Szansa dla doktorantów
Łukasz Kierznowski, przewodniczący Krajowej Reprezentacji Doktorantów, pisze o wyczerpaniu starej formuły kształcenia doktorantów i szansach, jakie w tym obszarze stwarza Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.
Jednym z najważniejszych elementów reformy jest nowy model kształcenia doktorantów w tzw. szkołach doktorskich. Trwają prace koncepcyjne, organizacyjne i prawne związane z ich uruchomieniem, a rzecz jest aktualna tym bardziej, że przecież harmonogram prac nad szkołami wyprzedza harmonogram prac nad statutami.
Szkoły doktorskie niosą ze sobą wiele istotnych zmian w kształceniu doktorantów. Są wśród nich także nowe, nieznane wcześniej instrumenty, jak np. odrębna, dedykowana wyłącznie szkołom doktorskim, ewaluacja. Dotychczas programy doktorskie nie były w żaden sposób oceniane. Jednak przede wszystkim większa niż do tej pory ustawowa swoboda w zakresie kształtowania uczelnianych aktów prawnych dotyczących doktorantów daje szerokie możliwości wdrażania tzw. dobrych praktyk i dostosowania poszczególnych szkół do charakteru dyscyplin, specyfiki danego ośrodka akademickiego czy też potrzeb, różnorodnego przecież, otoczenia społeczno-gospodarczego. Odpowiednie dostosowanie rozwiązań organizacyjnych i prawnych jest warunkiem skuteczności i jakości kształcenia doktorantów. Wobec faktu przeniesienia ciężaru regulacji na uczelnie jest to poważne i skomplikowane wyzwanie prawne.
Krajowa Reprezentacja Doktorantów obserwuje uważnie proces tworzenia szkół doktorskich. Często uczestniczymy w tych pracach bezpośrednio w swoich uczelniach, wnosząc do nich świeże spojrzenie, dobre praktyki i know-how wypracowane w naszym środowisku przez ostatnie trzy lata. W tym bowiem okresie szkoły doktorskie były wiodącym tematem każdego wydarzenia lub zjazdu organizowanego przez KRD, doczekały się publikacji książkowych oraz zrealizowanych przez nas ponaduczelnianych projektów grantowych. W ramach tych działalności udało się spopularyzować wiedzę o szkołach doktorskich i w wielu ośrodkach zapoczątkować lub zmienić o nich myślenie. W ostatnim czasie niektórzy spośród moich współpracowników z KRD – magistrzy lub świeżo upieczeni doktorzy – zostają kierownikami (dyrektorami) szkół doktorskich, co najdobitniej świadczy o skali dokonującej się na naszych oczach zmiany mentalnej. Utrwala się świadomość, że wysoka jakość doktoratów to punkt wyjścia dla zapewniania jakości w innych obszarach funkcjonowania uczelni, zaś do efektywnego zarządzania kształceniem doktorantów potrzebne są nie tylko kompetencje naukowe, ale m.in. dogłębna znajomość specyfiki świata młodej nauki i niuansów administrowania nią.
Wymiana wiedzy i doświadczeń w zakresie tworzenia szkół doktorskich jest więc dokonywana nieustannie, a KRD zyskała charakter środowiskowego think tanku. Dzięki podwójnej perspektywie – uczestnika i obserwatora z lotu ptaka – widzimy, że tworzenie szkół przebiega dwojako. Z jednej strony niektóre uczelnie tworzą szkoły innowacyjne przy głębokim zrozumieniu całego procesu i celu, który ma być osiągnięty. Towarzyszy temu świadomość wymagań współczesnej nauki, ale też – pragmatycznie – świadomość ewaluacji i roli, jaką mogą w niej odgrywać doktoranci. W efekcie tworzone w takich uczelniach szkoły doktorskie są prawdziwie nowatorskie i projakościowe. Proces ten napawa satysfakcją. Z drugiej jednak strony dostrzegamy zjawiska niepokojące. Są bowiem uczelnie, które zdają się nie dostrzegać istoty zmiany dokonanej tzw. Ustawą 2.0, a tworząc szkołę doktorską wymieniają jedynie szyld na dotychczasowych studiach doktoranckich, bez głębszej zmiany koncepcyjnej i projakościowej.
Z systemowego punktu widzenia jest jasne, że korzyści tych pierwszych będą znaczne, a wysokiej jakości szkoły doktorskie będą silnie oddziaływać na pozostałe aspekty działalności uczelni i ich otoczenia. Z kolei w przypadku tych drugich takie działania, poza oczywistym spadkiem potencjału naukowego, przyniosą negatywne skutki także w innych obszarach działania. Skutki te, tworząc błędne koło, mogą być trudno odwracalne. Warto więc zmienić kurs, póki czas.
Reprezentując środowisko ponad 40 tysięcy polskich doktorantów, nie mam wątpliwości, że formuła istniejących dotychczas studiów doktoranckich wyczerpała się. Jest to wśród młodych naukowców odczucie powszechne i niekwestionowane, potwierdzone wielokrotnie wynikami badań. Jednak w zakresie kształcenia doktorantów Ustawa 2.0 nie przynosi gotowych rozwiązań, a raczej stwarza możliwości oraz przewiduje mechanizmy stymulujące ich wykorzystywanie. To od poszczególnych podmiotów zależy, czy możliwości te zostaną należycie spożytkowane. Doktoranci to przyszłość nie tylko w skali makro, ale też w skali poszczególnych uczelni, warto więc tę szansę wykorzystać.