Vincenzowie

Magdalena Bajer

W rodzinie skojarzonej trwale z Kresami poprzez fundamentalne dzieło znamienitego jej przedstawiciela nie było dobrych warunków do karier akademickich. Pokolenie zakorzenione w epoce pracy u postaw na polu kultury i to, któremu przypadło szerzyć wiedzę w społeczeństwie, przedzieliła wojna.

Zainteresowani kulturą, tradycją, obyczajami Hucułów, ludu, który zamieszkiwał południowo-wschodni kraniec Drugiej Rzeczypospolitej, więcej na ogół wiedzą o bohaterach czterotomowej sagi Na wysokiej połoninie niż o jej autorze. W każdym lwowskim domu, jaki zapamiętałam, także w moim, były huculskie pisanki, niepowtarzalne, w niezwykle misternych wzorach (dziś spotykamy je wykonane z drewna), szkatułki inkrustowane paciorkami, takież „rączki” do pisania stalówką i atramentem, wymagające objaśnienia młodym, jak ich używano.

* * *

Dzieło Stanisława Vincenza jest ciągle najpełniejszym i zarazem jedynym kompendium kultury huculskiej, utrwalającym ją w momencie znaczącym, może wręcz zwrotnym, gdyż w czasie wielkiego wyrębu karpackich lasów dla sprzedaży drzewa, co miało odmienić byt materialny całej huculszczyzny, ale przede wszystkim przynieść fortuny handlarzom, głównie z krajów ościennych. Przypomina się analogia z monografią Jakucji Wacława Sieroszewskiego, do dzisiaj przechowywaną w domach tamtejszych mieszkańców, z tą wszakże różnicą, że Vincenz nadał swojemu dziełu formę wysmakowanej opowieści literackiej, z frapującą fabułą oraz wykraczającymi poza jej horyzont czasowy i przestrzenny dygresjami.

„Jednak puszcza przypomniała się niezwłocznie. Głosy i zapachy łagodnych gości z dolin ściągały surowych gości z gór. Wilki zaciekawiły się i nocami coraz więcej ich śladów ostro znakowało się wokół koliby. Udeptały sobie nawet swój własny płaik obok stajni. Raz i drugi przyhasało nim nocą, z zadyszanym użeraniem się i wyjącym, lecz raczej wesołym zgiełkiem, wilcze wesele i przepadło w puszczy” (Stanisław Vincenz, Na wysokiej połoninie. Zwada , Wyd. Pogranicze, Sejny 2013).

Poprzez świat

Stanisław Vincenz urodził się w roku 1888 w Słobodzie Rungurskiej na Pokuciu, w Galicji Wschodniej. Rodzina, od dawna spolszczona, stała się też rychło rodziną inteligencką. Pradziadek był bibliotekarzem Uniwersytetu Lwowskiego, ojciec jednym z pionierów przemysłu naftowego i bliskim współpracownikiem Stanisława Szczepanowskiego, polityka, działacza społecznego, krzewiciela nowoczesnych idei gospodarczych.

Po ukończeniu gimnazjum klasycznego w Kołomyi i w Stryju, gdzie zgłębił dzieło Homera, stając się później jego znawcą międzynarodowej miary, studiował w Wiedniu (1911-1914). Tam poznał pierwszą żonę, Rosjankę. Najpierw wybrał biologię, by jednak skierować zainteresowania ku humanistyce i poznawać prawo, sanskryt, psychologię, w końcu zaś filozofię. W tej ostatniej nauce ma spory dorobek – tłumaczenia i rozprawy dotyczące myśli starożytnej, głównie greckiej – jednak największe uznanie i wdzięczną pamięć przyniosła mu twórczość literacka.

Zapoczątkowało ją tłumaczenie Trzech poematów Walta Whitmana w 1921 roku. Dwa lata później Stanisław Vincenz rozpoczął współpracę z miesięcznikiem „Droga”, którego redaktorem naczelnym był w latach 1927–28, pod koniec wspólnie z poznanym w Wiedniu Wilamem Horzycą.

