Naukowe problemy byłego prorektora
W czerwcu 2017 r. Prezydium Centralnej Komisji wznowiło przewód habilitacyjny z 2001 r. dr. Józefa Arno Włodarskiego, byłego profesora uczelnianego w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego i byłego prorektora ds. studenckich tej uczelni (patrz: Wznowienia – uwaga na procedury , FA 10/2017). Sprawa wynikła przypadkiem, kiedy się okazało, że w książce profesorskiej J.A. Włodarskiego znaleziono obszerne fragmenty z jego monografii habilitacyjnej.
Ustalono, że ta część tekstu ma równie liczne zapożyczenia z prac innych autorów. Chociaż przewód profesorski został przez wnioskodawcę szybko wycofany, Centralna Komisja, opierając się na krytycznej recenzji prof. Urszuli Augustyniak z Instytutu Historycznego UW, wyznaczonej do oceny wniosku profesorskiego, wznowiła habilitację J. Włodarskiego. Była ona oparta na dorobku badawczym i monografii Polityka pruska elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma I w latach 1640-1660. Studium z dziejów dyplomacji .
Komisja habilitacyjna
Rada Wydziału Historycznego, którą obecnie już drugą kadencję kieruje dziekan, prof. dr hab. Wiesław Długokęcki, na posiedzeniu 17 XI 2017 r. wybrała pięcioosobową komisję habilitacyjną, zgodnie z przepisami z 2001 r. (obowiązywała wtedy ustawa o stopniach i tytułach z 12 września 1990 r.) i pisemnym zaleceniem Centralnej Komisji. Członkami zostali: prof. Witold Świętosławski, dyrektor Instytutu Archeologii i Etnologii UG, dr hab. Gabriela Majewska, prof. UG, z Instytutu Historii, prof. Małgorzata Omilanowska, dyrektor Instytutu Historii Sztuki UG, była minister kultury w rządzie Ewy Kopacz, prof. Andrzej Piotr Kowalski z Instytutu Archeologii i Etnologii UG oraz prof. Zbigniew Opacki z Instytutu Historii UG, były dziekan wydziału.
W kolejnym etapie powołano trzech recenzentów: prof. Andrzeja Rachubę z Instytutu Historii PAN w Warszawie, prof. Radosława Gazińskiego z Instytutu Historii Uniwersytetu Szczecińskiego oraz prof. Zygmunta Szultkę z Instytutu Historii Akademii Pomorskiej w Słupsku. Wszystkie trzy recenzje były negatywne i potwierdzały liczne zapożyczenia nie tylko w monografii habilitacyjnej, ale też w kilku innych pracach po doktoracie. Zdaniem prof. Rachuby: „Maniera kopiowania z wcześniejszych swoich i cudzych tekstów bez zaznaczenia tego jest charakterystyczną dla całej twórczości Józefa Włodarskiego”, a w opinii prof. Szultki: „monografia i dorobek mają w dużej mierze charakter odtwórczy tzn. powtarzający tezy sformułowane przez innych badaczy. (…) W dodatku obciążają ją autoplagiaty i plagiaty (głównie ukryte, ale też jawne) w nieznanej podpisanemu dotąd w polskiej historiografii skali, które ją dyskwalifikują jako pracę naukową”. Prof. Gaziński na końcu swej 38-stronicowej recenzji napisał: „znalezione w recenzowanej monografii autozapożyczenia, a zwłaszcza zapożyczenia czyli plagiaty, dyskwalifikują jej wartość naukową”.
