Polskie atuty

Kamil Łuczaj

Polskie uczelnie i instytuty badawcze zatrudniają w przeważającej mierze osoby urodzone w Polsce. Zjawisko to widoczne jest gołym okiem, jednak badania socjologiczne rzucają na nie nieco nowego światła. Pomijając negatywne zjawiska, jak wszechobecny chów wsobny, będący bolączką również w innych krajach, przyczyn takiego stanu rzeczy można szukać w słabej pozycji Polski w globalnym systemie produkcji wiedzy. Motywacje obcokrajowców do podjęcia pracy w Polsce nie pozostawiają bowiem złudzeń – zwykle nie są to przyczyny związane z atutami tutejszych jednostek, lecz różne przypadkowe okoliczności. Tak pokazało badanie przeprowadzone w ramach programu Dialog 2017 MNiSW.

Urodzeni za granicą pracownicy polskich uczelni

Mobilność stanowi jeden z nieodłącznych elementów zawodu nauczyciela akademickiego i badacza. Dzięki wizytom w zagranicznych laboratoriach, czytelniach i na salach konferencyjnych zdobywamy doświadczenie, konieczne, aby opisać ten fragment świata, którym się zajmujemy. W badaniach socjologicznych mówi się nawet o „konieczności mobilności”, która coraz częściej jest nie tylko dobrą praktyką, lecz stanowi formalny wymóg lub oczekiwanie ze strony potencjalnych pracodawców akademickich. Jednocześnie mobilność przybywających do jednostki pracowników akademickich traktuje się jako gwarancję wysokiej jakości badań prowadzonych w jednostce. Jeżeli jest ona w stanie wpisywać się w globalne debaty, powinna przyciągać osoby, które urodziły się poza Polską. Niestety w Polsce rzadko jesteśmy w stanie powielić ów zachodni scenariusz modernizacyjny.

Według danych z systemu POLON około 2,5% kadry naukowo-dydaktycznej polskich uczelni stanowią osoby urodzone za granicą. Jest to niewielki odsetek w porównaniu do krajów, których systemy akademickie tradycyjnie korzystają z dorobku migrantów (m.in. USA, Wielka Brytania, Szwajcaria), jednak pod tym względem ustępujemy też wyraźnie np. naszym południowym sąsiadom – Słowakom. Bardziej interesujące niż liczbowe zestawienia dotyczące pracowników-obcokrajowców na uczelniach wydają się jednak powody, dla których znaleźli się oni w Polsce. Nowe badanie socjologiczne sfinansowane w ramach programu Dialog przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pozwala się przyjrzeć tym powodom na podstawie biografii uczonych.

Polska: wybór czy półprzymus?

Badania prowadzone za pomocą wywiadów pogłębionych z setką urodzonych za granicą pracowników naukowo-dydaktycznych pokazały, że najczęściej do Polski trafiają osoby, które miały motywację inną niż prestiż jednostki czy możliwość polepszenia swojej sytuacji materialnej. Jednym z najczęściej pojawiających się motywów były związki rodzinne, zwykle polska żona lub partnerka, ponieważ blisko dwie trzecie obcokrajowców pracujących na polskich uczelniach stanowią mężczyźni. Innym ważnym czynnikiem były studia w Polsce i związana z nimi chęć kontynuowania kariery zawodowej w miejscu uzyskania dyplomu. Dla części badanych, często osób pochodzących z Zachodu, wyjazd do Polski był motywowany chęcią przeżycia przygody w nieznanym kraju. Dla innych była to jedyna szansa podjęcia pracy akademickiej, ponieważ w kraju pochodzenia byli oni zmuszeni pracować na innych stanowiskach, np. w administracji, lub w ogóle mieli problem ze znalezieniem pracy. Część badanych przyjechała do Polski ze względu na wykształcenie polonistyczne, slawistyczne lub historyczne – z naciskiem na problemy Europy Środkowowschodniej. Były to więc osoby, które nie miały większego wyboru, chcąc pracować na uczelni, ponieważ liczba stanowisk dla polonistów we Włoszech czy w Korei jest bardzo ograniczona. Inną kategorią osób mobilnych pozbawionych wyboru kraju, w którym mogłyby podjąć pracę akademicką, byli pracownicy przybyli do Polski na konkretne zaproszenie. Częstym scenariuszem była długoletnia współpraca pomiędzy instytucją polską a zagraniczną, najczęściej wschodnioeuropejską (często były to więzy sięgające czasów radzieckich), która owocowała wymianą kadr i zaproszeniem do objęcia konkretnego stanowiska, jeśli nie z pominięciem wymaganego prawem konkursu, to przynajmniej na warunkach, które podnosiły szanse aplikującego. Na podobnej zasadzie trafiali do Polski lektorzy – programy wymiany kadry dydaktycznej często ograniczały bowiem możliwość wyboru konkretnego kraju, a prawie nigdy nie pozwalały wybrać konkretnego miasta.

Pewną możliwością wyboru dysponowały natomiast osoby, które przybyły do Polski, chcąc podnieść swój poziom życia w sensie ekonomicznym lub uciec przed szykanami politycznymi. W ich narracjach pojawiają się zwykle problemy fundamentalne, takie jak wojna w Donbasie lub w Syrii, dyktatura Łukaszenki czy też wszechobecna korupcja w krajach byłego ZSRR. Okoliczności te w ogóle uniemożliwiają prowadzenie owocnej działalności naukowej, a migranci statusowi są bardziej wypychani ze swojego kraju niż przyciągani do Polski.

