Przedawnienie się zbliża

Marek Wroński

Sprawa nierzetelnej habilitacji prof. dr. hab. Mirosława Krajewskiego po raz pierwszy została opisana ponad jedenaście lat temu na łamach „Archiwum Nieuczciwości Naukowej” (patrz: Profesorska habilitacja , FA 12/2007) i poświęciliśmy jej jedenaście większych lub mniejszych artykułów. W maju 2007 r. M. Krajewskiemu, autorowi pracy habilitacyjnej pt. Powstanie styczniowe między Skrwą a Drwecą, zarzucono na łamach „Dużego Formatu”, dodatku „Gazety Wyborczej” (patrz: artykuł Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego Jak profesor księdza plagiatował ), że z książki nieżyjącego już ks. Czesława Lissowskiego Powstanie styczniowe w ziemi dobrzyńskiej , wydanej w Płocku w 1938 r., przejął dane i źródła archiwalne, na podstawie których napisał monografię. Przewód habilitacyjny miał miejsce na Wydziale Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w czerwcu 1995. Mentorem i jednym z recenzentów był prof. Sławomir Kalembka (1936-2009), rektor UMK w latach 1990-93. W 2007 r. prof. Krajewski był posłem Samoobrony i wiceprzewodniczącym Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, i etatowo był zatrudniony w Katedrze Historii Gospodarczej Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

Po rozgłosie wywołanym przez publiczne postawienie zarzutów przez „Gazetę Wyborczą” ówczesny dziekan Wydziału Nauk Historycznych, prof. Waldemar Rezmer, natychmiast przedstawił sprawę na radzie wydziału. Ta już po miesiącu, w połowie czerwca 2007 r., powołała specjalną komisję do wyjaśnienia zarzutów. Przewodniczącym został prof. dr hab. Szczepan Wierzchosławski, a w jej skład weszli dr hab. Magdalena Niedzielska oraz dr hab. Leszek Kuk. Komisja na początku stycznia 2008 r. przedstawiła sprawozdanie, wykazując niezbicie, że monografia habilitacyjna opiera się na przedwojennej książce i powiela dotychczasowe ustalenia, zaś część materiałów archiwalnych, które „badał” habilitant, faktycznie uległa zniszczeniu w czasie II wojny światowej lub została wywieziona do Niemiec. Komisja stwierdziła też liczne naruszenia praw autorskich innych osób, na których prace nierzetelnie powoływał się prof. Krajewski. Protokół komisji dziekańskiej został wysłany do Biura Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, która w końcu kwietnia 2008 r. wznowiła z urzędu postępowanie habilitacyjne.

Od tego czasu sprawa ta „spędza sen z powiek” kolejnym dziekanom Wydziału Historycznego UMK, a jej końca niestety nie widać. Dalsze koleje sprawy opisane są w moich artykułach Odebrana habilitacja w Toruniu (FA 2/2016) oraz Sprawa habilitacji z historii (FA 7-8/2017). Niekończące się postępowanie przerywają wyroki WSA i NSA w Warszawie, w których to sądy czterokrotnie dopatrzyły się naruszenia prawa (czytaj: zastosowania złego przepisu) w postępowaniu wznowieniowym zarówno na etapie wydziału, jak i Centralnej Komisji. Z tego powodu odsyłano sprawę habilitacji do ponownego i poprawnego załatwienia, nie podważając jednak merytorycznych argumentów wskazujących nierzetelność i niesamodzielność pracy. Rada Wydziału Nauk Historycznych UMK musiała powołać trzech recenzentów i powtórzyć całą procedurę, którą w październiku 2015 r. zakończyły uchwały o unieważnieniu habilitacji nadanej w 1995 r. i o niedopuszczeniu do kolokwium habilitacyjnego. Postępowanie wznowieniowe było prowadzone na podstawie starych przepisów, zgodnie z zaleceniami prawników z Centralnej Komisji.

