed rokiem (patrz artykuł: Dyskrecja zamiast sprawiedliwości , FA 9/2018). Formalne zawiadomienie o naruszeniu praw autorskich innych osób przez dr Lewicką wpłynęło do uczelni 20 listopada 2017 r. Rzecznik dyscyplinarny, prof. Krzysztof Lasiński-Sulecki, otrzymał je na początku grudnia i dopiero po trzech miesiącach, w połowie marca, wszczął postępowanie wyjaśniające, mimo że w takim wypadku wszczyna się je bezzwłocznie z urzędu. Chociaż postępowanie trwało ponad siedem miesięcy, nie objęło dalszych, kolejno odkrywanych przez dr hab. Joannę Kulwicką-Kamińską i emerytowanego prof. Czesława Łapacza nierzetelnych prac, które przesyłano władzom uczelni i rzecznikowi.

Rzecznik dyscyplinarny powołał formalnie biegłego (niezajmującego się prawem autorskim) 18 września 2018 r. Został nim prof. Dariusz Kołodziejczyk, historyk-turkolog z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Jednak biegły otrzymał niezbędne materiały dotyczące sprawy dopiero po miesiącu – 17 października 2018 r. Wtedy poproszono go też, aby w ciągu tygodnia przygotował opinię!

Prof. Kołodziejczyk już 24 października 2018 r. przesłał mejlem swoją czterostronicową opinię, która ma charakter recenzji profesorskiej, a nie pisma biegłego oceniającego skalę naruszeń prawa autorskiego. Biegły bardzo słabo ocenił dziewięć przesłanych mu artykułów (z dwudziestu zakwestionowanych przez dr hab. Kulwicką-Kamińską i prof. Łapacza). Określił je jako kompilacyjne, mimo że przeszły proces recenzyjny i wydrukowano je w czasopismach naukowych. Jego zdaniem, teksty dr M. Lewickiej opatrzone są wprawdzie bibliografią i przypisami, jednak oparte są na licznych publikacjach, dokumentach i stronach internetowych, z których nie wszystkie przywołano w przypisach. Tekstom tym brakuje autorskiej analizy opisywanych zagadnień. W dwóch przypadkach ten sam tekst był drukowany powtórnie (autoplagiat), z niewielkimi zmianami. Dr Lewicka podaje na przykład, że „autorsko” przetłumaczyła dokument Przesłania na zakończenie ramadanu z 3 VIII 2012 r. , mimo że ten tekst po polsku zamieszczono na stronie internetowej Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzynarodowego. Jak dowcipnie zauważył prof. Kołodziejczyk, oznaczałoby to, że Watykan zwrócił się do niej o przetłumaczenie tekstu, a później zamieścił go na swojej stronie. W kolejnym tekście (Kitabistics ) cześć wstępna została prawie „słowo w słowo” przetłumaczona na angielski z polskiej strony internetowej Muzułmańskiego Związku Religijnego bez powołania się na źródło. Kierując się zasadą wiele uchybień prawa autorskiego w sześciu publikacjach biegły uznał za „niefrasobliwość autorki w zakresie korzystania z dorobku poprzedników. Niefrasobliwość ta już dawno powinna była postawić w stan alarmu jej opiekunów naukowych”.

Biegły potwierdził, że w trzech tekstach autorka dopuściła się świadomie plagiatu. Pokaźne fragmenty tekstów są przepisane od różnych autorów, np. z prac prof. Agaty Nalborczyk, Wikipedii czy też z nieopublikowanego doktoratu, co jest szczególnie godne potępienia.

Postępowanie dyscyplinarne

Wniosek dyscyplinarny prof. Krzysztof Lasiński-Sulecki złożył 26 października 2018 r. po kilku ponagleniach rektora UMK, prof. Andrzeja Tretyna, i prorektora, prof. Andrzeja Sokali. Sprawa już wtedy była publiczna, gdyż wiele osób czytało artykuł we wrześniowym „Forum Akademickim”. Widać było także, że rzecznik prowadził postępowanie wyjaśniające mało sprawnie i przewlekle.

