Jak to z otwartością było
Od lat trzydziestych wielu psychologów-badaczy zadaje sobie pytanie, skąd się bierze podatność na różne systemy wartości. Od razu należy podkreślić, że nie chodzi o wartościowanie tych systemów, ale o wskazanie ewentualnych korelacji między konstrukcją osobowości, preferowanym stylem kontaktów z innymi czy sposobem ekspresji emocji a predylekcją do przyjmowania określonego obrazu świata. Stosunkowo wcześnie zaczęto się też zastanawiać nad problemem z pogranicza psychologii i filozofii: czy osoby identyfikujące się z jednymi systemami wartości są bardziej skłonne modyfikować swoje przekonania, a z innymi – nie? Wbrew pozorom nie jest to wyłącznie problem akademicki, badania psychosocjologiczne wskazują, że Polacy coraz częściej selekcjonują znajomych pod kątem poglądów (głównie politycznych), jednocześnie żyjąc wyłącznie wyobrażeniami (najczęściej uproszczonymi i niezbyt pozytywnymi) na temat osób o wyraźnie odmiennych poglądach. Co zaś najsmutniejsze, tym „innym” przypisują nierozumienie odmienności, podczas gdy sami uważają się za tolerancyjnych i racjonalnie myślących.
Ważne, by rozumieć podczas lektury używane przez Rokeacha i jego współpracowników określenia „otwarty” i „zamknięty” jako terminy, a nie potocznie – jako przymiotniki wartościujące. Sam Rokeach zwraca uwagę, że dla pewnych ludzi i w pewnych sytuacjach wysoki poziom „zamkniętości” może być czymś dobrym i pozwolić np. na wierność wyznawanym wartościom mimo presji otoczenia albo na bycie osobą zaufaną, a nie zmieniającą poglądy pod wpływem tego, z kim ostatnio rozmawiała. Z drugiej strony w publikacji jest wyraźnie widoczne, że napisali ją liberalni intelektualiści z Kalifornii. Traktują oni zarówno osoby silnie religijne, jak i komunistów (książka została po raz pierwszy wydana w 1960 r.) jako monolityczne grupy, dość egzotyczne w swoich usystematyzowanych przekonaniach. Tym bardziej pozytywnie zaskakujące jest to, z jakim obiektywizmem i szacunkiem podchodzą oni do swoich respondentów i jak są otwarci na zaskoczenia. A tych nie brakuje. Umysł zamknięty okazuje się nieoczekiwanie elastyczny, gdy przychodzi do rozwiązywania praktycznych problemów. Komunista angielski i amerykański wyraźnie różnią się pod względem poziomu lęku. A przede wszystkim zawodzą próby psychoanalitycznego wyjaśniania przyjmowania uporządkowanych systemów poglądów (religijnych, politycznych) – nie odpowiada za to wcale ani dominujący, ani wycofany ojciec czy matka.
Zrozumienie niektórych narzędzi badawczych (głównie kwestionariuszy) stosowanych przez autorów wymaga pewnej wiedzy na temat międzywojennej i powojennej historii USA, nie wszystko zostało objaśnione w przypisach. Warto się zatem orientować, czym był New Deal F.D. Roosevelta i jakie były argumenty jego przeciwników, jakie były argumenty za segregacją rasową na Południu USA i jak przebiegała jej likwidacja oraz czym (oprócz wrogości) charakteryzowała się polityka USA wobec ZSRR w tamtych czasach.
Pewnym rozczarowaniem jest jedynie ostatni rozdział, w którym autorzy podjęli próbę przedstawienia usztywniania się poglądów pod wpływem zewnętrznego zagrożenia na przykładzie historii Kościoła rzymskokatolickiego i jego sporów z różnymi herezjami. O ile nie neguję sensowności prześledzenia na tym modelu pewnych prawidłowości psychologicznych, o tyle gdy autorzy usiłują w trzech zdaniach wyjaśnić genezę niektórych sporów, muszę wskazać, że dokonują licznych przeinaczeń. Należało albo zadbać o odpowiednią konsultację, albo wybrać inny przykład – z obszaru, który się lepiej rozumie.
Na koniec, po tej łyżce dziegciu, chcę zwrócić uwagę na ważny fakt: uważna lektura tej pozycji pozwala na lepsze zrozumienie, w jaki sposób w badaniach psychologicznych wykorzystywane są podstawowe narzędzia analizy statystycznej. Wiedza na ten temat jest przydatna przy zapoznawaniu się z innymi publikacjami psychologicznymi i socjologicznymi, jeśli ktoś nie jest specjalistą w danej dziedzinie.
Dodaj komentarz
Komentarze