W meandrach reform
Białostockie posiedzenie UKN, które odbyło się w połowie maja, rozpoczęła dr Anna Budzanowska (na fot. z lewej), dyrektor generalna w Ministerstwie Nauki. Mówiła o bieżących sprawach, które czekają ministerstwo i uczelnie. Jej zdaniem NAWA wciąż jeszcze nie działa tak, jak sobie wyobrażały władze resortu nauki. Aktualnie przygotowuje program umiędzynarodowienia studiów doktoranckich, którego realizacja ma się rozpocząć jeszcze w tym roku. Przed uczelniami natomiast – po zakończeniu przyjmowania statutów, co powinno nastąpić do końca czerwca – okres tworzenia regulaminów, które muszą być konsultowane ze związkami zawodowymi. Dyrektor Budzanowska uznała to za trudny temat i określiła mianem „polskiego himalaizmu zimowego”. Za wersję optymistyczną uznała możliwość opublikowania wykazu czasopism punktowanych we wrześniu. Powiedziała, że ministerstwo chce jeszcze w tym roku rozstrzygnąć konkurs Inicjatywa Doskonałości Uczelnia Badawcza, bo jest to warunek tego, by w kolejnym budżecie znalazły się środki na jego realizację. Zapewniła, że ministerstwo ma na uwadze powrót programów finansujących trzecią misję uczelni, w tym festiwale nauki. – Uważamy, że festiwale są dobrem publicznym i powinny być finansowane ze środków publicznych – mówiła dr Budzanowska. Miała też dobre wieści dla humanistów: stwierdziła, że NPRH wypracował procedury zbliżone do ERC. – Chcemy zabezpieczyć ten program na poziomie rządowym, co sprawi, że pojawią się w nim większe pieniądze i więcej konkursów.
W trakcie dyskusji dr hab. Maciej Duszczyk, prorektor UW ds. nauki, zwrócił uwagę na ryzyko związane z uzależnianiem statusu uczelni od kategorii naukowych: – Wystarczy jedna kategoria B i wypadamy z grona badawczych – mówił. Zauważył też, że wciąż nie jest znana lista czasopism. Zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby zmienić ustawę i przeprowadzić ewaluację na starych zasadach. Także prof. Stanisław Kistryn (na fot. z prawej), szef UKN i prorektor UJ, wyraził przekonanie, że ewaluacja przy użyciu dwóch różnych metod do pierwszej i drugiej połowy okresu oceny nie przyniesie nic dobrego. – Musimy się z tym zmierzyć i nie popełnić błędu, który pozwoliłby na podważenie wyników ewaluacji, a tym samym – reformy – mówił M. Duszczyk. Zwrócił też uwagę na fakt, że do grona 500 czasopism, które uzyskują wsparcie MNiSW, weszły bardzo słabe periodyki. Prof. Kistryn pytał: – Może lepiej poprawić coś w przepisach, zamiast ryzykować? Jego zdaniem, timing wdrażania ustawy jest zły, bo nie pozwala optymalnie wykorzystać instrumentów, którymi dysponujemy. – Ławka naszych ekspertów jest za krótka w stosunku do zadań, które na nas nałożyła reforma – mówił prorektor UJ.
Prorektorzy ds. nauki wymieniali się też informacjami, na jakim etapie wdrażania ustawy są ich uczelnie. Okazało się, że UW ma w radzie dwoje zagranicznych badaczy, co z jednej strony wydaje się odpowiednie dla uczelni o takiej randze, a z drugiej rodzi szereg kłopotów i kosztów, np. przekładu wszystkich dokumentów uniwersyteckich na angielski.
– O urlopach nie marzymy w tym roku – mówił M. Duszczyk. – Jest duża niepewność funkcjonowania, ogromna liczba procesów do obsługi. Przekroczyliśmy granice zaangażowania ludzi. I dodał: – To był ostatni moment na tego typu reformę, a jest ona niezbędna.
