Studiowanie Europy u stóp Apeninów

Mariusz Karwowski

Olga Ceran – po Uniwersytecie Wrocławskim, we Florencji od 2016 roku – bada jaki (i czy w ogóle) wpływ na sprawy dotyczące wyrażenia przez sąd zgody na zmianę miejsca zamieszkania dziecka i wyjazd na stałe za granicę ma członkostwo w Unii Europejskiej: – Jeżeli chodzi o podejście do nauki, jest to z pewnością bardzo stymulujące, ale i wymagające środowisko.

Były doktorant z Polski nie wie, jak potoczą się jego losy, woli pozostać anonimowy: – Mało kto z moich kolegów i koleżanek po ukończeniu tutaj pierwszego roku dalej patrzy na polską akademię tak, jak wcześniej.

Michał Krajewski, magisterium na Uniwersytecie Warszawskim, właśnie kończy doktorat z alternatywnych metod rozwiązywania sporów pomiędzy jednostką a administracją na poziomie UE: – Po studiach doktoranckich w Polsce nie zostałbym wyposażony w umiejętności, dzięki którym można kontynuować pracę naukową w zakresie prawa za granicą. Tutaj taka ścieżka jest naturalna.

Katarzyna Nowicka z Polskiego Komitetu działającego przy EUI: – Spacery po toskańskich wzgórzach mogą zainspirować niejedną wywracającą europejski stolik pracę. Czas płynie inaczej niż na uczelniach anglosaskich – jest miejsce na głęboki namysł, nawet jeśli odbywa się on nad filiżanką espresso.

Komitet powitalny

Rzecz jasna, do Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego, położonego na granicy Florencji i Fiesole, nikt nie przyjeżdża na kawę. W każdym razie nie tylko.

– Jeśli chodzi o prawo jest to wiodący ośrodek, nie waham się stawiać go na równi z Oxfordem, Cambridge czy Kopenhagą, przy czym program doktorancki i jakość doktoratów dają mu jednak przewagę – ocenia Krajewski.

Ta renoma nie wzięła się znikąd. EUI nie kształci poniżej poziomu studiów doktoranckich, jest za to silnie zorientowany na badania. Jego rolą, narzuconą przez założycieli, miało być „studiowanie Europy”. Idea zrodziła się jeszcze w połowie ubiegłego wieku. Urzeczywistniono ją blisko trzy dekady później, gdy do instytutu przyjechali pierwsi naukowcy. Konwencję Ustanawiającą EUI podpisało sześć państw członkowskich Wspólnoty Europejskiej: Belgia, Francja, Niemcy, Włochy, Luksemburg i Holandia. Obecnie EUI zrzesza 23 kraje (w tym Polskę od 2005 r.), które co roku oferują w sumie blisko 150 stypendiów. Ubiega się o nie prawie 1500 kandydatów. Można je realizować w czterech dziedzinach: ekonomii, historii i cywilizacji, prawa oraz nauk społecznych. Jak informuje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego – dysponent polskich grantów – „biało-czerwona” grupa doktorantów liczy obecnie ponad 20 osób, jedna jest na postdoku w ramach programu im. Maxa Webera. Resort finansuje także pobyty naukowe profesorów z Polski w EUI.

By poznać profil statystycznego polskiego stypendysty, udaję się do Polskiego Komitetu, jedynej takiej organizacji mającej w EUI oficjalny status. Prędzej czy później trafia tu każdy nowo przybyły, licząc na pomoc w aklimatyzacji w nowym środowisku naukowym, szukając odpowiedzi na pytania dotyczące spraw organizacyjnych, np. umów stypendialnych, bądź chcąc po prostu zintegrować się z rodakami. W styczniu, w ramach uczelnianych imprez narodowych, odbywa się „Polish Party”, a w tym roku, już po raz drugi, we współpracy z Fundacją Polonium zorganizowano MeetUp dla polskich naukowców pracujących we Włoszech. Komitet umożliwia również szybką ścieżkę do kontaktu z MNiSW.

– Hmm, gdybym miała opisać statystycznego polskiego doktoranta na EUI, miałabym problem, bo każdy przyjeżdża ze swoją osobistą historią i ambitnymi planami na przyszłość i trudno to sprowadzić do wspólnego mianownika – przyznaje Nowicka, po czym dodaje: – Z pewnością rzeczą, która ich łączy, jest… szczęście, że usłyszeli o instytucie. Właściwie każdy podkreśla słabą widoczność EUI na polskich uniwersytetach.

Ona sama mogłaby wprawdzie zaprzeczyć tej tezie, bo dowiedziała się już na drugim roku Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych w UW. Będąc po dwóch Erasmusach, wiedziała, że jeśli robić doktorat, to gdzieś za granicą. Przekonana, że Florencja jest idealnym dla niej miejscem, złożyła jedyną aplikację, bez żadnych kół ratunkowych. Nie żałuje swojej decyzji, co więcej, czuje, że EUI to ogromny potencjał do rozwoju, którego aż żal nie wykorzystać.

