Hawiarska Koliba

Piotr Kieraciński

Już księżyc na niebo wychodzi, zapłoną dokoła ogniska i wkrótce popłynie z Hawiarskiej Koliby melodia nam wszystkim tak bliska” – tak zaczyna się jedna z najpopularniejszych piosenek turystycznych, śpiewanych na wielu imprezach i przy ogniskach turystycznych w całej Polsce.

Niewiele osób zna jej pochodzenie i autora. Jest to hymn klubu turystycznego z AGH, napisany wkrótce po jego powstaniu przez Wiesława Witka w drugiej połowie lat 60-tych XX wieku. Oznacza to, że Hawiarska Koliba należy do najstarszych studenckich piosenek turystycznych. Z klubem turystycznym „hawiarzy” związanych było więcej osób grających i śpiewających, m.in. Andrzej Mróz, znany autor i wykonawca piosenek turystycznych, który dla Hawiarskiej Koliby zaprojektował pierwszy klubowy znaczek.

Nazwa organizacji i tytuł piosenki są tożsame, ale nazwa odnosi się też do trzeciego bytu – klubowej chatki studenckiej. Waldemar „Walerek” Sarlej tak opowiada o nazwie klubu: „Pojawiła się nie od razu, ale może w drugim czy trzecim roku jego istnienia.

Koliba to szałas pasterski, często w takich nocowaliśmy w górach. Na AGH kształciliśmy się na górników – W. Sarlej też był górnikiem – a po góralsku górnicy to hawiarze. I tak powstała nazwa klubu, stąd się wziął tytuł piosenki, a potem nazwa naszej chaty w górach”.

Pierwszą chatą klubową, słynną Hawiarską Kolibą, był dom na Stanowie, przysiółku Zawoi pod Babią Górą. Obiekt istnieje do dziś, ale teraz jest to elegancka leśniczówka, należąca do Babiogórskiego Parku Narodowego (na fot.), w której można wykupić noclegi na wakacje czy weekend. Potem przez kilka lat „hawiarzy” z Krakowa urzędowali w Waksmundzie, by w końcu trafić do przysiółka Ochotnicy Górnej Jamne.

To była ostatnia Hawiarska Koliba. Schronisko istnieje do dziś i nosi nazwę Gorczańska Chata. Choć nie należy już do klubu turystycznego z AGH, to jego członkowie regularnie je odwiedzają podczas jednej z cyklicznych imprez turystycznych – Bani u GoChy.

Tak w skrócie można opisać historię najsłynniejszej chatki studenckiej w Polsce, a właściwie trzech obiektów o takiej samej nazwie. Słynnej może bardziej z piosenki niż z czegokolwiek innego. Żeby pisać o Klubie Organizatorów i Sympatyków Turystyki „Hawiarska Koliba” przy Akademii Górniczo-Hutniczej – taka jest pełna nazwa organizacji – trzeba cofnąć się do jesieni roku 1965, gdy klub powstał.

Ówczesne uwarunkowania formalne sprawiły, że turystykę uprawiało się w ramach organizacji: Zrzeszenia Studentów Polskich i Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Klub do dziś powiązany jest tylko z PTTK. Jak wspomina „Walerek”, z ZSP zerwano, gdy organizacja ta do nazwy dodała przymiotnik „socjalistyczny”.

W. Sarlej tak wspomina początki klubu: „Chodziliśmy wtedy po górach w pięciu-sześciu, a w klubie było nas raptem może dziesięć osób. Dopiero z czasem stał się liczniejszy. Studentów ciągnęło na wschód. Mit o Wołochach i Łemkach oraz pragnienie zobaczenia «tamtych» gór inspirowały do wędrówek. Znalazły też odzwierciedlenie w słowach klubowego hymnu: Zaniesie wiatr naszą melodię do domu Wołochów i Łemków. Piosenkę rajdową z Hawiarskiej Koliby, piosenkę krakowskich studentów ”.

Także ksywka Waldemara Sarleja powstała przy okazji wyjazdów w ukraińskie Karpaty. Imię Waldemar brzmiało tam obco, na Walerij miejscowi reagowali znacznie cieplej. I tak już zostało. Tak do dzisiaj Waldemar Sarlej, pierwszy prezes „Hawiarskiej Koliby”, nazywany jest wśród swoich górskich znajomych z dawnych lat, z którymi regularnie się spotyka.

Klubową atmosferę budują wspólne imprezy, zwłaszcza wyjazdy. O jednym już wspomniałem. Pierwszym klubowym wyjazdem było zimowisko. Wkrótce dołączyły do niego wiośnisko i jesiennisko. Latem chadzano na obozy wędrowne.

Najstarszą cykliczną imprezą „Hawiarskiej Koliby” jest, a jakżeby inaczej, Barbórka. Początkowo była świętowana w Krakowie, ale bardzo szybko stała się imprezą wyjazdową. Po jakimś czasie do Barbórki doszła druga – Pół roku po Barbórce. To na tych dwóch imprezach spotykają się studenci AGH, młodzi „hawiarzy”, członkowie i sympatycy „Hawiarskiej Koliby”, z klubowymi weteranami.

Podczas tych spotkań ma miejsce rytuał przyjęcia do grona członków klubu. Klub jest bowiem w pewnym sensie elitarny. Trzeba uczestniczyć w trzech rajdach, żeby uzyskać status sympatyka. Gdy taka osoba dołoży do tych kilku wyjazdów dalsze zaangażowanie w działalność klubu, może zostać jego członkiem i otrzymać potwierdzającą ten fakt klubową „blachę”. W ciągu 59 lat istnienia „Hawiarskiej Koliby” zdobyło ją niecałe czterysta osób.

„Blachowania” dokonują podczas spotkań barbórkowych klubowi weterani. Żeby dostąpić tego zaszczytu nie wystarczy jednak spełnić wspomniane już warunki. Trzeba też publicznie głośno solo odśpiewać hymn klubu i wypełnić rozmaite dziwne rytuały wymyślane na bieżąco przez dysponentów „blach”.

Klubowe wyjazdy, rajdy, wyprawy oraz cotygodniowe spotkania czwartkowe w siedzibie „hawiarzy” na AGH, zawsze ze śpiewem przy gitarze, integrują środowisko turystów „górniczej” już niemal wyłącznie z nazwy uczelni. Ich klubowy hymn, niezwykle popularny także poza Krakowem, integruje brać turystyczną w całej Polsce.

Wiele ognisk w górach, spotkań w bacówkach, studenckich chatkach, schroniskach i bazach namiotowych kończy się nad ranem słowami piosenki Władysława Witka: „Już księżyc blednie na niebie i promyk słońca już błyska. Pogasły ogniska w Hawiarskiej Kolibie. Do snu kładzie się cała izba”.