Wyroki sądowe

Sprawa miała wiele ciekawych „smaczków” i zwrotów, zaś liczba zebranych przeze mnie materiałów pozwala na napisanie książki. Prof. Krajewski najpierw odwołał się do Centralnej Komisji, która po kilkunastomiesięcznych rozważaniach w maju 2017 r. nie przychyliła się do argumentów habilitanta i podtrzymała uchwałę rady wydziału. Prof. Krajewski następnie zaskarżył niepomyślną dla siebie uchwałę do WSA w Warszawie. Ten wyrokiem z 19 stycznia 2018 r. oddalił skargę administracyjną uznając, że zaskarżone postępowanie wznowieniowe przebiegało zgodnie z prawem, a otrzymane recenzje są rzetelne i wyczerpująco ukazują niesamodzielność pracy. Prof. Krajewski złożył więc skargę kasacyjną do NSA, który 18 kwietnia 2019 r. uchylił decyzję zarówno Centralnej Komisji, jak i Rady Wydziału Historycznego UMK z października 2015 r. W wyczerpującym uzasadnieniu wyroku sędzia NSA, prof. dr hab. Jan Tarno (przewodniczący-sprawozdawca składu orzekającego) podkreślił, że ze wszystkich jedenastu zarzutów skargi kasacyjnej tylko trzeci jest trafny, „ponieważ organy obu instancji zastosowały w wydanych przez siebie decyzjach przepisy prawa nieobowiązujące w dacie orzekania. Zarówno w orzecznictwie sądowym, jak i w literaturze przedmiotu panuje niekwestionowany pogląd, że istotą wznowionego postępowania i uchylenia dotychczasowej decyzji jest powrót sprawy do zwykłego postępowania instancyjnego. Wydając zatem nową decyzję w sprawie, należy stosować przepisy prawa materialnego aktualnie obowiązujące w dacie orzekania”. Sąd potwierdził, że na gruncie obowiązującej (jeszcze do końca września 2019 r.) ustawy o stopniach i tytułach nie ma przedawnienia w postępowaniu wznowieniowym. Sędzia Tarno podkreślił, że „analizując tą problematykę należy jednak mieć na względzie szczególnie wyjątkową materię będącą przedmiotem skarżonej decyzji. Dotyczy zaś ona fundamentalnych reguł życia naukowego, standardów rzetelności i skrupulatnego przestrzegania właściwych dla nauki systemów wartości, jakie winny stanowić nieodłączny atrybut prawidłowo prowadzonej pracy naukowej. Tylko utrzymanie takich wysokich standardów umożliwi utrzymanie wiarygodności i wysokiego społecznego autorytetu przedstawicieli świata nauki, co pozostaje w bezpośrednim związku z autorytetem całego Państwa. Nie wymaga bowiem dowodu fakt, że naukowcy należą co ścisłej elity intelektualnej Narodu. Centralna Komisja winna więc czynić wszystko co możliwe dla dbałości o pozycję naukowców i ich wiarygodność w odbiorze społecznym . W świetle powyższego zgodzić należy się więc z organem, że przywłaszczenie cudzych idei czy wyników badań bez podania źródła stanowi niedopuszczalną formę przewinienia przeciwko innym badaczom. Naruszenie praw własności intelektualnej, jako etycznie naganne i gwałcące fundamentalne reguły życia naukowego, dyskredytuje zaś sprawcę takiego przewinienia z grona naukowców [tak w oryginale – red.]. Nadto powoduje wyjątkowo negatywne konsekwencje dla rzetelności prac badawczych i wiarygodności ich wyników. Biorąc pod uwagę powyższe, jako uzasadniona jawi się konkluzja, iż tylko brak stosowania przedawnienia w procedurze dotyczącej nadania stopnia czy tytułu naukowego może zapobiec aktualnie, jak i w przyszłości nieuprawnionemu korzystaniu z owoców czynu niedozwolonego”.

Z tego powodu, że przy powołaniu komisji habilitacyjnej przez Radę Wydziału Historycznego UMK zastosowano stare przepisy z 1995 r., obowiązujące w dniu nadania habilitacji, NSA uchylił wyrok WSA z 25 stycznia 2018 r. oraz uchwałę Prezydium Centralnej Komisji, oddalającą odwołanie prof. Krajewskiego, jak również uchylił poprzedzającą uchwałę RW unieważniającą nadanie habilitacji. Od strony faktycznej nie ma różnicy, czy powołano trzech recenzentów na podstawie przepisów sprzed kilkunastu lat, czy na podstawie przepisów dzisiejszych. W każdym wypadku recenzje powinny zwrócić uwagę na nierzetelność „uszytą” grubymi nićmi.

Omawiając przyczyny uchylenia, NSA uznał, że samo wznowienie przewodu habilitacyjnego w 2008 r. było zgodne z prawem i mimo upływu jedenastu lat nadal jest ważne i obowiązujące. Postępowanie wznowieniowe nie zostało umorzone, co nakłada na radę wydziału obowiązek jego wykonania i przeprowadzenie przewodu od nowa.