Komisja habilitacyjna zebrała się 25 V 2018 r. w czteroosobowym składzie. Nie wzięła w niej udziału prof. M. Omilanowska, która nie mieszka w Gdańsku i powiadomiła, że nie może tego dnia przyjechać. Obecni członkowie komisji już wcześniej szczegółowo zapoznali się z recenzjami i uznali je za spełniające wymogi formalne. W czasie dyskusji stwierdzono, że recenzenci w minimalnym stopniu wyszczególnili pozytywne aspekty dorobku naukowego dr. Józefa Włodarskiego i w każdej recenzji znalazło się zaledwie kilka pochlebnych zdań. W paru pracach stwierdzono zapożyczenia autoplagiatowe, jak i naruszenia praw autorskich innych naukowców. Sama monografia spotkała się z poważną krytyką z powodu licznych zapożyczeń i odtwórczego charakteru dzieła. Dlatego, opierając się na negatywnych opiniach recenzentów, komisja jednogłośnie rekomendowała Radzie Wydziału niedopuszczenie Józefa Włodarskiego do dalszych etapów przewodu habilitacyjnego i uchylenie uchwały z 20 kwietnia 2001 r. o nadaniu stopnia.
Posiedzenie Rady Wydziału
Posiedzenie Rady Wydziału z 8 czerwca 2018 r. było burzliwe, wszyscy członkowie otrzymali emailowo całość dokumentacji, w tym recenzje wznowieniowe i opinię komisji habilitacyjnej, jak również wnioski prof. Józefa Włodarskiego. Na początku dziekan odczytał pismo z 30 maja 2018 r. mec. Agnieszki Śliwińskiej, prawniczki reprezentującej habilitanta, która poprosiła Radę Wydziału o przestrzeganie prawa i praw jej mandatanta, które gwarantuje kodeks postępowania administracyjnego. Wniosła także o trzymiesięczny okres, w którym prof. Włodarski mógłby się odnieść do otrzymanych recenzji.
Rada w głosowaniu odrzuciła ten wniosek, motywując, że w postępowaniu habilitacyjnym brak podstaw prawnych i zwyczajowych do polemik z recenzentami. Sześć osób było za wnioskiem, cztery się wstrzymały, a 25 było przeciw.
Następnie zabrał głos prof. Witold Świętosławski, który jako przewodniczący komisji habilitacyjnej przedstawił pokrótce jej opinię i w wyniku potwierdzenia naruszenia praw autorskich przez habilitanta wnioskował o uchylenie nadania stopnia doktora habilitowanego i odmowę dopuszczenia do kolokwium habilitacyjnego.
Wypowiedzieli się także trzej recenzenci: najpierw prof. Andrzej Rachuba, który powiedział, że czytając publikację habilitanta był przerażony skalą kopiowania, gdyż napotkał po kilkanaście stron przepisanych ręcznie, bo przecież książka pochodzi z czasów, kiedy nie było komputerów. Dlatego uważa, że habilitant „sporo się napracował”, gdyż niełatwe jest dosłowne przepisanie dziesięciu stron z czyjejś publikacji do swojej pracy bez zaznaczania cudzysłowu i podania przypisów. Uważa, że skala tego zjawiska jest tak ogromna, że po prostu nie byłby w stanie nic pozytywnego powiedzieć o tej monografii habilitacyjnej.
Z kolei 75-letni prof. Zygmunt Szultka emocjonalnie powiedział, że w pewnym momencie żałował, iż podjął się recenzowania obecnego postępowania, gdyż pisanie tej opinii zabrało mu wiele zdrowia. Czuł się rozdarty pomiędzy ludzkim współczuciem dla prof. Włodarskiego jako nauczyciela akademickiego, byłego dziekana i prorektora, który wykształcił wielu studentów i teraz zostanie zdyskwalifikowany, a obowiązkiem przestrzegania zasad rzetelności naukowej, której wymaga się już od studentów i magistrantów. Gdyby uległ współczuciu i nie przedstawił stanu faktycznego, uznałby to za rzecz „obrzydliwą”.
Ostatni wypowiedział się prof. Radosław Gaziński, który stwierdził, iż w jego opinii dorobek habilitanta, w którym znajdują się dobre i słabsze pozycje, pod względem ilościowym pozwalał się mu usamodzielnić. Jednak monografii – która jest zgrabnie napisana, lecz nieoryginalna, ma liczne autocytaty z doktoratu i kilku publikacji oraz widnieje w niej sporo zapożyczeń, czyli plagiatów – nie da się obronić.
Po tych wypowiedziach przystąpiono do dwóch głosowań. Najpierw unieważniono nadany przed laty stopień, uznając, że potwierdzono przesłanki wznowienia (24 osoby za, wstrzymało się 10 osób, przeciw jeden głos), a następnie odmówiono dopuszczenia do kolokwium habilitacyjnego (za odmową 23 osoby, wstrzymało się 11 osób).
Odwołanie habilitanta
W odwołaniu do Centralnej Komisji z 6 sierpnia 2018 r. mecenas Agnieszka Śliwińska w imieniu habilitanta zarzuciła, iż błędnie uznano, że wystąpiły przesłanki wznowienia postępowania. Zarzuciła też, że uchwała Rady Wydziału w tej sprawie została podpisana tylko przez dziekana, a nie przez wszystkie głosujące osoby, jak również, że nie wyłączono recenzentów, którzy nie orientują się w temacie historii Prus Królewskich, Warmii i Prus Książęcych. Podkreśliła, że nie pozwolono dr. Włodarskiemu odnieść się przed Radą Wydziału do stanowiska recenzentów, którzy jego zdaniem powielili opinię z pisma prof. Urszuli Augustyniak. Uznała, iż nieprawidłowo doręczono pisma (przez email i posłańca), jak również uniemożliwiono odwołującemu się przedstawienie własnego stanowiska i nieuwzględnienie dowodów, co w konsekwencji spowodowało nierzetelne wyjaśnienie stanu faktycznego sprawy. W odwołaniu podkreślono, że skarżący pisemnie „ustosunkował się do wszystkich zarzucanych «zapożyczeń», rzekomych plagiatów i autoplagiatów, wskazał i załączył dowody na dokonanie pracy naukowej w sposób samodzielny i twórczy (…) a wszelki tekst cytowany w rozprawie habilitacyjnej został oznaczony poprzez wskazanie tekstu źródłowego, a także autora tegoż. Organ nie ustosunkował się do tegoż w uzasadnieniu uchwały i pominął zupełnie stanowisko strony w tym postępowaniu”. Broniąc się przed zarzutem plagiatu, czego objawem jest brak cudzysłowu we fragmentach przejętych przez niego tekstów, które są oznaczone właściwymi przypisami, dr Włodarski argumentował, że świadczy to najwyżej o jego braku staranności lub niedbalstwie przy redakcji tekstu, ale nie stanowi naruszenia praw autorskich innych osób ani dobrych obyczajów w nauce.
Do odwołania były załączone trzy odpowiedzi (bez daty) na recenzje wznowieniowe. Rozmiar artykułu nie pozwala mi dokładnie przytoczyć wszystkich argumentów prof. Włodarskiego. W recenzji prof. A. Rachuby wspomniano, że odniesienia archiwalne zarówno z Berlina (wykazane przez prof. Augustyniak jako pochodzące z drugiej ręki, gdyż nie ma tam wpisu jego nazwiska), jak i Wiednia, są błędne. Sygnatura zbioru wiedeńskiego z 2006 r., który badał prof. Rachuba, jest inna niż podana przez J. Włodarskiego, który przebywał tam na stypendium w 1994. W odpowiedzi na to habilitant z oburzeniem zaprotestował, że kwestionuje się jego pobyt w archiwum i przytoczył kserokopię zaświadczenia, że w Hof– und Staatsarchiv Wien był i wywiózł kilkaset kserokopii dokumentów, a w metryczkach zbiorów wszędzie jest jego nazwisko. We wszystkich trzech odpowiedziach prof. Włodarski polemizuje z zarzutami plagiatu akapitów, broniąc się, że wszędzie umieścił odnośniki bibliograficzne, co skazuje go na zarzut niedbalstwa redakcyjnego. Większość akapitów parafrazował mniej lub więcej dokładnie i kwestionuje zarzuty, że są to przepisane całe strony.
