Mamy wspólne doświadczenia

Rozmowa z prof. Alešem Gerlochem, prorektorem ds. kwalifikacji akademickich Uniwersytetu Karola w Pradze

Prof. Gerloch przyjechał do Łodzi na zaproszenie rektora Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Antoniego Różalskiego. Stale współpracuje również z Konsulem Honorowym Republiki Czeskiej w Łodzi, prof. Krzysztofem Skotnickim, który jest kierownikiem Katedry Prawa Konstytucyjnego na Wydziale Prawa i Administracji UŁ. Uniwersytet Karola to najlepsza czeska uczelnia. W QS World University Rankings zajmuje obecnie 317 pozycję.

Jak się zostaje naukowcem w Czechach?

Po skończeniu studiów magisterskich można rozpocząć studia doktorskie w trybie stacjonarnym albo zaocznym. Trwają one cztery lata. Wraz z rozpoczęciem studiów doktoranckich można również otrzymać pracę na stanowisku asystenta w konkretnej katedrze. Na stanowiska asystenta naukowego organizujemy potem konkursy, bierzemy w nich pod uwagę udział w projektach naukowych, publikacje czy inny dorobek naukowy. Ważnym momentem jest habilitacja i tutaj mamy trzy kryteria: praca dydaktyczna, naukowa i kontakty, doświadczenia zagraniczne. Docenta (doktora habilitowanego) mianuje rektor uczelni na wniosek rady naukowej, samo zaś postępowanie rozpoczyna się na wniosek kandydata. Zwykle jest powoływana pięcioosobowa komisja. W jej skład wchodzi dwóch pracowników wydziału i trzy osoby spoza wydziału albo nawet spoza uczelni, praktycy w danej dziedzinie. Przewodniczącym jest zawsze profesor, a wszystkie osoby muszą być uznanymi autorytetami w swojej specjalizacji.

Czy doktoranci są zaangażowani wyłącznie w projekty naukowe?

Nie, mają też inne obowiązki. Początek pracy naukowej na wydziale połączony jest z pracą dydaktyczną. Niektórzy doktoranci łączą to również z pracą poza uczelnią. Jeśli jednak są odpowiednio zorganizowani i pracowici, mogą zarobić na uczelni tyle, co asystent naukowy. Doktorant może bowiem uzyskiwać wynagrodzenie dodatkowe z projektów, w których bierze udział.

W Polsce przełomem w systemie szkolnictwa wyższego było uchwalenie w 2018 roku ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”. Czy w Czechach też był taki moment?

Tak, rok 2016, wtedy weszła u nas w życie nowelizacja odpowiednika polskiej ustawy. Od tego momentu zwracamy większą uwagę na jakość prac naukowych, na ich oryginalność, innowacyjność. Ważne jest również to, czy praca została stworzona zgodnie z etyką naukową, sprawdzamy źródła. Recenzenci kładą na to coraz większy nacisk.

Jakie znaczenie miała czeska reforma dla doktorantów?

Duże. Okazuje się bowiem, że na Uniwersytecie Karola jedynie 16% studentów studiów doktoranckich kończy studia w regulaminowym terminie. Obecnie rektor naszej uczelni traktuje ten problem bardzo poważnie. Teraz doktorant musi przedstawić indywidualny plan pracy. Ocenia go rada danego kierunku na wniosek opiekuna naukowego. Taka ocena odbywa się co rok. Można otrzymać trzy kategorie: A – nie ma żadnych zastrzeżeń, B – są problemy i C – student w ogóle nie wypełnia założeń planu i wtedy proponuje mu się zakończenie studiów. System wyraźnie się zaostrzył, kiedyś zasady były dużo bardziej płynne.

W Polsce, przy okazji wprowadzania w życie ustawy, sporo mówiło się o autonomii uczelni. Jak to wygląda w Republice Czeskiej?

Po pierwsze, mamy jedno Ministerstwo Szkolnictwa. O ile jednak kieruje ono bezpośrednio organizacją szkół podstawowych i średnich, to uczelnie mają sporą autonomię. Wiele spraw regulujemy samodzielnie. W stosunkach z ministerstwem uczelnie reprezentują dwie instytucje: Konferencja Rektorów, w której skład wchodzą rektorzy wszystkich uczelni w Czechach – obecnie jej przewodniczącym jest rektor Uniwersytetu Karola, prof. Tomaš Zima – oraz Rada Uczelni, w której zasiadają przedstawiciele senatów uczelni. Ostatnio autonomia została dodatkowo wzmocniona poprzez wprowadzenie Narodowego Urzędu Akredytacyjnego, który przyznaje uprawnienia do nadawania tytułów zawodowych w danych dziedzinach na okres maksymalnie dziesięciu lat. Na niektórych uczelniach można na przykład otrzymać jedynie stopień licencjata na danym kierunku. Żeby zdobyć kolejny stopień, trzeba przenieść się na uczelnię, która ma większe uprawnienia.

A wynagrodzenia?

Każda uczelnia ma swoje wewnętrzne przepisy co do wynagrodzeń. Nie reguluje tego żadna ustawa czy urząd. Na Uniwersytecie Karola istnieją cztery kategorie pracowników akademickich, czyli takich, którzy uczą i biorą udział w sprawach organizacyjnych swojej uczelni. To AP1, czyli asystent, AP2, czyli asystent naukowy, AP3 – docent, czyli doktor habilitowany i AP4, czyli profesor. O wynagrodzeniu decyduje jednak zawsze dziekan i to on przy przedłużaniu umowy może zdecydować, że pracownik AP4 może mieć wynagrodzenie takie, jak docent. Wynagrodzenia na poziomie AP4 stosuje się bowiem dla kierowników zespołów badawczych w danych dyscyplinach. Uzyskanie wyższego stopnia czy tytułu naukowego nie skutkuje automatycznie wzrostem płacy.

Gdzie autonomia uczelni ma granice?

Ministerstwo zostawiło sobie dwie możliwości regulacji. Są to, po pierwsze, rozporządzenia. Jedno z nich mówi o kierunkach kształcenia i zawiera przedmioty, które muszą być nauczane na konkretnych kierunkach. Przykładowo na prawie: teoria prawa, prawo konstytucyjne, prawo cywilne etc. Oprócz tego są opisane profile absolwentów: co powinni umieć po studiach. Inne rozporządzenie określa warunki przyznania akredytacji. Drugi sposób regulacji to pieniądze. Co rok, w ramach budżetu, przyznaje się uczelniom inną kwotę. Zależy ona od liczby studentów, kosztochłonności prowadzonych w uczelni kierunków studiów. W przeszłości był pomysł wprowadzenia kryterium uczelni praktycznych i badawczych, z oddzielnymi kryteriami budżetowymi, ale nie został on zrealizowany. Rząd śledzi też sytuację na rynku pracy i gdy zaczyna brakować specjalistów w danym zawodzie, na przykład lekarzy, potrafi wtedy przyznać więcej pieniędzy na ich kształcenie.

Co sądzi pan o polskim systemie kształcenia wyższego?

Z rozmów z moimi polskimi kolegami wynika, że niektóre doświadczenia mamy wspólne. Powracającym problemem jest na przykład zbyt duża liczba absolwentów niektórych kierunków, którzy nie kontynuują pracy w wyuczonych zawodach. W Czechach było tak na kierunkach pedagogicznych.

Rozmawiał Paweł ŚPIECHOWICZ