Sam tekst wniosku dyscyplinarnego składał się tylko z obszernych fragmentów opinii prof. Kołodziejczyka – bez żadnego komentarza rzecznika dyscyplinarnego. Zarzucono dr M. Lewickiej uchybienie godności nauczyciela akademickiego poprzez nierzetelność naukową skutkującą naruszeniem praw autorskich w czterech pracach: w publikacji System arabskiej notacji i transliteracji wydanej w ramach monografiiTefsir Tatarów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Teoria i praktyka badawcza , Toruń 2015, str. 101-137; w publikacji Arabska sytuacja dyglosyjna i jej implikacje dla procesu rozwijania receptywnych sprawności językowych zamieszczonej w monografii: Dydaktyka języka arabskiego , red. M. Lewicka, B. Michalak-Pikulska, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2014, s. 63-82; w artykule po angielsku Kitabistics: a New Direction of the Islam studies in Poland (The Literature of Polish-Lithuanian Tatars) opublikowanym na konferencji (E-Proceedings) w Kuala Lumpur, Malezja, 2015, str. 290-303 oraz w artykule The Literature of Tatars of the Grand Duchy of Lithuania, Journal of Language and Cultural Education, 2016, nr 4/1, s. 3-27.

Prof. Lasiński-Sulecki (prawnik specjalizujący się w finansach publicznych i podatkach) w obliczu popełnionych czterech plagiatów zażądał kary nagany (sic!), motywując, że jest ona zasadna i spełnia rolę prewencji ogólnej i indywidualnej. Należy wspomnieć, że obwiniona nie przyznała się do winy. Zdziwiony jestem, że rektor UMK, prof. Andrzej Tretyn, zaaprobował tak skandalicznie niski wymiar kary.

Dwa miesiące później przewodniczący Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej, dr hab. Maciej Wróblewski, profesor w Katedrze Antropologii Literatury i Nowych Mediów Instytutu Literaturoznawstwa UMK, wszczął postępowanie wyjaśniające i powołał trzyosobowy zespół orzekający w składzie: przewodnicząca – prof. dr hab. Danuta Janicka z Katedry Historii Doktryn Polityczno-Prawnych i Prawa Niemieckiego Wydziału Prawa i Administracji UMK, dr hab. Bożena Kołosowska, prof. UMK z Katedry Rachunkowości Zarządczej Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania UMK oraz studentka Ewa Konopa z Wydziałowej Rady Samorządu Studenckiego ówczesnego Wydziału Filologii.

Pierwsza rozprawa miała miejsce 8 lutego 2019 r. Po wysłuchaniu obwinionej, która nie przyznała się do winy, natomiast publicznie poczyniła szereg nieprawdziwych zarzutów pod adresem poszkodowanych, którym przyznano status oskarżycieli posiłkowych, dr Kulwicka-Kamińska oraz prof. Łapicz byli przesłuchiwani oraz zadawali obwinionej pytania, na które nie zawsze otrzymywali odpowiedź. Rzecznik zachowywał milczenie. Pod koniec rozprawy, ku ich zdziwieniu, towarzyszący im ich radca prawny, p. Mariusz Łątkowski z Bydgoszczy, bez ich wiedzy i porozumienia wystąpił z propozycją mediacji. Przerwano rozprawę i w czasie tej przerwy zdezorientowani pokrzywdzeni dali się „przekabacić”, że tak będzie lepiej. Radca argumentował, że się zorientował, iż władza uniwersytecka „aktywnie osłania” obwinioną przed konsekwencjami jej działań, rzecznik dyscyplinarny zachowuje się jakby był obrońcą obwinionej, zaś rozprawa jest prowadzona mało obiektywnie. Stąd, jego zdaniem, być może mediacja i przyznanie się dr Lewickiej skróci postępowanie, które może trwać nie wiadomo jak długo i z trudnym do przewidzenia zakończeniem.