Jeżeli pominąć bardzo wąską grupę osób, które przyjechały tu – lub zdecydowały się pozostać – ze względu na poczucie misji (np. chęć przyczynienia się do modernizacji Polski, chęć przekazywania swojej unikatowej wiedzy studentom), jedyną grupą wybierającą Polskę świadomie, są osoby, podejmujące terminowe kontrakty finansowane ze środków zewnętrznych, głównie unijnych (np. program Marie Curie). Ich pensje mogą konkurować wówczas z warunkami oferowanymi w Australii, Niemczech czy Francji. W Polsce istnieje kilka ośrodków, które zatrudniają dużą liczbę tego typu obcokrajowców, przy czym zdecydowana większość ma swoją siedzibę w Warszawie. Niemal wszystkie reprezentują też nauki ścisłe lub techniczne. Jedyny wyjątek w obrębie humanistyki stanowi założony w 2017 roku Polski Instytut Studiów Zaawansowanych (PIASt). Obecność pracowników kontraktowych nie powinna być jednak traktowana jako wskaźnik siły polskiej nauki. Po pierwsze dlatego, że takie osoby pojawiają się tylko w wybranych prestiżowych jednostkach. Po drugie, ich celem jest znalezienie dobrze płatnego stanowiska odpowiadającego zainteresowaniom naukowym. To, czy praca znalazłaby się w Warszawie, Bratysławie, Paryżu czy Singapurze, miałoby jedynie marginalne znaczenie.

Dlaczego do Polski?

Na podstawie analizy historii życiowych urodzonych za granicą pracowników polskich uczelni można pokazać kilka okoliczności, które zachęcają osoby urodzone za granicą do podjęcia pracy właśnie tu. Jedną z nich jest „bliskość kulturowa”. Dla wielu badanych, głównie pochodzących ze wschodu Europy, atutem jest podobieństwo kulturowe i językowe pomiędzy Polską a krajem pochodzenia. Dzięki niemu nie tylko łatwiej uczą się języka, lecz także w mniejszym stopniu odczuwają stres związany z akulturacją. Dla przyjezdnych z Zachodu polskie członkostwo w Unii Europejskiej również czyni nasz kraj „bliższym”. Nawet gdy mówią oni, że przyjazd tu stanowi pewien rodzaj egzotyki, nie jest to egzotyka, która mogłaby odstraszać, tak jak w przypadku Chin, aby sięgnąć po jeden z przytaczanych przykładów.

Trzecim atutem polskiego systemu szkolnictwa wyższego w oczach obcokrajowców jest stabilność zatrudnienia. Nawet jeśli muszą się oni liczyć ze znaczną obniżką wynagrodzenia, atutem jest możliwość podpisania długoletniej umowy, co w wielu krajach anglosaskich stało się obecnie niemożliwe w kontekście popularności umów o pracę bez gwarancji liczby godzin (zero-hour contracts ). Paradoksalnie, Polska może więc konkurować warunkami pracy. Ten ostatni i ważny atut, na fali trwającej obecnie reformy, może jednak niedługo przejść do historii.

 

Na przełomie 2019 i 2020 roku nakładem Wydawnictw AGH ukaże się książka Urodzeni za granicą pracownicy akademicy. Motywacje, potencjał naukowy oraz trajektorie życiowe autorstwa Kamila Łuczaja, Beaty Bielskiej, Olgi Kurek-Ochmańskiej i Janusza Muchy.

Dr Kamil Łuczaj , Komitet Badań nad Migracjami PAN, adiunkt Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie

Nowi członkowie AMU

Akademia Młodych Uczonych Polskiej Akademii Nauk uzupełniła skład o 17 nowych członków. Zostali nimi: dr hab. Adrian Jusupović z Instytutu Historii PAN, dr Krzysztof Nowak z Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr Agata Zysiak z Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, dr Przemysław Gorzelak z Instytutu Paleobiologii PAN, dr Jacek Kolanowski z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN, dr inż. Małgorzata Nowacka z Wydziału Nauk o Żywności Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, dr hab. Marek Skrzypski z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej i Nauk o Zwierzętach Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, dr Katarzyna Bogusławska z Instytutu Fizyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, dr hab. inż. Mateusz Kwaśnicki z Wydziału Matematyki Politechniki Wrocławskiej, dr hab. Artur R. Stefankiewicz z Wydziału Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, dr Mateusz Strzelecki z Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego, dr hab. inż. Marta Gmurek z Wydziału Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska Politechniki Łódzkiej, dr hab. inż. Miłosz Kadziński z Instytutu Informatyki Politechniki Poznańskiej, dr Paweł Henryk Malinowski z Instytutu Maszyn Przepływowych im. Roberta Szewalskiego PAN, dr Jan Poleszczuk z Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN, dr hab. n. med. Anna Małgorzata Czarnecka z Centrum Onkologii Instytutu in. M. Skłodowskiej-Curie w Warszawie oraz Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej im. M. Mossakowskiego PAN, dr Marcin Magierowski z Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum.

AMU została powołana w 2010 roku w celu promowania badań naukowych i prac rozwojowych prowadzonych przez wybitnych młodych przedstawicieli nauki polskiej. Jej skład wybierany jest na tzw. zakładkę – część członków zostaje wymieniona w połowie kadencji, która trwa 5 lat. Obecnie wybrani dołączyli do 15, których kadencja rozpoczęła się w 2016 roku. Przewodniczącą jest dr hab. Anna Ajduk z Zakładu Embriologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.

red