×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Przewodniczący punktuje środowisko

Prof. Maciej Żylicz , przewodniczący Zespołu ds. monitorowania wdrażania reformy szkolnictwa wyższego i nauki, pisze o ustaleniach w trzech ważnych obszarach, jakimi zajmował się zespół.

W lutym tego roku minister nauki powołał zespół, który ma za zadanie monitorować wcielanie w życie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Do zadań zespołu należą między innymi: analiza efektywności działań podejmowanych przez podmioty systemu szkolnictwa wyższego i nauki w związku z wdrażaniem reformy, opracowywanie propozycji dobrych praktyk w tym zakresie oraz rekomendowanie ministrowi szkolnictwa wyższego i nauki rozwiązań lub narzędzi wspierających wdrażanie ustawy.

Dotychczas odbyły się cztery posiedzenia zespołu. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn protokoły z naszych posiedzeń, zawierające wnioski i uwagi do wdrażania reformy, nie są udostępniane opinii publicznej (np. poprzez zamieszczanie ich na stronie MNiSW). Chciałbym zatem osobiście przekazać moje (dość subiektywne) podsumowanie naszych dyskusji i wniosków, dotyczące trzech zagadnień wybranych spośród tych, którymi zajmował się dotychczas zespół.

Ewaluacja dyscyplin naukowych

Definicje dyscyplin wyszczególnionych w rozporządzeniu nie są ostre, a ponadto częściowo się pokrywają. Utrudnia to podejmowanie przez pracowników indywidualnych decyzji naukowych dotyczących wyboru dyscypliny, w jakiej będą pracować. Uważam, że wprowadzenie „deklaracji” nauczycieli akademickich dotyczących tej sprawy jest jednym z błędów Ustawy 2.0, ale sprawa ta nie była przedmiotem rozważań zespołu. Nowy podział utrudnia też prowadzenie badań interdyscyplinarnych oraz sporządzanie list czasopism publikujących prace z zakresu poszczególnych dyscyplin.

Zespoły dyscyplinowe (jest ich 44), których zadaniem było przyporządkowanie poszczególnych czasopism do dyscyplin oraz dokonanie ich rankingu (w tym punktacji), działały początkowo bez żadnej koordynacji. Niektóre ograniczały liczbę czasopism w danej dyscyplinie, inne znacząco ją powiększały. Zdarzało się, że skrajnie zmieniały punktację czasopism. Ponieważ niektóre periodyki są przyporządkowane do kilku dyscyplin, przy tak nieskoordynowanym działaniu punktacja tego samego czasopisma w różnych dyscyplinach może być różna. Nasz zespół postuluje nie uśrednianie w takich sytuacjach wartości punktowych czasopism między dyscyplinami, co niwelowałoby merytoryczną pracę poszczególnych zespołów dyscyplinowych, ale skorzystanie z możliwości, które daje rozporządzenie do ustawy. W przypadku skrajnych różnic w punktacji czasopisma, tj. gdy między dyscyplinami przekracza ona dwa progi punktowe, proponujemy dokonanie wyboru przez Komisję Ewaluacji Nauki i ustalenie przez nią liczby punktów dla danego czasopisma (niekoniecznie średniej) w zależności od tego, czy dane czasopismo jest wiodące w którejś z dyscyplin naukowych.

Opublikowana przez ministerstwo lista wydawnictw monografii w zakresie nauk humanistycznych i społecznych budzi duże kontrowersje. Dopisanie do niej w ostatniej chwili (nie przez członków zespołu merytorycznego) dodatkowych 50 wydawców znacząco zaburzyło punktację wydawnictw naukowych. Zespół monitorujący reformę uważa, że zamiast obecnych dwóch grup (za 200 i za 80 punktów) powinny istnieć trzy grupy wydawnictw. Z grupy za 80 punktów powinna zostać wyłoniona dodatkowa grupa – za 40 punktów. Proponujemy, by kryterium, według jakiego wydawnictwa będą dzielone na te za 80 i 40 punktów, było stosowanie przez nie metody peer review przy ocenie publikowanych monografii. Obecnie grupa wydawnictw za 80 punktów jest heterogenna i niestety obejmuje również takie oficyny, które nie przestrzegają należytych standardów publikacyjnych. Przy okazji zespół zwrócił uwagę, że poszczególne wydawnictwa też nie zawsze są homogenne i na przykład obok prac różnej jakości wydają również serie monograficzne, które spełniają najwyższe standardy recenzowania i kwalifikacji do druku. Dlatego w przyszłości należy uwzględnić sytuację, w której wydawnictwo może należeć do grupy niższej, ale wybrana seria wydawnicza może otrzymać wyższą punktację.

Zespół proponuje – podobne zdanie ma Komitet Polityki Naukowej – aby we wrześniu/październiku br. wszystkie zespoły dyscyplinowe (powołane jeszcze raz w tym samym składzie, co wcześniej – takie działanie nie będzie w sprzeczności z zapisami Ustawy 2.0) oceniły stan list czasopism i wydawców, a także zaproponowały Komisji Ewaluacji Nauki kolejne iteracje procesu tworzenia list czasopism i wydawnictw.