Z tego powodu na posiedzeniu Rady Wydziału Nauk Historycznych 11 czerwca 2019 r. dziekan, prof. dr hab. Stanisław Roszak, poinformował członków RW o wyroku NSA i powołano nową komisję habilitacyjną (tym razem zgodnie z obowiązującymi dzisiaj przepisami). Jako sekretarz został powołany dr hab. Jarosław Centek, jako członek komisji z ramienia RW – dr hab. Maciej Krotofil i jako recenzent prof. Tadeusz Stegner z Uniwersytetu Gdańskiego. Teraz Sekcja Humanistyczna CK na wrześniowym posiedzeniu powoła kolejnych dwóch recenzentów, członka i przewodniczącego komisji habilitacyjnej. Ze względu na to, że w ostatnim postępowaniu sąd administracyjny nie zakwestionował kompetencji recenzentów, a jedynie podstawę prawną ich powołania, wydaje się, że nie ma prawnych przeciwskazań, aby powołać przynajmniej część tych samych recenzentów.

Dotychczas sprawa tej poważnej i znanej w całej Polsce nierzetelności w naukach historycznych pochłonęła dziesiątki godzin czasu kilkunastu profesorów-recenzentów, uwagę kilkudziesięciu profesorów z rady wydziału i Sekcji Humanistycznej Centralnej Komisji. Wydano też kilkadziesiąt tysięcy złotych honorariów na recenzje i mimo tego dzisiaj już widać, że postępowanie wznowieniowe nieprędko się skończy, chociaż fakty są niepodważalne.

Niestety takich spraw będzie przybywać, bowiem znowu jest „pogoda dla nierzetelności”. Na wyrok NSA od ponad półtora roku czekają skargi Centralnej Komisji w sprawie nierzetelnej habilitacji prof. Ryszarda Andrzejaka z Wrocławia oraz dr. hab. Piotra Obarka z UWM w Olsztynie.

Prof. Mirosław Krajewski, który po osiągnięciu wieku emerytalnego odszedł z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, znalazł nowe miejsce pracy w Płocku, w tamtejszej prywatnej Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica. Z kolei Dobrzyńskie Towarzystwo Naukowe, które założył w 2007 r. i któremu prezesuje, ma od paru lat w swoim zarządzie nowego wiceprezesa – mgr. inż. Jana Krzysztofa Ardanowskiego – obecnego ministra rolnictwa i posła na Sejm z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

Tym niemniej „Forum Akademickie” będzie nadal krzewić verba veritatis o nierzetelnych publikacjach i będziemy opisywać meandry walki o rzetelność naukową w naszym kraju.

Sprawa doktoratu Józefa Włodarskiego

Kilka miesięcy temu (patrz: Naukowe problemy byłego prorektora , FA 4/2019) opisałem zarzuty o plagiat, jakie w lutym br. publicznie postawił prof. Edmund Kizik z Uniwersytetu Gdańskiego doktoratowi sprzed 33 lat autorstwa Józefa Włodarskiego – historyka, byłego dziekana i prorektora tej uczelni, obecnie od dwóch lat na profesorskiej emeryturze. Sprawa stała się głośna w kuluarach uniwersyteckich, ale przez trzy miesiące ani dziekan Wydziału Historycznego, ani rektor Uniwersytetu Gdańskiego nie rozpatrzyli formalnie sprawy, czyli po prostu nie sprawdzono zarzutów. Na mój apel zareagowała natomiast Centralna Komisja, której przewodniczący, prof. Kazimierz Furtak, w połowie czerwca br. przesłał list do dziekana, prof. dr. hab. Wiesława Długokęckiego, w którym zobowiązał radę wydziału, by do 30 września 2019 r. samodzielnie wszczęła i przeprowadziła postępowanie unieważnienia decyzji nadania stopnia. Procedura ta, na podstawie artykułu 29a ustawy o stopniach i tytułach, zakłada, że podmiot doktoryzujący – w przypadku potwierdzenia zarzutów – stwierdza w drodze decyzji administracyjnej nieważność postępowania w sprawie nadania doktoratu.

Praktycznie rzecz biorąc, uchwała rady wydziału o wszczęciu postępowania administracyjnego musi zapaść do końca obecnego roku akademickiego, gdyż tylko do tej daty obowiązują obecne przepisy, w których nie ma przedawnienia. Zniknęły one z Ustawy 2.0 i z tego powodu po 1 października 2019 r. nie będzie już można odbierać stopni nadanych przed dziesięciu laty i wcześniej, co z niesamowitą ulgą przyjęło wiele osób. Zabraknie też możliwości unieważnienia stopni otrzymanych za pomocą niedobrych praktyk naukowych czy też dzięki fałszowaniu i fabrykacji danych. Centralna Komisja i Rada Doskonałości Naukowej praktycznie straciły możliwości usuwania „czarnych owiec” z akademickiego grona.

