×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Czy uczelnie niepubliczne przestaną kształcić doktorantów?

Prof. Jerzy Malec , rektor Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, pisze o problemach niepublicznych uczelni akademickich związanych z nową formułą kształcenia doktorantów.

Zgodnie z ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce od 1 października 2019 r. kształcenie przygotowujące do uzyskania stopnia naukowego doktora będzie się odbywało bezpłatnie w ramach szkół doktorskich, nie zaś jak dotąd w ramach częściowo płatnych studiów doktoranckich.

Dotychczas, od 1 stycznia 2012 r., uczelnie niepubliczne otrzymywały z dotacji projakościowej środki na finansowanie zadań związanych z kształceniem uczestników stacjonarnych studiów doktoranckich oraz na finansowanie zwiększenia wysokości stypendiów doktoranckich dla nie więcej niż 30% najlepszych doktorantów. Należy przy tym podkreślić, że uczelnie nie otrzymywały żadnych środków na finansowanie samych stypendiów doktoranckich, mimo że od roku akademickiego 2016/2017 wszystkie uczelnie prowadzące studia doktoranckie (zarówno publiczne, jak i niepubliczne) miały obowiązek wypłacać stypendia doktoranckie co najmniej połowie doktorantów stacjonarnych. Stypendium było wypłacane przez 12 miesięcy w roku i nie mogło być niższe niż 60% najniższego wynagrodzenia asystenta w uczelniach publicznych, co dawało na jednego doktoranta kwotę 1470 zł miesięcznie i 17 640 zł rocznie.

Do owych wymaganych ustawą 50% doktorantów pobierających stypendium nie wliczało się osób otrzymujących wyłącznie podwyższenie stypendium doktoranckiego z dotacji projakościowej, co oznacza, że uczelnie musiały we własnym zakresie wygospodarować środki na stypendia. Teoretycznie należało co prawda dopuścić możliwość finansowania stypendiów doktoranckich z dotacji projakościowej na zadania związane z kształceniem uczestników stacjonarnych studiów doktoranckich, jednak tylko w symbolicznym zakresie. Środki te (w kwocie od nieco ponad 6 tys. zł do 10 tys. zł rocznie na doktoranta) były bowiem w pierwszej kolejności przeznaczane na pokrycie kosztów dydaktyki na studiach doktoranckich oraz wynagrodzeń promotorów i recenzentów w przewodach doktorskich. W przypadku studiów doktoranckich o wskaźniku kosztochłonności 1,0 (a więc takich jakie są prowadzone np. przez Krakowską Akademię im. A. Frycza Modrzewskiego) roczny koszt wypłaty stypendium doktoranckiego był niemal trzykrotnie wyższy niż otrzymywana dotacja projakościowa na wszystkie cele związane z kształceniem.

Nawet gdy od 1 października 2016 r. ustawa wprowadziła bezwzględny wymóg wypłacania stypendiów doktoranckich połowie doktorantów, dotacja projakościowa nie wzrosła nawet o złotówkę. Zatem świadomie zadecydowano, że koszty w tym zakresie powinny być pokrywane z własnych środków uczelni, czyli – w przypadku uczelni niepublicznych – z czesnego płaconego przez studentów.

Kwestię finansowania stypendiów dla uczestników szkół doktorskich oparto na podobnym założeniu, tyle że koszty z tym związane są już kilkukrotnie wyższe niż w przypadku studiów doktoranckich.

