Niechlubny finał kariery na skróty
To jest historia prawdziwa. Może nieco wyjątkowa, ale pokazująca, jak poważnego naruszenia zasad etyki i dobrych obyczajów w nauce może się dopuścić ubiegająca się o awans osoba wraz z jej bliskim otoczeniem zawodowym, wydziałową komisją i – ostatecznie – wieloma członkami rady wydziału.
Przystępując do opisania wydarzeń tworzących tę historię, a zwłaszcza kolejnych poczynań osoby pretendującej do awansu, warto odwołać się do myśli Konfucjusza: „Kto wie, że popełnił błąd i nie naprawia go, popełnia nowy błąd”. W tej sentencji zawiera się historia kariery naukowej pewnej lekarki (nazwijmy ją panią X), której nieuzasadnione aspiracje naukowe w dziedzinie nauk technicznych przerosły posiadane możliwości.
Pani X ukończyła studia medyczne dwadzieścia lat temu. W tym samym mieście, na politechnice (POL-I) pracował profesor Y zajmujący się materiałami wykorzystywanymi m.in. w inżynierii biomedycznej. Poznał lek. med. X. Znajomość zaowocowała pomysłem wykonania przez panią X doktoratu w dyscyplinie inżynieria materiałowa. Żeby nie wywołać zaskoczenia w środowiskach zawodowych profesora i potencjalnej doktorantki (była wówczas asystentką w uczelni medycznej) panią X przyjęto na studia doktoranckie w POL-I, na kierunku budowa i eksploatacja maszyn, w specjalności aparatura i sprzęt medyczny, co oczywiście z inżynierią materiałową miało niewiele wspólnego. Można mieć także poważne wątpliwości, z jaką świadomością młoda lekarka słuchała wykładów na trzecim stopniu studiów technicznych. Chyba że ich poziom był „skrojony” pod takich właśnie doktorantów. Z całą pewnością program nie stanowił podbudowy pod tematykę doktoratu, czyli badań oddziaływania surowicy krwi z syntetycznym biomateriałem.
Praca doktorska została obroniona w 2003 roku z wyróżnieniem. Zapewne nie miał tu znaczenia fakt, że promotor pełnił wówczas prominentną funkcję prorektora. Natomiast dla dalszej kariery dr X prawdopodobnie istotne było poślubienie promotora w parę miesięcy po uzyskaniu stopnia doktora.
Dr X została adiunktem w POL-I, nadal będąc asystentem w uczelni medycznej. Brała udział w realizacji różnych projektów, koncentrując się na badaniach biologiczno–medycznych. W pewnym momencie małżeństwo X+Y rozszerzyło pole swojego działania, podejmując równolegle do zatrudnienia w POL-I pracę w innej politechnice (POL-II). Przez kilka lat dr X pracowała równocześnie w trzech instytucjach, a nadto poświęcała się wychowaniu małych dzieci.
Siedem niedobrych publikacji
Jej aspiracje zawodowe nadal rosły. W 2013 roku złożyła w uczelni medycznej w innym regionie kraju wniosek o nadanie jej stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie (zarazem dyscyplinie) „nauki o zdrowiu”. Ten fakt jest dość istotny, bowiem wskazuje, że w tym właśnie obszarze wiedzy dr X lokowała swoje najważniejsze osiągnięcia naukowe. Wydaje się, że niemożliwe jest, by kandydatka do tak poważnego awansu nietrafnie określiła zakres własnych zainteresowań i dorobku naukowo–dydaktycznego, mając na domiar w swym otoczeniu doskonałych doradców.