Prof. Jan Burdukiewicz, prorektor UWr ds. współpracy z zagranicą i projektów międzynarodowych, zwrócił uwagę na ograniczenia umiędzynarodowienia studiów. Okazuje się, że nie leżą one po stronie uczelni, lecz administracji publicznej, która już teraz nie jest w stanie obsłużyć wydawania kart pobytu i wiz studentom zagranicznym. – Kontakty z MSWiA i wojewodą są trudne – mówił prorektor UWr. – Wojewódzkie Urzędy Spraw Wewnętrznych nie są w stanie obsłużyć tej liczby cudzoziemców, która obecnie podejmuje studia w naszych uczelniach, a co będzie, gdy zwiększymy umiędzynarodowienie – dodał.
Prof. Iwona Bartoszewicz, prorektor UWr ds. nauki, stwierdziła, że usamodzielnienie finansowe wydziałów było błędem. – Tam jest teraz opór przed reformą. Senat przejął władzę – konstatowała z wyraźnym niezadowoleniem z obrotu spraw na swojej uczelni.
Przedstawiciele wielu uniwersytetów potwierdzali budowanie struktury opartej na dyscyplinach. W jednym przypadku prowadziło to do zmniejszenia liczby wydziałów, w innych – do zwiększenia. Wszyscy wskazywali na problem z pracownikami, którzy nie publikują. Przenoszenie ich na stanowiska dydaktyczne wydaje się powszechną praktyką. Prorektor URz, prof. Marek Koziorowski, informował o nowym systemie zatrudniania naukowców w dyscyplinach eksperymentalnych na jego uczelni – warunkiem jest publikowania w czasopismach z tzw. listy A. – Około 30% ludzi można z uniwersytetu zwolnić bez straty dla jakości badań – mówił.
Dr Marcin Liana, zastępca dyrektora NCN, przedstawił koncepcję nowego programu Centrum, który ma być otwarty jeszcze w tym roku, a ma służyć wzmocnieniu szkół doktorskich. Wygląda na to, że program, którego nazwa nie jest jeszcze znana, będzie przyznawany promotorowi, a zawierać się w nim będzie stypendium dla doktoranta w wysokości 5 tys. zł na początek i 6 tys. zł po ocenie śródokresowej oraz środki na badania w wysokości 200 tys. zł, a także pieniądze na obowiązkowy 3– lub 6-miesięczny staż zagraniczny (trwają rozmowy nt. finansowania tej części ze środków NAWA). Wniosek składa instytucja, która prowadzi szkołę doktorską. W rozliczeniu grantu trzeba będzie wykazać publikacje międzynarodowe. Nie jest oczywiste, czy do rozliczenia wymagane będzie uzyskanie doktoratu przez beneficjenta.
Zdaniem dyr. Liany, jeden projekt będzie kosztował ok. 900 tys. zł. W chwili obecnej NCN jest w stanie sfinansować ok. 100 takich projektów w skali kraju, jednak ma zamiar starać się o zwiększenie dotacji celowej, by skala oddziaływania tego programu była szersza. Dyr. Liana powiedział, że ocena wniosku ma tylko w 5% zależeć od oceny jednostki, w której grant będzie realizowany. Najważniejszy będzie dorobek kierownika i sam program badań.
Projekt wzbudził zarówno zaciekawienie, jak i wątpliwości wśród słuchaczy. A co, gdy doktorant zrezygnuje po dwóch latach? Czy koszty postępowania doktorskiego – ok. 20 tys. zł – wchodzą w skład grantu? Czy w ogóle 100, a nawet 200 czy 300 grantów to rzeczywista pomoc dla szkół doktorskich? Padały też inne propozycje dla NCN, np. specjalne stypendia dla najlepszych uczestników szkół doktorskich po ocenie śródokresowej czy też program, który pozwoliłby rozwijać współpracę uczelni badawczych z regionalnymi.