Opinia Rady Wydziału
Zgodnie z przepisami każde odwołanie od uchwały Rady Wydziału do Centralnej Komisji musi być zaopiniowane przez tę samą Radę Wydziału. W Gdańsku debatowano nad nią 19 października 2018 r. Nie znam treści protokołu, dlatego nie mogę przytoczyć wypowiedzi poszczególnych członków rady, ale 22 członków głosowało za utrzymaniem uchwały i nie poparło odwołania, jedna osoba poparła odwołanie, a czterech członków się wstrzymało. W czterostronicowym uzasadnieniu RW po kolei odparła wszystkie zarzuty. Odwołanie poszło do Centralnej Komisji i obecnie zapewne jest już w rękach superrecenzenta.
Komentarz
Aczkolwiek nie mam wątpliwości, że zarzuty plagiatu naukowego i naruszenia dobrych praktyk naukowych w monografii habilitacyjnej i niektórych publikacjach J.A. Włodarskiego są zasadne, to jednak uważam, że Centralna Komisja powinna uznać odwołanie i zwrócić sprawę do ponownego rozpatrzenia. W wydziałowym postępowaniu wznowieniowym poważnie naruszono prawo i jestem głęboko przekonany, że skarga habilitanta do WSA zostanie uwzględniona z tego powodu, iż postępowania nie przeprowadzono zgodnie z obecnymi przepisami, gdyż zabrakło powołania komisji habilitacyjnej w połowie przez Radę Wydziału i w połowie przez Centralną Komisję. W ostatnich pięciu latach wszystkie zaskarżone wznowienia przeprowadzone na podstawie przepisów obowiązujących przed laty w dniu nadania nierzetelnego stopnia zostały przez WSA/NSA unieważnione. Zgadzam się też ze stanowiskiem, że w postępowaniu wznowieniowym habilitant jest stroną i ma prawo zgłaszać swoje opinie i wnioski dowodowe, które powinny być dopuszczone do przedstawienia i pod rozwagę radzie wydziału. Takie jest też stanowisko sądów administracyjnych. Rzetelność i sprawiedliwość wymagają, aby druga strona też się mogła wypowiedzieć i przedstawić opinie, świadectwa i polemiki z recenzjami i zarzutami.
Na tych łamach nieraz opisywałem nierzetelne recenzje, nierzetelne uchwały rad wydziałów i kunktatorstwo przeróżnych akademickich organów decyzyjnych. Publicznie więc apeluję do Prezydium Centralnej Komisji, aby uchyliło uchwałę Rady Wydziału UG z powodu rażącej niezgodności z obowiązującym prawem. Naruszenie tego prawa (nieprawidłowa komisja habilitacyjna, która powinna być powołana na podstawie rozporządzenia MNiSW z 30 X 2015 r. w sprawie przeprowadzenia czynności w postępowaniach awansowych) podkreśla obrońca dr. Włodarskiego w piśmie z 4 lutego br. stanowiącym uzupełniające pismo odwoławcze do Centralnej Komisji.
Sprawa zarzutów w doktoracie
Pod koniec lutego br. prof. Edmund Kizik, kierownik Zakładu Historii Nowożytnej Instytutu Historii UG, rozesłał do dziekana i wszystkich członków Rady Wydziału UG „wybuchowe” pismo. Poinformowano w nim, że maszynopis pracy doktorskiej Józefa Włodarskiego pt. Stosunki społeczno-gospodarcze w miastach warmińskich w latach 1660-1700 (Gdańsk 1985), która powstała pod opieką naukową prof. dr. hab. Wacława Odyńca i została obroniona 18 IV 1986 r. w Instytucie Historii UG, i której recenzentami byli wówczas: prof. dr hab. Jerzy Wojtowicz z UMK w Toruniu (1924-1996) i doc. dr hab. Jerzy Dygdała (wtedy UMK Toruń, dziś prof. zw. w Instytucie Historii PAN w Warszawie), narusza prawa autorskie dr. Józefa Mieczysława Bagińskiego. Jego dysertacja Dzieje Warmii w okresie wielkiej wojny północnej (Gdańsk 1978) została obroniona w gdańskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej 16 stycznia 1979 r. Promotorem także był prof. W. Odyniec (1922-1999).