Kształcenie doktoranta w szkole doktorskiej trwa od 6 do 8 semestrów, a każdy doktorant nieposiadający stopnia doktora ma otrzymywać stypendium doktoranckie. Minimalna wysokość stypendium doktoranckiego jest określona ustawowo i wynosi nie mniej niż 37% wynagrodzenia zasadniczego profesora w uczelni publicznej (tj. nie mniej niż 2371,70 zł miesięcznie) do czasu przeprowadzenia oceny śródokresowej doktoranta, a po uzyskaniu pozytywnej oceny śródokresowej przez doktoranta – nie mniej niż 57% wynagrodzenia zasadniczego profesora w uczelni publicznej (tj. nie mniej niż 3653,70 zł miesięcznie). Stypendium jest wypłacane przez 12 miesięcy w roku, co daje kwotę od 28 460,40 zł do 43 844,40 zł rocznie na jednego doktoranta. Są to kwoty brutto. Stypendia te są zwolnione z podatku dochodowego od osób fizycznych, ale od stypendium będą odprowadzane składki na ubezpieczenia społeczne, przy czym połowę składki na ubezpieczenie emerytalne, większość składki na ubezpieczenie rentowe i całość składki na ubezpieczenie wypadkowe pokrywa uczelnia. To znaczy, że należy je doliczyć po stronie wydatków do kwot podanych w artykule. Gdy pomnożymy to przez liczbę tylko 10 doktorantów i cztery lata studiów w szkole doktorskiej, kwota staje się niebotyczna – ponad 1,5 mln złotych rocznie.

Stypendium doktoranckie wypłaca podmiot prowadzący szkołę doktorską. Jednocześnie ustawa nie przewiduje żadnych środków budżetowych przeznaczonych bezpośrednio na finansowanie stypendiów doktoranckich. W ramach środków finansowych na utrzymanie i rozwój potencjału badawczego uczelnie i inne podmioty prowadzące szkołę doktorską będą bowiem otrzymywać wyłącznie środki na kształcenie w szkole doktorskiej.

W piśmie podsekretarza stanu w MNiSW dr. hab. Sebastiana Skuzy do przewodniczącego KRASP z dnia 20 marca br., wyjaśniającym kwestie finansowania stypendiów doktoranckich dla uczestników szkół doktorskich, wprost wskazano, że „ustawodawca nie określa, z jakich źródeł stypendium ma być wypłacane przez podmiot prowadzący szkołę doktorską” i że „określenie źródeł finansowania stypendium doktoranckiego będzie pozostawało w gestii podmiotu prowadzącego szkołę doktorską”. Minister dodaje przy tym, że przy wypłacie stypendium nie bierze się pod uwagę oceny osiągnięć naukowych, lecz sam wpis na listę doktorantów, a nadto stypendium będzie objęte obowiązkowym ubezpieczeniem emerytalno-rentowym oraz wypadkowym.

Powyższe nie wyklucza możliwości częściowego sfinansowania stypendiów doktoranckich ze środków budżetowych otrzymanych „na kształcenie w szkole doktorskiej”, ale wysokość tych środków nie jest jeszcze znana. Niemniej należy się spodziewać, że otrzymywana subwencja na ten cel pozwoli uczelniom i innym podmiotom prowadzącym szkołę doktorską tylko w bardzo nikłym stopniu sfinansować omawiane wydatki. W większości będą one zatem finansowane z innych środków pozyskanych lub wypracowanych przez samą uczelnię, co nawet w przypadku uczelni publicznych stanowić będzie nie lada problem finansowy, będą one bowiem musiały na ten cel przeznaczyć część środków budżetowych, które uczelnia otrzymuje m.in. na wynagrodzenia pracowników. W przypadku uczelni niepublicznych sprawa wygląda znacznie gorzej, bowiem nie otrzymują one wpływów z budżetu na prowadzenie swej działalności i utrzymują się wyłącznie z czesnego płaconego przez studentów (oczywiście, poza środkami na prowadzenie działalności naukowej, jeśli uczelnia posiada lub będzie posiadać odpowiednią kategorię naukową).

W rezultacie praktycznie cały ciężar finansowania stypendiów doktoranckich dla uczestników bezpłatnej szkoły doktorskiej w uczelni niepublicznej spadnie na barki studentów opłacających czesne. Można się spodziewać, jakie może to wywołać reakcje z ich strony. Okaże się bowiem, że płacąc za naukę w części finansować będą ze swych pieniędzy wynagrodzenia (stypendia) doktorantów. I tak oto dochodzimy do następującej konkluzji: najprawdopodobniej w większości niepublicznych uczelni akademickich szkoły doktorskie nie powstaną. Mam nadzieję, że nie taki był cel ustawodawcy przy tworzeniu nowego prawa.