Koniec z zaciskaniem pasa

Ale droga pozostałych moich rozmówców przypominała bardziej majaczące w tle florenckiego kampusu górskie serpentyny. Olga Ceran przyznaje wręcz, że w stolicy Toskanii znalazła się przez przypadek. O instytucie powiedzieli jej zagraniczni znajomi, w Polsce nigdy o nim nie słyszała. Zachęcił ją głównie ustrukturyzowany program doktorancki. Na pierwszym roku opracowuje się projekt pracy badawczej i przedstawia konspekt dysertacji. Ukończenie tego etapu równoznaczne jest z tytułem Master of Research. Na drugim roku seminaria i warsztaty wyprofilowane są już pod kątem określonej pracy badawczej, a doktorat powinien być gotowy w jednej czwartej. W kolejnym roku dochodzą badania terenowe, praca staje się już bardziej indywidualna, a doktorat napisany w dwóch trzecich. Wreszcie ostatni rok (tylko na ekonomii studia trwają pięć lat) to finalizacja badań i przygotowanie kariery zawodowej. Służą temu m.in. realizowane od początku studiów kursy międzywydziałowe, na których doskonali się rozwój osobisty, akademicki i profesjonalny. Po przedstawieniu draftu pracy doktorskiej – czas na obronę!

– Pierwszy rok jest bardzo trudny: dużo zajęć, trzeba sformułować porządny projekt badawczy, a na koniec jego „miniobrona”. Byłem jednym z niewielu, którym nie udało się jej przejść od razu i konieczna była poprawka. Udało się dzięki wsparciu profesorów, którzy się zorientowali, że trzeba mi pomóc, ale też starszych kolegów – wspomina Krajewski, który zawsze marzył o doktoracie, ale gdy zaczynał na UW, stypendium nie wystarczało do utrzymania się.

W EUI znalazł się w zgoła innej sytuacji. Wyjazd podpowiedziała mu znajoma, zapewniając – z własnego doświadczenia – że pracą naukową będzie się mógł zająć na pełny etat. Umożliwia to czteroletnie stypendium, którego wysokość wyznaczają poszczególne państwa. Do niedawna Polacy otrzymywali 1250 euro miesięcznie i była to jedna z najniższych stawek. W zeszłym roku podniesiono ją do 1500 euro.

– To już wystarczy do zapewnienia komfortu realizacji pracy naukowej. Tym bardziej że grantodawca pokrywa też koszty prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego – dodaje Ceran.

Stypendyści mogą korzystać także z dodatkowych świadczeń dla członków rodziny (małżonka, dziecka). Co ciekawe, mimo atrakcyjnej z pozoru oferty polski limit dziesięciu miejsc rzadko udaje się wypełnić. W zakończonym niedawno naborze pozostało jedno niezagospodarowane. We wcześniejszych latach bywało jeszcze gorzej. W ministerstwie przyznają, że chętnych jest więcej, lecz tylko nieliczni przechodzą etap rekrutacji. Mający to już za sobą doktoranci wspominają dość dobrze sam proces aplikacyjny, jak i rozmowy kwalifikacyjne. Także z językiem nie ma problemów, bo nawet słabiej nim władający mogą skorzystać ze wsparcia w tym zakresie, jakie oferuje instytut. O co więc chodzi?

Komentatorzy niepożądani

– Przy aplikowaniu do EUI jak na dłoni widać wszystkie problemy merytoryczne polskiej akademii, przynajmniej z zakresu nauk społecznych. To nie tylko moja obserwacja – wyjaśnia jeden z moich rozmówców, który woli pozostać anonimowy.

Przebywając we Włoszech musiał kompletnie zrewidować swoje podejście do nauki, które wpojono mu w Polsce: po zdobyciu grantu wyjazd na kwerendę biblioteczną za granicę, skanowanie niedostępnej w kraju literatury, „recykling” z własnym komentarzem i… osiągnięcie gotowe. W efekcie mało kto prowadzi ciekawe, innowacyjne, oryginalne badania. Kiedy zaczynał doktorat w Polsce, wydawało mu się, że tak właśnie wygląda nauka.

– A to jest po prostu „komentatoryka” – kąśliwie wyjaśnia i pyta: – Czy nie lepiej pieniądze na takie kwerendy przeznaczyć na choć jedną w pełni wyposażoną bibliotekę w Krakowie, Warszawie lub Poznaniu?

Kiedy napisał aplikację na stacjonarne studia doktoranckie w Polsce i dostał się na nie bez problemów na bardzo dobrym miejscu gwarantującym stypendium, wydawało mu się, że złapał Pana Boga za nogi. Po czym pojechał do EUI i nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. Okazało się, że nie potrafi formułować problemów badawczych, nie zna stanu badań w swojej dziedzinie, bo niby skąd, skoro nigdy nie miał dostępu do dobrze wyposażonej biblioteki, a przez pięć lat studiów prawniczych jedynie zakuwał na pamięć kodeksy.