Szkoły doktorskie

Zgodnie art. 198 Ustawy 2.0 szkołę doktorską tworzy się w jednostkach (lub w grupie jednostek), które uzyskały odpowiednio wysoką ocenę w co najmniej dwóch dyscyplinach. Sugeruje to, że program kształcenia poszczególnych szkół doktoranckich będzie interdyscyplinarny. Zespół zwraca uwagę na to, że praktyka jest niestety inna. W wielu przypadkach przemalowuje się jedynie szyldy, a program kształcenia będzie nadal podobny do prowadzonego dotychczas na studiach doktoranckich, istniejących zazwyczaj w pojedynczych dyscyplinach. Czy szkoły doktorskie, które wbrew własnym deklaracjom będą kształcić młodych badaczy w pojedynczych dyscyplinach, poniosą konsekwencje? Nie wiadomo, bo jeszcze nie powstało (i jak się okazuje, jeszcze przez wiele miesięcy nie powstanie) rozporządzenie o ewaluacji szkół doktorskich. Jednocześnie jednostki, które będą prowadziły kształcenie w szkołach, muszą przed wakacjami (5 miesięcy przed rozpoczęciem roku akademickiego) uchwalić ich regulaminy. Jak to zrobić nie znając kryteriów oceny? Jest to, według mnie, klasyczne ustawienie wozu przed koniem. Nasz zespół uznał to za sytuację, delikatnie mówiąc, niefortunną i nalega, aby ministerstwo prace nad rozporządzeniem rozpoczęło natychmiast.

Art. 209 ustawy mówi, że doktorantowi (który z definicji musi być kształcony w szkole doktorskiej) przysługuje stypendium, którego minimalna wartość jest ustawowo określona. To świetnie! Poprawia to obecną sytuację, gdy wielu doktorantów, szczególnie na pierwszym roku, nie miało możliwości uzyskania stypendium doktorskiego. Tylko skąd wziąć na to pieniądze? Co zrobić z doktorantami, którzy już są na studiach doktoranckich? Rektorzy szacują, że stać ich na bardzo ograniczoną liczbę stypendiów. Jeśli w regulaminach szkół doktorskich uczelnie wpiszą, że obecni słuchacze studiów doktoranckich będą mogli stanąć do konkursu i zostać przyjęci do szkół doktorskich, to nie tylko nie wystarczy środków dla wszystkich, ale także zamknie się możliwość przyjęcia nowych doktorantów. Wbrew intencji ustawodawcy, w kształceniu doktorantów wytworzy się luka pokoleniowa.

Co prawda, zgodnie z art. 365, uczelnie lub inne publiczne instytucje naukowe uzyskują subwencję całościową, która obejmuje zarówno utrzymanie, jak i rozwój potencjału dydaktycznego (dla uczelni publicznych) i naukowego (dla uczelni publicznych i instytutów naukowych) itp. Ta subwencja obejmuje także między innymi ewentualne inwestycje.

Teoretycznie zatem rektor mógłby, po uprzednim przeprowadzeniu ewaluacji, zwolnić tych pracowników, których ocena – czy to w zakresie nauki, czy dydaktyki, wypadła poniżej oczekiwań, i przesunąć zaoszczędzone fundusze na stypendia dla doktorantów. Byłoby to działanie logiczne (inwestowanie w jakość), ale taki scenariusz w obecnych warunkach nie jest realny. Aby uniknąć wykazania dużej liczby nieproduktywnych nauczycieli akademickich (tak zwana liczba N zero, która wpływa negatywnie na poziom subwencji), niektórzy rektorzy wkrótce po wejściu w życie Ustawy 2.0 przesunęli niepublikujących nauczycieli akademickich na etaty dydaktyczne lub inne, utworzone zgodnie ze statutem uczelni. Zapewne zdawali sobie sprawę z tego, że na te inne etaty utworzone zgodnie z statutem uczelnia może nie uzyskać pokrycia w subwencji. Oznacza to, że prawo można obejść, a Ustawa 2.0 nie jest skuteczna w zakresie poprawy jakości pracy na uczelniach. Słabi nauczyciele akademiccy nadal pracują tam, gdzie pracowali, zmieniła się tylko nazwa ich etatów. Przy okazji działanie takie pozbawiło rektorów możliwości wygospodarowania dodatkowych funduszy na stypendia doktorskie.

Przesuwając nieproduktywnych nauczycieli akademickich na etaty dydaktyczne (lub inne przewidziane w statucie), rektorzy działali jednak w pewnym sensie pragmatycznie. Ustawa bowiem dokładnie określa warunki zwalniania nauczycieli akademickich i nawet w przypadku ewidentnych zaniedbań w pracy zwolnienie pracownika jest procesem długotrwałym (zazwyczaj wymaga dwóch negatywnych ocen) i do końca niepewnym, bo pracownik może, zgodnie z prawem pracy, odwołać się od decyzji rektora do sądu.

Nasze prawodawstwo chroni pracownika naukowego – i dobrze, bo stabilność zatrudnienia jest elementem pozytywnie wpływającym na jakość pracy nauczyciela akademickiego. Musimy posiadać pewną stabilność zatrudnienia i wolność, aby uprawiać naukę i dydaktykę na najwyższym poziomie. Z drugiej jednak strony, system nie pozwala skutecznie usuwać z uczelni osób, które ani nie pracują naukowo, ani nie są dobrymi dydaktykami. Dlaczego tak się dzieje? Wydaje mi się, że nie jest to wina wadliwego prawa, ale braku odwagi i odpowiedzialności przedstawicieli naszego środowiska. Skutkiem takiej postawy jest choćby brak środków na nowe stypendia doktorskie. Kierując się takim sposobem myślenia, nie będziemy inwestowali w przyszłość, ale finansowali przeszłość.

W tekście pominąłem obszar zagadnień regulacji statutowych: model statutu uczelni, organy, struktura organizacyjna, procesy zarządcze. Będzie to przedmiotem kolejnej notatki.

Prof. dr hab. Maciej Żylicz , prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, przewodniczący Zespołu ds. monitorowania wprowadzania ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce