Wóyciccy

Cz. 1 Najpierw humaniści

Magdalena Bajer

Znane potomkom korzenie humanistycznej w pierwszych pokoleniach rodziny – literatów, historyków, wydawców i wykładowców – sięgają schyłku szlacheckiej Rzeczypospolitej. Żyjący w latach 1764–1840 Jan Wóycicki był osobistym lekarzem ostatniego króla, Stanisława Augusta, który na jego rękach umierał. Był więc przedstawicielem rodzącej się jako warstwa społeczna inteligencji. Potomkowie, pomni rodowego znaku Rawicz, którym pieczętowali się dawniejsi, niepamiętni już przodkowie, za rzecz naturalną mieli kształcenie się na poziomie uniwersyteckim.

* * *

Pierwsze pokolenie polskich inteligentów dzieliło czas i siły między walkę o wolność ojczyzny w powstaniach i pomnażanie oraz utrwalanie wiedzy o polskiej historii, świadome tego, że jest ona fundamentem wszelkich postaci patriotyzmu.

„Starożytności krajowe”

Syn adepta medycyny, urodzony w roku 1807 w Warszawie, Kazimierz Władysław Wóycicki, nie poszedł w ślady ojca. Zapoczątkował humanistyczną, zarazem uczoną tradycję rodziny, jakkolwiek po ukończeniu szkoły pijarów w roku 1826 zaczął studia… chemiczne w Szkole Przygotowawczej do Instytutu Politechnicznego. Nie trwały długo, młodego adepta pochłonęły uniwersyteckie wykłady znaczących literatów owego czasu: Ludwika Osińskiego i Kazimierza Brodzińskiego, a także podróże po Polsce, podczas których zbierał „starożytności krajowe”, tj. przede wszystkim materiały związane z obyczajami i obrzędami ludowymi. Lata 1827–1830 ukształtowały go jako folklorystę, można rzec, awangardowego, bowiem włączał kulturę ludową w obszar kultury narodowej jako jej część integralną. Owoce poszukiwawczych wędrówek publikował w czasopismach, a zebrał w trzytomowym dziele Przysłowia narodowe , wydanym w roku 1830.

Jego autor, naturalną dla młodych patriotów koleją rzeczy, poszedł do powstania listopadowego i przez cały czas tej wojny walczył jako żołnierz, a także publicysta, wydając śpiewniki oraz, „ku przypomnieniu” poprzedniej insurekcji, pamiętnik Jana Kilińskiego.

Po klęsce powstania Kazimierz W. Wóycicki trafił do Galicji, gdzie związał się z grupą Ziewonia, skupiającą literatów (m.in. Lucjana Siemieńskiego i Seweryna Goszczyńskiego) zaangażowanych w demokratyczną konspirację, postulujących tworzenie literatury narodowej przez czerpanie bezpośrednio z twórczości ludów słowiańskich. Nie w pełni podzielał to dążenie, traktując kulturę ludową jako obszar przemian wyznaczających jej rozwój, nie tylko rezerwuar „dawności”. I właśnie rozwój kultury ludowej interesował go najbardziej. Po zdemaskowaniu Ziewonii przez policję i emigracji Goszczyńskiego oraz Siemieńskiego, Wóycicki w roku 1834 wrócił do Królestwa. Nie mając zgody władz na zamieszkanie w stolicy, osiadł niedaleko i włączył się aktywnie w życie literackie Warszawy, publikując w czasopismach opowiadania, szkice historyczne, gawędy, które zbierał następnie w wydania książkowe, często kilkutomowe. Wspomnieć trzeba o takich jak Pieśni ludu Białochrobatów, Mazurów i Rusi znad Bugu 1836, Stare gawędy i obrazy t. 1-4, 1840, Teatr starożytny w Polsce t. 1-2, 1841.

W roku 1843 zamieszkał w Warszawie i zarabiał na życie pracą archiwisty, bibliotekarza, urzędnika, kontynuując uprawianie publicystyki kulturalnej – jak dziś byśmy to określili – w prasie, komentując aktualne życie literackie i wydarzenia artystyczne.

O świecanie

Kazimierz W. Wóycicki zajmuje też znaczące miejsce w nurcie działań wprost oświatowych, jakich szczególną potrzebę widzieli inteligenci pierwszego pokolenia, którym przyszło żyć w epoce rozbiorów. Podnoszenie poziomu umysłowego i otwieranie horyzontów jak najszerszych kręgów społeczeństwa było pierwszoplanowym zadaniem wobec wynarodowiania przez zaborców, zwłaszcza moskiewskich.

Humanista samouk, jakim w istocie był Wóycicki, publikował w latach 1845-46 Historię literatury polskiej w zarysach t. 1-4, której rozszerzone wydanie ukazało się w latach 1859-61. Zdaniem dzisiejszych badaczy jest to ujęcie tradycyjne już w momencie powstania. Być może autor świadomie zrezygnował ze swoich tez dotyczących kultury ludowej na rzecz ustalonego kanonu podstawowej wiedzy niezbędnej rodakom.

Warszawianin z urodzenia poświęcał wiele uwagi rodzinnemu miastu, publikując w drugiej połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku Cmentarz Powązkowski pod Warszawą , trzytomowe dzieło bogate w cenne materiały biograficzne, które doczekało się reprintu sto lat później. Do tej kategorii varsavianów, mocno osadzonych w polskiej historii, należą trzy kolejne prace składające się na wyczerpującą monografię miasta.

Czasopisma kształtujące opinię i upodobania czytelnicze w duchu patriotyzmu, odwołującego się do równowagi między insurekcją a pracą u podstaw, były nie tylko miejscem dla tekstów Kazimierza Wóycickiego pisanych w tym duchu. Od początku należał do zespołów redakcyjnych „Biblioteki Warszawskiej” i „Kłosów”, a w latach 1850-1879 był redaktorem naczelnym tej pierwszej, nadając pismu kierunek zgodny z rozpoznaniem duchowych potrzeb, ale i aktualnych zainteresowań odbiorców. Polem do zaspokajania tych ostatnich stały się dla Wóycickiego pisma narodzone po powstaniu: „Tygodnik Ilustrowany” i „Bluszcz”.

Trwalsze okazały się owoce współpracy z Encyklopedią Powszechną Orgelbranda oraz liczne almanachy poezji i prozy, wreszcie wydania zbiorowe pisarzy, takich m.in. jak Mickiewicz czy Antoni Malczewski.

Uznanie potomnych budzi rozległość działań. Współcześni poliliterata (analogia do polihistora) widzieli w tym konieczne – prawda, że szczególnie wytężone – udzielanie innym potrzebnej, a niełatwo dostępnej wiedzy o ojczystej historii i kulturze, pokazywanie dróg jej pomnażania, inspirację do własnych działań na tym polu. Bezpośrednio inspirujące dla młodych warszawskich literatów, historyków, artystów były ludoznawcze badania ich mistrza, który z czasem rozszerzył ich radykalną zrazu interpretację, dochodząc do wniosku, że źródła kultury narodowej stanowi dorobek wszystkich warstw społecznych. Jeśli krótko scharakteryzować osiągnięcia Kazimierza W. Wóycickiego, trzeba go nazwać (przy świadomości ograniczeń tej nazwy) krzewicielem wiedzy o kulturze ojczystej w duchu oświeconego patriotyzmu.

Prekursor wielokrotny

Humanistyczną tradycję podjął wnuk urodzony w roku 1876, Kazimierz Dominik Wóycicki, któremu przyszło urzeczywistniać idee dotyczące badania literatury i popularyzowania wiedzy o niej w niepodległej Polsce. Patriotyczne powinności mógł spełniać inaczej niż dziad, budząc serdeczną ciekawość ojczystej przeszłości, by rodacy nie zasnęli w niewoli.

