Rozmowa Polaka z Litwinem

Dominik Szulc

„Co się wam wżdy dzieje mili panowie bracia? Co się dzieje, iż z nami, jednym ciałem nierozdzielnym być nie chcecie?” – zapytał Polak i usłyszał stanowczą odpowiedź Litwina: „Iż się nie rozumiemy!”. Taką oto atmosferę rozmów polsko-litewskich poprzedzających zawarcie unii lubelskiej 1569 r. przedstawił pięć lat przed tym wydarzeniem, w 1564 r., burmistrz Wilna Augustyn Mieleski, zwany Rotundus, w dziele, które nazwał Rozmową Polaka z Litwinem. Jego autor – chodzący paradoks polityczny swoich czasów, gdyż był pochodzącym z polskiego Wielunia apologetą Litwy – dobrze wiedział, jak rozbieżne wartości wyznają narody obu państw przyszłej unii. Od tego czasu polsko-litewski dyskurs publiczny nie ustępuje. Zmienia się jedynie jego przedmiot.

Przez wiele lat „kością niezgody” była ocena jednego z twórców unii Polski z Litwą – Władysława Jagiełły. Litwin, który został polskim królem, zamiast łączyć, dzielił. Gdy byłem jeszcze doktorantem w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, czyli jakieś dziesięć lat temu, zorganizowałem spotkanie z ówczesnym dyrektorem Muzeum Lubelskiego, Zygmuntem Nasalskim. Tematem miały być XV-wieczne freski bizantyjsko-ruskie z kaplicy Trójcy Świętej na Zamku Lubelskim. Dyrektor Nasalski wspomniał wówczas kwaśne miny litewskich turystów zwiedzających kaplicę i podziwiających freski, gdy przewodnik przywołał osobę ich fundatora – króla Władysława, Litwinom bardziej znanego jako wielki książę litewski Jagiełło (imię Władysława przyjął bowiem dopiero na chrzcie w 1386 r.). Unia polsko-litewska, która swój początek miała za czasów Jagiełły właśnie, różnie jest oceniana nie tylko przez społeczeństwa Polski i Litwy, lecz również przez historyków z obu państw. Skrajnie różne jej oceny dominowały przede wszystkim w okresie międzywojennym, gdy stosunki polityczne między Polską a Litwą były bardzo napięte w związku ze sporem o przynależność państwową Wilna oraz prawa mniejszości narodowych w obu krajach. Efekty tych napięć widoczne są do dziś chociażby w porównaniach polityków II RP do polityków faszystowskich czy sowieckich z ich czasów.

Litwa nie docenia unii

Upraszczając nieco problem, można stwierdzić, że ówcześni badacze polscy oceniali unię polsko-litewską pozytywnie, litewscy zaś zdecydowanie negatywnie. Po roku 1991 dyskurs publiczny na ten temat powoli zyskiwał na wartości merytorycznej i naukowej, wciąż jednak charakteryzuje się różnymi ocenami wydarzeń sprzed kilku wieków. Dość powiedzieć, że zdaniem Bronisława Makowskiego unia lubelska z 1569 r. stanowi na Litwie po dziś dzień „ważną cezurę swoich dziejów ojczystych”, podczas gdy litewscy historycy Jurate Kiaupiene i Zigmantas Kiaupa zaznaczają, że „w kulturze politycznej Litwy ukształtowało się całkiem inne [niż w Polsce – DS] widzenie tradycji unii lubelskiej. Na Litwie nie istnieją ulice czy place noszące nazwę unii lubelskiej. Wydarzenia tego nie wspomina się też w życiu publicznym”. Podobnie sprawa ma się z oceną całych dziejów unii polsko-litewskiej.

W 2007 r. zróżnicowane poglądy historyków polskich i litewskich na temat wspólnych dziejów obu państw zostały w sposób atrakcyjny dla czytelnika zaprezentowane w książce Historia Litwy. Dwugłos polsko–litewski. Książka podzielona została na dwie zasadnicze części, dwie wersje historii Litwy zawarte w jednym zbiorze, przy czym autorem jednej był historyk polski, drugiej zaś historycy litewscy, co pozwala łatwo zestawić ze sobą ich stanowiska. Tak więc, gdy polski historyk Andrzej Rachuba stwierdził, iż nie wydaje się możliwe ostateczne rozstrzygnięcie, kto był inicjatorem małżeństwa wielkiego księcia litewskiego Jagiełły z królem polskim (!) Jadwigą z 1386 r., litewska badaczka Jurate Kiaupiene uznała pomysł zawarcia tego związku za zaproponowany panom litewskim przez Polaków.

Warto w tym miejscu odnotować słowa polskiego autora, że częste twierdzenia historyków litewskich widzących bezkrytycznie w inicjatorach całej sprawy tylko stronę polską, to „relikt i myślenie ahistoryczne, podyktowane względami politycznymi”, choć być może prawdziwe historycznie. Pogląd ten, dający się wyprowadzić z wydarzeń bezpośrednio poprzedzających zawarcie unii, jest obecny w historiografii polskiej od XIX w. Przyjęła go także praktycznie cała historiografia litewska. Jest to wynikiem przekonania, że wydarzenia zapoczątkowane w 1385 r. w Krewie – czyli związek Wielkiego Księstwa i Korony – miały negatywne konsekwencje dla litewskiej państwowości i narodu (politycznego) litewskiego. Przyjmując powyższe założenie, historycy uzasadniali, że trudno sądzić, by sami Litwini działali na swoją szkodę. Brak jednoznacznych przekazów źródłowych powoduje, że dyskusja na temat inicjatorów porozumienia pozostaje nierozstrzygnięta do dziś.

Gdyby Litwa nie zawarła unii…

Godne uwagi spostrzeżenia przekazali w Dwugłosie historycy o unii lubelskiej. Zdaniem Kiaupiene, chociaż „społeczeństwo Litwy nie bało się unii”, a „Litwa nie stała się Nową Polską”, to jednak „straciła urodzajne ziemie na południu kraju (…), co uszczupliło jej potencjał gospodarczy i militarny. Oderwanie części terytorium [i przyłączenie go do Polski, co król Zygmunt August uczynił, chcąc zmusić Litwinów do zawarcia porozumienia unijnego – DS] zwiększyło nieufność do Polski jako partnera”. Z kolei Rachuba wyraził pogląd, „że gdyby Litwa nie zawarła unii z Polską, to jej byt państwowy zakończyłby się najpewniej jeszcze w XVI, a najpóźniej w pierwszej połowie XVII w. (…). Unia przedłużyła litewski byt państwowy o dwa wieki, pozwoliła jej społeczeństwu na zapoznanie się i przyjęcie demokratycznych mechanizmów życia publicznego, funkcjonowanie w świecie wartości zachodnioeuropejskich, na utrwalenie wiary katolickiej jako istotnego elementu kultury, na pogłębienie własnej tożsamości”.

Pogląd ten popiera zresztą część badaczy wschodnioeuropejskich, np. historyk białoruski Aleh Trusan, który postawił pytanie, czy w ogóle istniałby naród białoruski, gdyby Moskwa zagarnęła Wielkie Księstwo Litewskie w XVI wieku. Sam sobie odpowiadając, stwierdził: Co pozostało z „pana Wielkiego Nowogrodu” [samodzielnej Republiki Nowogrodzkiej istniejącej w latach 1136-1478 – DS] po „czystkach etnicznych” dokonanych przez Iwana III Srogiego i jego następcę. Zniszczono wówczas samoistny, wschodniosłowiański naród, który posiadał własną architekturę, malarstwo, kronikarstwo. Jerzy Borycki uznał nawet unię lubelską za czynnik kształtowania się ukraińskiej świadomości narodowej.

Pisząc w Dwugłosie polsko-litewskim o „skrajnie tendencyjnej i ignoranckiej” argumentacji litewskiego emigracyjnego historyka–amatora Jonasa Dainauskasa z 1976 r. podważającej autentyczność aktu krewskiego z 1385 r. – od którego zwykło się liczyć dzieje unii – Rachuba zauważył, „że jego poglądy znalazły wśród pewnego grona historyków z Litwy (…) uznanie i wsparcie. Nie może być jednak ono wytłumaczalne na gruncie naukowym”. Polski historyk kilkakrotnie zresztą przypomniał ustalenia współczesnej historiografii litewskiej w różnych sprawach, niejednokrotnie krytykując je i określając m.in. jako „nacechowane politycznymi uprzedzeniami, nieracjonalne i niewiele wspólnego mające z ówczesną rzeczywistością”.

Kontrowersje wokół problemu autentyczności aktu krewskiego początek swój miały w samym formularzu dokumentu wystawionego w Krewie przez Jagiełłę dla strony polskiej, gdyż ten jest na tyle specyficzny, że nie daje się dziś mediewistom jasno zakwalifikować. Z poglądami Dainauskasa zdecydowania „rozprawiła się” jednak w 1992 r. warszawska historyk Maria Koczerska. Przy tej okazji warto przytoczyć pogląd uznanego badacza dziejów Litwy Henryka Łowmiańskiego, który obok zdobyczy terytorialnych w postaci ziem ruskich podkreślał również negatywne dla Korony skutki unii polsko-litewskiej – zaniedbanie spraw zachodnich, w tym Śląska i Prus Książęcych. Schemat ten działał jednak i w drugą stronę: Litwini, którzy dotychczas dystansowali się od spraw wewnątrzpolskich, musieli wreszcie zainteresować się nimi, zwłaszcza po 1569 r.

Dziś unia polsko-litewska nie dzieli już tak historyków z obu krajów, jak to miało miejsce jeszcze kilka lat temu. Dzieli jednak wiele innych kwestii, jak ocena polskiej państwowej i narodowej obecności na Wileńszczyźnie w okresie międzywojennym.

Artykuł przygotowano w ramach projektu „Dzieje unii polsko-litewskiej w latach 1492-1569. Od unii dynastycznej do realnej” (UMO-2017/26/D/HS3/00415) realizowanego ze środków NCN w Instytucie Historii PAN.
Dr Dominik Szulc , historyk z Instytutu Historii im. T. Manteuffla PAN w Warszawie