Cykl siedmiu publikacji, jako główne osiągnięcie naukowe stanowiące podstawę do awansu, nie tylko nie wzbudził uznania, lecz spotkał się z totalną krytyką i jednoznacznie negatywnymi wnioskami końcowymi recenzentów. Jedną z istotnych przyczyn, poza brakami w wiedzy i niedostatecznym poziomem warsztatu naukowego, było przypisanie sobie przez dr X niezwykle wysokiego udziału (70–85%) w badaniach i opracowaniu publikacji, w których jako współautorka zajmowała najczęściej pozycje od czwartej do szóstej w wieloosobowych zespołach. Warto tu przytoczyć przykładowe wnioski zawarte w recenzjach:
„Wątpliwości dotyczące wkładu dr X w badania potęguje lektura autoreferatu, w którym można znaleźć sporo nieścisłości, a czasem wręcz błędów, świadczących o niezrozumieniu pewnych zagadnień poruszanych w artykułach”.
„Wyniki prac nie zostały przez Habilitantkę właściwie opisane i nie sformułowała ona żadnego wniosku końcowego. Autoreferat jest raczej zlepkiem streszczeń publikacji, a nie ich omówieniem. Z jego treści nie wynika celowość złożenia cyklu publikacji”.
„Fakt stworzenia tylko opisu danych pozbawionych rzetelnej interpretacji uzyskanych wyników i wniosków, co jednoznacznie wskazuje na warsztat naukowy niewystarczający do samodzielnej pracy”.
Doklejając trzy pozycje…
Rada Wydziału Nauk o Zdrowiu okazała się nad wyraz łaskawa dla habilitantki i na jej wniosek w roku 2014 postępowanie umorzono (dr X uniknęła więc konsekwencji w postaci trzyletniej karencji).
W dwa lata po tym niepowodzeniu nastąpiło najwyraźniej „przewartościowanie” osiągnięć dr X w stronę „inżynierii materiałowej” i została przyjęta fałszywa teza, że dr X jest specjalistką w tej dyscyplinie nauk technicznych. To niemające merytorycznych podstaw założenie uwiarygodniał fakt, że w tej dyscyplinie pani X uzyskała stopień doktora. Na wydziale, na którym ten stopień nadano, uruchomiono postępowanie habilitacyjne, które miało dowieść, że osoba przyuczona do pewnego mikroobszaru inżynierii materiałowej, bez fundamentu wiedzy, jaki dają studia techniczne, może zostać samodzielnym pracownikiem naukowym w rozważanej dyscyplinie.
Składając wniosek awansowy w POL-I dr X powiększyła cykl publikacji o trzy pozycje, „doklejając” je mechanicznie do poprzedniego zbioru prac, oraz poszerzyła autoreferat o streszczenia nowych artykułów. Niewiele więc różna od wcześniejszej wersja głównego osiągnięcia naukowego habilitantki została opatrzona nowym tytułem, sugerującym, że dorobek ten mieści się w obszarze inżynierii materiałowej. Nadal brakowało też oświadczeń współautorów publikacji w postaci wymaganej przepisami.
Warto zauważyć, że dr X, nieznacznie modyfikując autoreferat, obniżyła dość istotnie swoje udziały ilościowe w przygotowaniu publikacji, co może wynikać z ulokowania wniosku awansowego w środowisku, gdzie zatrudnieni są niektórzy współautorzy badań i artykułów.
Pod wymienioną wcześniej tezę dobierano „siły” i argumenty. Siły to powołane do komisji habilitacyjnej, blisko powiązane z habilitantką osoby z instytutu, w którym przez szereg lat działała ona zawodowo (w zespole politechnicznym męża zajmowała się badaniami biologiczno-medycznymi). Zaniedbano tu postulowany przez Centralną Komisję ds. Stopni i Tytułów warunek bezstronności, a na domiar zlekceważono to, że wskazany przez radę członek KH jest współautorem patentu wyraźnie eksponowanego w dorobku dr X. Postępowanie uruchomiono bez powołania odpowiedniego zespołu, na jednoautorski wniosek prodziekana, który ma z habilitantką wspólne publikacje. W sytuacji niewątpliwie wysokiego dyskomfortu znaleźli się członkowie KH, niebędący jeszcze profesorami tytularnymi (co nie jest bez znaczenia), a zarazem podwładni recenzenta bardzo pozytywnie oceniającego dorobek habilitantki, zważywszy że głosowania w KH z założenia są jawne. Dlatego też w pisemnych opiniach wszystkich „miejscowych” członków KH nie zawarto żadnej uwagi krytycznej, mimo iż słabe strony rozważanego wniosku awansowego, zarówno formalne, jak też merytoryczne, były aż nadto widoczne.