Już obecnie Prezydent Rzeczpospolitej w sprawach nominacji profesorskich jest de facto „ubezwłasnowolniony”, gdyż nie ma prawnej możliwości odebrania czy unieważnienia profesury opartej na nierzetelnych publikacjach. W obowiązującym prawie szkolnictwa wyższego popełnienie plagiatu lub innej nierzetelności naukowej nie zapobiega z urzędu nadaniu tytułu profesorskiego. Rok temu opisywałem to w tej rubryce jako „casus Masternak-Kubiak” czy też „casus Kaczorowskiego”. Splamioną plagiatem nominację prezydent może ewentualnie skierować do szuflady „na kilkuletnie przetrzymanie”. Niejeden plagiatowy „bohater” moich artykułów obecnie legitymuje się tytułem naukowym. Środowisko akademickie milczy i nierzetelnych toleruje, zaś moje artykuły z opisanymi konkretnymi sprawami to „groch o ścianę nierzetelności” – najczęściej pozostają bez odzewu ze strony opisywanych uczelni. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego „nie widzi możliwości ingerencji w autonomię uczelni” i w ogóle nie reaguje. Z kolei na uczelniach z reguły panuje kolesiostwo, rzecznicy dyscyplinarni są „miłosierni i rozumiejący” lub po prostu niekompetentni. Z tego powodu postępowania wyjaśniające są umarzane, a proponowane kary ograniczają się do upomnień czy nagan. Sądowa Temida jest często ślepa bądź wyrozumiała, a prokuratorzy umarzają kolejne sprawy plagiatowe pod pozorem „niskiej społecznej szkodliwości czynu” albo braku czynu zabronionego (vide casus plagiatu dr. hab. Jarosława Szymanka, nieopisanej jeszcze w tej rubryce, a raportowanej przez OKO-Press). Widać, że tematów i spraw do prowadzonego „Archiwum Nieuczciwości Naukowej” nigdy mi nie zabraknie, ale czy o to chodzi?

Sprawa doktoratu K. Pawłowskiej

Pół roku temu opisałem sprawę wznowionego w czerwcu 2017 r. doktoratu z socjologii Kingi Pawłowskiej (Rzetelność przegrywa , FA 12/2018), wcześniej adiunkta a obecnie starszego wykładowcy na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej. Jej pierwsza praca doktorska pt. Ciągłość i zmiana wizji świata: reakcja na to, co nowe w kosmologii mieszkańców popegierowskiej wsi , przedstawiona do obrony w końcu 2013 r. przed Radą Naukową Instytutu Socjologii UW, w ostatnim momencie – po upublicznieniu dysertacji w bibliotece – została uznana za naruszającą prawa autorskie innych osób. W rezultacie unieważniono dopuszczenie pracy doktorskiej do obrony, co formalnie zawsze przekreśla możliwość jej poprawy i wykorzystania w kolejnym przewodzie w innej uczelni.

Tym niemniej nowa promotorka, prof. Maria Wieruszewska, nie przejęła się tymi ograniczeniami i po poprawkach tekstu „nową” dysertację pt. Dynamizm wiejskich kosmologii: łady społeczne i wizje świata przedstawiła do obrony na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego. 30 października 2014 r. praca została obroniona, gdyż dziekan i nowi recenzenci nie mieli świadomości, że tekst doktoratu nie jest całkowicie dziewiczy, lecz miał już wcześniej „przygodę” w postaci udokumentowanego zarzutu plagiatu i wycofania z obrony.

Kiedy po ponad roku do władz Instytutu Socjologii UW doszła wiadomość, że ich była doktorantka obroniła się na Uniwersytecie Łodzkim, porównano obie prace i po stwierdzeniu dużej zbieżności wystąpiono do Centralnej Komisji o wznowienie przewodu doktorskiego, co nastąpiło w końcu czerwca 2017 r.