Mediację prowadził dr Bartłomiej Chludzinski, rzecznik akademicki UMK, którego zadaniem jest rozwiązywanie konfliktów pomiędzy pracownikami. Pod koniec maja br. podpisano formalnie ugodę mediacyjną, w której dr Lewicka przyznała się do popełnienia czterech zarzucanych jej przez rzecznika dyscyplinarnego plagiatów. Pokrzywdzeni jako oskarżyciele posiłkowi zgodzili się na ukaranie obwinionej naganą oraz na nieodwoływanie się od tak niskiej kary.

Kolejna rozprawa odbyła się 11 lipca 2019 r. Magdalena Lewicka została ukarana naganą, co uzasadniono wynikami przeprowadzonej mediacji. Zdaniem Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej „orzeczona kara jest adekwatna do stopnia winy i społecznej szkodliwości popełnionych czynów”. Komisja podkreśliła, że plagiat jest przestępstwem ściganym z oskarżenia publicznego i grożą zań surowe kary: grzywny, ograniczenia wolności, a nawet kara pozbawienia wolności do lat trzech. Z tych powodów postępowanie obwinionej było poważnym naruszeniem obowiązków nauczyciela akademickiego i jego godności zawodowej, w związku z czym wymagało stanowczej reakcji. Według UKD łagodzącymi czynnikami jest jakoby konflikt między stronami wynikły z realizacji grantu „Tefsir” oraz poważne zaangażowanie organizacyjne i dydaktyczne obwinionej. Nikt się nie odwoływał i po kilku tygodniach orzeczenie się uprawomocniło.

Jak mi ostatnio napisał prof. Czesław Łapicz, o stosunku składu orzekającego do obwinionej świadczyła mała scenka, której był świadkiem 11 lipca 2019 r., tuż po zakończeniu rozprawy w obecności dr hab. Joanny Kulwickiej-Kaminskiej i dr. hab. Macieja Wróblewskiego. Stojąca obok nich przewodnicząca składu, prof. Danuta Janicka, w prywatnej rozmowie z dr Magdaleną Lewicką, w odpowiedzi na obawy tej ostatniej o przyszłość zawodową, poinformowała ją, że nie powinna uzyskać negatywnej oceny Wydziałowej Komisji Oceniającej w związku z okresową oceną pracownika, jeśli tylko przedłoży do oceny wybrane przez siebie artykuły. W domyśle - te, w których nie ma naruszeń prawa autorskiego.

Poproszona o komentarz, dr Lewicka stwierdziła, że w jej ocenie do naruszeń praw autorskich nie doszło. „Przystałam zarówno na mediację, jak i na podpisanie ugody przewidującej moje przyznanie się do winy, ponieważ uznałam, że takie zakończenie sprawy, dla którego alternatywą są kilkumiesięczne czy nawet kilkuletnie procesy sądowe, leży w interesie wszystkich stron. Jednocześnie zobowiązałam się podczas rozprawy, która odbyła się w dniu 11 lipca 2019 roku do zachowania w pracy naukowej wszelkiej staranności i rzetelności naukowej, tak, by nigdy więcej nie doszło do podważenia ich w jakichkolwiek okolicznościach.”

Komentarz

Trzeba też wspomnieć, że mimo pełnej świadomości prawnej, że plagiat jest przestępstwem, władze uczelni nie powiadomiły miejscowej prokuratury o naruszeniu praw autorskich. Zabrakło też kroków rektorskich związanych z retrakcją nierzetelnych publikacji w czasopismach. Przez cały czas obwiniona normalnie prowadziła zajęcia ze studentami, rektor Tretyn nie widział potrzeby jej zawieszenia w prawach akademickich, a duża część zarzutów kierowanych do władz rektorskich do dzisiaj nie została rozpatrzona.

Cała ta sprawa nie zachwiała pozycją dr Lewickiej na UMK. Pod skrzydłami politologa, dr hab. Pawła Hamczewskiego, prof. UMK z Centrum Studiów Europejskich im. J. Monneta (kierownik: prof. Leszek Kuk) jest ona współorganizatorem II Międzynarodowej konferencji naukowej Świat islamu w perspektywie badań arabistycznych i politologicznych , która planowana jest na 26-27 marca 2020 r.