Prawdopodobnie w efekcie krzyżowania się aspektów merytorycznych z koleżeńskimi także w opiniach sporządzonych przez osoby powołane w skład KH decyzją CK (z wyjątkiem przewodniczącego) zawarte były z jednej strony poważne zarzuty, a z drugiej – pozytywne konkluzje. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że po wielogodzinnej dyskusji podczas posiedzenia KH, także z udziałem przez pewien czas dr X, z głosem pozytywnym wystąpili ostatecznie jedynie pracownicy POL-I. O przewadze głosów negatywnych zdecydował niedostateczny wkład habilitacji w rozwój dyscypliny inżynieria materiałowa, niedostateczna wiedza dr X z zakresu tej dyscypliny oraz naruszenie przez habilitantkę zasad etyki w nauce.
W pisemnych opiniach „miejscowych” członków KH nie tylko zaniedbano istotne wady dorobku dr X, ale zawyżono ocenę jej osiągnięć, posiłkując się w tym celu także nieprawdą. Są na to niezbite dowody.
Anatomia i fizjologia techniczna
W kontekście ubiegania się dr X o status samodzielnego pracownika naukowego w dyscyplinie inżynieria materiałowa warto też zwrócić uwagę na profil jej działalności edukacyjnej. Otóż trzon warsztatu dydaktycznego dr X stanowią wykłady z takich przedmiotów „technicznych”, jak: propedeutyka nauk medycznych, inżynieria genetyczna i tkankowa, edukacja zdrowotna, anatomia i fizjologia człowieka, elementy kardiologii z kardiochirurgią, bezpieczeństwo procedur medycznych.
Natomiast wśród tematów dyplomowych wypromowanych przez dr X magistrów inżynierów (na kierunku inżynieria biomedyczna) dominują tak „znamienne” dla studiów technicznych zagadnienia, jak: wady postawy u dzieci, genetyczne aspekty geriatrii w udarach mózgu, leczenie sanatoryjne dzieci z astmą oskrzelową, wpływ krioterapii na depresję reaktywną, wpływ diety na przebieg dny moczanowej, wpływ diety na rozwój choroby niedokrwiennej serca, wpływ hipoterapii na rozwój psychoruchowy u dzieci z porażeniem mózgowym, korzyści i zagrożenia związane z utylizacją odpadów medycznych.
I pomyśleć, że nikt na bieżąco tego absurdu nie zauważał i to w dużej, państwowej uczelni technicznej (POL-II). Teraz można jedynie spekulować, że dr X było to pomocne w realizacji odbywanej w ostatnich latach specjalizacji lekarskiej. Natomiast o interesie, w tym kwalifikacjach zawodowych dyplomantów, najwyraźniej nikt nie myślał. Sprawa ta ma znamiona skandalu.
Wszystkie zastrzeżenia KH dotyczące dorobku zawodowego oraz nierzetelnych działań dr X zostały zawarte w protokole z posiedzenia tej komisji i przedstawione również przez jej przewodniczącego podczas posiedzenia RW w lutym 2017 r. Jednak, m.in. wskutek tendencyjnych wypowiedzi kilku członków rady wydziału, całkowicie zignorowano zastrzeżenia KH, bez podjęcia możliwej (zawieszenie postępowania) próby ich weryfikacji. Mimo negatywnej opinii KH nadano pani X stopień doktora habilitowanego przewagą jednego głosu.
Analiza protokołu z omawianego tu posiedzenia rady wydziału, ale także wielu innych posiedzeń zamykających w tym gronie postępowania awansowe, wskazuje, że wśród członków rady niemal całkowicie zanikła polemika naukowa, co może świadczyć o patologicznej sytuacji interpersonalnej w tym środowisku. Podczas lutowego posiedzenia było obecnych ponad pięćdziesięciu członków rady, ale nikt nie odważył się zgłosić choćby wątpliwości w tak kontrowersyjnej sprawie i sytuacji. Posiedzenie RW było spektaklem (z wyraźnie „rozpisanymi” rolami niektórych członków) pogardy dla faktów i zasad etyki oraz lekceważenia roli KH, obliczonym na sukces. Ten spektakl, o cechach farsy, zawierał pełne tupetu i zakłamania wystąpienia tzw. autorytetów, silnie powiązanych z dr X i jej mężem. Stosując różne chwyty socjotechniczne i posługując się nieprawdą złamano zasady rzetelności i uczciwości w nauce. Efektu demoralizacji własnego środowiska z pewnością nikt z „aktorów” nie brał pod uwagę. Pokazano młodszym, co tak naprawdę liczy się w „polskiej nauce”. Ogólnie biorąc, tak bezczelnej akcji promocyjnej nie było dotychczas w długiej historii polskiej inżynierii materiałowej.
Kolesiostwo, nepotyzm, nieuczciwość
Przewodniczący KH odmówił podpisania dyplomu doktora habilitowanego dla pani X. Mimo to dyplom uroczyście jej wręczono w maju 2017 r. Przewodniczący KH złożył natomiast jeszcze w marcu ub.r. wniosek do Prezydium CK o przeprowadzenie kontroli postępowania habilitacyjnego, co przewiduje art. 18 ust. 2 ustawy o stopniach naukowych i tytułach w sytuacji rozbieżności uchwał KH oraz RW.
Niestety Prezydium CK zareagowało na ten wniosek z dużą zwłoką (prawdopodobne przyczyny mogłyby stanowić temat odrębnego artykułu). W listopadzie 2017 r. powołano rzeczoznawcę, którego opinia, przedstawiona w marcu 2018 r. na forum Sekcji Nauk Technicznych CK, zaprezentowała jednoznaczną krytykę działania RW w POL-I oraz wykazała naruszenie przez dr X przepisów prawa i dobrych obyczajów w nauce. Na tej głównie podstawie, na wniosek ww. sekcji, Prezydium CK wydało w kwietniu postanowienie o wznowieniu z urzędu postępowania habilitacyjnego dr X i wskazało do jego realizacji jednostkę innej uczelni.
Treść postanowienia CK zawiera następujące wnioski:
„Ujawnione zostały okoliczności, iż po stronie Rady Wydziału (…) wystąpiły uchybienia proceduralne, które dotyczyły:
– niepowołania zespołu merytorycznego RW do wstępnej oceny wniosku habilitantki oraz brak dyskusji na forum rady tej jednostki;
– naruszenia przez RW wymaganej przepisami zasady bezstronności w procesie wyboru trzech członków do składu komisji habilitacyjnej;
– nieścisłości w procesie głosowania przez członków RW uchwał dotyczących nadania stopnia, jak i odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego.
Ujawniono również naruszenie prawa oraz dobrych obyczajów w nauce przez dr (…), które dotyczy:
– braku w dokumentacji wniosku wymaganych przepisami prawa oświadczeń współautorów o ich wkładzie w powstanie publikacji zespołowych;
– poświadczenia przez habilitantkę nieprawdy co do merytorycznego opisu swojego wkładu w realizację badań i w przygotowanie publikacji oraz ilościowej oceny tego wkładu”.
Dodatkowo uwzględniono brak reakcji dziekana oraz RW na zastrzeżenia zawarte w protokole KH, które dotyczyły nierzetelności naukowej habilitantki.
