Jak to możliwe
Spłonęła Katedra Notre Dame. Patrząc przez łzy, jak ogień trawi jeden z największych skarbów światowej kultury, doznałem niezbyt przychylnej refleksji na temat możliwości ludzi w dziedzinie wynalazczości.
Człowiek, a właściwie jego najbliższy przodek homo erectus, opanował umiejętność wzniecania ognia około milion lat temu. Równocześnie, albo niewiele później, odkrył, że można go gasić wodą. Od tego czasu powstało wiele fenomenalnych wynalazków umożliwiających lepsze przystosowanie środowiska człowieka do jego oczekiwań i potrzeb. Wynaleziono koło, żarówkę, silnik spalinowy, samolot, telefon, dynamit, komputer, Internet, pojazd kosmiczny, tranzystor, laser, smartfon. Opanowano wiele epidemii, rozszczepiono jądro atomowe, wylądowano na Księżycu, nauczono się przeszczepiać narządy. Powstała teoria heliocentryczna, psychoanaliza, teoria względności, ewolucji gatunków i Bóg wie, co jeszcze. Można by wymieniać w nieskończoność.
Jak to możliwe, że nie udało się dotąd dokonać postępu w dziedzinie gaszenia pożarów? W dalszym ciągu do walki z tym żywiołem używania jest woda, którą leje się bezpośrednio na płomienie lub dymiące zgliszcza za pomocą parcianych wężów. Skuteczność tej metody, zwłaszcza w przypadku pożarów dużych obiektów lub lasów, nie jest powalająca, a ryzyko utraty zdrowia lub życia przez strażaków – ze względu na konieczność przebywania w niewielkiej odległości od ognia – duże.
Powstaje pytanie, czy opisany stan rzeczy jest wynikiem braku zainteresowań tą problematyką u przedstawicieli takich nauk, jak fizyka, chemia, inżynieria – co jest mało prawdopodobne – czy też ich bezradności poznawczej, co wydaje się bliższe prawdy. Mnie jako dyletantowi w tych dziedzinach, trudno o kompetentny głos w tej sprawie. Mogę jedynie wyznać, że po obserwacji akcji gaśniczej w trakcie pożaru Katedry Notre Dame mój nieustający dotąd zachwyt nad dokonującym się postępem naukowo-technicznym jakby troszeczkę uległ nadwątleniu.
Dodaj komentarz
Komentarze