Jak się nieoficjalnie dowiedziałem, jedyną barierę przed dr Lewicką postawił w połowie września dziekan Wydziału Humanistycznego UMK, prof. dr hab. Przemysław Nehring, który na podstawie udowodnionych naruszeń prawa autorskiego komisyjnie ocenił negatywnie możliwość dalszego zatrudnienia plagiatorki. Pani adiunkt odwołała się do Odwoławczej Komisji Oceniającej. Zobaczymy, czy w ramach budowania uniwersytetu badawczego w Toruniu odwołanie zostanie przez rektora uwzględnione. Na marginesie, za Odrą i za Atlantykiem żaden uniwersytet badawczy nie toleruje osób popełniających nierzetelności naukowe. Są one bezwzględnie dymisjonowane.

Monografia habilitacyjna

Warunkiem rozpoczęcia przewodu habilitacyjnego jest posiadanie opublikowanego dorobku naukowego. Monografia habilitacyjna powinna być w sprzedaży i jej egzemplarze winny się znaleźć na półkach kilkunastu największych bibliotek uniwersyteckich oraz obowiązkowo w dwóch składnicach narodowych: Bibliotece Jagiellońskiej oraz w Bibliotece Narodowej.

Zasygnalizowano mi kilka miesięcy temu, że w roku 2017 r. wyszła monografia dr. Dariusza Roguta, obecnego dyrektora łódzkiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Książkę pt. Mechanizmy sowieckich represji. Żołnierze Armii Krajowej w obozie NKWD nr 270 w Borowiczach (1944-1946). Studium przypadku wydało w Zelowie prywatne Wydawnictwo Marland 2, z dofinansowaniem Urzędu ds. Kombatantów w Warszawie. Jej autor złożył w końcu marca br. wniosek do Centralnej Komisji i habilituje się na tej podstawie na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego (dziekan: dr hab. Jarosław Dudek, prof. UZ) w dyscyplinie historia. Dr Rogut jest także adiunktem w Instytucie Historii Wojskowości i Służb Specjalnych Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie.

W końcu czerwca br. szukałem tej książki w katalogach wielu bibliotek, lecz nigdzie jej nie było. Podzieliłem się moimi wątpliwościami z Centralną Komisją i dzisiaj się okazało, że monografia dr. Roguta jest już zarówno w katalogu Biblioteki Narodowej, jak i Biblioteki Jagiellońskiej. To dobrze, bowiem doczeka się ona pochwał lub krytycznych ocen ze strony zainteresowanych tym tematem. Trzeba by jeszcze sprawić, aby dokumenty tego przewodu habilitacyjnego pojawiły się na stronie domowej Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Zielonogórskiego, czego wymaga prawo.

Niestety przypadek habilitacji dr. Roguta nie jest wyjątkiem. Wiele wydziałów nie zamieszcza recenzji, opinii komisji habilitacyjnych, jak również uchwał rad wydziałów o nadaniu lub odmowie nadania stopnia doktora habilitowanego. Ostatnio szukam dokumentów habilitacyjnych przewodu obronionego pod koniec 2018 r. na Wydziale Bezpieczeństwa Narodowego (dziekan: płk. dr hab. Bogdan Grenda) Akademii Sztuki Wojennej. Moje zapytania do uczelni pozostają bez odpowiedzi. Wbrew obowiązującemu prawu wydział nie archiwizuje na stronie internetowej upublicznionych dokumentów z postępowań habilitacyjnych, które odbyły się w ciągu kilku ostatnich lat. Co więcej, również po zakończeniu postępowania habilitacyjnego Wydział Bezpieczeństwa Narodowego ASW w ciągu 30 dni nie przesyła tych dokumentów do Biura Centralnej Komisji, aby na jej stronie je upublicznić. Jest to naruszenie prawa i uderza w społeczną kontrolę rzetelności postępowań habilitacyjnych.