Jak stwierdził prof. Kizik, w maszynopisie dysertacji J. Włodarskiego znajdują się rozliczne, bardzo obszerne, identyczne fragmenty pochodzące z wcześniejszej pracy J.M. Bagińskiego z 1978 r. „Są tam całe strony, akapity wraz z przypisami, tabele, opisy bazy źródłowej bez jakiegokolwiek wskazania ich pierwotnego pochodzenia. Duża część wstępu w pracy Włodarskiego oraz rozdziału pierwszego, fragmenty drugiego, to kompilacja wstępu oraz pierwszego rozdziału pracy J. M. Bagińskiego. Również pewne całostronicowe tabele, a nawet mapy wraz z podstawą archiwalną, to kopie z dysertacji Bagińskiego bez podania prawdziwego źródła pochodzenia. Przedstawienie stanu badań we wstępie Włodarskiego jest kompilacją opisu przedstawionego w dysertacji Bagińskiego; nawet wykaz źródeł (Włodarski, s. 118-123) został oparty na pracy Bagińskiego (s. 527-537). Praca Bagińskiego była znana Włodarskiemu, o czym świadczy wzmianka we wstępie o jej istnieniu oraz adres bibliograficzny podany w spisie literatury przedmiotu”. Do swojego pisma prof. Kizik dołączył trzy tabele zapożyczeń.
Mogę dodać, że przewód doktorski został otwarty w tym samym roku, kiedy dr Bagiński się obronił. Ten 88-letni były adiunkt z UWM w Olsztynie mieszka dziś w Gdańsku.
Z przykrością muszę stwierdzić, że do chwili obecnej władze dziekańskie Wydziału Historycznego UG nie zrobiły nic, aby zarzuty nierzetelności w doktoracie potwierdzić, mimo że jest to ich obowiązek ustawowy i moralny, gdyż doktorat J. Włodarskiego został obroniony przed 33 laty na tym wydziale.
Według oficjalnej opinii CK z połowy marca br., podpisanej przez prof. Kazimierza Furtaka, to właśnie Rada Wydziału UG, opierając się na artykule 29a ustawy o stopniach naukowych i tytule z 2003 r., musi wszcząć z urzędu postępowanie o stwierdzenie nieważności postępowania w przewodzie doktorskim, z powiadomieniem strony, której przysługuje prawo wzięcia udziału w postępowaniu poprzez złożenie stosownych pism i zajęcie stanowiska. W toku wznowionego postępowania Rada Wydziału ma obowiązek ponownie ocenić – po zasięgnięciu opinii recenzentów – przyczyny wznowienia postępowania oraz, w związku z tym, kwestię zasadności przyjęcia rozprawy doktorskiej, z uwzględnieniem zgłoszonych nowych okoliczności sprawy, i na tej podstawie dopiero rozstrzygnąć problem uchylenia przewodu doktorskiego.
W związku z powyższym apeluję do dziekana Wiesława Długokęckiego, aby nie przeciągał tej nieprzyjemnej dla wszystkich sprawy, którą ze względu na prestiż wydziału trzeba niezwłocznie załatwić. Sprawie należy szybko nadać bieg. Może to zrobić tylko Rada Wydziału Historycznego UG, a nie władze uczelni czy też rzecznik dyscyplinarny.