Dużo podróżował po Europie, przebywając w kręgach literackich różnych krajów, poznając czołowych wówczas pisarzy: Wellsa, Huxleya, T. Manna. Bliższa znajomość połączyła go z szwajcarskim filozofem Rudolfem Marią Holzapfelem, zwolennikiem idei sokratejskich, który wywarł znaczny wpływ na poglądy piewcy huculszczyzny.

Pierwsza wojna światowa przyniosła pisarzowi i filozofowi zajęcie wykładowcy w szkole wojskowej w Modlinie, później zaś wojowanie w kijowskiej wyprawie Piłsudskiego.

Lata drugiej wielkiej wojny stały się niejako wymuszonym przedłużeniem zagranicznych podróży Vincenza i aktywności kulturalnej na obczyźnie. W roku 1940 przedostał się na Węgry, gdzie m.in. tłumaczył dla polskiego wychodźstwa wiersze węgierskich poetów, ale także działał w obronie Żydów przed nazistami, za co zyskał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. W latach 1946-47 mieszkał w Niemczech, po czym osiadł w południowo-wschodniej Francji. Systematycznie pisywał do paryskiej „Kultury”. La Combe stało się rychło prywatną akademią platońską polskiego filozofa, licznie odwiedzaną, szczególnie przez młodych Szwajcarów. Zmarł w Lozannie w roku 1971.

Czesław Miłosz miał powiedzieć Vincenzowi, z którym szli przez Karpaty, gdy wybuchła wojna, że kto raz słyszał szum Czeremoszu, będzie go miał w pamięci choćby ogłuchł, oślepł i oniemiał. Zbiór szkiców Po stronie pamięci , wydany w Paryżu w roku 1965, ma wstęp Miłosza. Można zaryzykować stwierdzenie, że kto więcej niż raz czytał którykolwiek tom tetralogii Vincenza, niechby tylko fragmenty, w każdej chwili przywoła przed „oczy duszy” widok karpackiej puszczy.

Powrót na połoninę

Dzieciństwo i młodzieńcze wakacje Stanisław Vincenz przeżył w Krzyworówni, majątku dziadków, gdzie opiekowała się nim huculska niańka, serdecznie wspominana przez całe życie, wzmiankowana w twórczości.

Każde pogranicze kultur jest płodne intelektualnie i duchowo, tym bardziej takie, gdzie wyraziście kontrastują trwające w ustnej tradycji przekazy najstarszych podań, mówiące o pochodzeniu ludu z połonin, o pradawnych wyczynach przodków w podporządkowywaniu sobie pierwotnej przyrody, o karach za sprzeniewierzanie się jej podstawowym prawom – z opisami pracy nad oświecaniem młodego pokolenia poprzez szkolną naukę, odwiedzaniem miast położonych u stóp gór, gdzie zupełnie inaczej żyją ludzie niż na połoninie.

Pierwsza część sagi, Prawda starowieku , ukazała się w Warszawie w roku 1938. Jej autor wrócił myślą i piórem na rodzinne Pokucie, kiedy był daleko, na drugim krańcu Europy. Trzy kolejne tomy epopei Na wysokiej połoninie , dzięki staraniu syna pisarza, wydano w Londynie w latach 1970–1979, przełożone niebawem na angielski, ukraiński, węgierski. Również w Londynie Vincenz opublikował Dialogi z sowietami , pożegnanie świata cywilizacji, w jakiej wyrósł, „prawdy starowieku”, której wierni byli długo mieszkańcy nieprzebytych karpackich ostępów. Swego rodzaju inwokacją jest w tej książce zdziwienie pisarza i filozofa zachowaniem czerwonoarmisty, który nie zdjął czapki wchodząc do pokoju w Krzywowrówni, gdzie na fotelu siedziała sędziwa babcia. Wolno, jak myślę, przypuszczać, że Vincenz świadomie nie bronił się przed mitologizowaniem huculszczyzny, zdając sobie sprawę, że niebawem nie będzie nikogo, kto mógłby to wytknąć, a pozostanie bogaty zasób wiedzy o mieszkańcach Rzeczypospolitej, gdy była ojczyzną „wielu narodów”.