Na problem braku umiejętności opracowania metodologii procesu badawczego czy napisania research proposalu wysokiej jakości zwraca także uwagę Olga Ceran.

– Na studiach prawniczych w Polsce pojęcie metodologii pojawia się albo w szczątkowej formie, albo w ogóle. W efekcie kilka miesięcy przed terminem składania aplikacji siedziałam w bibliotece ze stosem książek i guglowałam, o co w tym wszystkim chodzi – przyznaje, dodając, że spory problem stanowi brak dostępu do zagranicznej literatury na polskich uniwersytetach. A bez literature review nie ma mowy o złożeniu aplikacji. Jej słowa potwierdza Krajewski.

– Polskie biblioteki są nieaktualne, nie ma w nich dostępu do czasopism. W ostatnich latach wielokrotnie odzywali się do mnie znajomi studenci czy doktoranci z Polski, prosząc o podzielenie się wersjami elektronicznymi artykułów lub rozdziałów książek. Zdawali sobie sprawę, że bez dostępu do literatury nie wiedzą, jakie debaty toczą się w świecie, ba, nie są w stanie zidentyfikować problemu badawczego czy oryginalnego pytania, a to warunki niezbędne, by mieć szansę dostania się do EUI.

O powrocie do Polski na razie nie myśli. W grudniu ubiegłego roku Polski Komitet przeprowadził badanie, w którym zapytał doktorantów m.in. o to, jakie mają plany po ukończeniu EUI. Prawie co trzeci ankietowany uznał powrót nad Wisłę za mało prawdopodobny, a 8% wykluczyło wręcz taką opcję.

Olga Ceran jeszcze nie potrafi się określić. Ma poczucie, że studia otworzyły jej wiele drzwi, ale czy wpłynie to na jej decyzję o powrocie? Docelowo myśli o Polsce, lecz wpływ na to ma wiele czynników, także pozazawodowych.

Na koniec pytam polskich doktorantów, czy patrząc z perspektywy czasu, polecaliby EUI tym, którzy chcą kontynuować karierę naukową.

– Tak, ale tylko osobie, która jest przygotowana na ciężką pracę, pociąga ją nauka na wysokim poziomie i jest zdeterminowana, by poświęcić jej swoją karierę zawodową – wylicza Krajewski, ostrzegając, że na początku można przeżyć szok intelektualny. Po nim – uspokaja – pojawi się satysfakcja.

On sam we Florencji musiał zmienić patrzenie na naukę, jakie znał z Polski. Żadnych odtwórczych działań, tu liczy się tylko innowacyjność, a konkurować z innymi można jedynie na polu merytorycznym: ciekawymi metodami, odkryciami. To, jak mówi, rodzi stres. Tym większy, że ofert pracy po EUI jest mniej niż kiedyś. A jednak to wciąż prawdziwa kuźnia kadr. Badając losy absolwentów EUI, podliczono, że 60% z nich pracuje w instytucjach akademickich, co trzeci znajduje zatrudnienie na samodzielnym stanowisku badawczym (np. full-professor ), pozostali – w administracji państwowej i organizacjach międzynarodowych.

– Jak pokazują statystyki, tylko niewielki procent prawników po doktoracie na EUI znajduje zatrudnienie w sektorze prywatnym. W dziedzinie prawa prowadzi się badania bardziej teoretyczne, interdyscyplinarne, kontekstowe, a to nie są umiejętności, które przydają się w kancelarii. Trzeba być więc zdecydowanym na pracę jako analityk bądź w sektorze organizacji pozarządowych – mówi Krajewski, który właśnie dostał kuszącą ofertę z Danii i lada moment zamieni widok na Apeniny na błękitną toń Morza Bałtyckiego. Tyle że widzianego z drugiej strony.

K. Nowicka zachęca, wskazując głęboko humanistyczne zakorzenienie EUI.

– To nie tylko miejsce pisania doktoratu, ale przede wszystkim poznawania drugiego człowieka, a przez niego – też siebie. No i możliwość dyskusji z naukowcami kształtującymi światową naukę nie jest bez znaczenia.

Z kolei Olga Ceran podkreśla aspekt wielokulturowości środowiska, do którego się trafia.

– Ciekawym doświadczeniem jest zawsze doroczna konferencja State of the Union, w trakcie której włoscy gwardziści w hełmach przypominających rzymskich legionistów wprowadzają i wyprowadzają głowy państw, maszerując korytarzami uczelni na wyciągnięcie ręki. Koniec końców EUI to po prostu wspaniała przygoda, którą ze względu na profil i status uczelni, będącej organizacją międzynarodową, trudno znaleźć gdziekolwiek indziej – podsumowuje. ?