Proszę Centralną Komisję o nadzór nad tą sprawą, bo w Gdańsku, ze względu na ważne funkcje uczelniane, które przez lata pełnił prof. Józef Arno Włodarski, niełatwo dziś naukowo osądzać byłego i lubianego kolegę, a jednocześnie zapewnić mu prawo do obrony.
Z braku miejsca wrócimy do sprawy gdańskiej w następnym numerze, gdyż są tam wątki konieczne do opisania, w tym sprawy dyscyplinarne.
Odpowiedź na sprostowanie
Komentując „Sprostowanie” Rektora AWF (FA nr 3/2019, s. 60) chciałbym podkreślić:
Ad. 1. Nie napisałem, że dziekan przekazał rektorowi AWF całą inicjatywę związaną z tą sprawą, ale że podejrzewam, że tak się stało. Upoważniają mnie do takiego domniemania fakty. Na moją korespondencję do dziekana odpowiadał rektor i to on udostępniał mi dokumentację sprawy. Także recenzent, który w końcu stycznia br. wystosował do dziekana korespondencję z uwagą, że nie został poinformowany o zarzutach nierzetelności pracy doktorskiej, otrzymał odpowiedź właśnie od rektora. W piśmie do recenzenta z 31 stycznia br. rektor AWF napisał, że „w chwili obecnej sprawę – z prawnego punktu widzenia prowadzi Biuro Rektora AWF w Poznaniu”. Uprawnia to do oceny, że rektor zaangażowany był w sprawę szerzej niż sugeruje w sprostowaniu.
Ad. 2. W styczniu br. doktorantka mgr Magdalena Górska nie figurowała w bazie POL-on jako nauczyciel akademicki – sprawdzałem to wówczas. Wpis do bazy nastąpił dopiero w lutym 2019 r. Rektor AWF nie poinformował rektora Wyższej Szkoły Handlu i Usług o zarzutach wobec doktorantki, które powinny skutkować wszczęciem dyscyplinarnego postępowania wyjaśniającego wobec nauczyciela akademickiego w WSHiU.
Ad. 3. W razie pojawienia się zarzutów o niesamodzielności dysertacji i sfałszowaniu badań naukowych dziekan i Rada Wydziału mają obowiązek wyjaśnienia sprawy. Autorzy pierwotnych recenzji powinni zostać o nowych faktach powiadomieni i poproszeni o odniesienie się do nich. Wymaga tego rzetelność akademicka.
Rektor pisze w sprostowaniu, że AWF wystąpiła z prośbą o ponowną recenzję. Dysponuję jednak listem Pana Rektora z 31 stycznia do jednego z recenzentów, w którym pisze wyraźnie – nb. w odpowiedzi na list recenzenta do dziekana – że uczelnia nie będzie występować o ponowne recenzje, gdyż „powołani przez Radę Wydziału Recenzenci w przewodzie doktorskim wypełnili swoją rolę ustawową i nie ciążą na nich żadne dodatkowe zobowiązania”. Wbrew sugestii Rektora AWF, recenzent w poczuciu obowiązku z własnej inicjatywy napisał nową recenzję i poprosił o włączenie go do dalszego postępowania w tej sprawie.
Ad 4. Ewentualne ściganie karne p. M. Górskiej przez prokuratora za naruszenie praw autorskich innych osób jest niezależne od postępowania akademickiego o odmowie nadania stopnia doktora, które uczelnia powinna skutecznie doprowadzić do końca. Tymczasem zawiesiła postępowania w tej sprawie. Faktem jest, że na zlecenie prokuratury postępowanie w sprawie zgłoszonej przez AWF w tej chwili prowadzi aspirant policji i rzeczywiście uczelnia w żaden sposób za to nie odpowiada, ale przecież niczego takiego nie sugerowałem w artykule.
Ad. 5. W artykule w żadnym miejscu nie napisałem, że sprawa została ukryta. Wprost przeciwnie, cały tekst dotyczy tego, jak uczelnia prowadzi postepowanie, które jednak w końcu w grudniu 2018 r. zawiesiła.