Kazimierz Dominik, wychowany w warszawskim domu urzędnika Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, gdzie matka była wykształconym kartografem, naturalną drogą poszedł na studia – najpierw prawnicze w UW, potem filologiczne w UJ. Następnie szereg lat uczył w gimnazjach, m.in. w słynnej szkole panien Kowalczykówny i Jawurkówny, by zostać wizytatorem stołecznych szkół średnich i pełnić tę funkcję od roku 1917 niemal do śmierci w roku 1938. W 1925 roku został pracownikiem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, gdzie zajmował się programami nauczania literatury i sprawami teatru. Wykładał teorię i historię literatury w Wolnej Wszechnicy Polskiej (1919-1925), Uniwersytecie Warszawskim (1928–1938), a w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej naukę o wierszu (1935–1938).

Mam pewne prawo czuć się późną wnuczką Kazimierza Dominika Wóycickiego, jako że na polonistyce uczyłam się z podręczników jego uczniów, m.in. Kazimierza Budzyka. Wiele lat później dowiedziałam się tego, co stanowi istotę dorobku badacza, gdyż w czasach powojennych było uznane za „literaturoznawstwo burżuazyjne”. A w tym dorobku są myśli prekursorskie o wielu zagadnieniach, przede wszystkim teorii literatury, ale także języka. Autor publikował je w czasopismach i książkach, takich jak: Forma dźwiękowa prozy polskiej i wiersza polskiego (1912), która zapoczątkowała naukowe badania wersologiczne w Polsce. Jedność stylowa utworu poetyckiego (1914) kieruje uwagę na znaczenie struktury utworu, co jest perspektywą w czasach powstania tej pracy zgoła awangardową. Niepodobna przytaczać wielu tytułów bardzo licznych prac Kazimierza D. Wóycickiego – dotyczą one zagadnień specjalistycznych z obszaru badań literackich. Wymienię tylko jeszcze Historię literatury i poetykę z roku 1914, przypominając, że zawarte w tej pracy argumenty na rzecz współzależności obu dyscyplin były autentycznie prekursorskie, odwoływały się do najnowszych osiągnięć światowej humanistyki, które autor bacznie śledził i popularyzował w Polsce.

Osobny, choć związany z całością zainteresowań nurt stanowiły artykuły i wystąpienia Kazimierza D. Wóycickiego upowszechniające nowoczesne metody nauczania literatury i języka na wszystkich poziomach edukacji. Propagował pokazywanie wzajemnych związków i daremność poznawania obu tych obszarów w oderwaniu od siebie. Prekursorskie były także historycznoliterackie publikacje, poświęcone m.in. interpretacjom literatury pozytywizmu, szczególnie twórczości Adama Asnyka, któremu Wóycicki poświęcił wiele uwagi w toczącej się dyskusji.

Uczonemu żyjącemu na granicy epok przyszło pełnić różne role. Humanistykę, która w epoce zaborów mogła głównie gromadzić i chronić pamiątki oraz krzepić serca, trzeba było uczynić obszarem nowoczesnych badań nad kulturą narodową i nie tylko. Zakres i sposoby uczenia młodzieży trzeba było oprzeć na gdzie indziej już sprawdzonych założeniach, którym należało stworzyć rodzime zaplecze odniesień i egzemplifikacji.

Wreszcie, w wolnej Polsce, mogły i powinny się rozwijać instytucje naukowe, organizacje uczonych, gromadzące elitę umysłową wokół pilnych i potrzebnych społeczeństwu prac. Kazimier D. Wóycicki był od 1914 roku członkiem Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, współpracował z Polską Akademią Umiejętności. Zapoczątkował bardzo wiele praktycznych działań edukacyjnych, które stały się codziennością i dzisiaj nie wiążemy ich z nazwiskiem prekursora. Warto przypomnieć rozległość pola, na jakim działali Polacy tamtego pokolenia, bowiem historia niekiedy powtarza katalogi zadań i rejestry powinności.

* * *

W następnych pokoleniach Wóyciccy poszli różnymi naukowymi drogami, pomni tego, co zawdzięczają pierwszym w rodzinie badaczom-humanistom.