Ojczyźniane tematy

W 1917 roku przyszła na świat córka pisarza i Ireny Eisenmann, która weszła na drogę naukową, uzyskując doktorat z fizyki, jednak jej nie kontynuowała. Barbara Wanders de Vincenz mieszkała z mężem w okolicach Lozanny, gdzie w ostatnich latach życia dłuższe okresy spędzali jej rodzice. Przechowała duży zbiór rodzinnych fotografii, wśród nich te, które jako dziewczynka wyniosła z rodzinnego domu w czarnohorskim Bystrecu, uciekając przez góry po wybuchu wojny. Zmarła w Lozannie.

Młodszy brat, Andrzej, urodzony w roku 1922 we Lwowie, także nie miał – za sprawą historii powszechnej – wrócić do małej ojczyzny. Pierwsze nauki pobierał w domu, po czym zamieszkał u babki macierzystej w Warszawie, gdzie uczęszczał do najlepszych gimnazjów, Stefana Batorego i Tadeusza Reytana.

Wojna zastała go w rodzinnym Bystrecu. W marcu 1940 roku przedostał się na Węgry, a stamtąd do Francji, gdzie został wcielony do I Dywizji Pancernej generała Maczka.

Po zdaniu egzaminu dojrzałości w Szkocji dalej wojował w północnej Europie, m.in. jako radiotelegrafista czołgu, pracując także w redakcji „Dziennika Żołnierza”, razem z Konstantym Jeleńskim i bratem matki Mieczysławem Eisenmannem. Został zdemobilizowany w roku 1947 we Francji i zaczął studiować filologię angielską oraz romańską na Sorbonie. Po dyplomie poszedł drogą naukową, uzyskując doktorat, następnie habilitację, której tematem były imiona w dialekcie… huculskim.

Od roku 1960 pracował na uniwersytecie w Heidelbergu, gdzie został profesorem slawistyki i językoznawstwa. W roku 1973 objął Katedrę Językoznawstwa na uniwersytecie w Getyndze i prowadził badania nad zapożyczeniami językowymi. Opublikował Słownik zapożyczeń niemieckich w języku polskim . Od roku 1967 był członkiem Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie, w latach 1978–2008 jurorem Nagrody Kościelskich. Angażował się wszędzie tam, gdzie należało poświadczać miejsce kultury polskiej w europejskiej wspólnocie.

Wielojęzyczny filolog miał szczególny handicap w postaci dzieła własnego ojca, które najpierw należało udostępnić w całości czytelnikom – tego wraz z matką Andrzej Vincenz dokonał najpierw w Londynie, opatrując poszczególne części („pasma”, jak je nazywał autor) Wysokiej połoniny , ale i inne utwory, własnymi przedmowami i posłowiami zawierającymi cenne komentarze, następnie zaś rozpocząć historycznoliterackie, kulturologiczne, językoznawcze badania niezwykłej spuścizny.

Mówiąc o tym, trzeba pamiętać, że w PRL huculska saga Stanisława Vincenza była na politycznym pojałtańskim indeksie, a upływający czas oddalał zawarte w niej realia od horyzontu ówczesnej humanistyki. Syn pisarza, wykształcony w przodujących ośrodkach naukowych, mógł bez cenzuralnych obaw analizować liczne wątki z wielu perspektyw, jak tego wymagają choćby motywy chasydzkie, obecne w tetralogii i stanowiące jej integralną część.

Andrzej Vincenz, pisujący pod ormiańskim pseudonimem Jan Torosiewicz, odwiedzał Polskę, gdy stało się to możliwe. Spotkałam go przelotnie w domu wrocławskich polonistów. W roku 1991 podarował Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich cenne archiwalia rodzinne, w tym rękopisy ojcowskich dzieł. Zmarł w Heidelbergu w roku 2014.

* * *

„Czarne są głębie lasów na Riabyńcu, bez ruchu, bez zwierzyny i bezludne. Żyją w nich tylko duchy siwosine, blaski z mchów, porostów, wszelakich cieni i świateł tańczących, co buszują tym skrzętniej, im głębsza czerń leśna. Na noc kładą się na sen w czerń, wstają o świcie. Tym syciej zapaszne te lasy, tym gęściej rosiste im odludniejsze. A przecie wieje przez nie sława. Choć zapomniana już prawie przez ludzi, choć smętna dla lasów samych, bo nie odzyskały swej czerni ani duchów niebieskawych”. ?