Łódzka Rada Wydziału (dziekan prof. Maciej Kokoszko), mimo otrzymania negatywnych recenzji i wbrew faktom oraz prawu (m.in. nie zaproszono recenzentów!), 25 października 2018 r. zdecydowała się nie uchylać nadanego wbrew obowiązującym przepisom stopnia doktorskiego Kingi Pawłowskiej. Z tego powodu Prezydium Centralnej Komisji wznowiło postępowanie administracyjne i po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego decyzją z urzędu postanowiło 25 lutego 2019 r. stwierdzić nieważność uchwały RW Filozoficzno-Historycznego UŁ w sprawie odmowy uchylenia swojej uchwały z 30 października 2014 r. o nadaniu stopnia doktora mgr Kindze Pawłowskiej w dyscyplinie socjologia. W sześciostronicowym uzasadnieniu podkreślono, że RW naruszyła przepisy art. 14 ust. 3 ustawy z 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych, które stwierdzają, że nieprzyjęta rozprawa doktorska nie może być podstawą do ubiegania się o nadanie stopnia w innym miejscu. Ponieważ Rada Naukowa Instytutu Socjologii UW w swojej uchwale nr 4/2013 z 5 marca 2013 r. odmówiła przyjęcia rozprawy doktorskiej i dopuszczenia jej do obrony, nie mogła być ona ponownie przedstawiona RW Filozoficzno-Historycznego UŁ. Powołani w postępowaniu wznowieniowym pierwotni recenzenci potwierdzili tożsamość obydwu dysertacji i stwierdzili, że mimo pewnych zabiegów językowych jest to skrócona wersja doktoratu przedstawionego na Uniwersytecie Warszawskim. Aspekt naukowy pracy jest identyczny i opiera się na takich samych założeniach teoretycznych oraz przyjętej metodologii i materiale badawczym. Z tego powodu w ocenie Centralnej Komisji uchwała RW Filozoficzno-Historycznego UŁ jest dotknięta formalną wadą (art. 156 § 1 pkt 2 kpa) jako wydana z rażącym naruszeniem prawa. Zgłoszone w trakcie postępowania stanowisko RW i poruszone przez nią argumenty są formalnie niezasadne i pominięto zasadniczy dowód. Zdaniem CK, rada wydziału uchyliła się w istocie od zbadania zarzutów wnoszących o uchylenie uchwały nadania stopnia doktora. Co więcej, niezaproszenie recenzentów na posiedzenie RW poświęconej tej sprawie jest istotnym uchybieniem. Prezydium Centralnej Komisji uznaje także za rażące bezpodstawne próby wywierania wpływu na recenzenta przewodu i członka komisji wydziałowej, aby zmienili oni treść konkluzji swoich opinii. W związku z powyższym okoliczności sprawy obligują CK do stwierdzenia z urzędu nieważności uchwały RW Filozoficzno-Historycznego UŁ z 25 X 2018 r.

Decyzja CK przyszła na wydział dopiero pod koniec maja br. Stroną jest także Kinga Pawłowska, która na początku lipca 2019 r. odwołała się do WSA, m.in. podając w wątpliwość prawdziwość niektórych dokumentów Rady Instytutu Socjologii UW. Sąd na tym etapie prawnym sprawdzi tylko, czy CK miała formalne podstawy do unieważnienia tej uchwały. Za rok sprawa wróci na Uniwersytet Łódzki, który będzie musiał decyzję CK wykonać.

Sprawa ta nie buduje prestiżu wydziału i zdziwiony jestem brakiem „skruchy” za błąd władz dziekańskich. „Pierwsze skrzypce” w tej sprawie grała prof. Inga Kuźma, kierownik Studium Doktoranckiego wydziału. To ona, działając z upoważnienia dziekana M. Kokoszko, opierając się na opinii prawnej dr hab. Beaty Giesen i wskazówkach dr. Pawła Dańczaka, kierowała posiedzeniem RW, na którym wbrew zdrowemu rozsądkowi i rzetelności naukowej, zdecydowanie (34 głosy za, 2 przeciw, 4 wstrzymujące się) przegłosowano trudną do obrony sprawę.

To pokazuje, jak jedna czy dwie osoby, przekazując wątpliwej jakości argumenty, jest w stanie łatwo „zawrócić w głowie” całej radzie wydziału szacownego uniwersytetu.

Ojcowski doktorat

Kilka miesięcy temu (Co twoje, to moje i do druku , FA 3/2019) opisałem sprawę doktoratu na Akademii Muzycznej w Poznaniu. Doktorantka, mgr Aleksandra Pałka (dyscyplina dyrygentura chóralna), zdawała egzamin doktorski w komisji, której przewodził jej ojciec, dziekan wydziału, prof. Przemysław Pałka. Po publikacji, która „wzbudziła ferment” na uczelni, komisja etyczna uznała takie postępowanie za nieetyczne i na wniosek doktorantki Rada Wydziału Dyrygentury Chóralnej, Edukacji Muzycznej i Muzyki Kościelnej AM umorzyła przewód doktorski. Jak napisała mi pani rektor, prof. Halina Lorkowska, „w postępowaniu dziekana nie stwierdzono naruszenia prawa”.

Czytelnikom FA życzę słonecznych i relaksujących wakacji przed kolejnym, wyjątkowo stresującym rokiem akademickim.

Marekwro@gmail.com