W przededniu posiedzenia rady wskazanej przez CK jednostki, podczas którego miano wybrać trzy osoby do nowego składu KH, do CK wpłynął wniosek o zawieszenie wznowionego postępowania. Autorem wniosku był reprezentujący dr X, powiązany z nią rodzinnie mecenas, który za podstawę swojego wystąpienia uznał pozwanie przez habilitantkę do sądu przewodniczącego poprzedniej KH (a zarazem członka CK) z powodu rzekomego naruszenia przezeń jej dóbr osobistych. Tym naruszeniem miało być rzekome publiczne użycie przez pozwanego pod adresem dr X takich określeń jak „kolesiostwo, nepotyzm, nieuczciwość”, co z kolei miało się stać dla CK podstawą do wydania opisanego wyżej postanowienia wznowieniowego.
Zabawy na koszt podatników
Mecenas w swym wniosku poświadczył nieprawdę, a zacytowane, ponoć obraźliwe dla powódki określenia z pewnością zaczerpnął z końcowego fragmentu wystąpienia oskarżonego przez dr X profesora, podczas wspomnianego wcześniej posiedzenia rady wydziału w POL-I w lutym ub.r. (wystąpienie to w całości zaprotokołowano). Była to bezosobowa, ogólna refleksja o następującej treści:
„Szanowni Państwo,
Sprawa, którą obecnie omawiamy, stała się kroplą, która przelała czarę mojego rozczarowania tym, co w ostatnich latach dzieje się z morale wielu pracowników nauki, a więc coraz liczniejszymi przypadkami naruszania zasad etyki w nauce. Nie wszyscy potrafią znaleźć się po stronie uczciwości i rzetelności w sytuacji, gdy potrzeba takich zachowań konkuruje ze związkami koleżeńskimi.
Moje doświadczenia jako wieloletniego członka CK, i nie tylko, wskazują, że po roku 2010 do «Świątyni Nauki» coraz częściej wdzierają się: bezczelność, cwaniactwo, nepotyzm i kolesiostwo. Coraz częściej mam też powody do zdziwienia, dlaczego osoby mające znaczącą pozycję nie tylko w lokalnym, ale i krajowym środowisku, decydują się położyć na szali swój autorytet w obronie wątpliwej sprawy. Używam słowa «obrona», bo czymże jest przemilczanie w pisemnej opinii ewidentnych wad dorobku kandydata do awansu lub/oraz posługiwanie się nieprawdą?”.
Wniosek mecenasa, mimo że fałszywy i bezsensowny, został niezwłocznie, w tym samym dniu, celowo lub bezmyślnie (to mniej prawdopodobne, ale w kontakcie z dyrektorem CK nie dało się tego wyjaśnić) przesłany z CK do jednostki wskazanej do realizacji postępowania, bez – co zrozumiałe – dalszych konsekwencji. Proces wznowieniowy, w którym bezpodstawnie oskarżony profesor nie uczestniczył, był kontynuowany.
W okresie od czerwca do września ub.r. powołano nową KH. Recenzenci zdecydowanie negatywnie ocenili zwłaszcza główne osiągnięcie naukowe dr X oraz wykazali nierzetelność w jej działaniach. Na posiedzeniu w połowie stycznia br. KH jednomyślnie nie poparła wniosku o nadanie pani X stopnia doktora habilitowanego. W kilka dni później rada jednostki wskazanej przez CK uchyliła niemal jednomyślnie (jeden głos wstrzymujący się) uchwałę rady wydziału w POL-I o nadaniu rozważanego stopnia i odmówiła jego nadania. Finałem wznowionego postępowania, trzeciego już z kolei na koszt podatników, stało się więc pozbawienie pani X stopnia doktora habilitowanego. Uchwała weszła w życie w dniu jej podjęcia.
Dodaj komentarz
Komentarze