Chciałbym zaapelować więc do prof. Kazimierza Furtaka, przewodniczącego Centralnej Komisji, o wystąpienie do rektora-komendanta Akademii Sztuki Wojennej, gen. bryg. dr inż. Ryszarda Parafianowicza, aby zdyscyplinował w tym zakresie podległych mu dziekanów.

Kierownictwo uczelni musi być bez plam

Przy okazji chciałbym napisać, że rok temu, w połowie lipca 2018 r., pojawił się na portalu „Na Temat” obszerny artykuł red. Michała Mańkowskiego o tym, że świeżo powołana prorektor ds. nauki Akademii Sztuki Wojennej, dr hab. Aneta Wysokińska-Senkus z Instytutu Zarządzania Wydziału Zarządzania i Dowodzenia ASW, jedenaście lat wcześniej jako adiunkt Akademii Podlaskiej w Siedlcach popełniła plagiat naukowy. Wyrok sądowy z 22 sierpnia 2007 r. stwierdził, iż przywłaszczyła sobie autorstwo fragmentów pracy magisterskiej Leszka Szmurło i wydrukowała je pod własnym nazwiskiem w pracy zbiorowej wydanej przez KUL w Lublinie. Sąd Rejonowy w Siedlcach warunkowo umorzył postępowanie karne na okres dwóch lat i nakazał wpłatę 1000 zł na rzecz domu dziecka. Aczkolwiek początkowo uczelnia zachowała się defensywnie, to jednak po kilku miesiącach prorektor została zdymisjonowana i rektor Parafianowicz powołał nowego prorektora, płk. pilota dr hab. Tadeusza Zielińskiego. Jest to właściwe, bowiem po publicznym ujawnieniu takich spraw prorektor straciła prestiż wśród podwładnych.

Takie sprawy z różnych powodów się zdarzają i wtedy ludzie muszą pokutować „za błędy młodości”. Ich zwierzchnicy nie mogą w takich wypadkach czekać, aż sprawa wejdzie na łamy wielu gazet i telewizji. Bolesne decyzje muszą być podejmowane dość szybko.

Tak się nie dzieje w sprawie zarzutów popełnienia kilku plagiatów naukowych przez ks. dr. hab. Stanisława Gulaka, rektora Podhalańskiej Państwowej Uczelni Zawodowej w Nowym Targu. Dokładna informacja o możliwości popełnienia przez niego plagiatu w kilku publikacjach dotarła anonimowo w listopadzie 2018 r. do kilkunastu decyzyjnych osób, w tym z Ministerstwa Nauki. Nie wywołała żadnego zainteresowania aż do chwili opublikowania na początku czerwca br. przez red. Beatę Zalot z „Tygodnika Podhalańskiego” obszernego artykułu, w którym podawała poważne argumenty za tym, że zarzuty naruszenia praw autorskich są prawdziwe.

W końcu maja br. em. prof. Stanisław Hodorowicz, były prorektor UJ i były rektor PPUZ w Nowym Targu, napisał memoriał o nieuczciwościach naukowych rektora Gulaka do przewodniczącego Centralnej Komsji, prof. Kazimierza Furtaka, który formalnie przekazał to ministrowi Jarosławowi Gowinowi 11 lipca br. Jednakże już 1 lipca br., na konferencji prasowej w Katowicach, minister poinformował dziennikarzy, że polecił wszcząć dyscyplinarne postępowanie wyjaśniające wobec rektora Gulaka. Dr hab. Radosław Giętkowski, prof. ndzw. z Uniwersytetu Gdańskiego wszczął je dopiero 3 września 2019 r. Ponieważ posiadam materiały dowodzące naruszenia prawa autorskiego przez ks. rektora, wiem, że praktycznie sprawa nie jest do obrony. Rektor Gulak nie zrezygnował jednak z urzędu i twierdzi, że to są pomówienia, zaś system antyplagiatowy niczego nie wykazał.

Moim zdaniem, brak zdecydowanej reakcji ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawach niewątpliwej nierzetelności naukowej rujnuje wiarę młodych ludzi w rzetelność akademicką i jej przestrzeganie.

Marekwro@gmail.com